Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Dr Zygmunt Klukowski

24.05.2010 23:47
Zygmunt Klukowski, pseud. "Podwiński", (ur. 25 stycznia 1885 r. w Odessie, zm. 23 listopada 1959 w Szczebrzeszynie) - lekarz, bibliofil, kolekcjoner ekslibrisów, historyk regionalista, autor pamiętników, żołnierz Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej.

Był synem Jordana i Felicji z Podwińskich - kresowej polskiej rodziny ziemiańskiej. Ojciec Zygmunta prowadził aptekę w Odessie, skąd w 1892 roku przeniósł się z rodziną do Moskwy. Zygmunt, który w tym czasie uczęszczał do gimnazjum, już w szóstej klasie włączył się aktywnie w działania tajnej organizacji uczniowskiej. Wiosną 1904 roku zdał maturę i zapisał się na medycynę na Uniwersytet Moskiewski, gdzie również należał do polskiej organizacji studenckiej. W 1905 roku brał czynny udział w strajkach studenckich. Po zamknięciu Uniwersytetu przeniósł się na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego do Krakowa. W czasie studiów należał do "Spójni", z polecenia PPS zajmował się przerzutem "bibuły" do Warszawy. Studia medyczne ukończył w 1911 roku.

W październiku 1919 roku został dyrektorem szpitala św. Katarzyny w Szczebrzeszynie. Oprócz kierowania szpitalem i prowadzenia prywatnej praktyki lekarskiej angażował się w życie lokalnej społeczności. Przez całe życie gromadził materiały dotyczące historii medycyny, historii regionu. Był członkiem Rady Bibliofilskiej, Towarzystwa Miłośników Książki w Krakowie, Klubu Dobrej Książki w WarszZygmunt Klukowski uhonorowany
[25.02.10]
Dział Informacji, Bibliografii i Wiedzy o Regionie Książnicy Zamojskiej otrzyma imię Zygmunta Klukowskiego.

W sobotę, 6 marca, podczas odbywającej się w Zamościu dwudniowej konferencji „Wydawnictwa lokalne a integracja małej ojczyzny” zorganizowanej przez Wojewódzką Radę Towarzystw Regionalnych w Lublinie, Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, Zamojskie Towarzystwo RENESANS, nastąpi uroczystość nadania imienia znanego regionalisty i bibliofila, doktora Zygmunta Klukowskiego Działowi Informacji, Bibliografii i Wiedzy o Regionie Książnicy Zamojskiej.
Odbędzie się to podczas popołudniowej części trwających w tym dniu w lokalu Biblioteki Głównej (ul. Kamienna 20) warsztatów i dyskusji panelowych.

Współorganizatorem konferencji odbywającej się pod patronatem honorowym Ks. Bp Wacława Depo, Prezydenta Zamościa Marcina Zamoyskiego i Starosty Zamojskiego Henryka Mateja jest Książnica Zamojska w Zamościu.

GLK. źródło: roztocze.net

uhonorowanie Zygmunta Klukowskiego, Dział Informacji, Bibliografii i Wiedzy o Regionie Książnicy Zamojskiej, „Wydawnictwa lokalne a integracja małej ojczyzny” awie. Popularyzował wśród młodzieży wiedzę o książkach, wydawał druki bibliofilskie, książki wspomnieniowe, organizował wystawy książki. Jego prywatny księgozbiór osiągnął prawie dziesięć tysięcy woluminów.

W 1923 roku z jego inicjatywy powstało w Zamościu Koło Miłośników Książki, które — również dzięki niemu — w 1927 roku przejęło na własność i reaktywowało Bibliotekę Miejską w Zamościu. Koło prowadziło też działalność wydawniczą. Był redaktorem naczelnym czasopisma "Teka Zamojska. Kwartalnik Regionalny". W 1937 roku za działalność bibliofilską został odznaczony złotym Krzyżem Zasługi i Srebrnym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. Z jego inicjatywy w 1925 roku zorganizowano w Zamościu, w gmachu dawnego klasztoru franciszkanów, muzeum regionalne, na którego rzecz podarował duże zbiory sztuki ludowej, głównie ceramiki.

Od 1939 r. włączył się w działalność konspiracyjną, był żołnierzem Związku Walki Zbrojnej, potem Armii Krajowej. Kierował Biurem Informacji i Propagandy w Zamojskim Inspektoracie AK. Przez całą wojnę był lekarzem oddziałów partyzanckich. Do szpitala przyjmował rannych żołnierzy podziemia, za co groziła mu kara śmierci. Podczas pracy konspiracyjnej zaczął też gromadzić świadectwa z okresu okupacji: dokumenty ruchu oporu na Zamojszczyźnie, wspomnienia, dzienniki i relacje (często pisane na jego zamówienie). Zebrany materiał posłużył do wydania czterech tomów Materiałów do dziejów Zamojszczyzny w latach 1939–44. Jego dzienniki stanowiły materiał dowodowy w jednym z procesów norymberskich w listopadzie 1947 r. — w procesie funkcjonariuszy Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS. Został powołany jako świadek oskarżenia w sprawie pacyfikacji Zamojszczyzny.

Tuż po wyzwoleniu, wspólnie z kilkoma mieszkańcami Szczebrzeszyna, założył Komitet Odbudowy Szkół, dzięki któremu już 1 września 1944 zaczął się rok szkolny w miejscowym gimnazjum. Powołano także w Szczebrzeszynie Zasadniczą Szkołę Zawodową, a w 1948 roku z jego inicjatywy otwarto Miejską Bibliotekę Publiczną. W tym samym roku za swoją działalność został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

W 1950 roku został aresztowany powtórnie (pierwszy raz na krótko w 1946 roku) za przynależność do AK, faktycznie szykanowano go za odmowę współpracy z nowymi władzami komunistycznymi i ukrycie archiwum oddziałów AK. Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie skazał go na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Niedługo potem, w dniu 3 lipca 1952 roku, ponownie go aresztowano. Drugi pobyt w więzieniu związany był z działalnością jego syna Tadeusza, który związał się z podziemną organizacją "Kraj", za co ten został skazany na karę śmierci i rozstrzelany 31 czerwca 1953 w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie. Do dziś nie wiadomo, gdzie został pochowany.

Wówczas też Zygmunt Klukowski został ponownie skazany, tym razem na 10 lat. Miał wówczas 67 lat
.

