Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Silva rerum

18.04.2009 20:03
Silva rerum. Niegdyś w każdym domu polskim, gdzie
umiano pisać, a zwłaszcza po dworach wiejskich, posiadano
grubą księgę z czystego papieru, rodzaj pamiętnika, do
którego wciągano przedewszystkiem rzeczy spraw
publicznych dotyczące. Życie polityczne było nadzwyczaj w
Polsce rozwinięte. Każdy ziemianin sejmikował, posłował,
urzędował, głosował i w taki lub inny sposób służył
Rzeczypospolitej, której był cząstką rzeczywistą. A że nie było
stałych gazet, ani wydawnictw odpowiednich, więc do takiej
księgi pamiętniczej wpisywano wszelkie relacye, mowy
sejmikowe i sejmowe, weselne i pogrzebowe, noty, listy, de-
klaracye, satyry i paszkwile polityczne, dyaryusze
wojennych pochodów, wiadomości statystyczne, daty wypadków
dziejowych i rodzinnych, fundacye, rachunki, wiersze,
pieśni, zjawiska atmosferyczne, klęski, napisy na nagrobkach
i t. d. Z powodu tak różnorodnej treści, nadawano
niektórym pamiętnikom podobnym tytuły: Nihil et omnia (nic
i wszystko), Vańa (rozmaitości), Miscellanea (mieszaniny),
Vorago rerum (bezdeń rzeczy), Farrago (zbieranina), „Torba
dworska" i t. p. Ogólnie zaś nazywano je Silva rerum, czyli
lasem rzeczy. W zbiorach, podobnych, przeznaczonych dla
prywatnego użytku a nigdy dla druku, znajdowało się
mnóstwo rzeczy takich, które dla wielu przyczyn
publikowane być nie mogły, tembardziej przeto do obrazu pory
ówczesnej są ciekawe. Przechowało się tam "wiele
pomników umysłowości nigdy nie drukowanych, a dowodzących,
że poza literaturą książkową istniał w Polsce cały obszar
piśmiennictwa domowego, bardzo nieraz ciekawego i
cennego. Dosyć wymienić tu, że w tego rodzaju kopalni
wykryte zostały poezye Andrzeja Morsztyna, Wojna Chocim-
ska Wacława Potockiego i Pamiętniki Paska. A ileż
podobnych rzeczy kryć się może dotąd w szpargałach, lub
zostało zniszczonych na zawsze przez wojny, pożary,
ludzkie niedbalstwo i ciemnotę. Słusznie też powiedział uczony
profesor Bruckner, że o cywilizacyi polskiej nie można
sądzić z samych książek, bo druki wyczerpują tylko część
zasobu pracy umysłowej narodu polskiego. Praca zaś ta
np. w drugiej połowie XVII wieku przedstawia znacznie
większą wartość, niżby o tern z samych druków
ówczesnych sądzić można. W sylwach, prowadzonych przez kilka
pokoleń, znajdują się zwykle ciekawe wskazówki
porównawcze do poznania następujących po sobie ludzi i
czasów, oraz wpływów, jakim każde pokolenie ulegało. Oto
np. próbka z niedrukowanego pamiętnika Kaleczyckich:
Król Zygmunt I w roku 1524 daje szlachcicowi
mazowieckiemu, Stanisławowi Sasinowi, Kaleczyce w województwie
brzesko-litewskiem. Mazur osiada na Rusi, a syn jego
buduje już własnym kosztem dwie cerkwie, w Rohaczach
i Kaleczycach. Wnuk Stanisława nosi już rusińskie imię
Siemen, a prawnuk Wasil. Krew mazowiecka, a obyczaj
przyjęty od Rusi. Pod r. 1624, t. j. w sto lat po osiedleniu
się Stanisława na Rusi litewskiej, prawnuk jego Wasil za-
pisuje w domowej księdze: „Przebudowałem cerkiew ro-
hacką i wszystko odnowiłem i aparata posprawiałem". Dalej
znajdujemy rozmaite zapiski gospodarskie i majątkowe.
Pod r. 1643 Wasil, mający już lat 78, zapisał: „Junij
godziny 11 na półzegarzu w niedzielę, małżonka moja miła
Zofia Bieńkowska Kaleczycka w Rohaczaeh zmarła,
pochowana w cerkwi kale czy ckiej, w sklepie pod ołtarzem.
