Fragment
Dzieje budowy
Kościoła i cmentarza żołnierzy
Armii Krajowej w Wileńskiej Kolonii Kolejowej
Warszawa 2006
Wileńska Kolonia Kolejowa
1. Dzieje budowy kościoła p.w. Chrystusa Króla i św. Teresy od Dzieciątka Jezus wg opracowania: „Złota Księga Kościoła w Wileńskiej Kolonii Kolejowej.” .
Dzieje kwatery żołnierzy Armii Krajowej na przykościelnym cmentarzy w Wileńskiej Kolonii Kolejowej na podstawie relacji uczestników
walk i sanitariuszek w opracowaniu Janusza Bohdanowicza „Czortek” Adres kontaktowy: Janusz Bohdanowicz 02-647 Warszawa ul. Bachmacka 4 m. 66 Tel.
22-854-05-23, kom.662-249-166
E-mail: janusz40 małpa poczta.onet.pl
Księga niniejsza powstała na skutek uchwał Walnego Zgromadzenia Członków Towarzystwa Spółdzielczego „Wileńska Kolonia Kolejowa” i Komitetu Budowy
Kościoła w tejże Kolonii. Główną intencją tych uchwał było: 1) utrwalić historię powstania kościoła w Wileńskiej Kolonii Kolejowej i 2) przekazać
następnym pokoleniom pamięć o tych wszystkich, którzy swoją pomocą materialną lub też własnym ciężkim nieraz trudem wydatnie przyczynili się do
wzniesienia świątyni. Dobry przykład ofiarnej pracy dla dobra ogólnego powinien zawsze budzić żywy oddźwięk w sercach ludzkich i zachęcać do
naśladowania. Członkowie Komitetu Bud. Kościoła.
Jak wynika z dokumentów archiwalnych, posiadanych przez Zarząd Towarzystwa Spółdzielczego „Wileńska Kolonia
Tytułowa „Złotej Księgi Budowy Kościoła”
myśl o budowie kościoła bądź też kaplicy w Kolonii Kolejowej została powzięta przez Zarząd T-wa jeszcze w roku
1927. Świadczy o tym protokół posiedzenia Zarządu z dnia 7 kwietnia 1927, kiedy to uchwalono powierzyć członkowi Zarządu, Ludwikowi Chaklowi sprawę
gromadzenia środków materialnych na budowę kaplicy. W dniu zaś 21 lipca tegoż roku Zarząd ze swego grona powołał komisję organizacyjną w osobach
prezesa Zarządu Jana Galijewskiego, wiceprezesa Józefa Szmita i czł. Ludwika Chakla. Podczas obrad Walnego Zgromadzenia członków Towarzystwa w dniu
20 maja 1928 roku sprawa budowy kaplicy w Kolonii została poddana dyskusji tegoż Zgromadzenia, w wyniku której zapadła jednogłośnie uchwała:
„wybudować kaplicę na działce Towarzystwa przy skrzyżowaniu ulic Wędrownej i Czystej; wykonanie tej uchwały powierzyć Zarządowi T-wa, który
upoważnia się w razie potrzeby do powołania Komitetu budowy; na zapoczątkowanie budowy kaplicy opodatkować się po 10 złotych od każdej posiadanej w
Kolonii działki ziemi z tym, że od chwili powzięcia powyższej uchwały osoby, które nabywać będą w Kolonii działki ziemi, o ile są pracownikami
kolejowymi wpłacać winne na rzecz budowy kaplicy jednorazowo 25 zł., wszyscy zaś inni nowonabywcy jednorazowo po 50 zł.” Dla rozszerzenia placu pod
budowę kościoła czł. T-wa Maria Szczepańska zgłosiła, iż odstępuje ze swej działki odpowiedni kawałek ziemi.
W dniu 5 października 1928r. Przez proboszcza parafii po- Bernardyńskiej, do której należała Koloni Kolejowa, zaproszony został przedstawiciel
Zarządu Józef Szmit, z którym proboszcz, ks. kanonik Jan Kretowicz, szczegółowo omówił kwestie związane z zamierzoną budową kaplicy. Na skutek
przeprowadzonych rozmów przez wiceprezesa Szmita z architektem inż. Trojanem, Zarząd T-wa w dniu 4 stycznia 1929 roku uchwalił powierzyć
inżynierowi Trojanowi wykonanie projektu kaplicy za cenę 500 złotych z tym, że tenże inż. Trojan przeprowadzić w odpowiednich urzędach
zatwierdzenie planu. Przed wykonaniem projektu inż. Trojan winien był przedstawić Zarządowi kilka szkiców, na podstawie których Zarząd
zadecydowałby, jaki projekt ma być przyjęty. Ze swoich zobowiązań inż. Trojan wywiązał się, ale sporządzone przezeń szkice nie znalazły aprobaty w
urzędzie wojewódzkim. W dniu 3-go sierpnia 1929r. Na wniosek ówczesnego prezesa Zarządu Edwarda Kwiatkowskiego uchwalił Zarząd budować nie kaplicę,
lecz kościół, któryby z czasem stał się kościołem parafialny. Ponadto zaś uchwalono powołać Komitet Budowy Kościoła, składający się z
przedstawicieli duchowieństwa i okolicznych miejscowości, jak wieś Góry, Podjelniaki, Rekanciszki itd. Do komitetu organizacyjnego powołano:
Edwarda Kwiatkowskiego, Stanisława Kryszczukajtisa, Jana Andrzejewskiego, Jana Forkiewicza i Józefa Michela. Na skutek tej uchwały do Komitetu
budowy kościoła zaproszono księdza kanonika Jana Kretowicza, proboszcza parafii, Józefa Stankiewicza – jako przedstawiciela wsi Góry, kapitana
Władysława Polnika – jako przedstawiciela osadników wojskowych z Rekanciszek. Z ramienia Kolonii do Komitetu weszli Stanisław Kryszczukajtis i
Józef Michel. Na prezesa Komitetu wybrano Stanisława Kryszczukajtisa.
W okresie czasu od końca 1929 do 1932r. akcja, zmierzająca do budowy kościoła, powraca do myśli budowy tylko kaplicy. Od czasu do czasu miejscowa
młodzież na własną rękę urządza przedstawienia z przeznaczeniem zysku na budowę kościoła. Ukazują się w prasie słowa zachęty do budowy, wreszcie
zaś w dniu 23 sierpnia 1931r. Walne Zgromadzenie członków Towarzystwa domaga się od komitetu sprawozdania z dotychczasowej działalności. Komitet usprawiedliwia się brakiem funduszów.