Po powrocie z więzienia wrócił do praktyki lekarskiej. Dopiero pod koniec życia zaczął być doceniany przez oficjalne władze. W 1956 roku został zrehabilitowany, rok później otrzymał za całokształt swej działalności nagrodę wojewódzką, w 1958 roku odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a 28 czerwca 1959 roku otrzymał najwyższe odznaczenie bibliofilskie — Order Białego Kruka ze Wstęgą Białej Myszy. W lipcu 1959 roku odebrał nagrodę tygodnika "Polityka" za "Dziennik z lat okupacji", jako najlepszy zapis w najnowszej historii Polski.

Zygmunt KlukoKlukowski zmarł w dniu 23 listopada 1959 w szpitalu w Szczebrzeszynie. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Od 1985 roku wręczana jest Nagroda im. Zygmunta Klukowskiego. Ponadto rada miasta Szczebrzeszyn nadała w 1996 roku jego imię Zespołowi Szkół nr 2 (przed szkołą postawiono jego popiersie). Jego nazwiskiem nazwano także ulicę (dawniej Klasztorną), przy której stoją budynki szpitalne.

Zygmunt Klukowski uhonorowany
[25.02.10]
Dział Informacji, Bibliografii i Wiedzy o Regionie Książnicy Zamojskiej otrzyma imię Zygmunta Klukowskiego.

W sobotę, 6 marca 2010 r. podczas odbywającej się w Zamościu dwudniowej konferencji „Wydawnictwa lokalne a integracja małej ojczyzny” zorganizowanej przez Wojewódzką Radę Towarzystw Regionalnych w Lublinie, Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie, Zamojskie Towarzystwo RENESANS, nastąpiła uroczystość nadania imienia znanego regionalisty i bibliofila, doktora Zygmunta Klukowskiego Działowi Informacji, Bibliografii i Wiedzy o Regionie Książnicy Zamojskiej.

Współorganizatorem konferencji odbywającej się pod patronatem honorowym Ks. Bp Wacława Depo, Prezydenta Zamościa Marcina Zamoyskiego i Starosty Zamojskiego Henryka Mateja jest Książnica Zamojska w Zamościu.

GLK. źródło: roztocze.net

Bibliografia

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Klukowski


Bibliografia

http://klukowski.webpark.pl/zdjecia.htm


Bibliografia

http://klukowski.webpark.pl/bibliografia.htm


Bibliografia

http://klukowski.webpark.pl/tworczosc.htm


Bibliografia

http://www.wszia.edu.pl/wystawy/wystawa-nr-27/klukowski.html

Komentarze (4)

24.05.2010 23:52
IZABELA Z BAKOŃSKICH GAJEWSKA I TOMASZ GAJEWSKI

O Doktorze Klukowskim wspomnienia

Izabela z Bakońskich Gajewska - współtowarzyszka więziennej niedoli syna dr Klukowskiego - Tadeusza Klukowskiego. Przetrzymywana przez władze PRL - u w więzieniach: na Mokotowie i w osławionym Fordonie (więzienie dla kobiet), zlokalizowanym w dzisiejszej dzielnicy Bydgoszczy, noszącej tę samą nazwę. Współpracuje z grupa byłych więźniarek "Fordonianek", które wydają (w niewielkim nakładzie, ok. 100 egzemplarzy) biuletyn, gdzie prezentują swoje wspomnienia.
Wspomnienia Izabeli Gajewskiej publikowane były w pracy "Zawołać po imieniu. Księga kobiet więźniów politycznych 1944 - 1956"(t. I,) zredagowanej przez Barbarę Otwinowską , oraz w Dzienniku Polskim w Londynie - 2001 roku, w których to wspomnieniach opisuje jak spędziła Święta Bożego Narodzenia w towarzystwie dwóch morderczyń.

***

Doktora poznałam będąc jeszcze dzieckiem, chyba w roku 1938. Był bal dla dzieci na którym ja bawiłam się z jego synem Tadeuszem, a nasi rodzice siedzieli przy jednym stoliku. Potem była wojna, więc kontakty się urwały. Po wojnie spotkaliśmy się z Tadeuszem w gimnazjum w Szczebrzeszynie. Tadeusz miał kolegę - Romana Kołodziejczyka, który koniecznie chciał nas sobie przedstawić, wtedy wtrącił się Tadeusz: "to ja mogę ja przedstawić tobie, my się znamy trochę dłużej!".
U Doktora bywałam dość często - był zaprzyjaźniony z moją rodziną. To był nieprzeciętny człowiek. Pierwszą pracę na Zamojszczyźnie otrzymał w Krasnobrodzie, potem osiadł w Szczebrzeszynie, ale on wyrastał ponad przeciętność tych mieszkańców ponieważ oprócz zainteresowań czysto medycznych był historykiem i bibliofilem. Miał ogromny zbiór literatury, zwłaszcza pamiętnikarskiej, no i cały szereg dokumentów . Zresztą całe życie pracował - pisał do ostatniej chwili; byłam u doktora przed jego śmiercią to jeszcze opracowywał dzieje medycyny w Zamojszczyźnie od najdawniejszych czasów. Wiem, że stale pisał, miał jeszcze plany, chociaż zdawał sobie sprawę z postępującej choroby.
Na moim ślubie był z żoną; mam nawet zdjęcie Doktora z tego okresu... Aresztowany był kilkakrotnie, bo w zasadzie stale go podejrzewano, ale był zbyt znaną postacią, żeby go zlikwidować. Ja podejrzewam, że aresztując Tadeusza uderzyli w najczulszą strunę doktora, ponieważ Tadeusz był dla niego wszystkim. Doktora nie mogli skazać, bo nie mogli mu nic udowodnić - mogli najwyżej mu udowodnić, że coś wiedział a nie doniósł, bo on przecież nie był członkiem tej organizacji co Tadeusz.1
Spotkanie z nim to była duża przyjemność. Tak. Sam nastrój tego pokoju - całe ściany półek z książkami i napis: "książek nie pożyczam". On tylko bardzo zaprzyjaźnionym osobom wypożyczał. Był zaprzyjaźniony z wieloma osobami z Zamościa, zwłaszcza z tymi, którzy poza swoimi zawodowymi sprawami byli społecznikami. Przecież ta "Teka Zamojska" była przez niego redagowana. Poza tym, tam w Zamościu był Leśmian, Pomarański - wydawca, Sochański - starosta powiatu zamojskiego; tam on miał wielu przyjaciół, zresztą - to był przyjaciel całego świata.

