Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Tropami Rodziewiczówny (2)

7.06.2011 21:50
Tropami Rodziewiczówny

Rodziewicz  Maria


Maria Rodziewicz h. Łuk (Napięty)

Hruszowa to niewielkie stare osiedle w północno-wschodniej części Ziemi Kobryńskiej na dzisiejszej Białorusi. Jest siedzibą sielsowietu i administracyjnie należy do rejonu kobryńskiego.

Po rosyjsku nazywa się Gruszewo, a po białorusku Hruszowa. Trafić do niego łatwo. Z Kobrynia trzeba skręcić drogą na Homel, by po kilkunastu kilometrach skręcić w kierunku północnym w stronę trasy prowadzącej do Mińska, popularnej „olimpijki”. Z białoruskich przewodników można wyczytać, że jedynym ciekawym obiektem w tej miejscowości jest „mogiła dwóch żołnierzy i 96 „ziemliakow”, którzy zginęli w bojach z niemiecko-faszystowskimi okupantami”. Nie jest to jednak prawda. Obeliski na „bratnich mogiłach” stoją tu praktycznie w każdej wsi. Głównym powodem, dla którego warto odwiedzić Hruszowę jest fakt, że tu najlepsze lata swego życia spędziła Maria Rodziewiczówna , łącząc pracę w gospodarstwie z twórczością literacką. Urodziła się we wsi Pieniucha na Grodzieńszczyźnie w 1863 r., by w 1881 r. osiąść w Hruszowej. Żyła tu do 1939 r., gdzie napisała 36 swoich powieści. W majątku tym panowała wyjątkowo sprzyjająca do tego atmosfera. Pierwotnie należał on do kniaziów Kobryńskich, następnie do Paców, wreszcie stał się królewszczyzną. Po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej wraz z kluczem kobryńskim, został ofiarowany przez carycę Katarzynę II Aleksandrowi Suworowowi. W końcu XVIII w. Hruszowę kupił od Suworowa Seweryn Rodziewicz, dziad Marii, wywodzący się ze starego rodu Czertwanów-Rodziewiczów, sięgający XV w. i pochodzący z powiatu oszmiańskiego. Do Pińszczyzny przesiedlił się w 1613 r. dziad pradziada pisarki – Seweryn Rodziewicz. Pochodzący z tej linii wspomniany już Antoni Rodziewicz, chorąży kobryński, zagospodarowawszy się na stałe w Hruszowej, wybudował tam obszerny, dwupiętrowy dwór. Chorążostwo dochowało się w nim czworo dzieci: Teodora, Marianny, Anny i Henryka, ojca Marii. To po nim (ożenionym z Amelią Kurzeniecką) odziedziczyła majątek. W sumie mieszkała w nim najdłużej ze wszystkich członków rodziny, odciskając też największe piętno. Z zapisków uczynionych przez częstego bywalca w domu Rodziewiczówny, Henryka Skirmuntta, dziedzica z pobliskiego Mołodowa, można wnioskować, że pisarka lubiła życie spokojne, ale nie próżniacze, w symbiozie z Bogiem i przyrodą. Swój styl życia narzucała też gościom. Ułożyła dla nich nawet specjalny dekalog, który wisiał w sieni na widocznym miejscu. Brzmiał on następująco:

1. Czcij i zachowaj ciszę, pogodę ducha i spokój domu tego, aby stały się w tobie.

2. Będziesz stale zajęty pracą według sił swych, zdolności i zamiłowania.

3. Nie będziesz śmiecił, czynił bezładu ani zamieszania domowego porządku.

4. Pamiętaj, abyś nie kaził myśli ni ust mową o złym, marności i głupstwie.

5. Nie będziesz opowiadał, szczególnie przy posiłkach o chorobach, kryminałach, kalectwie i smutkach.

6. Nie będziesz się gniewał, ani podnosił głosu z wyjątkiem śpiewu i śmiechu.

7. Nie będziesz zatruwał powietrza domu złym i kwaśnym humorem.

8. Nie wnoś do domu tego szatańskiej czci pieniądza i przekleństw spraw jego.

9. Zachowaj przyjacielstwo dla Bożych stworzeń za domowników przyjętych, jako psy, ptaki, jeże i wiewiórki.

10. Nie okazuj trwogi, a znoś ze spokojem wszelki dopust Boży, jako głód, biedę, chorobę i najście niepożądanych gości.

Błogosławieństwo Boga i Królowej Korony Polskiej niech strzeże fundamentów węgłów i ścian domu tego, oraz duszy, serca i zdrowia mieszkańców - Amen”.

