[blok]Wstęp[imglewa]http://www.genealogia.okiem.pl/foto2/albums/userpics/10010/thumb_Matka_Antonina_So%B3tan_w_jako_Przelo%BFona_Generalna_w_Rzymie.jpgPochodzi z kresowego rodu
Pereświet Sołtan. Wytworna, o wielkiej kulturze, subtelnych uczuciach, posiadała nie tylko roztropność życiową , która ją czyni tak bliską nam wszystkim. Lecz netto Duch Święty wzbogacił ją swoim darem mądrości. Nim oświecona wybrała najlepszą cząstkę ‘opitmam partem’ (Łukasz X, 420), oddając siebie samą bez reszty służbie Chrystusa Zmartwychwstałego.
Droga krzyża, posłuszeństwa zakonnego, śmierci mistycznej otwiera się przed
Stefanią Sołtan. . Potrzeba bohaterstwa, i niemałego, by przerzucić się na te szlaki, w czterdziestym prawie roku życia. I zacząć życie na nowo. Ale u kresu tej drogi świeci gloria Zmartwychwstania. Tam wzrok duszy obrócony i serce utkwione z ufnością. Niemłoda aspirantka rozpoczyna życie zakonne, w imię Jezusa, z pomocą Maryi.
Łaska święci pełny tryumf w duszy Siostry Antoniny. Bóg—tylko Bóg! Deus solus! Dla Niego walka nieubłagana, na śmierć i życie . W Nim zwycięstwo. Chrystus, Kościół, Polska, Zgromadzenie, dusze –oto są ideały, którym Siostra Antonina służy bezkompromisowo, od pierwszej chwili aż do ostatniego tchnienia.
Z jej postaci i z jej słów tryska wieczna młodość. Tyle świętego zapału nosi w sercu, że przelewa go w innych. Rozumie każdą duszę, odgaduje intuicyjnie jej troski i bóle. Wczuwa się w nią, pomaga nieść ciężar ‘ dnia i upalenia’ i darzy słodką, bożą pociechą. Własnym pokojem obdziela wszędzie najbliższe otoczenie. Wielki ogień miłości, gorejący w duszy Matki Antoniny, nieci żar i światło dokoła, na każdym odcinku pracy.
Nie waha się przed trudem, nie zna połowiczności. Przez Fundatorki nazwana ‘gwiazdką’ (Stella od imienia Stefania), przyświeca Zgromadzeniu swą cnotą przez długi okres znojnej, wytężonej pracy. Po śmierci Współfundatorki, Matki Jadwigi, staje przy boku Matki Celiny jako Asystentka Generalna. Lecz do cięższych zadań przygotowuje ją opatrzność. W 1913 roku w Krakowie odbiera specjalne błogosławieństwo od umierającej Fundatorki, a wraz z nim misję przewodniczenia młodemu Zgromadzeniu. Pod tym brzemieniem ugina się jej dusza. Ale się nie łamie. Z prostotą i męstwem obejmuje krzyż odpowiedzialności i niesie przed Siostrami –jak to zaleca Przełożonym Ojciec Sememenko—‘ pochodnię prawdy . miłości i Woli Bożej’. Na obu półkulach rozszerza apostolstwo nowoczesne, w duchu Zmartwychwstania, to jest według zasady „miłością i prawdą”, z doskonałym wyczuciem potrzeb chwili i duch czasu. Jest to okres najtrudniejszy pierwszej wojny światowej.
Swą działalnością osobistą i mądrymi dyrektywami, w następnych latach powojennych, buduje królestwo Chrystusowe już w wolnej, niepodległej, zmartwychwstałej Ojczyźnie. Lecz i tego nie dosyć. Dusza takiej miary, jak Matka Antonina, idzie do szczytów wyrzeczenia. Przez śmierć mityczną – do zmartwychwstania już tu na ziemi. Całopalna ofiara musi być strawiona na ołtarzu w ogniu miłości. Przychodzi choroba nieuleczalna, przewlekła, słusznie nazywana „ chorobą świętych”. Odrywa Matkę Antoninę od jej prac niedokończonych, od umiłowanego Zgromadzenia, od czynnego apostolstwa. Ogołocone wszechstronnie i doszczętnie. Agonia Ogrójca i wyniszczenie Kalwarii. Bohaterka czynu przeobraża się w Jezusa Ukrzyżowanego, ażeby z Nim umierać na nagim krzyżu, a powtórzywszy swoje „ Consummatum est”, spocząć na łonie Trójcy Przenajświętszej. Z nieba, razem z Fundatorkami, nieustannie roztacza opiekę na Zgromadzeniem.
