Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Adam Karwowski

4.11.2009 10:11
Karwowski Adam

Adam Karwowski, mąż zasłużony, żołnierz i pedagog, kształcił się początkowo w gimnazyum leszczyńskiem, później w gimnazjum Ś. Marii Magdaleny w Poznaniu. W r. 1830 opuścił niższą sekundę 18 roku życia i, wstępując w ślady rycerskich przodków, zaciągnął się do 14 pułku piechoty liniowej. Kapitanem jego był Jakób Podczaski, dziedzic Kruszyny, majorem Wę­gierski, później Bonawentura Jastrzębski, pułkownikiem Krasicki, następnie ge­nerał. Pułk 14 przydzielony był kolejno do korpusów Paca, Sierawskiego i To­masza Łubieńskiego.
Adam Karwowski odznaczył się pod Staszowem, udając się jako ochotnik na rekonesans za Wisłą wraz z Platonem Ostrowskim, adjutantem pułkowym, hr. Józefem Gurowskitm, adjutantem batalionowym i podoficerem Szymańskim. Na tym rekonesansie dotarł wraz z Gurowskitm aż do okopów Ko­ściuszkowskich pod Maciejowicami, a w powrocie odniósł lekką ranę od ścigają­cych ochotników Kozaków. Za ten czyn uściskał pułkownik Kuszel dzielnych ochotników w obliczu całego wojska. Wkrótce potem, gdy wyruszano na gwardye, wręczono Karwowskiemu trzy gwoździe do zagwożdżenia nieprzyjacielskich armat, co było niemałem wyszczególnieniem. W pościgu za Rosyanami wpadł Karwowski pomiędzy pierwszymi do Nuru, z którego cofał się w popłochu nie­przyjaciel. W kilka dni później, gdy generał Łubieński, osaczony przez Rosyan, musiał sobie torować drogę przebojem, odznaczył się pułk 14-ty, którego drugi i trzeci batalion odparł zwycięsko dwie szarże kirysyerów, a pierwszy, w którym się znajdował Karwowski, nie dał sobie odbić jeńców. W dalszym ciągu kam­panii został ranny pod Ostrołęką, mimo jednak rany nie opuścił szeregów, lecz szedł z swym pułkiem, którego dowódzca Krasicki dostał się do niewoli, w tylnej straży, mianowany za waleczność podchorążym.
Gwałtowne przecież i bezustanne marsze tak wycieńczyły młodego podchorążego, że rozchorował się niebezpiecznie i musiał być odstawiony do lazaretu w Warszawie, z którego go wyrzucili Rosyanie po zajęciu stolicy. Ocalenie swoje zawdzięczał Karwowski staremu Mo­skalowi Iwanowi, który jako jeniec wojenny pełnił służbę w lazarecie. Ten szlachetny człowiek ubrał ciężko chorego w mundur i nająwszy za własne pie­niądze pojazd, odwiózł go do profesora Palickiego, brata Bogusława, dzielnego żołnierza sławnego pułku 4-go, a później lekarza w Kościanie.
Po wyleczeniu się uczęszczał Karwowski do warszawskiego liceum na Lesznie, którego rektorem był Dziekoński, lecz niezadługo rozwiązano liceum, poczem Adam powrócił do Księstwa. Sądził, że świadectwo z liceum ułatwi mu powrót także do gimnazyum, ale rząd pruski odmówił mu przyjęcia, musiał więc kształcić się prywatnie. Nie chcąc być rodzicom ciężarem, przyjął obowiązki nauczyciela domowego w Grzymisławiu u pp. Teodorostwa Żychlińskich, którzy ceniąc w nim charakter prawy i otwartość żołnierską, powierzyli mu dwóch najstarszych synów, z którymi się udał później do Poznania, gdzie wstąpił do szkół i mieszkał z nimi przez czas niejakiś, dopomagając im w naukach i dozorując, a sam uczył się pilnie i brał lekcye prywatne celem przysposobienia się do egzaminu dojrzałości, który wre­szcie złożył jako ekstraneusz w Wrocławiu. Na tamtejszym uniwersytecie studyował następnie matematykę i nauki przyrodzone, a niebawem zjednał sobie pośród kolegów taką wziętość i poważanie, że go po doktorze Teofilu Mateckim obrali prezesem Polonii.
Jako akademik odbył w r. 1837 pieszo podróż do Wiednia, zkąd chciał dalej się puścić, ale policya austryacka, wietrząca w owym czasie w każdym podróżniku rewolucyjnego emisaryusza, zmusiła go do powrotu. Po krótkim pobycie w Grembaninie u Konstantego hr. Kręskiego, którego cały dom zawsze z wielką go wspominał przyjaźnią, udał się Karwowski na ukończenie nauk do Berlina, a po złożeniu egzaminu państwowego, został nauczycielem przy gimnazyum Ś. Maryi Magdaleny w Poznaniu.