Ten swoisty dekalog pani Maria stosowała nie tylko wobec gości, ale przede wszystkim do siebie. Nie dbała o rzeczy doczesne i zbytki. W dworze zwracała uwagę na walory użytkowe. Jego architektura odznaczała się prostotą, sufity były bielone i nie miały żadnych ozdób. Piętro dworom służące niegdyś jako gościnne, nie było zamieszkane i urządzone. Sama pisarka w niczym nie przypominała delikatnej i wrażliwej osoby, parającej się piórem. Chodziła ubrana w grubą kurtkę z szarego białoruskiego samodziału i w juchtowych butach. Strzygąc włosy na jeża, wyglądała bardziej na mężczyznę niż kobietę. Zakochana w gospodarstwie prowadziła je z pasją i poświęceniem. A nie było ono małe. Liczyło 1650 hektarów pól, łąk, lasów i bagien z wielkim uroczyskiem Czahary na czele. By je doglądać, właścicielka Hruszowej poruszała się konno, spędzając w siodle po wiele godzin dziennie. Nie stroniła też od pracy fizycznej. W lecie zajmowała się ogrodnictwem i pszczelarstwem, a zimą przędzeniem lnu. Uosabiała niejako typ polskiej kobiety na Kresach, który wykształcił się w XIX w., kiedy to mężczyźni za udział w patriotycznych zrywach gnili na Sybirze, a kobiety prowadziły rodowe majątki, by ocalić narodową substancję. Maria Rodziewiczówna też pochodziła z takiej rodziny. Swoich rodziców poznała mając siedem lat, gdy na mocy amnestii wrócili z zesłania. Gospodarstwo, mimo wysiłków jej właścicielki, nie przynosiło jednak wystarczających zysków. By zdobyć dodatkowe środki na utrzymanie, jej gospodyni zajmowała się pisaniem. Z czasem to ono stało się głównym źródłem jej dochodu. Z prowadzenia gospodarstwa nigdy jednak nie zrezygnowała. Nawet wtedy, gdy pisarstwo przynosiło jej godziwe honoraria. „Nadmiar” środków przeznaczała na cele społeczne. Wspomaga ubogich chłopów, remontuje zniszczony kościółek w Horodcu. Na początku lat trzydziestych za własne pieniądze dobudowuje piętro w szkole miejskiej w Kobryniu, przekształcając je w gimnazjum. W 1933 r. zakupiła też w Horodcu domek, w którym osiedliły się siostry Urszulanki. Z jej inicjatywy w Horodcu powstał pomnik Romualda Traugutta, który odsłonięto w siedemdziesiątą rocznicę jego męczeńskiej śmierci. Tuż przed wojną w 1939 r. dzięki staraniom pisarki w Antopolu została wzniesiona świątynia p.w. św. Andrzeja Boboli.
Dwór i okolice Hruszowej Rodziewiczówna wielokrotnie opisywała na kartach swych powieści. Dwór był dla niej mitem. Wystarczy przewertować kilka jej powieści, by się przekonać, że jej literacka przestrzeń ma koncentryczne uporządkowanie. Punktem centralnym jest dwór, dworek czy chłopska chata. Kolejnym kręgiem jest najbliższa okolica dworu, zabudowania gospodarcze, park lub ogród, las, pola wraz ze stojącym na pagórku krzyżem i czasem pamiętającym dawne boje kurhany. Dalej rozprzestrzeniają się Kresy- okoliczne dwory i miasteczka, i wreszcie Grodno i Wilno. Owe koncentryczne obszary stanowiące symboliczne sacrum, którego trzeba strzec i bronić , gdyż gwarantuje zachowanie tożsamości religijnej i narodowej... Dzięki Hruszowej stała się więc Rodziewiczówna prekursorem kresowej powieści dworkowej, która