Czcząc pamięć świetlaną Matki Antoniny, Zgromadzenie nie uprzedza wyroków Stolicy Apostolskiej, przyjmując je zawsze z miłością i radosnym posłuszeństwem.
RZYMZesłanie Ducha Świętego
29 maja 1955
Teresa Kalkstein C. R.
Przełożona Generalna
Na krótki ten życiorys złożyły się wspomnienia rodziny, Sióstr zakonnych, listy, kronika Zgromadzenia i bardzo nieliczne zapiski samej Matki Antoniny, Na razie ograniczamy się tylko do skreślenia sylwetki tej gorliwej Służebnicy Bożej. Jeszcze żyją bowiem osoby, które by nie chciały ogłaszania drukiem swoich uczuć lub ujawnienia roli, jaką odegrały w jej życiu. Ale to, co udało się zebrać, wystarcza na poznanie duchowego oblicza Matki Antoniny, na zrozumienie jej metod pracy.
Te metody i rady, jakie zostawiła, służyć mogą nie tylko jej córką duchownym, ale każdemu, kto pracuje na polu apostolskim i wychowawczym.
Matka Sołtan bowiem, wiedziona światłem Bożym, umiała wyczuć potrzeby społeczeństwa na daną chwilę, potrzebę każdej duszy, umiała pogodzić życie modlitwy z czynnikiem apostolskim. Jej zaparcie, prostota, skromność, unikanie rzeczy nadzwyczajnych, ofiarność, bezwzględne zaufanie Bogu, dobroć i wylewność dla dusz czyniły jej ascezę pociągającą i zbliżały ją prawdziwie do tego, który ją powołał i prowadził. Było jej danym zrealizowanie tego, co najtrudniejsze w życiu apostolskim – zupełne pominięcie siebie, swych wygód, potrzeb kulinarnych, a nawet form zakonnych dla ratowania dusz ludzkich.
Umiała uchwycić istotę miłości Bożej i zjednoczenia z Bogiem w przyjęciu Jego Woli na każdą chwilę życia, a pamiętała to tak daleko, że nawet troskę o uświęcenie własne, tak bardzo absorbującą wewnętrzną duszę, złożyła zupełnie u stup Chrystusa Pana. On wziął na siebie staranie o przygotowanie tej duszy do ostatecznego z Nim zjednoczenia, stał się dla niej wszystkim, jej Bogiem i Panem, by i ona magla być „wszystkim dla wszystkich”.
LwówW dniu święta Matki Boskiej Ostrobramskiej.
16 listopada 1937 roku.
Rodzina Sołtanów z przydomkiem Pereświet należy do najstarszych książęcych białoruskich domów. Jest przypuszczenie, że ród ten pochodzi od Gedymina, ale brak jest na to dokumentów. Za Kazimierza Jagiellończyka
Sołtanowie zajmowali najpierwsze stanowiska na Litwie, jak i w latach późniejszych.
Pan Michał
Sołtan ożeniony z Ewą Połońska miał kilkoro dzieci, z których najmłodsze, Stefania urodziło się 20 czerwca 1857 r. Łuszewie, gub. Mohylewskiej, Bawiono tam chwilowo, ponieważ w Starej Belicy, majątku rodzinnym
Sołtana , spłonął w tym czasie cały dwór. Ojciec piastował urząd marszałka szlachty, a tak był oddany swoim obowiązkom, że mało przebywał w domu. O jego popularności i czci, jakiej doznawał, świadczy powszechny żal po śmierci i manifestacyjny pogrzeb.
Pani Ewa odznaczała się wielką pobożnością i prawością charakteru. Była prawdziwą matką dla ludności wiejskiej i szczerze cieszyła się z jej uwłaszczenia. Poza tym cała oddana była wychowaniu dzieci i obowiązkom pani domu. Podtrawiła stworzyć atmosferę staropolskich cnót i ciepła rodzinnego. Nawet dalecy, zubożali krewni znajdowali u niej serce matki i wydatną pomoc i opiekę. Wśród takiej atmosfery wzrastała Stenia. Na urobieniu jej charakteru, obok matki, wpływała najstarsza siostra, Józefa i nauczycielka, Felicja Bąkowska. Dziewczyna była bardzo zdolna i inteligentna, odznaczała się ogromną sumiennością w nałożonych na nią obowiązkach. Rodzice, pragnąc pogłębić jej wiedzę, wysłali do Warszawy na pensję p. Guerin. Wkrótce wyróżniła się jako najlepsza uczennica i skończyła chlubnie szkołę średnią, mając lat szesnaście.
