Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Losy wileńskich pomników Mickiewicza

29.06.2009 19:50
Losy wileńskich pomników Mickiewicza

Kolejne okrągłe rocznice, związane z biografią Adama Mickiewicza, bywały okazją do wystawiania mu pomników w różnych miastach, pozostających pod okupacją zaborców. Najbardziej znanymi są: pomnik w Poznaniu - dłuta Władysława Oleszczyńskiego, przyjaciela Poety; we Lwowie - A. Popiela (1905 r.); warszawski - Cypriana Godebskiego (1898 r.) oraz krakowski - L. Rygiera (1898 r.). Historia ich powstania i uroczystości związanych z odsłonięciem, to opowieść o długich i trudnych bojach z administracją państw zaborczych, obawiających się rozbudzania polskich narodowych namiętności. Sukcesy organizacyjne, których wyrazem było wystawienie tych pomników, niestety nie szły w parze z ich wartością artystyczną. Wszystkie - może z wyjątkiem poznańskiego - w opinii znawców sztuki, tchną sztucznym patosem, nadmierną alegorycznością, aktorskimi pozami postaci Wieszcza. O pomniku krakowskim tak m.in. pisał w 1925 r. Witold Hulewicz: "trzeciorzędny aktor prowincjonalny, źle ucharakteryzowany na Konrada. Miał-ci zrazu laur na głowie, ale zdjęto mu wieniec wkrótce po odsłonięciu, bo przypominał zbytnio gniazdo wróbli. I na tym wszystkim olbrzymi szyld: Adamowi Mickiewiczowi Naród z kropką".

Takie i inne szyderstwa, licznie pojawiające się w międzywojennej prasie polskiej, zawierały wiele uwag najzupełniej uzasadnionych - rzeczywiście brak w tych pomnikach cech wybitnych dzieł sztuki rzeźbiarskiej, a ich wyraz ideowy sprowadzony został do płytkiej symboliki, dalekiej od potęgi geniuszu Poety. Jedynym rzeczywiście pięknym pomnikiem - dziełem sztuki jest paryski pomnik Wieszcza na placu Alma, dłuta wybitnego francuskiego rzeźbiarza Antoine Bourdelle'a. Także w Wilnie wielokrotnie próbowano uzyskać zezwolenie władz carskich (m.in. w 1905 i 1906 r.) na wzniesienie pomnika, jednak szczególna rola, jaką odegrało to miasto w mickiewiczowskiej biografii - miejsce spisku Filaretów, procesów i zsyłek za działalność konspiracyjno-patriotyczną - wywoływała konsekwentną, stanowczą odmowę i drakońskie zakazy władz carskich. Społeczeństwo Wilna, świadome miejsca, jakie ich miasto zajmuje w mickiewiczowskim micie, nie ustawało w wysiłkach, jednak dopiero w roku 1921, po ustaleniu się w Wilnie polskiej władzy, nastały warunki do realizacji tego zamierzenia. Zawiązał się komitet społeczny, pod przewodnictwem gen. Lucjana Żeligowskiego. Niestety, jego działalność od początku napotykała na szereg niesprzyjających okoliczności - skomplikowana sytuacja, związana z osobą generała, jego wyjazd z Wilna, wreszcie katastrofalna sytuacja gospodarcza kraju i galopująca dewaluacja pieniądza, powodowały, że Komitet nie mógł wypełnić zamierzonego celu.

Idea jednak nie mogła upaść: podjęło ją wojsko polskie. W rejonie Wilna stacjonowały ukochane formacje marszałka Piłsudskiego, wywodzące się z Legionów. Dowódcą III okręgu korpusu był generał Leon Berbecki, zaś 19 Dywizji Piechoty - pułkownik i następnie generał Michał Tokarzewski-Karaszewicz (późniejszy słynny dowódca Związku Walki Zbrojnej, poprzednika Armii Krajowej). Oni to, wraz z wileńskim korpusem oficerskim, zawiązali w 1923 roku Komitet Wojskowy, którego celem było wystawienie w Wilnie pomnika Mickiewicza. Jako docelową datę przyjęto 1924 r. - setną rocznicę procesu Filaretów i wywiezienia Mickiewicza do Rosji.