W dniu 28 lutego 1932r. na Walnym Zgromadzeniu członków Towarzystwa został powołany inny Zarząd Towarzystwa Spółdzielczego „Wileńska Kolonia
Kolejowa”. Jako jeden z głównych celów swojej pracy ten Zarząd postawił sprawę budowy kościoła Na jednym z najbliższych swych posiedzeń Zarząd
postanowił nabyć w Nadleśnictwie w Landwarowie dębowe słupy oraz okazyjnie siatkę drucianą na ogrodzenie działki kościelnej.
W dniu 1 lipca 1932r. Zarząd zaprosił na swoje posiedzenie Komitet budowy kościoła. Prezes Zarządu Stanisław Szczepański oświadczył , że
pragnieniem Zarządu jest przyśpieszyć akcję budowy kościoła i dlatego prosi Komitet, by w miarę posiadanych w Towarzystwie na swym rachunku środków
prowadził prace. Zarząd ze swej strony obiecał wydobyć i przekazać Komitetowi zamrożone w Towarzystwie fundusze kościelne. Prezes Komitetu
Stanisław Kryszczukajtis nie podziela optymizmu Zarządu i oświadcza, że dopóki Komitet nie będzie rozporządzał pokaźniejszą sumą w gotówce do
budowy nie przystąpi, nie decyduje się bowiem na wystawianie weksli. Ks. kan. Kretowicz zaproponował, aby, zanim kościół zostanie wybudowany, dać
możność miejscowej ludności korzystania z nabożeństw, odprawianych w gmachu miejscowej szkoły powszechnej, o ileby Komitet wybudował tam ołtarz.
Prezes Zarządu – Szczepański wypowiada się przeciw tej koncepcji zarówno ze względu na specjalne przeznaczenia funduszów zbieranych na budowę
kościoła, jak i na to, że podobne częściowe zaspokojenie potrzeb duchowych miejscowego społeczeństwa może osłabić zapał do budowy
świątyni. Obaw prezesa komitetu odnośnie podpisywania weksli prezes Zarządu nie podziela, dowodząc konieczności korzystania z kredytu zwłaszcza za
nabywane materiały budowlane. Po dłuższej wymianie zdań na tymże posiedzeniu uchwalono przystąpić do budowy kościoła drewnianego, a to ze względu
na znacznie niższe koszta budowy. Pod koniec posiedzenia Stanisław Kryszczukajtis złożył rezygnację z piastowanej godności prezesa Komitetu.
Motywując swój krok tym, że nie mieszka w Kolonii i wobec tego będzie miał utrudnioną pracę. Rezygnację przyjęto i uchwalono na prezesa Komitetu
zaprosić Ludwika Chakla. Następne, wspólne z komitetem, posiedzenie Zarządu odbyło się 8 lipca 1932r. z udziałem nowo-wybranego prezesa Komitetu,
Ludwika Chakla. Na posiedzeniu tym uzgodniono między Zarządem a Komitetem szereg kwestii dotyczących budowy kościoła oraz wzajemnego stosunku. Od
tej pory w skład Komitetu wchodzą: prezes Ludwik Chakiel, sekretarz Gustaw Malawko, skarbnik Dymitr Gulewicz i członkowie: Stanisław Szczepański (z
urzędu jako prezes Zarządu T-wa), ks. kan. Jan Kretowicz, kapitan Władysław Polnik, Józef Stankiewicz, Stanisław Kryszczukajtis i Józef Michel. O
objęcie protektoratu nad budową kościoła postanowiono prosić J.E. ks. Arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, Wojewodę Wileńskiego Beczkowicza i
Dyrektora Kolei Państwowych w Wilnie Kazimierza Falkowskiego. Kościół uchwalono budować pod wezwaniem Chrystusa Króla i św. Teresy od Dzieciątka
Jezus. Uporawszy się w ten sposób z pracami organizacyjnymi, Komitet na posiedzeniu w dniu 11 października 1932 roku postanowił rozpocząć zbiórkę
kamienia na fundamenty kościoła. Ponieważ nie można było liczyć na zbiórkę w drodze ofiar pokaźniejszej ilości kamienia, przez to postanowiono
odpowiednią ilość kamienia zakupić. Urzeczywistnienie zamierzonej budowy fundamentów już na jesieni 1932r. nie doszło do skutku wobec nie
zatwierdzenia planu kościoła przez Urząd Wojewódzki. Do sporządzenia nowego projektu zaofiarował się bezinteresownie architekt miejski m. Wilna
inż. Narębski z tym, by Komitet opłacił tylko koszty rysownika, który wykona związane z tym prace kreślarskie. Wykonany według szkicu inż.
Narębskiego projekt zatwierdzony został przez Wileński Urząd Wojewódzki w dniu 25 marca 1933 roku. Projekt sporządzony na „kaplicę” w celu
łatwiejszego uzyskania zatwierdzenia go przez odnośne władze. Nabyty za sumę 763zł 20gr. Kamień w ilości 111m3 w ciągu zimy zwieziony został na
plac budowy, tak samo dostarczony został materiał na ogrodzenie, zakupiony przez Zarząd T-wa. W pierwszych dniach kwietnia 1933r. złożył rezygnację
z godności członka Komitetu Józef Michel, motywując swe ustąpienie brakiem w Komitecie środków materialnych na budowę kościoła oraz sił
technicznych-fachowych. Wyjaśnienia przewodniczącego, że właśnie zadaniem Komitetu jest gromadzenie środków i zaangażowanie sił fachowych,
potrzebnych do budowy, nie przekonały ustępującego.
Z nastaniem ciepłych wiosennych dni rozpocząć się miały prace przy budowie fundamentów kościoła i ogrodzenia kościelnej działki. Wykonanie
fundamentów z przetargu oddane zostało murarzowi Filipowi po cenie 3,50zł od metra sześciennego, budowa zaś płotu-stolarzowi Butowiczowi za cenę
155 złotych. Pierwsze grudy kamienia złożono w fundament dn. 5 maja 1933r. Dozór techniczny przy robotach powierzony został inż. Edmundowi
Dąbrowskiemu i technikowi Stanisławowi Klementowiczowi. Po upływie 2 miesięcy fundamenty były już gotowe. W
czasie budowy fundamentów i potem wiele osób zwracało uwagę, że lepiej byłoby przystąpić do budowy kościoła murowanego. Na kilku z rzędu
posiedzeniach Komitetu rozważano czy są możliwości budowy kościoła murowanego. Jednak zarówno przeprowadzone kalkulacje jak i opinie fachowców
przekonały Komitet, że o murowanym gmachu myśleć niepodobna.