Po śmierci ojca 1876 r. i brata zamieszkała z matką i siostrą w Wilnie. Pani
Ewa Sołtan, szukając ukojenia w swoim bólu, oddała się wyłącznie pobożności i dziełom dobroczynnym, a prowadzenie domu powierzyła najmłodszej córce, która wywiązała się doskonale ze swych obowiązków. Matka wciągnęła obie panienki do akcji charytatywnej, tu rozwinął, się u Stefanii dar organizacyjny i wielka ofiarność, która się jeszcze więcej spotęgowała po śmierci matki 1887 r, Została w Wilnie, najpierw u siostry zamężnej, potem zamieszkała osobno z ciotką, przezacną P. Celiną Chalecką ( umarła 1919 r. w Częstochowie).
Były to czasy wielkiego ucisku, O pracy społecznej nie mogło być mowy, jedynym polem, na którym pozwolono pracować, była dobroczynność. I panna Stefania została członkiem Towarzystwa Dobroczynności, na czele którego stał hrabia Adam Plater. Miasto podzielono na rejony, opiekunką jednego z nich została p.
Sołtan, wnosząc wiele inicjatywy, samodzielnych poczynań. Pragnęła być jak najużyteczniejsza. Za jałmużną szło słowo pociechy, oświecenia w wierze, uświadomienie narodowe. „ Pozostawiła po sobie – pisze hr. Plater – pamięć wyniosłej duszy, widać było w niej iskrę Bożą”. Iskrę tę dojrzał spowiednik ks. Kluczyński (późniejszy Metropolita Mohylewski), który pragnął skierować swą penitentkę do jednego z ukrytych Zgromadzeń. Ale Stefania bała się skrępowania w pracy, przytem miała wyobrażenie, że klasztory są synonimem zacofania i ciemnoty.
Panna Sołtan w roku 1897 znalazła się z wycieczką w Rzymie. Tam zetknęła się ze Zgromadzeniem SS. Zmartwychwstania Pańskiego, które dopiero niedawno się zawiązało. Niezapomniane wrażenie zrobiła na niej Matka Jadwiga Borzęcka, córka Fundatorki. Pociągnęła ją głębią swej duszy, subtelną miłością i dyskrecją w odnoszeniu się do drugich, nadto szczerością i prostotą w ujęciu spraw świata.
Bliższe poznanie Fundatorek Zgromadzenia przechyliło szalę powołania. W roku 1898 widzimy p. Stefanię w Warszawie, dokąd przyjechała, by porozumieć się z Matką Jadwigą, co do wstąpienia do Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego.
W kronice Zgromadzenia pod dniem 10 czerwca czytamy: << Po południu złożyła nam wizytę p.
Sołtan , chce wstąpić do naszego Zgromadzenia, ale chce się upewnić, czy taka jest wola Wola Boża. Matka Jadwiga nie żałuje teraz, że tyle czasu siedziała w Warszawie. Mówiła jak wdzięczną jest Panu Bogu za to powołanie >>.
Duch Zgromadzenia wybitnie apostolski, pełen miłości, prawdy, jaką wyczuła, jeden chór tak odpowiadający duchowi czasu , nacisk, jaki reguła kładzie na życie wewnętrzne i zjednoczenie z Bogiem oraz zapewnienie kierunku kapłańskiego, w myśl dekretów Stolicy Apostolskiej, wszystko to pociągnęło tę głęboką duszę do Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego. Wyraźnie teraz zrozumiała, że w tym, a nie innym Zgromadzeniu Pan Bóg czeka na nią ze swoimi łaskami, że tam rozwinie się jej dusza wedle myśli Bożej.
Krok ten kosztował ją wiele. Wiedziała to najbliższa rodzina, gdy ją w marcu 1899 roku żegnała. Kuzynka, odprowadzająca ją na stację, pisała do swej bliskiej krewnej: <<Ciężko jej było się żegnać, widać było, z jakim trudem zdecydowała się ; ja widzę w tym rękę Opatrzności, która poprzez cierpienia i różne trudności doprowadziła ciotkę, wbrew jej zamiarom, do wyłącznej służby Bożej >>.
