TRAGEDIA WE DWORZE
We dworze w Rożdżałach wydarzyła się tragiczna historia, która na długi czas wyryła się w pamięci właścicieli ziemskich i mieszkańców wsi. Ta historia miała miejsce przed wybuchem II wojny światowej, gdy dwór szlachecki cieszył się ogromną popularnością. We wsi, w pałacyku mieszkała bogata rodzina szlachecka Suskich, która była jedynym pracodawcą w okolicy. Zatrudniali wielu młodych , zdrowych, silnych chłopców, którzy pracowali na polu. Doglądali oni wielohektarowego majątku. Między pracownikami był mężczyzna w średnim wieku, który mieszkał wraz ze swoją liczną rodziną nieopodal dworu. Służba dworska często organizowała po pracy potańcówki, na których prawie zawsze gościł mężczyzna ze swoją żoną. Tego feralnego dnia także przyszli. Gdy zabawa trwała w najlepsze, wszyscy zgromadzeni wesoło tańcząc, beztrosko spędzali wolne chwile. Nagle na sali dosłyszano krzyki. To małżonkowie kłócili się, po długiej awanturze mężczyzna zszedł z parkietu bez słowa. Nie zwracając większej uwagi na całe zdarzenie zabawa toczyła się dalej. Około północy na dworze rozległ się okropny krzyk. Wszyscy pobiegli w miejsce skąd dobiegały przeraźliwe wrzaski.
Roznosiły się one że spichlerza, który znajdował się koło dworku. Na sznurze przy suficie wisiał powieszony mężczyzna z otwartymi oczami, nie żył. Całemu zdarzeniu przyglądało się wiele osób, którzy byli wstrząśnięci. Mężczyźni gdy oprzytomnieli zdjęli nieboszczyka z sufitu. Wszyscy przyglądali się temu w milczeniu tylko żona zmarłego krzyczała na wpółprzytomna z rozpaczy. Jeszcze długo wieś żyła tym zdarzeniem. Nikt nie wiedział jaki był motyw tego samobójstwa. Mówiono, iż samobójca zwariował dlatego się powiesił. Inni z kolei mówili, że zabił się z powodu trudnej sytuacji materialnej. Bardziej wtajemniczeni w całą sprawę, twierdzili, że z powodu zdrady, której dopuściła się jego żona z panem dworu. Właśnie o to przed śmiercią mężczyzny pokłócili się małżonkowie. Jednak nikt nie dowiedział się prawdy. Od tamtego tragicznego wydarzenia, każdy kto był świadkiem omijał rodzinę samobójcy i spichlerz szerokim kołem. Wdowa nie wytrzymała tak napiętej sytuacji i wyprowadziła się z Rożdżał. Nie wiadomo dokąd. Odtąd słuch o niej i jej dzieciach zaginął. Cała sprawa z czasem również odeszła do lamusa. Nadeszła wojna i prawie wszyscy zapomnieli tę tragiczną sytuację. Jednak starsi mieszkańcy Rożdżał pamiętają opowieści swoich rodziców o tej tragedii.
Latem do lasu przychodzą ludzie aby jak co roku zachwycać się urodzajną naturą.
[]