Tomasz Gajewski s. Izabeli
Doktor umiał się ostro przeciwstawić władzom, choćby w latach międzywojennych, chodzi między innymi o uratowanie cerkwi w Szczebrzeszynie. Więc jego zainteresowania były tak wszechstronne; właśnie to czego dzisiaj nie ma. Nie ma takich środowisk, nawet na prowincji - kilku, kilkunastu osób, które by skupiły się nad pracą odnośnie regionu, czy upamiętnienia jego historii.

Bibliografia

http://scebreshinum.republika.pl/wsp05.html

25.05.2010 00:19
Doktor Zygmunt Klukowski
Zygmunt Klukowski urodził się 25 stycznia (w niektórych opracowaniach podawane są daty 21 lub 23 stycznia) 1885 r. w Odessie, jako syn właściciela apteki magistra farmacji Jordana i Felicji z Podkowińskich. Gimnazjum ukończył w Moskwie i tam rozpoczął studia medyczne. Ponieważ w Rosji zamknięto wszystkie wyższe uczelnie po wybuchu rewolucji 1905 r., dalsze studia kontynuował w Krakowie, gdzie również ożenił się z koleżanką ze studiów.
Po uzyskaniu w Krakowie, w roku 1911, dyplomu doktora wszechnauk lekarskich wrócił do Rosji, i po rocznych studiach uzupełniających na uniwersytecie w Kazaniu uzyskał nostryfikację dyplomu. Po wybuchu pierwszej wojny światowej został powołany do armii carskiej i przebył całą wojnę jako lekarz wojskowy. W październiku 1918 r. znalazł się wraz z żoną i kilkuletnim synem Jerzym w Warszawie, bez środków do życia. Przypadkowo spotkany kolega z krakowskich studiów okazał się lekarzem powiatowym w Zamościu. Zaproponował Klukowskiemu posadę lekarza w Krasnobrodzie. Po rocznym tam pobycie dr Klukowski w 1919 roku objął stanowisko dyrektora szpitala w Szczebrzeszynie. Tu wykazał się dużym talentem organizacyjnym. Zaczął także specjalizować się w ginekologii i położnictwie. Uzyskał w tym zakresie dużą popularność i klientelę, a w dalszej kolejności i zarobki.
Jednak jako człowiek i obywatel nie zdobył w okresie międzywojennym sympatii wśród społeczności Szczebrzeskiej, hermetycznej i konserwatywnej, a nawet zacofanej. Zacofanej, gdyż wystarczy wspomnieć, że do roku 1915 nie było w Szczebrzeszynie od 63 lat, tzn. za życia trzech pokoleń, żadnej szkoły. Kiedy Klukowski zjawił się w 1919 roku jako nikomu nie znany dyrektor szpitala panował w Szczebrzeszynie i okolicy powszechny analfabetyzm, ciemnota, i związana z nimi wiara w zabobony. A także, nie wykluczająca zabobonów, pobożność ludowa: "masowa, silnie maryjna, koncentrująca się na emocjach i celebrze, a nie na zgłębianiu wiary".
Manifestując swoje ateistyczne poglądy zaczął urzędowanie od polecenia zdjęcia krzyży wiszących w salach szpitalnych, choć po ostrych protestach mieszkańców Szczebrzeszyna był zmuszony zawiesić je z powrotem. W kilka lat po opuszczeniu go przez żonę, nie mogąc uzyskać rozwodu, aby móc zawrzeć drugie małżeństwo przystępuje do kościoła ewangelickiego. Był z tego powodu dla ultrakatolickich mieszkańców Szczebrzeszyna wcieleniem antychrysta. Wyrobił sobie opinię hulaki gdy, jak przyznaje w swoich pamiętnikach, podczas jednej nocy potrafił bawić się na kilku zabawach (wiadomo, że nie sam), po czym bezpośrednio przystępował do pracy. Deklarując publicznie swoją sympatię do PPS był, tak dla nielicznego grona miejscowej inteligencji (kilkunastu: księży, sędziów, adwokatów i aptekarza) jak i społeczności Szczebrzeskiej, prawie wywrotowcem. Uczestnicząc przez kilka pierwszych lat pobytu w Szczebrzeszynie w życiu towarzyskim elity, zerwał z nią potem wszelkie więzi uważając, że uczestniczenie w obchodach świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia, a także imienin i urodzin, bywanie z tej okazji na obiadkach, kolacyjkach, brydżu u księży, lekarzy, aptekarzy i rejentów, to strata czasu. Ostentacyjne zlekceważył tym inteligencję Szczebrzeską, zapyziałą i nieruchliwą intelektualnie, a także układy międzyludzkie jakie wytwarzają się w każdym małym miasteczku.
Darzył sympatią żydów w mieście, w którym tylko kilka sklepów było w rękach polskich, a kilkadziesiąt w żydowskich, zdecydowana większość kamienic należała do żydów, a skup płodów rolnych i ustalanie ich cen (bardzo niskich z powodu braku konkurencji) należał, w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, do żydowskich hurtowników. W mieście w którym chrześcijańska część ludność w znacznej większości głosowała na Narodową Demokrację.
Pobierał dość znaczne honoraria, które pozwalały mu żyć na wysokiej stopie. Jako jedyny w Szczebrzeszynie kupuje sobie samochód (od Zamościa do Biłgoraja oprócz niego samochód posiadali tylko hr. Zamoyski i właściciel ALWY inż. Waligóra) za 14,500 złotych, podczas gdy całoroczny budżet miasta wynosił około 40.000 złotych. Miało to miejsce w mieście ogarniętym ogromnym bezrobociem i niewyobrażalną dzisiaj biedą. Byłem świadkiem jak część mieszkańców całymi rodzinami, przez całe lato, chodziła do oddalonego o kilka kilometrów lasu za Brodzką Górą, aby na plecach dźwigać zbierany tam chrust, którego zapas musiał wystarczyć na całą zimę. Nawet do kościoła w niedzielę ludzie z okolicznych wsi szli boso i dopiero pod miastem wkładali buty na nogi. Bardzo często mieli w domu tylko jedną, czy dwie pary butów noszonych na zmianę przez całą rodzinę. Naprawdę w wielu domach zapałki dzielono na dwie części, całą zimę jadło się kapuśniak i kartofle, a jako przysmak zacierkę, na przednówku rarytasem był chleb. Sporo moich kolegów w szkole wydłubywało zaprawę murarską z murów i zjadało ją, bo ich organizm upominał się o wapno tak potrzebne do wzrostu młodych kości, a odpowiedniego pożywienia nie mieli.
Żeni się dr. Klukowski po raz drugi w wieku 46 lat z 22- letnią dziewczyną. Dzisiaj, po 75-ciu latach, takie związki może nie wywołują już zgorszenia, a najwyżej wzruszenie ramion. Ale wtedy?. Czy widzą państwo jak już w zaawansowany (wg ówczesnych kryteriów) wiekiem, mały i korpulentny towarzyszy żonie w grze w siatkówkę? Albo z wysiłkiem stara się dotrzymać kroku na 30 kilometrowej trasie narciarskiej młodej żonie i młodemu sędziemu. Lekarz i dyrektor szpitala! Zgroza! Ile i jakie piękne tematy do plotek w każdym domu - inteligenta i analfabety. Ktoś kto powinien dawać przykład maluczkim. A do tego jeszcze przybłęda, nie wiadomo skąd przybył, podobno pochodzi z żydów i naprawdę nazywa się Kluk.