Stwierdziła to sama. W jednym swym przemówieniu do Sióstr, jakie miała 13 marca 1922 roku już jako Przełożona Generalna, powiedziała << Wstępując do klasztoru, robiłam wielką ofiarę, bo mi na świecie było bardzo dobrze, byłam żywa, wesoła, a to ludzi pociąga, otaczano mnie uznaniem i miłością, a teraz widzę, że gdybym nie poszła za wołaniem Bożym, to bym miała życie pełne goryczy >>.
Dnia 15 marca 1899 r. przyjechała do Kęt jako aspirantka p.
Stefania Sołtan i otrzymała imię Siostry Antoniny. Mało bardzo wiemy o początkach jej życia zakonnego, o przejściach wewnętrznych, o łaskach, które Bóg zsyłał i którymi przygotował do dalszych prać i krzyżów.
S. Antonina nie notowała swoich przeżyć. Zapisywała tylko rady kierownika, wyjątki z jego listów godniejsze uwagi, ustępy dzieł czytanych. Mistrzyni nowicjatu, S. Helena Kowalewska, powtarzała, że S. Antonina była wzorową nowicjuszką, zależną w najmniejszych rzeczach, pracom domowym oddawała się chętnie, w stosunku do Sióstr była pokorna i pełna miłości . Obłóczyny odbyły się 26 sierpnia 1899 roku w Kętach, pierwsze śluby w rok potem, 28 sierpnia i wieczyste w dniu 11 czerwca 1905 roku. Matka Antonina, opowiadając Siostrom o uroczystości, wspominała: ‘O. Baranowski dał nam w dzień ślubów tę przestrogę: ‘ Nie bawcie się Siostry w przewidywania. Trzeba żyć dniem obecnym, tem, co Pan Jezus na każdy dzień daje, inaczej można sobie bardzo zaszkodzić „
Matka Fundatorka nazywała ją ‘gwiazdką’ i wcześnie zaciągała jej rady, widząc ogromnie trzeźwy sąd i doświadczenie życiowe. Matka Fundatorka przeznaczyła S. Antoninę do domu Częstochowskiego, dokąd wyjechała jesienią 1900 r. Ówczesna Przełożona tego domu S.E.W. tak napisała w swoim sprawozdaniu do Rzymu: ‘ Uradowałyśmy się bardzo z nowoprzybyłej Siostry, która obok wykształcenia wychowania i wielkiego doświadczenia życiowego posiada głęboką pokorę i ducha prawdziwie Bożego oraz gorliwości apostolską Każdy najpospolitszy obowiązek wypełnia z wielkim namaszczeniem i odznacza się subtelnością uczuć. Bliźnim służy z prawdziwą miłością i zaparciem się sobie. Twarde warunki tutejszego życia znosi z heroizmem, cichością i pogodą, budując nas wszystkie swą gorliwością i świętością. Jest dziwna harmonia w całej jej postaci.
CzęstochowaPoczątki pracy Sióstr w Częstochowie sięgają czasu zaborów, Częstochowa była jak zwykle centrum życia religijnego całej Polski.
Ponieważ praca ta leżała w zakresie dziel przewidzianych Konstytucjami, mimo trudności, Siostry zakupiły część domu przy ul. Starej i w roku 1899 osiadły w Częstochowie. Naturalnie zmuszone były wyrzec się sukni zakonnej, na którą rząd rosyjski nie byłby zezwolił. Panie kierowane przez kapłanów zjeżdżały się licznie z całej Polski, zwłaszcza z Kresów. Matka Fundatorka nie wahała się powierzyć tę pracę S. Antoninie. Poznała jej charakter, jej miłość dusz, wielką kulturę ducha, delikatność w obcowaniu z ludźmi, a przede wszystkim przejęcie się duchem Zmartwychwstańskim , który sobie niczego nie przypisuje, wszystko dla Boga odnosi i na nim się opiera.
Oto niektóre szczegóły, zapisane w kronice domu częstochowskiego. Wśród rekolektantek była jedna pani z Kaukazu, która nie znała zasad wiary i katechizmu. S. Antonina dopomogła jej w odprawieniu rekolekcji. Ta osoba z całym zaufaniem zwróciła się o pomoc w uczynieniu rachunku sumienia, i jak dziecko przyznawała się do win.
