O Ojcu RuszluPięknym i cennym zabytkiem starego Lublina jest kościół oo. Dominikanów, wybudowany w roku 1342*, z rozkazu Kazimierza Wielkiego, w obwodzie murów miejskich, przy uliczce Złotej. W jednej z jego licznych kaplic, zwanej Ruszlowską, ogarnia zaduma nad dziwnymi drogami duszy ludzkiej, która opuściwszy ciało, ma jeszcze coś do powiedzenia światu. Nazwa tej kaplicy pochodzi od cudownego obrazu Matki Boskiej, będącego niegdyś własnością ojca Ruszla, przeora zgromadzenia, który umarł w połowie XVII wieku.**
Ma ona chór i organy i tę tajemniczość dziwną, wiążącą dawne i dzisiejsze dzieje.
Ojciec Ruszel był człowiekiem niepospolitego miłosierdzia, rozumu, dobroci i pobożności. Braciszkowie twierdzili, że lampkę oliwną przed obrazem Matki Boskiej w jego celi zapalają aniołowie. Toteż gdy umarł, żal i płacz był tym większy, że ciało jego znikło bez wieści. Z czasem ludzie wytłumaczyli sobie, że pan Bóg razem z ciałem zabrał do nieba swego wiernego sługę i oddawali mu cześć jako świętemu. Bo gdzieżby się podział? Kto by go skraść pozwolił? Braciszkowie trzymali wartę u tych zwłok najdroższych i odprawiali modły przez dnie i noce. Więc nagłe zniknięcie ciała tylko nadprzyrodzonemu zrządzeniu przypisać można było. Pewno zdrzemnęli się znużeni wartownicy i przez ten moment stał się dziw. Ale w klasztorze zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. Organy same grały w kaplicy ojca Ruszla, a przy ołtarzu widać było cień ludzkiej postaci, jego postaci... Po korytarzach snuła się jakaś zjawa... To ojciec Ruszel klasztor nawiedzał. Widział go ten i ów... Ten i ów trwogą zdjęty żegnał się i na kolanach upadał. Wieść o tym rozchodziła się po Lublinie i okolicy. Ludzie trwożyli się, ale świadkowie stwierdzili prawdziwość tych zjawisk... Rzeczywiście były to zjawiska nadprzyrodzone, choć mało zrozumiałe, bo wędrówkę pośmiertną ludzie zwykli uważać za pokutę, a czysty żywot ojca Ruszla wykluczał taką możliwość.
W ten sposób minęło prawie dwieście pięćdziesiąt lat. Ze zjawą u dominikanów zżyły się pokolenia. Każdy wiedział, nikt się nie dziwił. Zjawia się... Mszę odprawia... Na organach gra... Po korytarzach chodzi... Nikomu z tego powodu nie stała się żadna krzywda...
Kiedy władze rosyjskie zajęły klasztor na koszary, ujrzał zjawę, w korytarzu wartujący żołnierz i uciekł przestraszony. Następny wartownik był odważniejszy. Po prostu zmierzył się i strzelił. Zjawa rozłożyła ręce i... znikła w ścianie. Wtedy żołnierz zaalarmował władze. I oto komisja śledcza w miejscu ściśle wskazanym przez wartownika rozkazała ścianę opukać, a wyłowiwszy uchem jakby próżnię, zarządziła - na pewnej przestrzeni - ścianę odmurować. Wtedy... ujrzano we wnęce szkielet ludzki, który po zbadaniu takich przedmiotów jak szkaplerz i różaniec, okazał się... ojcem Ruszlem. A teraz pytanie i wniosek: Kto go zamurował i dlaczego?
Przypuszczać należy, że uwielbiający go braciszkowie zainscenizowali wniebowzięcie zacnego dominikanina, aby przed wiernym ludem tym więcej podnieść jego cnoty. A tymczasem pokorna dusza ojca Ruszla znieść nie mogła tego zrównania go z Matką Boską i niepokoiła żyjących, aby ujawnić prawdę. Bo fakt faktem, że z chwilą odmurowania szkieletu zjawa nie pokazała się więcej.
Ale pamięć o tym nie wygasła.
*- Murowany kościół i klasztor Dominikanów w podanym roku zostały ufundowane i powstawały etapami. Dominikanie znaleźli się w Lublinie ok. 1260 roku i pierwsza ich świątynia, najpewniej drewniana kaplica św. Krzyża, stanęła w miejscu obecnego kompleksu zabudowań. "Kronika Wołyńska" z 1288 roku, jak się uważa, przytacza szczegóły dotyczące właśnie ówczesnego klasztoru Dominikanów.
**- XVIII- wieczny portret o. Pawła Ruszla wisi nad wejściem Kaplicy Matki Boskiej Ruszelskiej. Kaplicę wybudowano w 1728 roku po wezwaniem św. Andrzeja, a zmieniła nazwę po 1768 roku gdy umieszczono w niej obraz z początku XVII wieku przedstawiający Matkę Boską adorującą Dzieciątko - był to obraz szczególnie czczony przez o. Ruszla i stąd nazwano go ruszelskim.
http://www.lublin.eu/_Podanie_o_ojcu_Ruszlu_-1-125.html