Smutnym skutkiem tego wszystkiego było zdarzenie, już w czasach okupacji niemieckiej, tak opisane przez dra. Klukowskiego: "Przyszedł dziś do mnie jeden z urzędników pocztowych (Kapuśniak) i pokazał mi przechwycony na poczcie list anonimowy ze Szczebrzeszyna, adresowany do gestapo w Biłgoraju na imię gestapowca Majewskiego. Anonim podpisany literami XY pisany ręcznie niezbyt ortograficznie. Pierwsze oskarżenie jest przeciwko mnie jako rzekomo zadeklarowanemu "bolszewikowi" m.in. pisze autor, że prowadziłem agitację komunistyczną w Seminarium Nauczycielskim [...] dalej, że w 1939 roku w czasie pobytu u nas wojsk radzieckich osobiście zjawiłem się w magistracie i ofiarowałem im swoją współpracę. Na zakończenie autor zapewnia, że pochodzę z Żydów i że moje prawdziwe nazwisko jest "Kluk". Z jednej strony list ten ubawił mnie z powodu swej bezsensownej treści, zwłaszcza gdy dowiedziałem się o moim żydowskim pochodzeniu - lecz z drugiej strony jestem pod nieprzyjemnym wrażeniem ludzkiej głupoty i podłości".
Zdecydowana większość mieszkańców nic nie wiedziała o drugim obliczu dra Klukowskiego. Regionalisty, człowieka oddanego kulturze, w szczególności rozwojowi czytelnictwa, miłośnikowi książki. Współtwórcy muzeum w Zamościu, biblioteki miejskiej, "Teki Zamojskiej", i wielu, wielu innych przedsięwzięć kulturalnych i oświatowych. Nawet ci nieliczni którzy o tym wiedzieli, gorszyli się tym, że organizował wystawy książek i oprowadzał po nich dzieci. Uważali to za dziwactwo, które nie przystoi poważnemu człowiekowi, lekarzowi, dyrektorowi szpitala. Ludzie na jego stanowisku po pracy zajmują się życiem towarzyskim, brydżem, także może i czytaniem książek Sam Klukowski o tym pisze: "Ucierpiała natomiast bardzo moja opinia jako lekarza,[...] Tak się już ułożyło na prowincji, że jeżeli jakiś lekarz kilka godzin dziennie traci na grę w domino, na karty, a przy tym nie gardzi i alkoholem, to nic mu nie szkodzi jako lekarzowi, gdy zaś inny ten sam czas zużywa na jakąś pracę naukową lub studia specjalne, lecz nie lekarskie, to się mówi, że medycyna go nie obchodzi."
Dopiero podczas wojny wielkie zaangażowanie i działalność dra Klukowskiego w walkę z okupantem przynosi mu szacunek u znacznej części społeczeństwa Szczebrzeskiego. W czasach, kiedy razem, w jednym szeregu stali mieszkańcy Szczebrzeszyna i okolic z dr Klukowskim. Szczególnie pokolenie dwudziestolecia międzywojennego, które wyrosło na świadomych, wykształconych obywateli umie docenić jego patriotyzm i działalność. Szacunek i uznanie rośnie po wojnie na skutek jego publikacji, a także dalszego zaangażowania w działalność niepodległościową, która doprowadzi go do czterokrotnego aresztowania przez UB, i dwukrotnego skazania: raz na dwa lata, i drugi raz na dziesięć lat więzienia. I wyjazd do Norymbergii na zaproszenie amerykańskiego prokuratora jako jedynego świadka z Zamojszczyzny, na ósmy z kolei, "odpryskowy" proces czternastu oskarżonych funkcjonariuszy Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa (Spotkał tam przypadkowo swojego syna Jerzego którego nie widział od co najmniej 1939r. Jerzy wraz z matką opuścił doktora i wyjechał do Warszawy bodaj w 1922 r jako kilkuletni chłopiec. Student Politechniki Warszawskiej, zmobilizowany w 1939 r. dostał się do niewoli niemieckiej, skąd po wojnie wyemigrował do USA.)
Dzisiejsze społeczeństwo Szczebrzeszyna prawie nic nie wie o tym jaki był w oczach swoich współczesnych. Zna za to, i słusznie jest dumne z jego osiągnięć. A także, z perspektywy dzisiejszego czasu, zupełnie inaczej oceniało by jego zachowania niż nasi ojcowie i dziadowie.
I tylko żal, że dzisiejsza młodzież i średnie pokolenie mieszkańców Szczebrzeszyna nie wie jak naprawdę wyglądał doktor Zygmunt Klukowski. Pomnik który tam się znajduje nie przypomina w niczym tego dra Klukowskiego, jakiego przez kilkadziesiąt lat oglądali ich przodkowie. Przedstawia starego, chudego, schorowanego człowieka na kilka dni przed śmiercią. Ciekawy jestem czy pozwolono by postawić taki pomnik innemu człowiekowi np. Janowi Pawłowi II, a biedny doktor doczekał się czegoś takiego.
W dniu 11 października 2007r w Centrum spotkaniowym przy Bibliotece im. Jana Nowaka- Jeziorańskiego, na warszawskim Powiślu przy ul Czerniakowskiej 127, odbyło się spotkanie poświęcone dr Zygmuntowi Klukowskiemu. Okazją do spotkania było wydanie przez Fundację Ośrodka Karta dwu tomów "Zamojszczyzna 1918-1959".
Biblioteka i Centrum mieszczą się nowoczesnym budynku, w którym ostatnie lata swego życia spędził Jan Nowak- Jeziorański. Dzięki jego usilnym staraniom u władz Warszawy w parterze tego domu została umieszczona biblioteka, nazwana później jego imieniem. Przed domem, na skraju niewielkiego parku, stoi odlana z brązu ławeczka na której siedzi, też odlany w brązie, patron biblioteki.
Każdego czwartku odbywają się tu spotkania. Nie jest to klub myśli politycznej, lecz wypełnianie woli, długu i swoistego testamentu legendarnego "Kuriera z Warszawy": prowadzenia rozmów o Polsce ponad podziałami.
Spotkanie poświęcone dr Klukowskiemu prowadził Pan Mariusz Kobzdej z Centrum przy Bibliotece im. Jana Nowaka- Jeziorańskiego. Prywatnie miłośnik Szczebrzeszyna i jego okolic, co przywiodło go do zakupienia domku wypoczynkowego w Szperówce. Wyjątki z książek "Zamojszczyzna 1918 - 1959" czytał wyśmienicie znany aktor Pan Duriasz.
Kilkadziesiąt osób wysłuchało dyskusji w której udział wzięli: Pan Zbigniew Gluza prezes Ośrodka Karta, pani Agnieszka Knyt redaktor "Zamojszczyzny 1918- 1959", Pan Tomasz Pańczyk, który omówił opis zagłady żydów w Szczebrzeszynie zawarty w dzienniku doktora, oraz zapowiedział nowe publikacje dotyczące tej zagłady, i niżej podpisany.
Dyskusja toczyła się zasadniczo wokół postawionego przez prowadzącego Pana Mariusza Kobzdeja pytania: skąd się wziął fenomen i dzieło Zygmunta Klukowskiego doktora ze Szczebrzeszyna? Dyskutanci doszli do wniosku, że odpowiedź można streścić w trzech słowach: z umiłowania niepodległości Polski.