W domu naszym znajdowały też schronienie liczne pielgrzymki. Podziwiać trzeba było gorliwość ludu w słuchaniu słowa Bożego. Przezwyciężając utrudzenie i senność, z największą uwagą słuchali czytań, gdyśmy do nich przychodziły, a skoro się czasem do nich spóźniłyśmy, przysyłały po nas.
Pewnego razu O. Alfons przysłał nam jedną kobietę, jakoby opętaną, plagę całego miasteczka, z którego przybyła z pielgrzymką. Nie chciała wejść do kaplicy Matki Boskiej, a gdy czterech mężczyzn przemocą ją wprowadziło, zdołała ich pokonać i uciekła, przeklinając w sposób straszny. Miałyśmy się nią zająć i namówić do spowiedzi. Ale żadna z Sióstr nie miała odwagi do niej przystąpić. Siostra Antonina zajęła nią z największą miłością. Biednej kobiecie potworzyły się na nodze bolesne i wstrętne wrzody –trzeba ją było opatrzyć. S. Antonina widząc, że Siostrom robi się słabo przy tej operacji, sama zajęła się chorą, która ją przeklinała i biła, ale dobroć i spokój Siostry zwyciężyły. Wyraz twarzy nieszczęśliwej istoty stawał się łagodniejszy. A pani Soltan, jak S. Antoninę nazywano powszechnie, delikatnie zaczęła mówić o dobroci Bożej, o synu marnotrawnym, o spowiedzi . Wszystkie Siostry modliły się gorąco za biedną dziewczynę. Z jakąż radością przybiegła Siostra Antonina oznajmiając Siostrom, że dziewczyna wybiera się dobrowolnie na Jasną Górę.
Po powrocie do domu z sercem pełnym wdzięczności opowiedziała swoje smutne dzieje, Siostra, wychowana bez miłości, uciekła z domu w 15 roku życia i wpadła z grzechu w grzech. Przewodnik kompanii, który z troski o jej duszę przyprowadził ją na Jasną Górę, całował ręce S. Antoniny z wdzięcznością. A jeden z kapłanów, widząc to, rzekł Oto wzór zakonnicy.
Ale dzieła Boże muszą przechodzić przez trudności. Siostra Antonina miała się o tym przekonać. Wskutek intryg grona zazdrosnych osób, rzucono na Siostry oszczerstwo. Niektórzy kapłani przestali polecać rekolektantom dom pani
Sołtan i odmówili pomocy moralnej. Była to jedna z najcięższych chwil w jej życiu –mówiła nieraz . Chodziło o byt domu zakonnego, który przez intrygi popadł w skrajną nędzę. Nieraz nie było ani grosza w kasie domowej.
Jedna z Sióstr tak pisała o tamtych czasach: ‘Droga Matka odznaczała się w szczególny sposób prostotą i delikatnością w obejściu z Siostrami. Umiała się zastosować do każdej z nas, pomimo różnicy stanu i pochodzenia. W życiu wspólnym stawała się jedną z nas. Nie odczuwaliśmy żadnej wyższości. Będąc przełożoną naszą, była swobodną, nie szukającą w niczym sobie. Obok rekolekcji drugim zajęciem Sióstr w Częstochowie była szwalnia dla dziewcząt. Prócz gruntownej nauki robót, Siostry wpajały uczennicom zasady religijne i narodowe, przez udzielanie lekcji katechizmu i innych przedmiotów (historii Polski uczono w tajemnicy). Oprócz rekolekcji prowadziły Siostry zajmujące czytania i pouczające pogadanki, które wywierały wpływ zbawienny na młodzież. Najczęściej pogadanki miewała S. Antonina.
W pierwszy piątek miesiąca dziewczynki przystępowały wspólnie do spowiedzi i Komunii Świętej. Pracę w Częstochowie pokochała S. Antonina całym sercem i wiele ją kosztowało opuszczenie tej placówki, gdy władza zakonna poleciła jej jechać do Warszawy na stanowisko kierowniczki Zakładu św. Jadwigi. Z jakim wzruszeniem i wdzięcznością modliła się cudownym obrazem, gdy w roku 1930 przyjechała do Częstochowy, ciesząc się wspaniałym rozwojem dzieła zakonnego.