Na początku listopada 1933 roku ustąpił z Komitetu prezes Ludwik Chakiel, motywując swoje ustąpienie warunkami służbowymi, a ponieważ w tym czasie
również i sekretarz Gustaw Malawko na przeciąg jednego roku zmuszony był wyjechać w celach naukowych do Warszawy, ponadto zaś członek Komitetu
Stanisław Kryszczukajtis przeniesiony został służbowo do Lwowa, prezes Zarządu T-wa zwołał na dzień 18 listopada 1933r. posiedzenie Zarządu, na
które zaprosił pozostałych członków Komitetu wraz z nowo kaptowanymi członkami Komitetu: Władysławem Zakrzewskim, Józefem Andruszkiewiczem i
Stanisławem Jewcichiewiczem. Po przedstawieniu ogólnej sytuacji w Komitecie przewodniczący Stanisław Szczepański postawił wniosek wybrania nowego
prezesa i sekretarza Komitetu. Zwrócono się z prośbą do ks. kanonika Kretowicza o objęcie godności prezesa Komitetu. Ks. kanonik odmówił, motywując
tym, że mieszkając w Wilnie miałby utrudnioną pracę. Ze swej strony ks. kanonik Kterowicz wysunął na stanowiska prezesa Komitetu kandydaturę
Stanisława Szczepańskiego, co zostało jednogłośnie przyjęte. Na sekretarza wybrano Józefa Andruszkiewicza. Na wniosek prezesa Komitetu uchwalono,
że od tego czasu w pracach Komitetu weźmie udział pewny Zarząd T-wa, tj. oprócz wspomnianych już wyżej osób: Kazimierz Makowski, Julian Połoński,
Aleksander Kwiatkowski, Stanisław Klementowicz i Michał Kużys. W celu zdobycia funduszów na budowę kościoła uchwalono rozesłać listy ofiar do związków
kolejowych oraz wydrukować znaczki z zaprojektowaną boczną elewacją kościoła po 20 i 50 groszy, które będą naklejane na wszelkiego rodzaju
zaświadczeniach wydawanych przez Zarząd T-wa. Jednocześnie postanowiono poczynić starania w celu nabycia na spłatę budulca w Dyrekcji Lasów
Państwowych. Po dłuższych pertraktacjach i przy pośrednictwie Dyrektora Kolei Państwowych inż. Kazimierza Falkowiskiego uzyskano zezwolenia
Dyrekcji Lasów na sprzedaż budulca ze spłatą należności w 24 ratach miesięcznych. Ponieważ należną na budulec kwotą Komitet nie rozporządzał, na
wniosek Michała Kużysa uchwalono zaproponować członkom T-wa, posiadającym w T-wie znaczniejszy dług, by przyjęli na siebie zobowiązania Komitetu
względem Nadleśnictwa za budulec, każdy do wysokości sumy długu, Towarzystwo zaś, spisując taki dług uiściłoby Komitetowi należną mu sumę.
Zaznaczyć należy, iż w tym czasie Zarząd T-wa posiadał na rachunku budowy kościoła sumę około 5,500 zł, której w gotówce Komitetowi przekazać nie
mógł, gdyż były te pieniądze użyte na różne inwestycje T-wa. W ten sposób szczęśliwie rozwiązano kwestię braku gotówki na spłacenie budulca.
W styczniu 1934 r. nabyto budulec w Nadleśnictwie wileńskim i kieńskiem w ilości 308 m2 za sumę 4171 zł. 23 gr. i przystąpiono do jego zwózki. W
dniu 1 maja 1934 r., po uprzednim przeprowadzeniu przetargu, zadecydowano roboty budowlane powierzyć cieśli przedsiębiorcy Józefowi Lachowiczowi
vel Lechnowiczowi ze ryczałtową sumę 2440 zł. W celu należytego zabezpieczenia się przed ewentualnymi
niedoskonałościami w budowie zaproszono inż. Edmunda Dąbrowskiego do objęcia ogólnego kierownictwa budową, zaś bliższy techniczny nadzór powierzono
czł. Kom. Technikowi Stanisławowi Klementowiczowi. Nadzór gospodarczy objął członek kom. Julian Połoński. W ten sposób z nastaniem cieplejszych dni
wiosną 1934 roku rozpoczęto budowę zrąbu kościoła. Na posiedzeniu Komitetu w dniu 26 maja tegoż roku po wprowadzeniu szeregu zmian do projektu
kościoła Komitet postanowił w dniu 1 lipca 1934 r. dokonać uroczystego poświęcenia kamienia węgielnego, łącząc tę uroczystość z obchodem 25-lecia
założenia Wileńskiej Kolonii Kolejowej. Przygotowania do uroczystości poszły w szybkim tempie, zwłaszcza dzięki wydatnej pomocy okazanej Komitetowi
ze strony grona miejscowych pań, a w szczególności pp. Kużysowej, Cedrowskiej, Chaklowej, Otrębskiej, Szczepańskiej, Wrześniowskiej M.,
Klementowiczowej, Kwiatkowskiej, Balcewiczowej, Garbaczewskiej, Girjotasowej, Plepowiczowej, Grodziówny, Wierzbickiej, Rózgo, Połońskiej,
Michałowskiej i innym. W piękny pogodny dzień 1 lipca 1934 r. o godz. 10 rano przy udziale licznie przybyłego duchowieństwa, przedstawicieli władz
w osobach starosty Kowalskiego, zastępcy Dyrektora kolei Narkowicza i innych oraz przybyłej z Wilna z kościoła po-Bernerdyńskiego procesji, a także
bardzo licznie zgromadzonej ludności Kolonii i okolicznych wsi J. E. Ks. Arcybiskup Metropolita Wileński Romuald Jałbrzykowski dokonał uroczystego
poświęcenia fundamentów kościoła i pierwszy złożył swój podpis na akcie erekcyjnym. Kazanie wygłosił ks. kan. Kretowicz, zaś pierwszą Mszę Św. Na
stopniach budującego się kościoła odprawił ks. dziekan Adamowicz. W czasie tego nabożeństwa śpiewał wileński chór „Echo” pod batutą prof
Kalinowskiego oraz przygrywała orkiestra wojskowa stacjonującego naówczas w Nowej Wilejce pułku ułanów. Po zakończeniu uroczystości w miejscowej
szkole powszechnej odbyła się uroczysta akademia, połączona z przyjęciem przybyłych gości. Akademia poświęcona była uczczeniu 25 rocznicy założenia
Kolonii. Podniosły nastrój uroczystości tego dnia pozostawił na uczestnikach niezatarte wrażenie, potęgując ogólny zapał do pracy dla dobra
ogólnego. Toteż mimo piętrzących się ciągle trudności, budowę prowadzono dalej z dużym rozmachem. Szczególne zasługi położył tu prezes Zarządu T-wa
i Komitetu Budowy Kościoła w jednej osobie, Stanisław Szczepański, jego zapobiegliwej i umiejętnej pracy, a także niezmordowanej energii i
bezgranicznemu wprost poświęceniu się, ze szkodą nieraz spraw osobistych i własnej rodziny, zawdzięczać należy, że praca nad budową kościoła nie
uległa zahamowaniu ani na chwilę, pomimo różnych trudności natury materialnej i dużych osobistych przykrości z tym związanych. Wobec wyjazdu na
początku lipca da dłuższy czas z Wilna techn. Stanisława Klementowicza , bezpośredni nadzór techniczny nad budową objął technik Władysław
Zakrzewski. Dla zdobycia środków materialnych na dalszą budowę postanowiono rozesłać do wszystkich dzielnic Polski około 1000 list ofiar. Panie
Anna Chaklowa, Wiktoria Makarska i Maria Platas- Plepowiczowa raz po raz urządzały rozmaite imprezy dochodowe, jak loterie fantowe lub
przedstawienia, przeznaczając zyski na zasilenie funduszów kościelnych. Sytuację materialną Komitetu szczególnie ułatwiał fakt, że w skład tegoż
Komitetu wchodził cały Zarząd T-wa, a zatem wszelkie troski Komitetu stawały się troskami Zarządu, który dysponując pokaźnym majątkiem T-wa miał
możność uzyskania potrzebnych do budowy kredytów.
