Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Benedyktowicz Ludomir Ludwik Dominik

22.09.2012 14:26
Ludomir BenedyktowiczLudomir BenedyktowiczLudomir Ludwik Dominik Benedyktowicz. Ur. 5.8.1844 Świniary (Podlasie), zm. 14.12.1926 Lwów. Leśnik, malarz, uczestnik Powstania Styczniowego. Pasjonat szachów i kolekcjoner.

Był synem Piotra i Marii z Ruszczewskich. Uczęszczał do szkoły średniej w Warszawie. Od 1861, idąc w ślady ojca leśnika, uczył się w Zakładzie Praktyki Leśnej, będącym pierwszą instytucją doskonalenia zawodowego dla leśników, a zlokalizowanym w Feliksowie w okolicach Broku, gdzie studiował pod kierunkiem prof. Wojciecha Jastrzębowskiego.
W powstaniu styczniowym podczas jednej z bitew stracił prawą dłoń i został postrzelony w lewą rękę, którą amputowali lekarze. Kalectwo nie pozwoliło mu na kontynuowanie nauki w zawodzie leśnika. Postanowił poświęcić się malarstwu. Pierwsze kroki Ludomir skierował do warszawskiej Szkoły Rysunku pod kierunkiem prof. Wojciecha Gersona. Malował swoje prace pędzlem przytwierdzonym do metalowej obrączki. Zakładano ją na przedramię jego prawej ręki i wsuwano zań pędzel, piórko czy węgiel, którymi bardzo lubił się posługiwać.
Kształcił sie w szkole w Monachium. Przyjęto go w poczet studentów tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych na podstawie prac. Po skończonych studiach powrócił do Polski. Aresztowany i osadzony w Cytadeli warszawskiej. Gdy wyszedł znalazł się w krakowskiej Szkole Kompozycji Jana Matejki. Następnie otworzył własną pracownię malarską. Ożenił się z Marią Skalską, która obdarzyła go czwórką dzieci i pomagała w pracy.
Przez czterdzieści lat mieszkał w Krakowie. W związku z narastającą ze strony artystów młodopolskich krytyką malarstwa m.in. "monachijczyków", do których należał w kwietniu 1913 roku wystosował do świata artystycznego list otwarty pt. "W imię prawdy". Jeszcze przed I wojną światową wyjechał wraz z rodziną do Lwowa. Tam zmarł 14 grudnia 1926 roku w wieku 82 lat. Zwłoki przewieziono do Krakowa i pochowano na cmentarzu Rakowickim (kwatera Ra, grób Weteranów[1]), gdzie spoczywają do dnia dzisiejszego.
Był na drugim roku studiów w instytucie leśnictwa w Broku, kiedy wybuchło Powstanie styczniowe. Wziął w nim czynny udział, walcząc w oddziale partyzanckim pod dowództwem Władysława Cichorskiego "Zameczka" (potem w oddziale Wilkoszewskiego "Wirioma"). Podczas utarczki z Kozakami został ranny. Ponadto jeden z napastników szablą odciął mu prawą dłoń. Pierwszej pomocy udzieliła powstańcowi Nepomucena Sarnowiczowa, właścicielka Kaczkowa, wsi, na terenie której rozegrała się potyczka. Rannego przewieziono na plebanię w Ostrowi Mazowieckiej. Tu w trudnych warunkach przeprowadzono operację i amputowano mu lewą rękę.
By nie narazić go na prześladowania ogłoszono, że zginął w potyczce z Kozakami i usypano mogiłę, która istnieje do dzisiaj. Mimo zachowania środków ostrożności Kozacy wpadli na jego trop, przez co po powrocie do Polski z Monachium trafił do warszawskiej Cytadeli.
Podjazd powstańczyNad mogiłą powstańcaDo najbardziej znanych prac Ludomira Benedyktowicza należą znajdujące się w zbiorach lwowskich obrazy olejne "Nad mogiłą powstańca" oraz "Podjazd". Obydwa obrazy dotyczą tematyki Powstania Styczniowego. Spod piórka artysty wyszły także rysunki m.in. "Poranek na wsi" czy też "Wieczór na wsi". Dzieła malarza spotkać można w całej Polsce. W warszawskim Muzeum Narodowym znajduje się autoportret Benedyktowicza. Jego siedem rysunków, w tym 6 pejzaży i portret córki, posiada Muzeum Narodowe w Krakowie. Poznańskie Muzeum Narodowe ma w swoich zbiorach kolejną jego pracę – portret młodej kobiety.
Ludomir Benedyktowicz ogłosił kilka tomików poezji. W 1903 wydał w Krakowie zbiór Zbudź się narodzie! Garść rymów nie do zabawy. Kolejne tomiki wydawał w okrągłe rocznice powstania: Na odlocie. W 50-tą rocznicę powstania styczniowego (1913) oraz W górę serca i czoła! W 60-tą rocznicę powstania styczniowego (1923).
Z innych publikacji Benedyktowicza można wymienić: Być albo nie być (1896, pod pseudonimem Ludwik Nałęcz), Zaklęte jezioro (1911), Stanisław Witkiewicz jako krytyk (1902). Z Witkiewiczem polemizował na temat wartościowania treści dzieł sztuki.Powstańcy styczniowi- [pl.wikipedia.org]