Powstanie Komitetu zbiegło się ze ściągnięciem do Wilna, na katedrę malarstwa przy Uniwersytecie Stefana Batorego, wybitnego artysty, Zbigniewa Pronaszki - trzydziestoletniego przedstawiciela awangardowych prądów w sztuce europejskiej, głównie kubizmu, następnie zaś krakowskiej szkoły formizmu. Ten ostatni kierunek, którego Pronaszko był jednym z założycieli, wkrótce został przez niego porzucony, "jego obrazy nie są już płaszczyznami dla dekoratywnego montażu skubizowanych form, lecz jak w tradycji przedmodernistycznej - "oknami" na widok natury" (wg Z. Kępińskiego). Pronaszko głównie malował, prace rzeźbiarskie stanowiły margines jego twórczości - jednak w roku 1923, gdy świeżo po przybyciu do Wilna zorientował się, że w mieście Filaretów i celi Konrada nie ma pomnika Wieszcza, zaczął pracować nad jego projektem. Następuje wtedy wyjątkowy nawrót artysty do formizmu. Wykonuje on niewielki model gipsowy, potem jego dwumetrowe rozwinięcie i przedstawia go władzom miejskim Wilna.

Ojcowie miasta przerażeni taką awangardową "zjawą", jakże odbiegającą od utartych XIX-wiecznych kanonów, nie chcieli nawet słyszeć o przydzieleniu pomnikowi lokalizacji w mieście. Nie pomogła nawet deklaracja artysty, chcącego bezpłatnie wykonać wszelkie prace projektowe i przygotowawcze. Trudno się dziwić ojcom miasta - miasta szacownego, konserwatywnego, klasycznego, kultywującego sztukę secesyjną w stylu Ferdynanda Ruszczyca, ówczesnej wyroczni w dziedzinie sztuki i estetyki. Projekt bowiem stanowił wyzwanie, rzucone dotychczasowej arcy-banalnej manierze pomnikowej. Rzeźba Pronaszki traktuje postać Poety formami twardymi, uproszczonymi, działającymi dramatycznym zgrupowaniem ostro łamanych draperii. "Jest to jedyny wypadek użycia awangardowej formistycznej konwencji dla wyrażenia wielkiego historycznego kompleksu narodowego, ale za to wypadek bardzo znamienny dla istotnego oblicza Formizmu. Punktem wyjścia dla określenia formy i nastroju pomnika był dla Pronaszki werset Słowackiego: ŤTyjak bóg litewski z ciemnego sosen wstałeś uroczyskať. Miał też Mickiewicz Pronaszki surową grozę i wielkość pierwotnego bóstwa obok romantycznej pozy i modernistycznej, spazmatycznej trochę ekstatyczności" (Z. Kępiński).

Nie mogąc uzyskać akceptacji przedstawicieli zarządu miasta, Pronaszko zwraca się do garnizonu wileńskiego. Zyskuje poparcie płk. Tokarzewskiego i gen. Berbeckiego, którzy w imieniu Komitetu Wojskowego podejmują się realizacji (siłami wojska i na terenie garnizonu) prowizorycznej wersji pomnika, w jego naturalnej wielkości. Na ostateczną decyzję wpłynęło także poparcie projektu, udzielone przez odsuniętego wówczas do Sulejówka, ale rozstrzygającego w Wilnie, Józefa Piłsudskiego. Była to decyzja odważna, bezprecedensowa i świadcząca o wielkiej klasie intelektualnej kadry wojskowej. Ważną okolicznością był fakt, że akcja wojska, z własnych środków i na jego terenie, nie wymagała żadnych uzgodnień i zezwoleń ze strony magistratu, Towarzystwa Miłośników Wilna, ani - krótko mówiąc - skłóconej opinii publicznej. Przy okazji była manifestacją wojskowej organizacji i zdecydowania w kontraście do cywilnej niemożności podjęcia jasnych decyzji. Jako miejsce lokalizacji wyznaczono teren nad brzegiem Wilii, zajmowany przez koszary 1. pułku artylerii polowej, tzw. koszary tuskulańskie. Wojsko w krótkim czasie zgromadziło znaczne sumy wśród swych ok. 200 komitetów na terenie całej Polski, a 3. pułk saperów wileńskich pod kierownictwem majora Maksymiliana Hajkiewicza zbudował pomnik z drewna (deski na konstrukcji żelaznej), pod kierunkiem artysty. Całość, w ochronie przed wilgocią, pociągnięto smołą okrętową. Docelowo, po zaakceptowaniu przez opinię publiczną, pomnik miał być wykonany w materiale trwałym - żelazobetonie.

Stanął więc 12,5 metrowej wysokości (4 piętra!) pomnik Mickiewicza, zwróconego twarzą ku rzece, z bielą białych baraków u stóp, na tle drzew. Koncepcja artystyczna jeszcze w jednym aspekcie była niecodzienną: postać Poety stała wprost stopami na poziomie gruntu, bez cokołu, jakby idąc wśród drzew krokiem pielgrzyma - czy pogańskiego boga Z przeciwległego brzegu rzeki postać była imponująca. Były dni zimowe, kiedy pokryte lekkim szronem, w zmierzchającym świetle dnia, wspaniale oddane syntetyczne rysy twarzy w aureoli włosów, sprawiały ogromne wrażenie.