W miarę postępu robót okazało się, iż przedsiębiorca nie był w stanie wykończyć budowy za umówioną cenę. Komitet przez to, zbadawszy istotny stan
rzeczy, postanowił po wyczerpaniu sumy umownej opłacać nadal zatrudnionych przez przedsiębiorcę robotników bezpośrednio, tym bardziej, że
przedsiębiorca miał już pewne zaległości w opłacaniu robotników, w co wdał się już nawet inspektor pracy. Winy jednakże w tym przedsiębiorcy
Lachowicza Komitet nie stwierdził. Roboty pod jego kierownictwem postępowały dość szybko naprzód tak, że w październiku 1934r. ustawiono już
wiązania dachowe, a w listopadzie pokryto już nawę główną i prezbiterium dachem gontowym. Pokrycie dachem powierzono przedsiębiorcy Jachimowiczowi.
Na pokrycie kościoła Komitet uzyskał dotację w sumie 1000 złotych z Ministerstwa Komunikacji. Równocześnie z kryciem dachu przystąpiono do budowy
wieży. Plan konstrukcji wieży i wiązań dachowych wykonał bezinteresownie inż. Edmund Dąbrowski. Ponieważ głowica wieży według zatwierdzonego
projektu kościoła musiała ulec zmianie jako zakwestionowana przez Urząd Wojewódzki, zwrócono się przez to do projektodawcy inż. Architekta Stefana
Narebskiego o opracowanie nowego projektu głowicy z zastosowaniem do gontu. Prośbę Komitetu inż. Narębski spełnił natychmiast i naszkicowany
projekt wręczył przedstawicielowi Komitetu. Przy budowie wieży Komitet ustanowił stały dozór techniczny w osobie technika Sperańskiego za osobnym
nagrodzeniem, a to w celu uniknięcia jakichkolwiek niedokładności w budowie tak skomplikowanych wiązań, jakie posiada wieża. Po zakończeniu już w
porze zimowej budowy wieży i pokrycia kościoła, Komitet postanowił niezwłocznie przystąpić do wykonania robót stolarskich, a w szczególności okien.
Wzór okien, zaprojektowany przez czł. Komitetu Stanisława Klementowicza, zaakceptowano i rozpisano przetarg na wykonanie roboty. Po zebraniu ofert
na posiedzeniu w dniu 25 stycznia 1935r. Komitet postanowił wykonanie okien powierzyć przedsiębiorcy – stolarzowi Janowi Mużyckiemu. W celu
pokrycia kosztów okien postanowiono zwrócić się z prośbą do miejscowego społeczeństwa, by poszczególni obywatele zechcieli przyjąć na siebie koszt
każdego okna z osobna.Jako pierwszy ofiarodawca na pokrycie kosztów okien zgłosił się ks. kan. Jan Kretowicz, przyjmując na siebie koszt okien trzech w prezbiterium.