[szukaj_foto]Benedyktowicz
Benedyktowicze h. Bełty
Benedyktowicz w bazie powstańców

Odpowiedzi (1)

15.01.2019 01:09
Ludomir BenedyktowiczMsza weteranów 1909r wśród nich LudomirW zeszłym tygodniu zmarł we Lwowie ś.p. Ludomir Benedyktowicz, świetlana postać artysty i obywatela kraju. Długoletnie pasmo jego życia I było jednym ciągiem szlachetnych wzruszeń, podniebnych wzlotów w sfery czystego ideału, ofiary, złożonej na ołtarzu ojczyzny, której bezgraniczna miłość opromieniała każdą chwilę jego egzystencji. Dożył w aureoli ogólnego szacunku bardzo poważnego wieku, za życia — oddawna już — po zbył się wszelkich cech aktualności i uosobiał — i jeden z niewielu już — ten wspaniały okres naszej sztuki, który przeszedł do historji i zapełnił najpiękniejsze jej karty, epokową twórczością.
Benedyktowicza, jak tylu innych artvstów z jego generacji, wydało powstanie 1863 r. Duch wewnętrzny narodu, który odczuł silnie kataklizm dziejowy, odbił się w umysłach ówczesnej młodzieży idealnym prądem ku sztuce. Nie poszczególne jednostki, lecz grupy całe zaczęły dążyć do ognisk intelektualnej pracy, do szkół i akademji, aby ideały głęboko w duszy odczute w czyn wprowadzić, i życie swe wobec upadku idei samodzielne go bytu narodu, ku bardziej abstrakcyjnym celom skierować. Zmarły świeżo artysta, jako dziewiętnastoletni uczeń słynnego Jastrzębskiego w r instytucie leśnictwa w Broku, opuścił uczelnię, aby wziąć udział w powstaniu. W jednej z krwawych potyczek ranny, a następnie ciężko okaleczony przez kozaków stracił obie ręce. Wtedy postanowił wstąpić na drogę sztuki, i urzeczywistnić zamiar, zrodzony jeszcze w dziecięctwie. Z pomocą obmyślanych przez siebie przyrządów', znalazł się w możliwości posługiwania się rękami w takim stopniu, że na rysunkach lub obrazach przez niego w następstwie wykonanych niema wprost śladu, że wykonał je artysta kaleka.
Pierwszym mistrzem Benedyktowicza był Wojciech Gerson, na którego liście figuruje on na pierwszem miejscu, rozpoczynając tak liczną falangę uczniów znakomitego pedagoga. Jednocześnie uczęszcza pomiędzy 1866 a 1868 r. do warszawskiej szkoły rysunkowej, gdzie odrazu manifestuje jędrny i żywotny talent plastyczny. W r. 1868 wyjeżdża do Monachjum i na mocy warszawskich studjów jest przyjęty do akademji, przebywając kolejno w'szkołach: Strehatera, Anschiitza, Wagnera i Sejtza. Już w 1870 r. zjawia ją się na wystawie Tow. Zachęty, trzy jego kapitalne studja. które znamionują obok talentu znaczne wyrobienie fachowe. To też podczas czteroletniej w Monachjum pracy dochodzi Benedyktowicz do stanowiska jednego z najwybitniejszych talentów wśród młodzieży, kształcącej się i to w chwili, gdy wraz z nim z polaków były talenty tej miary, co: Maks i Aleksander Gierymscy, Czachórski, Pruszkowski, Szyndler, Adam Chmielowski (późniejszy brat Albert), Szembek, Brochocki, Pilecki, Piwnicki i w. innych.
