Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Artykuł o Powstaniu na Zabjkalu 1866

21.10.2013 13:49
Artykuł z gazety „Червоний гірник” z dnia 21 czerwca 1986 roku.
[Tłumaczenie z oryginału w języku ukraińskim - malex]

DALEKIE – BLISKIE
CZTERY WIERSZOWANE WERSY

Ignacy Wilczewski

Emeryt personalny Ignacy Piotrowicz Wilczewski w latach 1930-ch. (Apostolowo).

Rodzina Wilczewskich

rodzina Wilczewskich

Jest to historia bardzo stara. Dwadzieścia pięć lat temu Dmitrij Emeljanowicz Sywaczenko przyniósł do redakcji papiery krzyworoskiego komsomolca Borysa Wilczewskiego. W paczce znajdowały się fotografię, z których otwarcie i życzliwie patrzył w świat sierżant o czarnych oczach, jego raporty z wymogą skierowania go na linię przednią frontu, listy do matki.

Ale najwięcej było wierszy. Napisane w pośpiechu na zdobycznych blankietach niemieckich, czasem prawie zatarte, czasem powtarzane w rożnych wariantach […] w prawdziwego poetę.

Wiersze nadrukowano. Do redakcji nadeszło wiele listów. Dotychczas pamiętam jedną rozmowę telefoniczną: matka towarzysza Borysa z pułku po dziewiętnastu latach z wierszowanego nekrologu dowiedziała się wreszcie o losie jej poległego syna…

Przenikliwa liryka i publicystyka o charakterze patriotycznym sąsiadowali u Borysa Wilczewskiego z najdelikatniejszym malarstwem poetycznym. Czytelnik całkiem wyraźnie widział rudobrode góry jesienne, pokonywane przez naszą piechotę, nie wypłowiałe w promieniach czarne szuby jodeł. Widział cynkowe kapturki polskich kapliczek… W tak sposób mógł pisać tylko człowiek, gorąco rozmiłowany w pięknie ziemi, jej żywych barwach, w jej żywym cieple.

Wiersze Borysa są szybko zapamiętywane. I niedługo, przy rutynowych kłopotach domowych łatwo było zanucić coś w rodzaju:

Pamiętam, dziadek krzyczał
we śnie pod starość,
Młodość spędziwszy
w rawelinie.
Śnił się mu zgrzyt
rdzawych zawiasów,
Na rękach –
żelazne zaciski.


Między innymi, nie wiem, dlaczego, ale ten „dziadek” mnie się nie spodobał. „Rawelin”, „kajdany”, „rdzawe zawiasy” – to są typowe akcesoria z dorobku poetów okresu romantyzmu wieku dziewiętnastego, a może nawet - osiemnastego. Jednakże znalazł ten chłopak, o czym pisać na froncie!

A teraz, czytelniku, przedstawimy sobie Syberię latem roku 1866. Nad południowym brzegiem Bajkału siedmiuset katorżników politycznych budują wygodną szosę. Ich przenieśli tutaj ze „stolicy” tego kraju miasta Irkucka, gdzie sześć tysięcy skazańców przepełniali więzienia, „urzędy” i nawet szpitale.

Przestraszony generał-gubernator Wschodniego Sybiru i całe jego otoczenie widzą w budownictwie szosy pełną ulgę. Niech, mówią, rebelianci lepiej dłubią kamienia w bezludnym wąwozie, niż jako materiał wybuchowy osiadają w Irkucku. Poza tym, z wąwozu nigdzie nie uciekniesz: Bajkał, odnogi łańcuchu górskiego Chamar-Dabanu, a w gardzieli wąwozu – osłona wojska.

Jednak „pomysłowi” urzędnicy carscy nawet nie domyślali się, że pomysł powstania katorżników politycznych już wisi w powietrzu. Została zrodzona w tajnym centrze krasnojarsko-kanskim, na czele, którego, byli przyjaciele Czernyszewskiego. Na początek 1866 roku planowali zryw wszechsyberijski. W tym zrywie tym powinni byli uczestniczyć rosyjscy i polscy (po powstaniu 1863 roku przeciwko caratowi) katorżnicy polityczni, do których miała dołączyć się miejscowa ludność. Zdobywszy arsenał i umocowawszy się na Sybiru, powstańcy zrobiliby swój zryw prologiem do wszechrosyjskiego powstania przeciwko caratowi.