Apel Komitetu i tym razem znalazł w społeczeństwie należyty oddźwięk: koszt okien pokryto prawie w ciągu jednego miesiąca. Równocześnie z
wykonaniem okien w ciągu zimy, wewnątrz kościoła rozpoczęto przybijanie sufitów, ocieplanie ścian na chórze oraz wykonanie schodów. Szybkie tempo w
robotach w dużej mierze zawdzięczać należy całkowitej harmonii w Komitecie i zaufaniu, jakim darzono prezydium Komitetu, toteż z całego szeregu
protokołów posiedzeń Komitetu widać, że bardzo wiele robót wykonano na skutek zleceń prezydium, uzgodnionych z dozorem technicznym, a Komitet
akceptował je post factum,. Z postępu robót do dnia 5 kwietnia 1935r. można było zorientować się, że w rocznicę poświęcenia kamienia węgielnego
możnaby przy dalszej wytężonej pracy dokonać poświęcenia kościoła. Dlatego też już w dniu 5 kwietnia uchwalono, by poświęcenia kościoła dokonać 7
lipca 1935 roku. Od tej chwili poczęto robić gorączkowe przygotowania do tej uroczystości. Dalszy apel do poszczególnych instytucji i osób sprawił,
że ambonę postanowiło ufundować Zrzeszenie techników Kolejowych, a to za pośrednictwem członka Komitetu i
niestrudzonego współpracownika w dziele budowy kościoła, technika Władysława Zakrzewskiego. Ołtarz główny według projektu tegoż Zakrzewskiego
ufundowali własnym kosztem Leontyna i Gustaw Malawkowie. Obraz Chrystusa Króla w głównym ołtarzu i sygnaturkę ufundował prezes Komitetu – Stanisław
Szczepański, zaś obraz św. Teresy w tymże ołtarzu namalowała Wiktoria Makarska. Drzwi główne ufundował Chrześcijański Bank Spółdzielczy na
Antokolu. Lichtarze na ołtarz główny ufundował Kazimierz Rutski. W ten sposób data poświęcenia kościoła 7 lipca stała się zupełnie realna. Dla
zasilenia kasy Komitetu ponownie rozesłano listy ofiar do wszystkich pań zamieszkałych w Kolonii, prosząc je o dokonanie zbiórki. Niezależnie od
wysiłków Komitetu na miejscu w Kolonii na terenie Wilna pod przewodnictwem ks. kan. Kretowicza zawiązał się Komitet, który powziął sobie za cel
uświetnienie uroczystości poświęcenia kościoła w Kolonii przez zaofiarowanie mu w tym dniu dzwonu, jako daru Wilna. Akcję zbiórkową ujął w swe
sprężyste dłonie ks. Aleksander Lachowicz, wikariusz kościoła po Bernardyńskiego. Akcja ta dała wynik bardzo pomyślny, zebrano bowiem sumę 1213zł
96gr, która dała możliwość zakupienia w firmie Uciechowskiego na Podlasiu nie jednego, lecz dwóch dzwonów. Trzeci dzwon do kompletu Komitet Budowy
kościoła postanowił opłacić z własnych funduszów. Pierwszy dzwon, największy, nadesłany został przed dniem 7 lipca, wobec czego konsekracja jego
mogła się odbyć równocześnie z poświęcenie kościoła. Monstrancję zaś ofiarował inż. Stanisław Andrzejkowicz. Nadszedł wreszcie upragniony przez
wszystkich dzień 7 lipca. Pomimo niepewnej pogody, a nawet przelotnych deszczów, od samego rana wokół kościołka i na przyległych ulicach zaczęły
się gromadzić tłumy wiernych. Z Wilna, z kościoła po-Bernardyńskiego przybyła liczna procesja. Punktualnie o godzinie 9:30
rano przybył samochodem z Wilna Arcypasterz, by dokonać aktu poświęcenia zarówno kościoła, jak otrzymanego w darze od Wilnian dzwonu. Przy udziale
licznego duchowieństwa J.U. ks. Arcybiskup Metropolita Wileński, Romuald Jałbrzykowski, przystąpił najpierw do konsekracji dzwonu, nadając mu imię
„Józef”, następnie zaś dokonał poświęcenia kościoła i udzielił zgromadzonym u stóp ołtarza rzeszom swego pasterskiego błogosławieństwa. W
przemówieniu zaś swoim Arcypasterz wyraził radość z powodu powstania nowej świątyni, zaznaczając, że jest jego pragnieniem, by nowo poświęcony
kościół stał się w krótkim czasie kościołem parafialnym. Po wysłuchaniu Mszy św., odprawionej przez ks. dziekana Adamowicza, w czasie której
kazanie okolicznościowe wygłosił ks. kan. Jan Kretowicz, Arcypasterz wziął udział w zorganizowanej przez Komitet herbatce w Domu T-wa, poczym
żegnany serdecznie przez zebranych opuścił Kolonię. Od tej chwili w nowo wybudowanym kościółku w niedziele i święta odprawiane są nabożeństwa bądź
to przez ks. kan. Kretowicza, bądź też przez delegowanych przezeń każdorazowo księży parafii po-Bernardyńskiej. Prace Komitetu z chwilą zakończenia
głównych robót budowlanych zostały sprowadzone do zaopatrywania kościoła w niezbędne przedmioty i szaty liturgiczne itd. Nabyto za 1200 zł
fisharmonię, którą ustawiono na chórze. Obowiązki organisty bezinteresownie objął Jan Cedrowski i już w końcu sierpnia 1935 roku zaczął organizować
chór kościelny. Zakrystianem został Romuald Stankiewicz z Gór.
Dnia 1 czerwca 1936 roku przybył do Kolonii na stałe i zamieszkał w wynajętym przez Komitet mieszkaniu ks. Jan Matulewicz, któremu władze
kościelne powierzyły pieczę nad kościołem, władze zaś szkolne funkcję katechety w miejscowej szkole podstawowej. W roku tym, a mianowicie 5 lipca
ponownie przybył do Kolonii Arcypasterz, aby dokonać konsekracji dwóch następnych dzwonów, dopiero wtedy wykończonych i nadesłanych, a mianowicie
dzwonu średniego – ufundowanego przez mieszkańców Wilna i mniejszego zakupionego przez Komitet. Dzwonom tym nadano imiona: I-mu „Stanisław Kostka”
i II-mu „Kazimierz”. W tym też roku 1936 dziatwa szkolna po raz pierwszy w nowym kościele przystąpiła do I-szej Komunii Św. Na wiosnę 1937 roku
Komitet przystąpił do oszalowania kościoła. Na ten cel ponownie rozesłano do urzędów kolejowych listy ofiar i przystąpiono do forsownego zbierania
składek wśród miejscowej ludności. Potrzebną sumę w ciągu kilku miesięcy zebrano ze znaczną nadwyżką, co dało możność nie tylko oszalowania
kościoła, ale też i pomalowania. Z dniem 1 października 1937r. ks. Jan Matulewicz został przeniesiony do Wilna, zaś do Kolonii wyznaczony został
wikariusz kościoła św. Jana,
ks. Lucjan Pereświet-Sołtan. Przybył on do tutejszego kościoła z określoną misją utworzenia tu nowej parafii. Od tej
chwili inicjatywa w pracy i ogólny jej kierunek przeszły w ręce ks. Sołtana, jako
rektora i przyszłego proboszcza parafii. Nowe życie rozpoczęło się w Kolonii z chwilą przybycia tu ks. Sołtana i rozpoczęcia przez Niego gorliwej
pracy nad utworzeniem mocnej i głęboko przenikniętej duchem chrześcijańskim społeczności. Kościół, dzięki Jego niezmordowanej i pełnej poświęcenia
pracy pasterskiej, zaczął promieniować dokoła i przyciągać do siebie coraz liczniejsze rzesze. Zaczęły powstawać organizacje kościelne, rozpoczęta
została praca nad utworzeniem parafii,co stało się gorącym pragnieniem wszystkich mieszkańców Kolonii i okolicznych wsi. Komitet w miarę swych sił
i najlepszych chęci służył pracy księdzu Sołtanowi – jednak siła rzeczy funkcje jego malały i istnienie jego stawało się coraz mnie potrzebne, gdyż
faktycznie budowa kościoła została ukończona. Z tych też względów dalsze prowadzenie tej księgi Komitet przekazuje wspomnianemu wyżej Wielebnemu
Księdzu Lucjanowi Pereświet – Sołtanowi z prośbą, by zechciał ją łaskawie prowadzić i przechować jako pamiątkę.
