Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Ocalić od zapomnienia: kolędowanie w Emiliszkach 35 lat temu

8.07.2022 18:18
Z kuferka prababci cz. IV

Opowiadanie z książki z serii "Z kuferka prababci" - cz. IV
Rok wydania 2020
Autorami są dzieci ze szkół rejonu Solecznik na Litwie
Wydanie sfinansowane przez Fundację "Orlen"

Z kuferka prababci - o projekcie i spis wszystkich numerów.

Ocalić od zapomnienia: kolędowanie w Emiliszkach 35 lat temu

Autor: Bogdan i Jakub Suchoccy

Jest grudzień 2019 roku. Ma miejsce występ naszych klas na świątecznym koncercie - opowiadamy o tym babci Marii, którą pieszczotliwie nazywamy babciunią. Opowiadamy o kolędach, o innych usłyszanych piosenkach, dzielimy się wrażeniami. W pewnym momencie babcia nam odpowiada:
- Bogdanie i Jakubie, pewnie tego nie wiecie, ale 35 lat temu wasz dziadek brał aktywny udział, a nawet był organizatorem pierwszych jasełek, które urządziliśmy całą wsią. Dziadek potrafił wszystkich zachęcić i zwołać. Specjalnym gościem spotkań bożonarodzeniowych był ksiądz Józef Aszkiełowicz, a najpiękniejszym momentem świąt było wspólne kolędowanie - opowiada babciunia.
Zainteresowała nas ta historia o kolędowaniu, bo było dla nas niezupełnie zrozumiale, co to jest, dlatego poprosiliśmy babciunię, by opowiedziała o tych wydarzeniach.
- Kolędowanie we wsi Emiliszki 35 lat temu było wyjątkowe. Wszyscy braliśmy w tym udział. Panie szyły stroje, a panowie majsterkowali i robili coś z drewna. Najważniejsze, że byliśmy wszyscy razem i czuliśmy się jak jedna duża rodzina. W dzień kolędowania troje panów ubierało się za Trzech Króli. Jednym z nich był wasz dziadek, Stanisław Suchocki.
Sąsiadka założyła strój szatana, który chciał przeszkodzić, aby kolęda się nie odbyła. Byli też Aniołowie i Gwiazdka – te stroje zakładały dzieci - opowiada babcia.
- I co, śpiewaliście kolędy? – pyta Bogdan.
- Tak, ale najpierw wszyscy razem czekaliśmy na księdza przy naszym krzyżu, który też zrobił twój dziadek. Spotkanie księdza było wzruszające i bardzo ważne. Potem wszyscy razem chodziliśmy od domu do domu, ksiądz święcił dom, modlił się, i my wszyscy razem z nim modliliśmy się. A idąc, śpiewaliśmy kolędy - dalej opowiada babcia.
- Każdą kolędę zaciągał* ksiądz Józef, pomagał mu twój dziadek, bo miał piękny głos, i wszyscy dołączaliśmy chórem.
- Babciu, ale było wam wesoło! Jak teraz ksiądz przychodzi po kolędzie, to przychodzi sam i wokół jest cicho, i kolędy nie śpiewa – dziwi się Jakub.
- Też tęsknię za tamtymi czasami - z uśmiechem mówi babcia. - Bo to nasze kolędowanie stało się początkiem pięknych jasełek, które najpierw organizowaliśmy we wsi, a potem razem z mieszkańcami innych wsi uczestniczyliśmy w konkursie. Każda wieś pokazywała przedstawienie o Bożym Narodzeniu. Pierwszy raz całą wsią przedstawiliśmy jasełka u nas w domu, w drugiej połowie, wtedy jeszcze nie było ściany - w jednej połowie mieściła się szopka i aktorzy, a w drugiej, mieszkańcy.
- I dużo was było?
- A, cała wioska, dziateńki!** Miejsca niby dużo nie było, ale dla wszystkich wystarczyło! Jasełka przygotowywaliśmy całą wioską – u rodziny Denkowskich kobiety szyły stroje, u pani Mysinej uczyliśmy się wierszyków, piosenek i innych tekstów. Były to wyjątkowe wieczory.
Wasz dziadek robił ramę szopki, daszek, słupki i, oczywiście koronę, bo był jednym z Trzech Króli. Po świętach w ejszyskim Domu Kultury odbywał się ogólny pokaz jasełek każdej wsi. Pamiętam, jak na scenie występowały dzieci z Dajnowy, znajomi z Ejszyszek - wciągnęła się w opowiadanie babcia.
Najbardziej nas ciekawili nie ci ludzie z Dajnowy czy Ejszyszek, ale nasz dziadek, którego, niestety nie mieliśmy możliwości poznać, i oczywiście to, że nasz tata brał w tym udział.
- Tak, Jakubie i Bogdanie, wasz tata był pastuszkiem, a wasza ciocia – Gwiazdką. Dziadek, jak już mówiłam, był królem; miał czerwony płaszcz, koronę i trzymał złoto. A na koronie każdy król miał napisane literki – K, M, B***. Na scenie, z naszej rodziny, nie było tyko mnie - śmieje się babciunia. – Nasz występ był ciekawy, wesoły, mieliśmy diabełka, który zaczepiał ludzi na sali – no wiecie... chuliganił****. Pod koniec występu wychodzili królowie. Wasz dziadek recytował najdłuższy wiersz. Mówił z zadowoleniem i zachwycająco.
- I co było dalej? – pyta Jakub.
- A dalej, jak zwykle powracaliśmy do pracy; szliśmy do roboty w gospodarstwie i wyczekiwaliśmy tego spotkania za rok. Takie konkursy odbyły się chyba z cztery razy... chyba, bo już nie pamiętam.
Drugi raz nasza wieś zbierała się w domu rodziny Komarów, potem w tak zwanym kantorze emiliskim, a czwarty - na naszym cechu, w sali.
Taką oto historię z życia naszego dziadka opowiedziała nam nasza babciunia, która we wsi Emiliszki jest prawdziwym skarbem – nie odbywa się bez niej żadne kolędowanie księdza, spotkanie pielgrzymki, spotkanie majowe przy kapliczce w jej podwórku czy ustawianie nowego krzyża... Tak, nasza babcia jest doskonałym kontynuatorem działalności dziadka.

* przypis redakcji: zaciągał - oznacza zaczynał śpiewać
** przypis redakcji: dziateńki - ozn. dzieci
***przypis redakcji: K, M, B - ozn. imiona trzech króli: Kacper, Melchior, Baltazar
**** przypis redakcji: chuliganił - robił psoty, był niegrzeczny