Data odsłonięcia pomnika została przesunięta w ostatniej chwili o kilka dni, na 31 października 1924 r., ze względu na ogólnopolskie uroczystości pogrzebowe Henryka Sienkiewicza. Zaplanowano huczne uroczystości. Centralny dziennik wojskowy "Polska Zbrojna" z 29 października tego roku ogłosił program uroczystości. Składały się nań: capstrzyk orkiestr wojskowych i przemarsz przez miasto, uroczysta Msza św. celebrowana przez biskupa Bandurskiego, iluminacja pomnika, sztuczne ognie i koncert galowy pod pomnikiem, galowe przedstawienie "Dziadów" w teatrze "Lutnia" oraz raut z tańcami w Domu Oficera Polskiego. Na uroczystości przybyła delegacja rządowa z Władysławem Raczkiewiczem na czele, władze miasta, Uniwersytetu, delegacje wszystkich pułków z rozwiniętymi sztandarami, korpus oficerski, organizacje i przedstawiciele wszystkich sfer społecznych. Odsłonięcia pomnika, przy huku wystrzałów armatnich, dokonał marszałek Piłsudski, a okolicznościowe przemówienia wygłosili: biskup wileński Bandurski, generał Berbecki, rektor Dziewulski i prezydent miasta Bańkowski. Podkreślili oni, że "oto dziś, w setną rocznicę wygnania Poety z ziemi ojczystej, żołnierz polski, który krwią własną wykonał testament wieszcza, pomnik mu stawia na znak hołdu i rycerskiego powinowactwa". Uroczystość zakończyła defilada wojska, szkół i policji przed marszałkiem Piłsudskim.

Jednakże wielkość zamysłu artystycznego i awangardowe podejście do sztuki nie u wszystkich mieszkańców Wilna wywołały pozytywne reakcje. Rozpoczęła się batalia na słowa. Prasa publikowała zjadliwe, szydercze opinie czytelników - ale również pochlebne rezenzje, wytykające krytykantom ciemnotę i zacofanie. Pomnik "jak upiór, stojący nad Wilją, zbity z desek, przed którym baby na targ jadące żegnają się, strachem zdjęte" stał, czekając na ostateczny werdykt społeczeństwa. Był on w końcu Pronaszce nieprzychylny i przyczynił się do opuszczenia Wilna przez rozczarowanego artystę, który wrócił do krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i pełnił w niej po wojnie funkcję rektora (zmarł w 1957 r.).

Nie tylko prasa używała sobie na dziele Pronaszki. Po Wilnie krążyły najprzeróżniejsze teksty satyryczne, jak np. ballada dziadowska z X Szopki Akademickiej, cytowanej przez Stanisława Lorentza ("Album wileńskie"). Mowa w niej o powodzi, która uszkodziła pomnik:

"Jak zalała Wilnia
Ta haniebna powódź
Nie miał gdzie ja biedny
Swoje tranty schować.

Popłynęli Wilio
Różne fatałaszki,
No jak na złość został
Mickiewicz Tpruniaszki.

Nie zmocuje jego
Ni pierun, ni woda,
Kryzus jego nie tknie,
Ta przeklenta Kłoda"


Tymczasem, działający równolegle z Komitetem Wojskowym, cywilny, zwany Głównym, od 1925 roku rozpoczął zbiórkę na "prawdziwy" pomnik Mickiewicza. Rozpisano konkurs, w którym ufundowano dość wysokie nagrody. Wygrał go w 1926 r. wybitny, acz kontrowersyjny i szokujący artysta, mieszkający w Kalifornii - Stanisław Szukalski. Jego projekt wywołał burzę protestów - przedstawiał Mickiewicza w postaci stylizowanej na sztukę Indian peruwiańskich, obcej duchowo kulturze polskiej. Całkiem nagi poeta ze skrzydłami na głowie siedział na ołtarzu w kształcie azteckiej piramidy, a z piersi ciekła mu krew, którą pił siedzący na ramieniu orzeł. Krytycy pisali o Szukalskim, jako o "wyjątkowo zdolnym cyzelatorze, wirtuozowskim jubilerze szczegółów, przepojonym gadulstwem literackim i nie umiejącym opanować rzeźby jako całości". Dostało się także przy okazji członkom Jury konkursu. Wrzawa wokół werdyktu trwała przez parę miesięcy, jedni wymyślali drugim od zacofańców, modernistów, pomniejszycieli geniuszy i uległych terrorowi Szukalskiego sędziów.