Romuald Kołodziejczyk

Bibliografia

http://scebreshinum.republika.pl/wsp17.html

25.05.2010 00:36
ALEKSANDER PIWOWAREK

Uwagi do Dzienników Zygmunta Klukowskiego

W ostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku nastąpił pewien nawrót do zainteresowania się postacią i niepublikowaną dotychczas pamiętnikarską twórczością Zygmunta Klukowskiego.
Chociaż epoka Gomułki, Gierka, czy Jaruzelskiego różniła się zasadniczo od represyjnego terroru okresu stalinizmu, to jednak żadne krytyczne treści nie miały szans publikacji również i w tych kolejnych fazach peerelowskiej rzeczywistości.
Dopiero w 1990 ukazał się "Dziennik 1944 - 45" zawierający diariusz z kolejnych ośmiu miesięcy [od końca lipca 1944 poczynając], zaś w roku 1997, w języku angielskim, w Stanach Zjednoczonych wydana została książka pod nazwą "Red Shadow". Na jej treść składają się: a/ datowane zapiski z okresu od 1 sierpnia 1944 do 8 września 1946, b/ relacja z pobytu na procesie w Norymberdze, oraz: c/ wspomnienia z pobytu w więzieniach w latach 1950 -54.
W roku ubiegłym [2004] kwartalnik "Karta" opublikował obszerne fragmenty "Wspomnień z Zamojszczyzny" i wreszcie w roku 2000 ukazała się biografia Klukowskiego autorstwa Aleksandra Przysady.
Dosyć powszechne mniemanie jakoby autor kontynuował systematycznie po roku 1946 swe zapiski jest wielce prawdopodobne. Bardzo jednak wątpię by udało się jeszcze cokolwiek odnaleźć. Nie od rzeczy byłoby jednak rozpocząć ewentualne poszukiwania od zbadania zawartości teczki znajdującej się w IPN (Klukowski IPN BU 00 2085/234).
Klukowski potwierdza, iż bez jego asysty miała miejsce totalna rewizja w jego mieszkaniu, a zapewne i na strychu przylegającego do szpitala kościoła św. Katarzyny; 1/ "potem oddali mi moje zdeponowane rzeczy ...Zabrano je podczas przeszukania, gdy byłem nieobecny, oddano mi również niezliczone fotografie z czasów wojny partyzanckiej i parę teczek zawierających moje rękopisy..", 2/ "...przechowywał (Tadeusz Klukowski)...od chwili wyzwolenia t. j. od lipca 1944 r. do dnia zatrzymania t. j. do 2 VII.1952 r. na strychu kościoła w Szczebrzeszynie pistolet maszynowy typu "Sten.." [wyrok na Tadeusza Klukowskiego i innych].
Dzienniki ["Wspomnienia z Zamojszczyzny" + "Dziennik z lat okupacji" + "Red Shadow"] tworzą integralną całość i są pozycją zarówno unikalną w naszej literaturze faktu jak i uniwersalną ze względu na tło historyczne i polityczno-społeczne. Po niemal sześćdziesięciu latach od tamtego czasu przemocy i pogardy ich pozorny regionalizm przestał budzić emocje. Niestety wraz z odchodzeniem pokoleń zanika również pamięć tamtej rzeczywistości lub, co gorzej manipuluje się nią i interpretuje pokrętnie. Nim, więc sformułuje się komentarze i wnioski należałoby przypomnieć przebieg wypadków z przed lat ponad sześćdziesięciu.
Druga wojna rozpoczęła się atakiem wojsk niemieckich na Polskę. Agresywne zamiary państwa niemieckiego uzewnętrzniły się już wcześniej w postaci "anschlusu" Austrii i najazdu na Czechosłowację.
Polska de facto samotnie znalazła się wobec wroga o nieporównywalnie większym potencjale tak ludzkim, jak materialnym i militarnym.
Atak nastąpił 1 września 1939 roku i już w połowie miesiąca kolumny wroga znalazły się na linii Bugu. Wówczas, 17 września rozpoczęła się realizacja tajnej umowy znanej jako pakt Riebentrop - Mołotow, której ostatecznym efektem był podział terytorium Polski połączony z inkorporacją większości zajętych obszarów w bezpośrednie w struktury administracyjne jednego, bądź drugiego agresora. Wraz z włączeniem owych terenów we władanie Moskwy lub Berlina nastąpiła intensywna eksterminacja ludności.
Sowieci mieli w tej dziedzinie bogate doświadczenia jeszcze z czasów białego caratu, kiedy to ujarzmiano całe narody, a następnie trzymano je w ryzach za pomocą zsyłek na tereny azjatyckie. Taki los czekał teraz również polskich mieszkańców Podola, Wołynia Polesia i Wileńszczyzny. Wywieziono na Syberię o głodzie, podczas kilkudziesięciostopniowego mrozu kilkaset tysięcy ludzi, znacząc trasy polskimi trupami zmarłych z głodu i mrozów. Wywózki w potwornych warunkach miały miejsce zimą 1940 i 1941 roku.
Niedysponująca bezkresnymi obszarami Brunatna Rzesza utworzyła z kilku centralnie położonych województw karykaturalny twór nazwany "Generalną Gubernią" Tu przywożono Polaków z anektowanych: Pomorza, Wielkopolski, Śląska. Wysiedlenia rozpoczęły się już jesienią 1939 r. Dalszą egzystencją wysiedlonych zająć musieli się tubylcy. Systematyczna eksterminacja społeczeństwa była procesem ciągłym, trwający przez cały okres okupacji. Selektywne działania polegały na osadzaniu wytypowanych ludzi w obozach koncentracyjnych, ze szczególnym uwzględnieniem inteligencji. Jeszcze drastyczniejsze były pacyfikacje połączone z masowymi morderstwami i paleniem całych miejscowości. Powszechnie stosowana odpowiedzialność zbiorowa przejawiała się rozstrzeliwaniem niewinnych ludzi [zakładników] w publicznych egzekucjach.