Obok pracowni robót, która się rozwinęła ze szwalni, w domu przy Alei Najświętszej Maryi Panny otworzyły Siostry średnią szkołę zawodową, gimnazjum kupieckie i liceum handlowe.
Ci, co ongiś utrudniali S. Antoninie, przyznali się do błędu i przeprosili Zgromadzenie.
WarszawaJednym z zakładów był ‘ dom św. Jadwigi ‘ założony w Warszawie przez Angielkę Mistress Wiliams, dający schronienie 50 młodym osobom, pracującym zawodowo. Domem zajmował się osobny komitet z przedstawicieli arystokracji. Na wniosek kanoniczki P. Zofii Ośniałowskiej oddano kierunek pedagogiczny i zarząd gospodarczy Siostrom Zmartwychwstania Pańskiego, a Matka Fundatorka mianowała na przełożoną
S. Antoninę Sołtan . Przybyła ona do Warszawy z kilkoma Siostrami 1903 roku i zamieszkała w internacie przy ul. Wiejskiej 14 Komitet wiedział że ma do czynienia z zakonnicami, nie oszczędzony im był jednak cały szereg przykrości i upokorzeń na każdym kroku. Godziły one przeważnie w osobę S. Przełożonej. Mówiąc później o tych przeżyciach, bez cienia żalu do niektórych osób, mimowolnie odsłaniała piękno swej subtelnej duszy: ‘ Przez długi czas nie mogłam wewnętrznie zgodzić się w pełni na takie traktowanie. Modliłam się jednak wytrwale, długo o siłę do przyjęcia tego, co moją naturę tak bardzo łamało. Bóg dobry wysłuchał próśb moich i przyszła chwila, że z całą gotowością i niemal radością otworzyłam duszę na przyjmowanie tego krzyża. Od tego momentu wszystko się zmieniło. Te same osoby, które okazywały mi nieufność i lekceważenie, zmieniły się nie do poznania. Zaczęły darzyć swoją życzliwością i zaufaniem. Bardzo wiele pomocy okazywał ks. Eugeniusz Brzeziewicz, proboszcz parafii św. Aleksandra i zwyczajny spowiednik Sióstr, a jeszcze więcej ks. Regenus Seminarium Duchownego Aleksander Kakowski ( późniejszy Metropolita Warszawski i Kardynał świętego Kolegium).
S. Antonina, mimo że całą duszą oddawała się pracy, czuła wewnętrznie od roku 1912, że Bóg przygotowuje jej inną jeszcze więcej odpowiedzialną pracę dla całości Zgromadzenia. Warunki zewnętrzne zdawały się temu przeczyć, a jednak przeczucie ją nie myliło, Pan Bóg przygotował ją w ten sposób do nowej ofiary.
Dnia 26 października 1913 roku w Krakowie zmarła Fundatorka Zgromadzenia i jego Przełożona Generalna , Matka Celina Borzęcka . Zaledwie trzy tygodnie przed śmiercią była w Warszawie, umacniała Siostry na duchu, podniosła pracę S. Antoniny, dziękowała Bogu za piękny rozwój dzieła. Cios to był wielki dla Sióstr, w pierwszym rzędzie ugodził on w S. Antoninę, która jako Wikaria stanęła na czele Zgromadzenia.
Gdy w roku 1930 J. E. Ks. Kardynał Kakowski poświęcał Zakład wychowawczy Sióstr na Żoliborzu, zaznaczył w przemowie, że tak wspaniały wzrost dzieł Zgromadzenia zawdzięcza po Bogu cichej, a tak trudnej działalności
Matki Sołtan , która przygotowała grunt do dalszej pracy, zostawiając wzór najwznioślejszy Zakonnicy –apostołki. Zjednała tym uznanie dla ducha Zgromadzenia wśród społeczeństwa stolicy.
Po opuszczeniu Warszawy udała się do Rzymu jako Wikaria Generalna, by przygotować Kapitułę. Z polecenia jednak Kardynała Protektora Kapitułę odroczono, a S. Antonina w towarzystwie S. Immaculaty Mochlińskiej pojechała w lipcu do Ameryki.