znakomicie rozwinęła się w międzywojennym dwudziestoleciu. Ukształtowała ona także sposób myślenia o Kresach, który wyrósł z tradycji jej pisarstwa. Stawiał on na pierwszym planie pozytywistyczny kult pracy fizycznej, który znalazł odbicie w sylwetkach bohaterów pisarki, ofiarnie pracujących na roli, przywiązanych do ziemi rodzinnej i ojczystej przyrody. Wynikał on nie tylko z przyjętego przez Rodziewiczównę poglądu na rolę pracy, nadającej sens ludzkiemu życiu, ale będącej podstawowym sposobem obrony polskiego stanu posiadania na Kresach. Rodziewiczówna idealizowała w swoich powieściach zarówno ziemian, jak i chłopów, tworząc charakterystyczne stereotypy kresowych postaci. Po raz pierwszy dała temu wyraz w „Strasznym dziaduniu” powieści, którą debiutowała od razu odnosząc sukces. Następne jej utwory także zostały życzliwie przyjęte przez czytelników. Sporo zawdzięczały one tradycjom pozytywistycznym i inspiracji ze strony Elizy Orzeszkowej. Historia najbliższej okolicy też sama podpowiadała jej tematy. Tuż do jej włości przylegał gęsty Las Dzietkowicki, który w 1863 r. dał schronienie oddziałowi Romualda Traugutta, złożonego głównie ze szlachty, oficjalistów i leśników. W okolicach Hruszowej stoczył on kilka bitew, tu też połączył się z oddziałem przybyłego z powiatu brzeskiego Jana Wańkowicza. W pobliskich majątkach Orzeszków: Zakozielu i Ludwinowie, Traugutt leczył się z ran pod opieką pani domu, Elizy Orzeszkowej, żony Piotra Orzeszki. Można przypuszczać, że przynajmniej część jego podwładnych stanowili ludzie z dworu Rodziewiczów. Ich powieści musiały wpływać na wyobraźnię młodej Marii, czemu dała wyraz w „Pożarach i zgliszczach”, powieści poświęconej czasom Powstania Styczniowego. Pisarka znała okolice majątku nie tylko z opowieści. Jeżdżąc doskonale na koniu, sama je penetrowała. Stąd też w jej powieściach tyle autentyczności. Nazw jezior, przełazów i topoli. Dbając o szczegóły, pisząc „Lato leśnych ludzi”, pisarka poleciła przenieść do swego parku autentyczną chatę leśnych ludzi, tych co to „ na widok na czarno ubranego człowieka chowają się w łozy”.
W Hruszowej młoda Rodziewiczówna gościła wielu ludzi, zwłaszcza tych, podzielających jej system wartości. Jednym z nich był Mieczysław Dewojna Sylwestrowicz , starszy od niej działacz społeczny, zbieracz podań ludowych, publicysta, satyryk i tłumacz. Redagował on pisma „Litwa” oraz „Żmudź”.
Jak mówią przekazy, pisarka starała się żyć w zgodzie z poleszucką ludnością. Mówiła w jej gwarze, chodziła ubrana w prostą odzież z samodziału. Ostatnie lata mieszkała z Jadwiga Skirmunttową, wywodzącą się ze starej rodziny, z pobliskiego Mołodowa. Z I wojny światowej dwór w Hruszowej wyszedł obronną ręką. Druga nie była już tak łaskawa. Z dawnej siedziby Rodziewiczówny, która tak bardzo wpłynęła na jej twórczość, zostało niewiele. Uległa niestety częściowemu zniszczeniu. Zaadaptowano ją do potrzeb tutejszego kołchozu. Znajduje się w niej sklep, stołówka i skład. Częściowo zachował się także park dworski, w którym rośnie nadal słynny, potężny dąb „Dewajtis”.