Plebania od strony ulicy. Na zapleczu której od 8 lipca 1944 r znajduje się cmentarz parafialny na którym są zbiorowe mogiły żołnierzy Armii
krajowej którzy polegli lub zmarli z odniesionych ran w walce o Wilno.
Minęło 18 lat od chwili, gdy Komitet Budowy kościoła w Wileńskiej Kolonii przekazał niniejszą „Złotą księgę” na ręce jednocześnie organizatora i
pierwszego proboszcza parafii, ks. Lucjana Pereświet – Sołtana dla przechowania i kontynuowania jej. W ciągu tego
kilkunastoletniego okresu czasu nie poczyniono w tej księdze żadnych nowych zapisów. Zrządzeniem losu niniejszą notatkę już o charakterze
historycznym wypadło pisać autorowi poprzedniego zapisu, jako jedynemu na miejscu członkowi dawnego Komitetu Budowy kościoła. Osiemnaście lat –
niewielki stosunkowo szmat czasu, ale jakież duże zmiany zaszły na świecie i u nas w Wileńskiej Kolonii Kolejowej. Zmieniła się przede wszystkim
nazwa miejscowości z Kolonii na Pavilnys. Pierwszy proboszcz parafii, nieodżałowany ks. Lucjan Preświet – Sołtan nie żyje,zmarł jako męczennik za
wiarę na dalekiej północy w Incie. Zmarł pierwszy organista ś.p. Jan Cedrowski, z jedenastu członków Komitetu Budowy Kościoła pozostają obecnie
przy życiu tylko cztery osoby. Znaczna liczba parafian została rozproszona szeroko po świecie na wschodzie i na zachodzie, bowiem druga Wojna
Światowa, rozpoczęta 1 września 1939r. napadem hitlerowskich Niemiec na Polskę, przeorała boleśnie całą polską ziemię, niszcząc mnóstwo bogatego
dorobku kulturalnego i przyprawiając o śmierć liczne rzesze mężczyzn, kobiet, młodzieży i dzieci. W rezultacie tej zawieruchy wojennej Wilno
odpadło od Polski i stało się stolicą Litwy Radzieckiej.
Z poprzedniego szkicu historycznego widać, z jakim zapałem i poświęceniem parafianie Kolonii i okolicznych wsi wraz ze swym proboszczem ks.
Lucjanem Pereświet – Sołtanem na czele pracowali nad stworzeniem i ugruntowaniem nowej bożej placówki. Bóg widocznie błogosławił temu dziełu i ono
od razu zaczęło pięknie się rozwijać. Duszą parafii stał się ksiądz proboszcz, człowiek młody, energiczny, inteligentny i całkowicie oddany swej
pracy duszpasterskiej. Pod jego kierownictwem zaczęły powstawać organizacje i bractwa kościelne: kółko ministrantów, chór kościelny, kółko żywego
różańca, tercjarzy, nieustającej adoracji Serca Jezusowego, czyli tzw. „straż honorowa” i in. Kościółek wkrótce zapełnił się wiernymi, nie mogąc
pomieścić od razu wszystkich modlących się, tak że ks. proboszcz zmuszony był co niedzielę binować mszę świętą. Wkrótce inni księża zaczęli coraz
częściej zaglądać do Kolonii, a nawet osiedlać się tutaj na stałe (ks. Smarzewski, benedyktyn ks. Stanisław Sołtan, brat ks. Proboszcza), to też
można było codziennie wysłuchać trzy msze św. Dla podniesienia ogólnej pobożności ks. Proboszcz wprowadził nowe dodatkowe nabożeństwa kościelne:
każdego pierwszego czwartku miesiąca godzinę świętą z rozważaniem Męki Pańskiej i w każdy pierwszy piątek miesiąca uroczystą mszę s. Do Serca
Jezusowego (dla członków straży honorowej, przede wszystkim), nie mówiąc już o nabożeństwie majowym, czerwcowym, czy październikowy. Często w
godzinach wieczornych ksiądz proboszcz sam osobiście ćwiczył w kościele wiernych w zgodnym i poprawnym śpiewaniu kościelnych pieśni. Ludzie tłumnie
garnęli się do kościoła i wypełniali go po brzegi podczas nabożeństw rannych i wieczornych. Składki i datki na zakup bielizny kościelnej, szat
liturgicznych i paramentów kościelnych popłynęły obficie i nasz kościółek stawał się coraz zasobniejszy. Ksiądz proboszcz lubił swoją pracę, swych
parafian, lubił uroczyste i wystawne nabożeństwa; częste były msze św. z asystą, powstało bardzo liczne kółko ministrantów, którzy brali udział w
tych uroczystych nabożeństwach. Nabożeństwa były uświetniane śpiewem chóru, zorganizowanego przez p. Cedrowskiego, a potem prowadzonego przez p.
Mieczysława Sakowicza. Ze szczególną starannością przygotowane były zawsze kazania niedzielne i świąteczne, a także rekolekcje wielkopostne. W swej
działalności ksiądz proboszcz dążył do stworzenia w nowoutworzonej parafii takiej atmosfery, w której wszyscy parafianie, jako wzajemnie kochające
się dzieci boże, stanowiliby jedną wielką chrześcijańską rodzinę z proboszcze, na czele. Ta jego myśl przewodnia działalności duszpasterskiej
przejawiła się osobliwie w czasie trudnych doświadczeń podczas wojny.