Tam doszła ją wieść o wojnie w światowej. Która uniemożliwiła powrót do Europy. W tym czasie powstają w Ameryce dalsze placówki. I tak: w roku 1916 Siostry obejmują szkołę w Poughkeepsie, w stanie Nowojorskim. W roku 1917 Ks. Proboszcz z parafii św. Kazimierza w Alabamy zwraca się o objęcie szkoły. W tym samym roku Zgromadzenie rozpoczyna pracę w parafii św. Wojciecha w Schenectady. Dzieci w szkole było wówczas 300, dziś liczba się zwiększyła. Jeszcze w roku 1917 objęły Siostry placówkę w osadzie polskiej Kraków, w stanie Nebraska. Tu obok szkoły prowadzą Siostry internat. Prócz Krakowa w Nebrasce, mają Siostry placówkę w stanie North Dakota w kaszubskiej osadzie Warszawa koło Minto. Tu znajduje się prowadzona przez Siostry dystryktowa szkoła rządowa i cztery klasy z internatem. W Dakocie wysuniętej daleko na północ Stanów Zjednoczonych mają Siostry odrębne warunki niż w innych domach amerykańskich. ( Rys dziejów Zgromadzenia, str. 97-98).
W czasie pobytu Matki Antoniny w Ameryce odbyło się poświęcenie domu Nowicjatu w Norwood Park koło Chicago. W ciągu swego pięcioletniego pobytu w Ameryce Wielebna
Matka Sołtan ujęła swą dobrocią serca wszystkich Sióstr, które dotąd to wspominają.
Zdziałała wiele dobrego dla podniesienia ducha zakonnego w Zgromadzeniu, w pracy szkolnej. Pierwsza położyła nacisk na konieczność wykształcenia Sióstr. Kochana Matka
Sołtan zrozumiała i odczuła od razu brak sił nauczycielskich, toteż poleciła SS. Przełożonym, aby dołożyły wszelkich starań, aby kształcić Siostry i w ten sposób podnieść poziom nauczania w szkołach.
Jedna z Sióstr napisała: „ Była to postać święta w całym tego słowa znaczeniu, kochała bardzo młodzież, delikatna w obcowaniu, cechowała ją wielka dobroć” (19. III. 1937 R.) Jedna z najstarszych Sióstr tak pisze „15. VIII. 1937 r. W Ameryce kto tylko poznał
Wielebną Matkę Antoninę Sołtan, czy to osoba zakonna, czy świecka, czy nawet dziecko, każdy był ujęty jej nadzwyczajną delikatnością, dobrocią, wielką milością, a zarazem jej powagą , roztropnością i taktem. Proboszczowie i asystenci z różnych parafij , któży Ją znali i zaznali jej dobroci i poznali jej słodycz, prostotę i rzetelność, nie mieli słów dla wyrażenia uznania i szacunku do niej. Wprost uwielbiali Wielebną Matkę Sołtan.
Zbliżała się kapituła. Dnia 21 października 1920 r. w obecności Delegata Papieskiego Msgr. Mingoli otworzono koperty z głosami Sióstr z obu półkuli. Zdziwienie ogarnęło dostojnego Delegata, gdy wszystkie glosy padły na
Matkę Sołtan. Wobec tej jednomyślności J. E. Kardynał Wikary musiał zatwierdzić wybór.
J.E. Ks. Kardynał Kakowski napisał do Matki Antoniny: „Winszuję Matce, że pod Jej umiejętnym kierunkiem Zgromadzenie Zmartwychwstanek tak pięknie się rozwija” (24 września 1923 r.)
J.E. Ks. Biskup Sapieha w liście gratulacyjnym zaznacza „ Ile razy miałem sposobność zetknąć się z Siostrami waszego Zgromadzenia, zawsze widziałem w nich wielką gorliwość i ofiarność, toteż bardzo się cieszę że także w Rzymie tak was oceniają „ (22 grudnia 1923 r.)
21 kwietnia, 1931 roku. spokojnie bez bolesnej agonii o 9. 15 rano Matka oddała swą piękną duszę Bogu. Promienie słoneczne oświetliły twarz zmarłej pełną spokoju odejmując grozę śmierci. Każdy czuł, że dusza jej zatopiła się w Bogu na wieki. Dokoła trumny skupiły się Siostry z całej Polski, odprowadzając drogą Matkę na miejsce wiecznego spoczynku, na ubogi cmentarz Kęcki.
Fragmenty z książki M. Antonina Sołtan autorstwa S. Barbara Żulińska 1955 r. wydawca Tipografia Poliglotta Vaticana
Materiały ( książka i testament Antoniny) zawdzięczamy Archiwum Sióstr Zmartwychwstanek
Za które serdecznie dziękujemy