Sobibór, Treblinka, Bełżec, Majdanek, Oświęcim to nazwy kojarzące się z potwornościami, których normalny człowiek nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić. Na terenie zwanym w latach okupacji Generalną Gubernią znajdują się też nazwy mało znanych wcześniej miejscowości, w których dokonane zostały potworne zbrodnie ludobójstwa i bez przesady można stwierdzić, iż niemal każda miejscowość była świadkiem scen i wydarzeń, jakich nigdy wcześniej nie zanotowały żadne kroniki.
Holokaust nie był ostatnią, masową zbrodnią na terenach okupowanych, planowaną przez nazistowskich degeneratów. Przeciwnie! Po zagładzie Żydów wzmogły się wysiedlenia, egzekucje i palenie wsi. Na Wołyniu i Podolu trwała wzmagająca się rzeź, przybliżająca się szybkimi krokami w kierunku Lubelszczyzny i Środkowego Podkarpacia. Wobec rysującej się zagłady ludności polskiej zagrożonej dodatkowo przez ukraińskich nacjonalistów, mimo wielorakich zastrzeżeń zajęcie przez wojska sowieckie w drugiej połowie 1944 roku znacznej połaci Polski uratowało mieszkańców przed totalną eksterminacją. To oczywiście nie oznacza, iż ów "sojusznik"witany był z entuzjazmem i z jakimiś nadzwyczajnymi nadziejami na przyszłość, - chociażby ze względu na powszechną znajomość terroru i okrucieństw, jakich dopuścił się bolszewizm na terenach zagrabionych w wyniku niedawnego paktu między Niemcami a sowiecką Rosją .
Intencje Stalina wobec środkowej Europy były dosyć oczywiste, wprowadzane w sposób przebiegły i cyniczny. Czy prezydent Stanów Zjednoczonych i premier Wielkiej Brytanii zdawali sobie sprawę, jakie skutki pociągnie owa rozgrywka..?
Zapewne ich postawę determinowała mieszanina naiwności i pewnej bezradności, a przede wszystkim imperatyw nie narażania się "wujaszkowi Joe". Ze względów czysto pragmatycznych starano się przemilczać nie tylko zbrodnie wobec ludności polskiej z terenu ZSSR.- Na ów sowiecki kamuflaż nabierali się przez wiele późniejszych lat nie tylko zachodni politycy, ale i spory odłam tamtejszych elit.
Natomiast zupełnie zdumiewa brak nagłośnienia straszliwego ludobójstwa, jakie trwało na terenie GG i w jakimś stopni w całej okupowanej Europie.
Przyznam otwarcie, iż nawet po wielu latach mam opory przed komentowaniem tego, co przedstawia nam autor a co następnie zostało nazwane holokaustem. Udział niektórych osób narodowości polskiej w owych mordach jest bezsporny, zaś owe dantejskie sceny są pochodną wieloletniej manipulacji szczególnie podatnymi na nią środowiskami i osobnikami prymitywnymi, często o skłonnościach sadystycznych. Wykorzystywanie antagonizmów nacjonalistycznych dla celów rządzących jest metodą stosowaną od dawna, jednak wykorzystaną do tak potwornych celów i na taką niewyobrażalną skalę zdarzyła po raz pierwszy w historii.
Nim doszło do bezprecedensowego mordu hitlerowski okupant robił wszystko by zohydzić i poniżyć Żydów w oczach "aryjskiej" części mieszkańców GG. Jestem jednak daleki od sądzenia, by postawy owych "pomagierów" "łapaczy" itp. motywowało cokolwiek innego niż najzwyklejsza żądza rabunku lub innej korzyści materialnej. Jeszcze bardziej zdumiewa bezmyślne, bezinteresowne okrucieństwo wobec nieszczęśników skazanych na zagładę. Co więcej owo "pomagierstwo" szło w parze z bezdenną głupotą i brakiem wyobraźni, bowiem zupełnie oczywistym było, iż natychmiast po "ostatecznym rozwiązaniu sprawy żydowskiej" Niemcy zintensyfikują prześladowania wobec ludności rdzennie polskiej. "Przesiedlenie" Żydów z Lubelszczyzny organizacyjnie sprawia wrażenie działania dosyć nieudolnego lub szczególnie wyrafinowanego i cynicznego. Ze Szczebrzeszyna do miejsca zagłady w Bełżcu wywieziono zaledwie jedną trzecią stanu miejscowej ludności pochodzenia żydowskiego, pozostałe dwie trzecie wymordowano na uliczkach miasteczka i na cmentarzu [kirkucie]. Należy mniemać, iż podobne publiczne polowania na ludzi miało miejsce w wielu miasteczkach a nawet wsiach gubernatorstwa. Tym, więc cenniejsze są relacje Zygmunta Klukowskiego, gdyż inne tego typu zapisy niemal nie istnieją. Dla piszącego te słowa jest rzeczą oczywistą, iż jedyną odpowiedzialność za wszystkie wojenne zbrodnie ponosi okupant. Nawet najbardziej nagłośniony mord w Jedwabnem nie mógł być dokonany bez aprobaty, czy wręcz inspiracji hitlerowskiej. Nie oznacza to rzecz jasna rozgrzeszenia dla zbrodniarzy.
Klukowski wiele miejsca poświęcił ukazywaniu metod prześladowania Żydów przez niemieckie władze okupacyjne, z których każdy czytelnik potrafi wywnioskować właściwe przesłanki.
Pamiętniki Klukowskiego powstały pod wpływem niezwykłych wydarzeń, jakie przyniosła wojna i jej następstwa Z tego względu koncentrowanie na jednym, choć istotnym aspekcie byłoby bezzasadnym uproszczeniem. Autorem przede wszystkim powodowało pragnienie przekazania kolejnym pokoleniom świadectwa swego czasu, w możliwie w szerokiej perspektywie, stąd jego zainteresowanie, każdym przejawem terroru. Wraz z rozwojem i krzepnięciem ruchu oporu staje się jego sympatykiem, członkiem i kronikarzem. Nim jeszcze zdecydował się na opublikowanie swego dziennika, redaguje i wydaje własnym kosztem sprawozdania i wspomnienia licznych osób w szczególności niedawnych partyzantów. To właśnie owe pozycja zwróciło szczególną uwagę Urzędu Bezpieczeństwa w Tomaszowie i Zamościu powodując jego dwukrotne "zatrzymanie".