Czytelnik jeszcze nie widzi, jak „wiążą się” wydarzenia stuletniej przeszłości z losami naszego bohatera – komsomolca, który zginął naprowadzając na cel radzieckie samoloty szturmowe.
A związek istnieje. I jak najściślejszy.

Pracując, jako wykładowczyni historii ZSRR na jednym z wydziałów uniwersytetu dniepropietrowskiego, zaciekawiłam się dawnymi wydarzeniami nad Bajkałem. Ponieważ te wydarzenia stali się nie epizodem, a ostatnim akordem, ostatnim wystąpieniem zbrojnym powstania 1863 roku. Tego powstania, któremu W.I. Lenin przyznawał „gigantyczne, pierwszorzędne znaczenie z punktu widzenia demokracji nie tylko wszechrosyjskiej, ale i wszecheuropejskiej”.

Budowniczowie Okrężnej szosy bajkalskiej, schwytali do niewoli oficerów, przerwali łączność telegraficzną z Irkuckiem i wyruszyli wytyczonym wcześniej szlakiem. Ale to wystąpienie było skazane na klęskę przez zdradę szlachciców z tak zwanych „partii uprzywilejowanych”. Po dwudziestodniowym oporze, wycieńczone przez głód i z powodu odniesionych ran powstańcy zostali otoczeni. Jeszcze wcześniej prowokator zadał niepoprawny cios po rewolucyjno-demokratycznemu ośrodku krasnojarsko-kanskim.

Sprawozdanie z procesu sądowego zachowało się w Charkowie. Robiłam tam notatki z przemówienia prokuratora do wykładu na rocznej konferencji wydziału. I nagle zabiło mi się serce: „Oskarżony Ignacy Wilczewski” było napisane w protokołu.

Ale mógł to być tylko człowiek o takim samym nazwisku, jak i nazwisko Wilczewskich krzyworoskich. Ale pamięć od razu posłusznie podpowiedziała wiersz Borysa:

Pamiętam, dziadek krzyczał
we śnie pod starość,
Młodość spędziwszy
w rawelinie.
Śnił się mu zgrzyt
rdzawych zawiasów,
Na rękach –
żelazne zaciski.


Dziadek? Czy mógł Ignatij Piotrowicz, w przeszłości student petersburskiego instytutu inżynierów cywilnych, powstaniec z Litwy, który należał do demokratycznej „czerwonej” partii i dla którego prokurator zażądał „bezterminowej katorgi w kopalniach” być dziadkiem Borysa? 23 lata – zaznaczono w materiałach sprawy sądowej. Więc, urodził się w 1843, Borys – w 1921. Mógł!

Ale, niestety, zapomniałam pełne imię ojca Borysa „Iwan, Iwan..i co dalej?” Jego życiorys wydaje się też był wśród akt wojennego łącznościowca. Ale materiały zostawiłam w Krzywym Rogu. Choć telefonuj do domu!

I nareszcie, można zobaczyć napisany niepewną ręka starego człowieka arkusz papieru: „Życiorys lekarza Iwana Ignatiewicza Wilczewskiego”. Napisane tam o wszystkim: o ojcu, politycznym katorżniku, opisany jego ożenek z rosyjską dziewczyną z Sybiru. Parę słów o tym jak samego Iwana Ignatiewicza wydalono z uniwersytetu w Tomsku za udział w ruchu studenckim. Dziwnie, ale po wszystkich powstaniach, wojnach, rewolucjach, które przegrzmiały nad krajem, wydawała się cudem szybkie i jednoznaczne potwierdzenie pracowników archiwum: ”Tak, był wydalony”. I nawet nie zapomnieli powiedzieć, za co.