I ja Wasil Kaleczycki tamże pochowany będę od synów
moich". Jakoż r. 1648 zmarł Wasil i pod tą cerkwią go
pochowano. Dalej znajdujemy zapisaną bitwę korsuńską,
nowiny polityczne i dzikie okrucieństwa Zaporożców,
uchwały sejmowe, rady nad naprawą Rzeczypospolitej,
projekt powołania kmieci do obrony kraju, wydatki na
aparaty i porządek w dwóch cerkwiach. Rodzina bowiem
mazowiecka, przywykła do opieki, jaką kolatorzy otaczali
swoje kościoły w Mazowszu, znalazłszy w Rohaczaeh i Ka-
leczycach lud wschodniego obrządku, bez domów bożych,
buduje mu takowe, uposaża i troskliwie opiekuje się nimi,
aby chwałę Bożą podług miejscowego obyczaju szerzyć.
Nie było to wówczas ani nic dziwnego, ani odosobnionego.
Mazowsze i Podlasie roiło się narodem szlacheckim, gdy
na Rusi ludu i szlachty było względnie do obszarów
bardzo mało. Szlachta polska wychodziła na Ruś, ale osiadała
pojedynczo na roli, gdyż każdy szukał pustego kawała
ziemi, nie należącej do nikogo, a łatwo znalazłszy, bo
takiej była moc wielka, zakładał na nim dwór warowny,
organizował obronę przeciw Tatarom, nie odpasując miecza
w dzień i w nocy. Osiadłszy wśród Rusinów, uczył się
Mazur ich mowy, przejmował ich zwyczaje, szedł modlić
się do ioh cerkwi, a jeżeli takowej blizko nie miał, a lud
pod osłoną warownego dworu i mężnego szlachcica
mnożył się, to ten budował mu cerkiew, uposażał, parocha
osadzał i dzieci swoje w niej chrzcił, którym nadawał imiona
Wasilów, Semenów, Danielów, jak to w pamiętniku Kale-
ezyckich widzimy. Dzieci takiego Mazura przez związki
małżeńskie z potomkami miejscowej rusińskiej szlachty
zlewały się już w jedną krew, jeden obyczaj, jeden naród
i przelewały wspólnie całe morza krwi w obronie Ezplitej
przeciw Tatarom, Turkom i Zaporożcom. Niekiedy Silva
rerum pisane drobnym charakterem dosięgały obszarem
swoim wielkości potężnej księgi. Taką właśnie, obejmującą
1754 stronic czytelnego pisma, z drugiej połowy XVII w.
p. t Syka variarum curiositatum, znajdującą się w bibliotece
po Załuskich w Petersburgu, opisał profesor Bruckner.
Obok dokumentów i paszkwilów politycznych, dyaryuszów
i poematów, znajduje się w niej, jak zresztą we
wszystkich prawie tego rodzaju pamiętnikach domowych,
mnóstwo anegdot, dykteryjek, wesołych żartów i wierszyków,
w które obfitował serdeczny dowcip staropolski. Zdarzały
się też niekiedy sylwy, wyłącznie humorowi poświęcone,
a do takich należy znaleziona przez Glogera i wydana
w Warszawie księga Karola Żery, który pod postacią
wesołego szlachcica był w istocie księdzem Franciszkaninem
w Drohiczynie na Podlasiu. Zdarzało się^ i dawniej
niekiedy, że pamiętniki domowe drukowano. Tak za Sasów
wyszła r. 1743 cała Silva Rerum kasztelana smoleńskiego,
Kazimierza Niesiołowskiego pod tytułem: nOtia publica
do zabawy w próżnościach niepróżnującym". Także vOtia
domesłicau w kilka lat później. Tytuły te łacińskie możnaby
po polsku przetłumaczyć: „Wczasy publiczne", „Wczasy
lub odpoczynek domowy". W roku 1829 wyszedł I tom
„Pamiętnika sandomierskiego", a w roku 1830 tom drugi,
i już więcej potem nie wyszło. A szkoda, bo było to
pożyteczne wydawnictwo w rodzaju silva rerum, zbiór
ciekawych dokumentów dziejowych, opisów, relacyj, dawnych
rymów, wiadomości o zabytkach przeszłości i t. p. rzeczy.
O sylwach rerum skreślił oiekawy artykuł profesor Bruckner.
http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetada ... C9339C77-1