Próżno natomiast szukać w Hruszowej ludzi, którzy chociażby jako dzieci znali pisarkę, którą potraktowali, tak jak większość białoruskich chłopów swoich „polskich panów”, dokonując pogromu jej dworu.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej na Kresy, ludność miejscowa, jak wspomina Jadwiga Skirmunttowa, stała się harda, przestała przychodzić do pracy. Delegacje chłopów ze wsi domagały się wpierw oddania broni, a następnie kwiatów, którymi chciały witać wojska sowieckie. Po ich wkroczeniu 22 września zaczęło się panowanie rozzuchwalonych obecnością bolszewików chłopów-Rusinów”. Powstał miejscowy komitet, który przejął majątek. Obu mieszkankom dworu kazano się przenieść do dwóch małych pokoików. Fizycznie chłopi nie ośmielili się ich ruszyć. Zabronił im to czynić oficer Armii Czerwonej, który jadąc ze swym oddziałem zajrzał do dworku pisarki. Ta, zgodnie ze swym dekalogiem, przyjęła go chlebem i solą. Ten zaś oświadczył pisarce, że zna jej twórczość i zezwolił na pozostanie w majątku. Był to wypadek bez precedensu. Wokół trwały bowiem pogromy dworów polskich i bestialskie rzezie ich właścicieli. Wspomniany wcześniej Henryk Skirmuntt np. został bestialsko zamordowany w mołodowskim majątku. Jego siostrę Marię zakopano żywcem.
Chłopstwo, zmuszone darować życie Rodziewiczównie, nie przypuściło jej majątkowi. Dwór został splądrowany. Na rozpalonym przed nim stosie spalono bibliotekę i rodzinne archiwum. Meble i inne sprzęty rozkradziono na prywatny użytek. Pisarka widząc, że w Hruszowej nie ma czego szukać, po kilku tygodniach postanowiła uciekać. Skorzystała z usług Wandy Malinowskiej, młodej ziemianki urodzonej w Kobryniu i gospodarującej wraz z matką do wojny w Białostoczku, która specjalizowała się w przerzutach zagrożonych rodaków za Bug do Generalnej Guberni.
Dziś jedynym śladem po Rodziewiczównie w Hruszowej jest pamiątkowa tablica, ustawiona w 1994 r. obok dębu „Dewajtis”, staraniem Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia. Są w niej dwa napisy w języku polskim i białoruskim: „Pamięci wielkiej postaci pisarki Marii Rodziewiczówny (1864- 1944) wdzięczni za jej twórczość, niniejszą ustawioną pod dębem „Dewajtis” tablicę fundują rodacy”.
Pisarka, która zmarła w Żelaznej pod Skierniewicami, też chciała spocząć w ziemi rodzinnej. W wyniku wyroków historii nie było to jednak możliwe.
W niewielkiej odległości od dworu znajduje się też stary cmentarz w Horodcu, na którym znajdują się groby rodziców pisarki oraz jej siostry.

Marek A. Koprowski

Za - http://www.kresy.pl/publicystyka,report ... iewiczowny

Hruszowa
Maria Rodziewiczówna
Więcej zdjęć dotyczących rodziny Rodziewiczów - Przejdź

PRZECZYTAJ TEŻ ARTYKUŁY:

"Czego nas uczy Maria Rodziewiczówna"
"Ród leśnych ludzi"
"Powstaje Muzeum Marii Rodziewiczówny"

Książki Marii Rodziewiczówny - Księgarnia. Recenzje książek, wymiana

"Polesie widziane oczami Marii Rodziewiczówny i jej współziomków"
"Szary proch" - Maria Rodziewiczówna
"Lato leśnych ludzi" - Maria Rodziewiczówna
"Dewajtis" - Maria Rodziewiczówna
"Czahary" - Maria Rodziewiczówna
"Pożary i zgliszcza" - Maria Rodziewiczówna