Z chwilą, gdy na jesieni 1872 r. Matejko obejmuje kierownictwo krakowskiej szkoły sztuk pięknych i zakłada szkolę kompozycyjną, widzimy Benedyktowicza wraz z Pruszkowskim, Lipińskim, Picardem, Abramowiczem i Piwnickim, w rzędzie pierwszych uczniów mistrza. Po roku opuszcza szkolę, aby rozpocząć samo dzielną pracę. I tu rozpoczyna się tak często napotykana tragedja młodego artysty, pełnego najszlachetniejszych celów, pragnącego snuć pasmo twórczości, a zmuszonego do walki ciągłej, do wysiłku heroicznego, aby módz zapewnić sobie i najbliższej rodzinie ten codzienny kęs chleba, tę możność stworzenia swego ogniska domowego. Z walki tej, trwającej długie lata przyznać to trzeba — Benedyktowicz wyszedł bez skazy, nie opuściła go nigdy siła wewnętrzna, pozwalając hardo stawiać czoło przeciwnościom. Los go nie rozbroił, nie odebrał energji życiowej. Ani na chwilę krakowska jego pracowania nie była pusta; dzieła jedne za drugiemi wychodziły w świat, jednając mu uznanie wśród tych, których plastyczny wy raz Polski, nastrój jej krajobrazu, pól i siedzib, jej charakterystyczne cechy, głęboko przez artystę odczute, przyciągały wewnętrzną swą treścią. Takich, którzy rozumieli artystę, było wielu, i ci właśnie osładzali mu życic szczerą sympatją i wniknięciem w jego ideały.
Nie jestem w stanie zamieścić tu spisu dzieł jego — zbyt jest ich wiele. Benedyktowicz, idąc za głosem natchnienia, był płodnym, malował swe pełne uczucia krajobrazy i sceny z życia, w miarę, jak koncepcja krystalizowała się w jego umyśle. Do wybitniejszych utworów zmarłego należą: „Podjazd powstańców". „Przyśpiewie słowika", „Przejażdżka po stawie", „Na rozstajnych drogach", „Las w jesieni", „Stary dąb" i bardzo wie le innych. Kościół w Szczucinie posiada jego duży obraz ołtarzowy „Marja Magdalena u stóp Chrystusa ukrzyżowanego". Posiadając prześliczną technikę piórkową, pozostawia on wielką ilość rysunków, bardzo cenionych przez zbieraczy. Pomimo, iż Benedyktowicz przez cały ciąg życia poświęcał się sztuce — malarstwo nie było jedynym wyrazem jego twórczości — pisał wiele, a wśród jego pisarskiej puścizny znajduje się sporo dzieł wartościowych, czy w formie poetycznej, czy wśród studjów estetycznych, czy jako krytyki i oceny artystyczne. Szerszeni rozległa się echem jego polemiczna broszura, której impulsem była książka Witkiewicza o Janie Matejce. Przed kilku laty przeniósł się z Krakowa do Lwowa, gdzie czas spędzał w zupełnem odosobnieniu w kółku blizkich sobie — był on spektatorem walk ideowych na niwie sztuki staczanych, ale w nich udziału już nie brał. Żył zatopiony w przeszłości jasnej i płomiennej, której blask otaczał jego wydatne czoło i pełne niewysłowionego uroku spojrzenie.
Ś. p. Ludomir Ludwik Dominik Benedyktowicz, ur. dnia 5 sierpnia 1844 r., zmarł, ukończywszy 82 lata. Do ostatniej chwili zachował pełnię władz umysłowych i pamięci. Śmierć jego w sferach artystycznych sprawiła szczery żal za artystą, którego nie sposób było nie kochać. Wraz z nim schodzi do grobu typowy przedstawiciel generacji powstaniowej, który przed wszystkiem innem ubóstwiał kraj własny, ową wymarzoną w ciągu lat niewoli ojczyznę.
[Henryk Piątkowski Kurier Warszawski 14.12.1926, wyd. wieczorne]