W tym czasie ożenił się z Ferdynandą Białoskórską herbu Habdank, siostrą dzielnego naczelnika pleszewskiego oddziału w r. 1848, Feliksa, a córką Józefa, kapitana 11-go pułku piechoty wojsk Księstwa Warszawskiego, kawalera krzyża złotego Virtuti militari i Legii honorowej, i Teresy Wieruszówny Kowalskiej, córki Ignacego i Joanny Dzierzykrajówny Morawskiej («>b. R XXI str. 39 i następne, gdzie Teresa z Ko­walskich Białoskórską opuszczona, co się niniejszem prostuje). Ferdynanda z Białoskórskich Karwowska była zatem bliską krewną między innymi sufragana gnieźnieńskiego, X. Biskupa Kajetana Kowalskiego ł generała Morawskiego z Luboni.
Adam Karwowski, zaprzyjaźniony z towarzyszami broni z roku 1831, mianowicie z dr. Karolem Marcinkowskim i Gustawem Potworowskim z Goli, brał czynny udział we wszystkich ich pracach społecznych, mianowicie przy za­łożeniu Towarzystwa Pomocy Naukowej. To też wnet ściągnął na siebie, jako politycznie niepewny, podejrzenie rządu, który go w roku 1846 zasuspendował i dopiero po niejakimś czasie przywrócił go do urzędu, ale już nie w Poznaniu, lecz w Lesznie, gdzie przy tamtejszem gimnazyum wykładał odtąd matematykę, fizykę i język polski, gorliwie się opiekując młodzieżą polską, gorąco do niego przywiązaną. W r. 1848 miał wiele nieprzyjemności i tylko przytomnością umysłu i zimną krwią powstrzymał pewnego razu podburzony przeciwko sobie motłoch niemiecki od wybryków i gwałtów.
Odtąd był dom profesorostwa Karwowskich w Lesznie zawsze głównem ogniskiem polskości. Wszyscy obywa­tele, przybywający tu z okolicy, nigdy nie zaniedbywali odwiedzić kochanego da­wnego kolegi z pola bitew lub z uniwersytetów, i zawsze serdecznego i gościnnego doznawali u niego i jego małżonki przyjęcia. Wielu powierzało mu swych synów na wychowanie, a piszący te słowa był także w czasie pobytu w gimnazyum Leszczyńskiem oddany profesorowi Adamowi, jako dawniejszemu nauczycielowi jego starszych braci, przez opiekuna swego, ś. p. Gustawa Potworowskiego, na dalsze wychowanie. Pobyt ten, aczkolwiek niedługi, przeważnie wpłynął na pó­źniejsze losy autora niniejszej księgi.
Profesor gorąco pielęgnował u siebie wszel­kie tradycye narodowe i szlacheckie. Był to całą duszą szlachcic starego zakroju. Każdemu z synów zawieszał nad łóżkiem portrety wielkich imienników hetmanów, aby od dziecka budzić w nich chęć wstępowania w ich ślady. Mając bibliotekę, bogatą w wszelkie stare herbarze i kroniki, tak wielkie wzniecił w swym wychowańcu zamiłowanie do historyi wielkich rodzin, że piszący, zaniedbując nieraz matematykę, zapełniał całe zeszyty genealogiami i rysunkami herbów. Nie dziw zatem, że czego się skorupka za młodu napiła, tem na starość trąci... Bądź co bądź, pragnie piszący temi kilku słowy uczcić pamięć swego nigdy nie zapomnia­nego nauczyciela i wiernego przyjaciela całej swej rodziny.
Adam Karwowski umarł w Lesznie dnia 11 sierpnia 1886 r. Pogrzeb jego odbył się wśród bardzo licznego udziału duchowieństwa, obywatelstwa i mie­szkańców Leszna obu narodowości, bo i Niemcy szanowali go jako męża niezło­mnych przekonań, wielkiej prawości i energicznego, ale po ojcowsku dla mło­dzieży usposobionego nauczyciela. Nad grobem bardzo pięknie przemówił X. dr. Antoni Kantecki. Wdowa po profesorze przeniosła się z czasem do zamężnej wnuczki i zakończyła sędziwy żywot dnia 26 stycznia 1898 r. w Inowrocławiu na rękach przywiązanej rodziny. Była to osoba wyższego wykształcenia, znakomicie grała na fortepianie i nieraz w młodszych latach występowała w koncertach na cel dobroczynny, mianowicie w utworach Szopenowskich.

Bibliografia

Teodor Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, Rocznik XXII, Poznań, 1906