Wczesną wiosną 1944 roku na terenie Zamojszczyzny pojawiają się silne i dobrze uzbrojone ugrupowania partyzantki radzieckiej, nieco później następuje również koncentracja oddziałów Armii Krajowej inspektoratu zamojskiego. Całe to zgrupowanie w czerwcu tegoż roku zostaje otoczone przez przeważające siły niemieckie. Partyzantce sowieckiej udaje się przebić przez linię okrążenia, natomiast liczące ponad tysiąc osób zgrupowanie majora "Kaliny" zostało rozbite tracąc blisko połowę swego stanu liczbowego. Znajdujący się w pobliżu miejscowości Osuchy cmentarz jest największym cmentarzem partyzanckim z okresu drugiej wojny. Dodatkowym skutkiem "Sturmwind'u" były liczne cywilne ofiary pomordowanej ludności przede wszystkim na terenie powiatu biłgorajskiego, w rejonie Puszczy Solskiej. Były to ostatnie akordy niemieckiej okupacji.
Miesiąc później na zwaliskach mostu w Szczebrzeszynie Zygmunt Klukowski zauważył grupkę czerwonoarmiejców, nie zdawał sobie zapewne jeszcze sprawy, iż jest świadkiem narodzin bękarta zwanego PRL. zaś zadaniem przybyszów jest między innym dopilnowanie by poród odbył się zgodnie z oczekiwaniami nowych mocodawców. Dosyć szybko daje się odczuć jego agresywna postawa, wobec otoczenia, a jednocześnie niesłychany serwilizm i potulność wobec mocodawców, wykazywane przez owo monstrum.
Gdy po kilku miesiącach umilkną w Europie armatnie strzały i przestanie istnieć hitlerowskie państwo kontynent zacznie leczyć swe rany.
Polska jednak, okaleczona tak głęboko jak żaden inny kraj, dostaje się w niekontrolowaną sferę wpływów sowieckiego totalitaryzmu. Okrojona o niemal połowę swego przedwojennego terytorium przeobraziła się PRL i niczym ameba skurczyła się o kilkadziesiąt tysięcy kilometrów kwadratowych, przepełzając jednocześnie o dwieście km w kierunku zachodnim.
Liczebność ludności została zredukowana do 2/3 przedwojennego stanu, szczególnie bolesne są straty w szeroko pojętej sferze intelektualnej. Za przyzwoleniem niedawnych zachodnich gwarantów samodzielności i całości Rzeczpospolitej; ekonomiczną, polityczną, ideologiczną etc., kuratelę nad krajem roztacza Kremlowski super dyktator.
Błędne byłoby twierdzenie, iż ponad czterdzieści lat realnego socjalizmu w "Polsce Ludowej" było okresem aprobaty, przeciwnie ten fragment sowieckiego imperium podlegał najczęściej odruchom niezadowolenia i protestów, co powoduje kolejne ustępstwa w sferze społecznej i ekonomicznej oraz stylu sprawowania władzy.
Nas interesuje przede wszystkim okres zwany potocznie stalinizmem, który rozpoczął się wraz z wkraczaniem na dany teren wojsk sowieckich. Znaczny odłam społeczeństwa absolutnie nie orientował się w sytuacji i sowieckich zamiarach. Wbrew rzeczywistości powszechną była wiara, iż w wyniku interwencji zachodnich aliantów, podczas wyborów powszechnych, wszystko powróci do stanu przedwojennego.
Zupełnie inną logiką kierował się dyktator na Kremlu. Fundamentalnym założeniem bolszewickiej ideologii była teoria wroga klasowego i jako takiego zidentyfikowano na pierwszym planie AK. Już ta jedna przesłanka wyjaśnia bierność wojsk Rokossowskiego pod Warszawą, podstępne opuszczenie zgrupowania "Kaliny" w Puszczy Solskiej i bezpardonowe niszczenie resztek akowskich oddziałów. Kolejnymi "wrogami ludu pracującego" okazali się "obszarnicy" "kapitaliści" "kułacy" "reakcyjna część kleru","imperialistyczni szpiedzy" itd. W rzeczywistości gra toczyła się o totalne podporządkowanie Polski Związkowi Sowieckiemu i zaprowadzenie porządków analogicznych do panujących w Sowietach.
Zygmunt Klukowski jest dla NKWD a następnie Urzędu Bezpieczeństwa zbyt cenną postacią, by represjonować go nader brutalnie. Wydaje się, iż zabiegi wiadomych służb [w tym sowieckiego NKWD] zmierzały raczej w kierunku prób wciągnięcia Klukowskiego do szerokiej współpracy.
Nie od rzeczy będzie również zwrócenie uwag na prawdopodobieństwo kilkakrotnych dyskretnych interwencji na rzecz Klukowskiego ze strony ówczesnego ministra sprawiedliwości Henryka Świątkowskiego: pochodzącego z Zamościa prawnika i znajomego Zygmunta. Niewątpliwie z inicjatywy owego ministra został Klukowski delegowany w charakterze świadka do Norynbergi na jeden z procesów dotyczących zbrodni wojennych. [Nie był to jednak proces pierwszego garnituru oprawców].
W latach 1944 -47 wzmaga się działalność edytorska autora. W tym czasie jego staraniem i pod jego redakcją ukazują się: "Pieśni oddziałów partyzanckich Zamojszczyzny" oraz czterotomowy zbiór przekazanych przez różne osoby wspomnień z niedawnego okresu okupacji. Tytuły poszczególnych tomów to:

