W 1685 roku miał miejsce wypadek, który zbulwersował opinię szlachecką w Rzeczypospolitej. Mianowicie doszło do krwawej potyczki między chorągwią tatarską namiestnika Józefa Sienkiewicza a szlachtą ze wsi Lewkowicze i Niewmierzyce w Ziemi Owruckiej na Polesiu Kijowskim. Mieszkańcy tych wsi, dowiedziawszy się, że ma stacjonować u nich chorągiew tatarska, postanowili zmusić ją do odjechania z tej okolicy. Zabarykadowano ulice czym się dało. a szlachta stanęła zbrojna w strzelby, szable, dzidy i rohatyny. Pan namiestnik, wjechawszy ze swymi ludźmi do Lewkowicz, spostrzegł co się święci. Nie mając zamiaru ustąpić, nakazał chorągwi obwarować się w ogrodzie. Szlachta zdając sobie sprawę, że siłą nie wyrzuci intruzów ze wsi, wysłała parlamentariusza do pana Sienkiewicza. Ten zaś „posła w głowę ciął tak szkodliwie, że aż do mózgu czaszkę obnażył". Potem pan namiestnik razem z całą kompanią uderzył na ukrytą za barykadami szlachtę. Doszło do starcia zbrojnego. Żołnierze, nie zważając na "ostrość prawa pospolitego i artykuły wojskowe, strzelali, siekli i bili". Szlachta wycofała się do monastyru Iewkowskiego. Wkrótce wtargnęli tam rozgrzani walką Tatarzy z chorągwi pana Sienkiewicza. Doszło do nowego starcia zakończonego siekaniną owruckich zaściankowców. Zabitych było stosunkowo niewielu, ostatecznie zakończyło się na ciężkich poranieniach. Później wielu owruczan prezentowało w sądzie rany cięte, kłute i rąbane. Zdobycie monastyru nie zakończyło walk. Utarczki zbrojne z okoliczną szlachtą trwały do zmroku. Po zwycięstwie wojsko zaczęło rabować wszystko, co wpadło pod rękę. To, czego nie można było zabrać niszczono. Tratowano zasiewy, rozbijano pasieki i rżnięto bydło. Według późniejszych wyliczeń straty w obu zaściankach wynosiły 5000 złotych [www.stankiewicze.pl - opr. na podstawie: P. Borawski i A. Dubiński "Tatarzy"]