Nastąpił dzień 1 września 1939 roku. Dzień ten stał się momentem zwrotnym w dziejach nie tylko naszej Ojczyzny, ale i w dziejach świata: wkrótce
miały nadejść wypadki kształtujące stosunki w świecie na innych niż dotychczas zasadach. Skończyło się spokojne sielankowe życie: katastrofa
państwa Polskiego była katastrofą wszystkich jego obywateli. Mężczyzn powołano do walki w obronie Ojczyzny, z nimi razem i księdza proboszcza, jako
kapelana wojskowego. Zastępstwo po nim w parafii objął ks. Pilecki. Wszystko zrazu jeszcze szło w parafii i w kościele dawnym trybem, ustanowionym
przez ks. Sołtana. Skończyły się działania wojenne, ludzie zaczęli powracać do swych gniazd rodzinnych, wielu jednak
brakowało, a pomiędzy nimi i księdza proboszcza. Parafianie z niepokojem i utęsknieniem oczekiwali jego powrotu, modląc się o to do Boga. Bóg
łaskawie wysłuchał tych modłów, bowiem pewnego jesiennego poranka ukazała się w kościele sterana, wynędzniała postać drogiego wszystkim księdza
Lucjana. Wrócił gospodarz parafii. W kościele zapanował dawny duch ładu, porządku i gorliwości w służbie bożej. Ciosy spadały na kraj i miasto
jeden po drugim, Wilno kilkakrotnie zmieniało swych gospodarzy, a każda taka zmiana pociągała za sobą wciąż nowe ofiary. Życie stawało się coraz
bardziej skomplikowane, trudne i niebezpieczne: egzystencja materialna licznych rzesz obywateli zniszczona lub dotkliwie nadwerężona, sytuacja
mocno zaostrzona pod względem politycznym, życie społeczne i towarzyskie ustało zupełnie, coraz bardziej szerzył się ucisk narodowościowy. Jedyną
ostoją wśród burzy dziejowej w tych ciężkich czasach stał się kościół, wokół którego skupiło się całe życie duchowe rozbitków wojennych i całej
naszej ludności. Kościół podczas nabożeństw zapełniał się po brzegi wiernymi, zanoszącymi gorące modły o opiekę i ratunek. Przybyło w parafii nie
tylko wiernych, lecz i szeregi duchowieństwa w naszym mały kościółku zwiększyły się, bowiem oprócz wspomnianych wyżej księży Stanisława Sołtana i
Smaszewskiego, do pomocy ks. proboszczowi stanęli kolejno ks. Eysmont, ks. Łazowski, ks. Stanisław Zdanowicz i O. Jacek Matusewicz, benedyktyn;
duszą parafii jednak był zawsze ks. Lucjan Pereświet-Sołtan. Zawsze pełen optymizmu, energii, zapału – siał on wokół siebie otuchę, nadzieję na
pomoc bożą, nie załamał się w najtrudniejszych czasach. Deportowany przez władze litewskie w 1940 r. do pow. Olickiego na Litwę, wraca stamtąd
niezłamany na duchu i z dawną gorliwością staje znowu do pracy.
Okupacja niemiecka: kościoły zamknięte na przeciąg kilku miesięcy pod pozorem jakiejś „kwarantanny”, „pasterka” na Boże Narodzenie odprawia się
przy zamkniętych drzwiach, a na msze święte, odprawiane potajemnie, dopuszcza się ściśle poufne grono ludzi – pomimo to wszyscy w parafii odczuwają
obecność proboszcza. Pomimo trudnych warunków ze smutnej, może nawet opłakanej rzeczywistości, niestrudzony ks. Proboszcz snuje plany na
przyszłość. Przede wszystkim przystępuje do budowy plebani, zaprojektowanej jeszcze przed wojną przez grono parafian, murowanej, okazałej, choć sam
ks. Proboszcz nie zgadzał się z przedłożonym mu projektem, żądając plebani drewnianej, tańszej i skromniejszej. Przy technicznej fachowej pomocy
inżyniera Muzolfa z Rekanciszek i przy materialnej pomocy ofiarnych parafian, budowa plebani w ciągu jednego lata dokonana została całkowicie i w
jesieni tegoż roku ks. Proboszcz wprowadził się do niej na mieszkanie.
Jednocześnie z budową plebani ks. Proboszcz snuł plany nowego, większego kościoła murowanego i domu parafialnego; projekt kościoła już był w
opracowaniu, a urzeczywistnienie jego było zamierzone na czasy powojenne, gdyż wysiłek przy budowie plebani i tak był duży i należało zrobić
przerwę, tym bardziej, że trwało także wykańczanie w szczegółach istniejącego kościoła, jako to: pokostowanie ołtarzy, mebli kościelnych, malowanie
podłogi, drzwi, stopni ołtarza, budowanie konfesjonałów. Na frontonie wieży kościelnej umieszczona została drewniana płaskorzeźba, malowana
kolorowo, przedstawiająca św. Krzysztofa oraz emblemat „pax Christi”, zbudowane zostały duże schody cementowe, a nad nimi wsparty na stylowych
kolumnach zakopiański dach, pokryty gontem, bardzo wygodny i ozdabiający kościół. W celu zdobycia funduszów na
wykończenie i konserwację kościoła były urządzane w kościele koncerty pieści religijnych, wykonane siłami miejscowego chóru kościelnego. Najwięcej
jednak pieniędzy zdobywał ks. Proboszcz osobista kwestą, tak np. zamieszkujący w Kolonii bogaty człowiek, p. Dąbrowski, który jednorazowo ofiarował
na potrzeby kościoła i budowę plebanii dziesięć tysięcy marek niemieckich.
W ciężkich momentach życia orędownikiem i opiekunem ks. Proboszcza był św. Józef, któremu wotum dziękczynne za pomoc w wybudowaniu plebanii
widnieje w postaci srebrnej tabliczki na ołtarzu tegoż Świętego zawieszone. Wielkim czcicielem i propagatorem czci św. Józefa był ks. Lucjan
Sołtan, i pomimo trudnych warunków okupacji niemieckiej ufundował własnym staraniem piękną kamienną (odlewaną) figurę św. Józefa z Dzieciątkiem
Jezus, jako cieślę spracowanego i odpoczywającego po pracy. Obecnie figura ta z placu przed plebanią, gdzie była pierwotnie umieszczona na wysokim
cokole, została przeniesiona na cmentarz kościelny, gdzie ma być podobno ustawiona na pomniku ks. Lucjana Pereświer-Sołtana.
Nie wszystko tak gładko i łatwo szło w rzeczywistości, jak to wygląda w opisie na papierze. Czasy były ciężkie i niebezpieczne, osobliwie
niebezpieczne dla wszystkich osób, które swym stanowiskiem społecznym, osobistymi przymiotami charakteru i działalnością wybijały się ponad
przeciętność. Gdzieś, ktoś zamordował w Wilnie w sierpniu - wrześniu 1943 r. nieznanego nikomu litewskiego agenta gestapo, niejakiego Padabę;
władze niemieckie okupacyjne w drodze represji wzięły z miasta w charakterze zakładników 100 osób z pośród wybitniejszych osób miasta, wyłącznie
Polaków, a w tej liczbie i ks.Sołtana; 10 osób z pośród nich od razu rozstrzelano ( w liczbie tych dziesięciu zginął wtedy prof. Pelczar, znakomity
uczony, badacz raka i mecenas Mieczysław Engiel), pozostawionych zaś przy życiu 90 osób wywieziono do obozu koncentracyjnego w Prowiniszkach pod
Kownem, dokąd razem z innymi pojechał i ks. Sołtan. Obóz koncentracyjny – ta nazwa mówi sama za siebie. Życie każdego więźnia wisiało na włosku,
nie mówiąc już o rozmaitego rodzaju udręczeniach moralnych i fizycznych, których oprawcy nie szczędzili swoim ofiarom. Wymodlony po prostu u Boga
przez parafian, szczęśliwie wrócił do domu i nie złamany na duchu znowu oddał się swej duszpasterskiej pracy z całym zapałem. Własnym sumptem
ufundował obraz Najświętszego Serca Marii Panny i opiece tegoż Najświętszego Serca polecił parafię w dniu 15 sierpnia 1944 roku.