Rok 1863. — Pobojowisko, gęsto zasiane trupami i rannymi. Dziś zwyciężyły hordy najeźdźców, zatriumfowała prze moc nad duchem ofiary. Na pobojowisku cicho; jedni posnęli na wieki, inni leżą w omdleniu, zrzadka odezwie się jęk rannego, zrzadka okrwawione widmo dźwignie się z trudem, spieczone usta wołają o kroplę wody. Nikt nie nadchodzi z samarytańską usługą, ale zato... przez krwawe pole sadzi cwałem kozak, tratuje żywych i mar twych, dzikiemi oczyma bada leżących — szuka w nich iskry życia.
Zatrzymał konia, przechyla się w siodle i wbija oczy w młodziutkiego chłopca, okrwawionego, rannego ciężko.
Żyje czy trup?
Żyje!
omdlałe powieki podnoszą się zwolna, okrwawione usta poruszają się bez słowa.
Żyje! w ręku kozaka błyska szabla. Dwa straszne ciosy... dwie ręce odcięte, lewa wyżej łokcia, — prawa przy dłoni. Chłopiec omdlał — kozak poleciał dalej szukać... żywych.
Czy to obraz taki? straszne, koszmarne, widziadło? twór wyobraźni?
Nie — to prawda.
W malarskich kółkach Warszawy, Monachjum i Krakowa zwraca uwagę artysta malarz Benedyktowicz. Twarz ma interesującą — ładną, pełną wyrazu, usposobienie pogodne, pełne werwy i animuszu. Gdy zrzuci z siebie płaszcz z peleryną, który stale nosi, z jednego ramienia widać spadający pusty rękaw, druga ręka zakończona, zamiast dłoni, oszytą irchą pałeczką.
Więc jak to? malarz bez rąk? Tak, właściwie z jedną i to niecałą. Benedyktowicz — malarz bez rąk, malarz, który do swojej niecałej ręki przymocowywał sobie sztucznie węgiel, ołówek i pendzel. I malował. Czy gorzej od innych? Nie! a nawet od bardzo wielu, o obu rękach zdrowych — dużo lepiej. Obrazy Benedyktowicza mają w sztuce polskiej swoje poczesne miejsce. Zwyciężyć kalectwo! co za kolosalny wysiłek woli! Znały wystawy warszawskie i krakowskie obrazy i krajobrazy tego niezwykłego artysty. Oto długi szereg obrazów wsi polskiej: „Wieczór na wsi“, „Bielenie płótna“, „Wyrąb lasu“. A oto dziewczyna wiejska w lesie, słońce przesiewa światełka złote przez liście drzew i krzewów, kładzie jasne kółeczka na kraśnych sukniach i jędrnych policzkach dziewczyny. Prócz tych prac mniejszych wymiarami, patrzcie! nawet duży obraz religijny, a obok niego znowu subtelne, delikatne rysuneczki piórkiem! I cały ten dorobek to dzieło rąk — któ rych nie było!... Ile razy nawinie się pod oczy nazwisko „Benedyktowicz “, wnet, obok podznaczonego nim dzieła sztuki, staje postać twórcy, niby z legendy rycerskiej, legendy walk o niepodległość wyjęta.
[Gerson-Dąbrowska Maria, Polscy artyści, ich życie i dzieła, Warszawa 1930]

W ankiecie wypełnianej w 1906 na temat akcji Katolickiej pisał na końcu:
"Nie wchodzę w szczegóły i środki, stare czy nowe tej akcji katolickiej. Powiem jedno, że za najważniejsze uważam, aby akcja ta podjętą była z płomieniem entuzjazmu, z poświęceniem aż do bohaterstwa, z siłą lwa, z polotem orla"
[Zawistowski A. blogosławiony, Publiczne życie katolickie, wykład wygłoszony na kursie Duszpastersko-Społecznym w Lublinie 28.8.1929]