1) "Terror niemiecki w Zamojszczyźnie 1939 - 1944" Zamość 1945.

2) "Zamojszczyzna w walce z Niemcami 1939 - 1944" Zamość 1946.

3) "Niemcy i Zamojszczyzna 1939 - 1944" Zamość 1946.

4) "Dywersja w Zamojszczyźnie 1939 - 1944" Zamość 1947.

Dopiero na rok przed śmiercią zdecydował się Klukowski na opublikowanie dzieła swego życia, jakim niewątpliwie jest liczący niespełna pięćset stron "Dziennik z lat okupacji Zamojszczyzny (1939 - 1944)". Blisko czternaście lat przeleżał maszynopis w oczekiwaniu na bardziej sprzyjające okoliczności, a w szczególności chodziło Klukowskiemu o to, by nie narażać osób wymienianych w książce na represje ze strony aparatu terroru.
Wydana w Stanach Zjednoczonych tłumaczona na język angielski "Red Shadow" obejmuje okres powojenny zdominowany przez formację określaną mianem stalinizmu. Książka sprawia wrażenie, iż oparta została na trzech różnych dokumentach 1) maszynopisie [lub rękopisie] doprowadzonym do momentu wyjazdu na proces w Norymberdze dziennika, 2) artykułu umieszczonego w Kamenie (nr 11 1956 r.) 3) ręcznie pisanych wspomnień z pobytu w więzieniach w Lublinie, na warszawskim Mokotowie i we Wronkach.
Łącznie bieżące zapiski obejmują okres dwudziestu dziewięciu miesięcy - wraz z listopadem 1946 roku, taki, bowiem był rzeczywisty termin pobytu autora w Norymberdze.
Kolejne zapiski dotyczące pobytu w peerelowskich więzieniach odnoszą się do lat 1950 - 51 oraz 1952 - 54. Brak, więc notatek za następujące lata: 1947, 1948, 1949, od maja 1951 - do czerwca 1952 i za cały okres po zwolnieniu z Wronek, aż do śmierci w 1959 roku.
Faktem dosyć powszechnie znanym jest nawyk Zygmunta Klukowskiego do wypoczywania i relaksowania się w toku czytania lub pisania i z tego powodu zdumiewa zupełny brak jakichkolwiek notatek szczególnie z lat 1947 - 1950.
W 1946 roku zmuszonoKlukowskiego do przejścia na emeryturę, pozostawiając jednak możliwość korzystania ze znajdującego się na piętrze szpitalnego budynku części mieszkania.
Mieszkanie to stykało się z wyższymi partiami kościoła i miało przejście na jego strych stanowiący doskonałą skrytkę, która została spenetrowana przez funkcjonariuszy UB - w związku ze sprawą Tadeusza dopiero w roku 1952. Co wówczas po za "stenem" na owym strychu znaleziono nie wiadomo? Nie od rzeczy będzie, gdy wspomnę, iż po aresztowaniu i oskarżeniu w roku 1950 Zygmunta Klukowskiego jego żonie i Tadeuszowi polecono natychmiastowe opuszczenie służbowego mieszkania w budynku szpitalnym i tym samym uniemożliwiono dostęp do owej skrytki nie tylko wyżej wymienionym, ale i po powrocie Doktorowi. Jest wielce prawdopodobne, iż osoba przechowująca materiały zawarte w amerykańskim wydaniu diariuszy i notatek Klukowskiego nie była jedyną, której Klukowski powierzał na przechowanie, co cenniejsze materiały. Niekoniecznie też musiały to być rękopisy. Mogły to również być maszynopisy robione w kilku kopiach na papierze przebitkowym z nadzieją, że któraś z nich się przechowa. Jednak po upływie lat niemal sześćdziesięciu szansa na rewelacje w tej materii są nikłe. Namawiałbym jednak usilnie zainteresowanych twórczością szczebrzeszyńskiego kronikarza, by osobiście lub upoważniając kogoś o dużym profesjonalizmie, doprowadzili do zbadanie zawartości teczki o sygnaturze IPN BU 00 2085/234.
Niełatwo jest pisać o okrucieństwie, głupocie, zbrodniczej agresji i wszelkich wynaturzeniach Ten cały ponury czas o wiele przystępniej przybliżyłaby współczesnym lektura "Dzienników.." Niestety w polskiej wersji językowej "Dziennik z lat okupacji" ukazał się przed prawie pół wiekiem zaś "Czerwony Cień" w języku, w którym został napisany nigdy nie został wydany.
Dziś, nie jest najważniejszą sprawą warstwa faktograficzno, czy personalna lub regionalizm pamiętników, gdyż te się szybko dewaluują. Transcendentnym pozostaje pytanie o ludzką psychikę, o ludzką postawę tak w sytuacjach umownie nazywanych normalnymi, jak i w okolicznościach ekstremalnych. Być może to w nas samych wmontowane zostały atawistyczne mechanizmy egoizmu i okrucieństwa i dają o sobie znać przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Patologia i okrucieństwo mogą dominować i w krajach "miłujących pokój" czego najlepszym przykładem są dzieje ostatnich piętnastu lat życia autora. Również dzisiejsza rzeczywistość w tym kraju u większości ludzi nie budzi zachwytu ni optymizmu, ale to już zupełnie innego rodzaju dywagacje.
Istnieją przesłanki przemawiające za podjęciem starań o ponowienie wydania "Dziennika z lat okupacji" wraz z nieznanymi tekstami zawartymi w "Red Shadow".

Celem najistotniejszym jest przybliżenie przynajmniej części dzisiejszego pokolenia autentycznych, bo pisanych na bieżąco treści "Dzienników" współczesna, bowiem wiedza o tym, co działo się w Polsce tak w okresie okupacji jak i w różnych fazach "realnego socjalizmu" jest często wręcz żenująca. Dodatkowym motywem powinien być fakt zbliżającego się pięćdziesięciolecia śmierci autora i nieco wcześniejszego ukazania się książki.


Bibliografia

http://scebreshinum.republika.pl/wsp18.html

25.05.2010 08:04
Witam,

mam przyjemność posiadać dzienniki dr-a Klukowskiego: t.1 - "Zamojszczyzna 1918 - 1943" i t. 2 - "Zamojszczyzna 1944 - 1959.

Na końcu każdego tomu znajduje się indeks osobowy.

Pozdrawiam serdecznie,
Marta