W ferworze dyskusji padały najróżniejsze nowe pomysły, m.in. wspólnego pomnika Mickiewicza i Słowackiego, na wzór weimarskiego pomnika Goethego i Schillera oraz strasburskiego - Victora Hugo i Lamartine'a, a nawet poznańskiego pomnika Mieszka I i Bolesława Chrobrego, którzy - według koncepcji Słowackiego, wyrażonej w "Królu Duchu" - wyobrażają właśnie jego i Mickiewicza!

W takiej atmosferze Komitet Cywilny postanowił w 1930 r. rozpisać drugi konkurs. Zaproszono do niego wybitnych polskich rzeźbiarzy: Xawerego Dunikowskiego, Henryka Kunę i Antoniego Madeyskiego. Jury pod przewodnictwem gen. Żeligowskiego wybrało zdecydowaną większością projekt Kuny, choć sam generał optował za Dunikowskim. Przedstawiał on 6-metrową postać poety na 11-metrowym cokole pokrytym dwunastoma granitowymi płaskorzeźbami, przedstawiającymi sceny z "Dziadów" a także cztery maski - symbole Światowida. Mickiewicz-pielgrzym trzymał w lewej ręce książkę, prawą ręką przysłaniając oczy.

Autor rozpoczął realizację dzieła i w końcu 1933 roku były gotowe wszystkie odlewy gipsowe płaskorzeźb oraz sam pomnik w drewnie. Niestety, i ten projekt napotkał na szereg nieprzewidzianych trudności. Najpierw do prof. Kuny dobrała się nacjonalistycznie nastawiona część prasy (w podtekście było żydowskie pochodzenie artysty), następnie okazało się, że właściciel przewidzianego pod pomnik placu, mieszkający w Paryżu niejaki Grabowski, nie chce go sprzedać. Wytoczono proces, który ciągnął się do 1939 roku, kiedy to wreszcie udało się miastu nabyć ten placyk. Wówczas okazało się, że podmokła struktura gruntu nie pozwala na posadowienie tak ciężkiej konstrukcji. Wybuchła wojna i drewniana figura spłonęła od bomby lotniczej. Zachowało się 6 płyt, które odnaleziono po wojnie na cmentarzu ewangelickim, gdzie Niemcy użyli ich do poszerzenia głównej alei cmentarza. Dwa lata temu, po wieloletnich odmowach władz miasta, płaskorzeźby wkomponowano w otoczenie obecnego pomnika Mickiewicza, dłuta G. Jokubonisa. Siódma płyta, o wadze ok. 1 tony, odnalazła się w Polsce i obecnie jest wystawiona przed pałacem w Radziejowicach.

A Mickiewicz Pronaszki? Owo wielkie dzieło sztuki XX wieku, jedyny w swoim rodzaju rzeźbiarski manifest artystyczny formizmu, rezultat wielkiego wysiłku Wojska Polskiego, wileńskiego garnizonu i jego kadry oficerskiej - dzieło, które jak niewiele innych rozgrzewało do czerwoności serca i umysły Wilnian przez piętnaście międzywojennych lat - nie doczekało się realizacji w trwałym materiale. Na krótko przed wojną powódź podmyła brzeg Wilii, gdzie stał pomnik, zaś w lipcu 1939 r. piorun zupełnie go zniszczył. Resztki spłynęły z wodami Wilii, dopełniając - jak chcieli niektórzy - swego przeznaczenia, bowiem użycie dla impregnacji smoły okrętowej już w trakcie budowy wywoływało kasandryczne przepowiednie

Tak więc Wilno - jak żadne z miast - miało szansę nie na jeden, ale na kilka kolejnych kontrowersyjnych pomników. Każdy z nich wzbudził ogromne emocje społeczne, którymi żyła prasa całej Polski. Z perspektywy czasu jednak tylko projekt Zbigniewa Pronaszki wydaje się najpełniej wyrażać w skrótowej, a przez to celnej i dosadnej formie treść i ideę mickiewiczowskiego geniuszu, jego korzenie i poetykę.

Z całego przedsięwzięcia pozostało zaledwie kilka zdjęć prasowych, sporo artykułów i polemicznych wzmianek, mały model w brązie, znajdujący się obecnie w krakowskim Muzeum Narodowym i - wspomnienia młodego chłopca, który na początku lat pięćdziesiątych bywał z ojcem w krakowskiej pracowni Artysty, przy ul. Siemiradzkiego, gdzie na szafie stał ów litewski bóg, kroczący jak zjawa

Piotr Mysłakowski

[]