Ale odchylamy się od punktu głównego. Że katorga umożliwiła zbliżenie Ignacego Wilczewskiego z Mikołajem Gawrilowiczem Czernyszewskim.

Czyżby nie jest zbyt śmiałym wspominać tutaj wielkie imię? Czy nie zbyt ufa autorka świadectwu córki Wilczewskiego – Elizawiety Ignatiewny, nauczycielki na emeryturze, odszukanej w kraju krasnodarskim? Ona pisała tak: „Z wielką miłością ojciec wspominał Czernyszewskiego. Razem z nim on przebywał w Aleksandrowskom zawode dotychczas, póki Czernyszewskiego nie wywieziono do Wilujska po nieudanej próbie wyzwolenia”.

Wszystkie wątpliwości zniknęli, kiedy na własne oczy zobaczyłam odnalezione w archiwum świadectwo: „Lista przestępców politycznych na Nerczynskich zawodach. Sporządzona dnia 4 marca 1869 roku. …20. Wilczewski Ignacy. …92. Czernyszewski Mikołaj„.

Razem więźniów było 105. Wszystkim – rosyjskim i polskim rewolucjonistom, Włochom z ruchu Garibaldiego, zezwalano obcować się między sobą.

Autor „Co robic?” prowadził z młodzieżą rozmowy na różne tematy – poczynając od pochodzenia kryzysów przemysłowych do historii sztuki antycznej, od reform cara Piotra I - do sytuacji na frontach wojny francusko-pruskiej. Razem z towarzyszami Ignatij Piotrowicz długimi zimowymi wieczorami słuchał czytanie powieści „Prolog”, którą przy życiu Czernyszewskiego drukowano tylko za granicą.

Młodzi przyjaciele z wzruszającą uwagą zwalniali Czernyszewskiego z trudnej dla niego roboty. Rąbali drewno na opał, nosili wodę z rzeczki Gazimur, gdy nadchodziła kolej Mikołaja Gawrilowicza obsługiwać więzienie.

Późnymi wieczorami katorżnicy polityczni czasami urządzali przedstawienia. Wykonawcami roli męskich i żeńskich byli mężczyźni, temu często kobiety rozmawiały basami.

Stały widz wszystkich tych spektakli, z których się bardzo cieszył, Czernyszewski napisał kilka sztuk dla sceny amatorskiej Aleksandrowskiego zawodu. Jedna z nich „Mistrzyni gotowania kaszy” dotychczas jest wystawiana na scenach teatrów radzieckich.

W rodzinie Wilczewskich istnieje przekaz rodzinny, że wyjeżdżając do Wiliujska, część swoich papierów, w tym rękopis „Co robić?” Czernyszewski pozostawił Ignatiemu Piotrowiczowi. Ale potem owe papiery w sposób oszukańczy zabrał urzędnik z Petersburgu, który przyjeżdżał do Nerczynska.

Ale to wydawało się wątpliwym. Ale już mająca doświadczenie, że nie można z góry odrzucać to, o czym mówią w tej rodzinie, zwróciłam się za poradą do wnuczki pisarza Niny Michajłowny Czernyszewskiej. Do dyrektorki muzeum memorialnego w Saratowie, wybitnej znawczyni wszystkich okoliczności życia swojego słynnego dziadka.

I Nina Michajłowna nie zaprzeczyła! Tylko nie pogodziła się stosownie rękopisu „Co robić”. Ale zbadawszy wszystkie możliwe okoliczności, doszła do wniosku, iż Wilczewski otrzymał w prezencie albo „Opowiadania z Białej sali”, lub wariant „Cichego głosu”.

W sumie, to był bardzo długi, życzliwy i ciekawy list. „Jeżeli znów będziecie pisać do Elizawiety Ignatijewny – było powiedziane w końcu – proszę przywitać jej w moim imieniu, jako córkę towarzysza Mikołaja Gawrilowicza”.

…Co by tam nie mówiono, ale czasami cztery wiersze mogą bardzo dużo przypomnieć ludziom.

T.WORONOWA

[skluczowe]powstaniezabajkalskie