Dzień 7 lipca 1944 roku był pamiętny w dziejach naszego miasta Wilna, a szczególnie w naszej parafii, w tym dniu bowiem oddziały AK z terenu Nowej
Wilejki, Kolonii i Rekanciszek zaatakowały oddziały niemieckie zajmujące Wilno. Walka rozpoczęła się przed świtem, około godz. 2 rano, a już po
wschodzie słońca zaczęto znosić na cmentarz kościelny ciała poległych. W niektórych obszerniejszych i wolnych domach władze wojskowe urządziły
szpitale, grzebaniem zabitych zajął się ks. Sołtan, urządzając cmentarz w lesie tuż za plebanią – ten cmentarzyk stał się zaczątkiem cmentarza
parafialnego, bowiem do tego czasu parafia nie posiadała własnego cmentarza. Dziś to piękne dzieło ks. Sołtana jest całkowicie zaniedbane; cmentarz
pierwotnie ogrodzony drutem kolczastym, dziś i tej niedostatecznej ochrony brakuje, bydło pasące się w lesie brodzi samotnie pomiędzy mogiłami.
Szczególnie w smutny widok przedstawiają mogiły żołnierzy. W czasie walk o Wilno ks. Sołtan z całym poświęceniem się udzielał posług duchowych
potrzebującym, spowiadając, grzebiąc zmarłych, odprawiając za dusze poległych żałobne nabożeństwa. Burza działań wojennych odsunęła się na zachód,
na miejscu wszystko wracało do normalnego trybu życia. Z biegiem czasu szarzyzna życia codziennego zaczęła się przerywać, czasy stawały się coraz
trudniejsze, zaczęły się masowe niemal areszty jednych i masowy wyjazd do Polski drugich, rozpoczęło się życie dotychczasowe, ludzie tracili
orientację, nie wiedząc co robić, jak żyć dalej.
I właśnie w tym ciężkim czasie parafii znowu zabrakło przewodnika i najlepszego opiekuna, bowiem 31 grudnia 1944 roku ks. Sołtan został aresztowany
i wyjechał daleko na północ, do Workuty, niemal na całe dwa lata, bo do września 1946 roku. W parafii obowiązki duszpasterskie w zastępstwie
nieobecnego księdza proboszcza sprawowali, kolejno się zmieniając, ks. Sylwester Małachowski i ks. Jeleński.
Ks. Sołtan wrócił z Workuty sterany i osłabiony fizycznie, ale z dawną energia i zapałem. Znowu, jak nieustraszony żołnierz, zabrał się do pracy,
do walki o dusze ludzkie; znowu parafianie odczuli dobroczynny wpływ jego działalności, a ci, co pozostawali w więzieniach, obozach lub na zesłaniu
odczuli jego troskę i opiekę w postaci pokrzepiających listów i wsparcia materialnego. Niejeden z młodych więźniów, b. Parafian, dziękował potem
listownie ks. Proboszczowi za uratowanie życia. Nabożeństwa, kazania, rekolekcje, niesienie posług duchownych i pomocy materialnej dla wielu – oto
środki, którymi przy pomocy Bożej potężnie oddziaływał na wiernych i poddawał ich swemu dobroczynnemu wpływowi. Ale i ta zbożna praca została
przerwana, bo w dniu 20 maja 1949 r. ks. Sołtan znowu został aresztowany przez organa MGB i opuścił miłowaną placówkę pracy, tym razem na zawsze.
Osądzony na 25 lat pracy w obozach karnych, zmarł w obozach Inty 21 stycznia 1951 roku. Przybyły potem jeden z towarzyszów niedoli ks. Sołtana,
opowiadał, że w ostatnich chwilach życia myślał o swych parafianach, prosząc o przekazanie tego po jego śmierci parafianom. Cześć Jego Pamięci! Po
wyjeździe ks. Sołtana parafię po nim objął ks. Julian Jankowski, potem ks. Bronicki, a obecnie proboszczem jest ks. Konstanty Molis. Jeżeli celem
tej „złotej księgi” jest zachować w pamięci potomków zasługi poszczególnych osób dla parafii, to pierwsze miejsce należy się osobie ś.p. ks.
Lucjana Pereswiet-Sołtana, to też Jemu najwięcej poświęciłem uwagi w tej pobieżnej kronice. Brak danych biograficznych nie pozwala mi na skreślenie
życiorysu tego kapłana-męczennika. Wiadomym mi tylko jest, że urodził się on w 1906r. w Pereświetowie, Reżyckiego powiatu (Mohylowszczyzna na
Białorusi), wyższe studia zakończył w Wilnie wyświęcony na księdza, czasowo sprawował obowiązki proboszcza w Knyszunie, a następnie pracował jako
wikary u św. Jana w Wilnie, skąd przybył do Kolonii z poleceniem zorganizowania tu parafii, co uskutecznił w ciągu niecałego jednego roku. Jego już
nie ma, ale czyny Jego trwają i pamięć o nim będzie żyć wiecznie.
Długo letnim proboszczem tejże parafii był ksiądz Aleksas Konczius, jak sam określał się „żmudzin”. Parafię objął 26 maja 1975 roku i ptzewodził
jej do 19 sierpnia 2002 roku przez 29 lat. Mając parafian ludzi narodowości polskiej, opanował do perfekcji język polski. W żadnych sprawach nie
wyróżniał którejkolwiek narodowości ani pośród parafian i spotykanych ludzi. Otoczył opieką cmentarz parafialny i w nim groby
poległych i zmarłych z odniesionych rak żołnierzy Armii Krajowej. Zmarł 10października 2004 r i pochowany został na posesji kościelnej w Wileńskiej
Kolonii Kolejowej.
http://www.akwilno.pl/pdf/Kolonia-Kolejowa.pdf