Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Anegdoty i tradycje szlacheckie

10.03.2009 20:00
Górny styl.
    Był sobie na Żmudzi szlachcic, który służył uprzednio w palestrze,a potem osiadł na gospodarstwie..
    Przy restauracji domu zabrakło mu sześciu desek które zamierzał pożyczyć od sąsiada ziemianina
    i to takiego, który miał wyższe wykształcenie. Z tego powodu wypadało napisać list górnym stylem.,
    aby go nie miano za nieuka. Szlachcic zaś jako palestrant należał do ludzi, u których „ rozum
    w głowie nie lada jaki, pióro w ręce nie błądzi, co weźmie to napisze.” Więc szlachcic po długim
    namyśle pisze list następujący:
    ”Szanowny sąsiedzie Dobrodzieju. Nie już ciż to tak , jakby nigdy nic , ale zawsze i tem tylko tyle,
    ile zawsze więcej jak cóś”
    Ponieważ jak pisząc górnym stylem, nie mógł wyrazić interesu więc na koniec dodał.
    „Post scribtum. Proszę o pożyczenie sześciu desek”
Kwartalnik litewski Litwa 1911

Komentarze (11)

10.03.2009 20:08
Bolka odpowiedź.
    Podczas powstania w 1863 roku został zaaresztowany z m. Justynowa pod Rosieniami
    na Żmudzi ziemianin Cezar Narbutt. Żonie Jego Felicji z Jankiewiczów, pozostała troska nie tylko o męża ale i pozostawiony majątek.
    Gdy z tego powodu zmuszona była starać się w sądach, jeżeli nie o uwolnienie to chociaż o polepszenie losów męża i o majątek, jeden z urzędników rosieńskich z ironicznym uśmiechem zawiadomił ją, że z powodu winy padającej na jej męża będzie ona zmuszona i inni zamieszani w powstaniu rozstać się z majątkami, gdyż Murawjew wielkorządca Litwy, rozkazał, aby majątki takie były przymusowo sprzedane osobom pochodzenia rosyjskiego i niemieckiego.
    Na taką nowość, która Pani Narbuttowej, osobie żywego temperamentu spadła jak, piorun na głowę, dała odpowiedź niezamożnemu urzędnikowi następującą.
    Nam będzie łatwiej dla was majątki sprzedawać jak wam kupować, bo my mamy majątki, a wy nie macie pieniędzy.
    Kwartalnik litewski Litwa 1911
10.03.2009 20:13
Monsieur
    W epoce, gdy była w Litwie w większej modzie francuszczyzna pan Wudrewicz,
    pisząc list do pana Mosiewicza, zaadresował po francusku
    a’ Monsieur Monsieur Mosiewicz
    Pan Mosiewicz, przyjmując to za rozmyślną obrazę, za przekręcanie jego nazwiska,
    dając listowną odpowiedź zaadresował
    a’ Wudrieur Wudrieur Wudrewicz
Kwartalnik Litewski 1911
10.03.2009 20:20
Biskup Wołonczewski
    Ksiądz Maciej Wołonczewski biskup Żmudzki miał w Kielmach szkolnego kolegę,
    pastora kalwińskiego i gdy wizytował diecezję i bawił w Kielmach zapraszał na obiady
    swojego kolegę pastora. Gdy Pastor przybywał, koledzy podczas obiadów przypominali
    dawne dobre szkolne czasy, koleżeństwo itd. Nareszcie obecnie weszli na temat rozmowy
    co do wykształcenia duchowieństwa. Pastor zapytał biskupa.
    Czemu to u katolików tak mało dbają o wykształcenie alumnów z których wychodzą księża.
    Wystarcza na przykład, czasami umiejętność pisania, czytania i czterech działań,
    aby być przyjętym do klasztoru ,a kilka klas, aby postąpić do seminarium duchownego.
    U protestantów zaś, aby wyjść na pastora potrzeba ukończyć nie tylko gimnazjum, ale
    i fakultet teologiczny.
    Na to biskup miał odpowiedzieć.
    Widzisz kolego, powód jest taki, że dla obrony prawdy nie trzeba wielkiej nauki,
    a dla fałszu ona jest więcej potrzebna.
Kwartalnik litewski 1911
14.03.2009 00:31
Lokaj w roli psa
    W okolicy Rosień na Żmudzi mieszkali państwo W którzy jeździli w karecie czwórka koni
    Pan był żywszego temperamentu, a pani trochę flegmatyczka i do tego krotko widząca. Pani miała zwyczaj kiedy jechali wolno przez piasek, mianowicie prze las to wysiadała i lubiła spacerować , nawet wtedy gdy droga była dobrą i trzeba było jechać prędzej. Ponieważ
    To się często powtarzało a pan chciał prędzej jechać, więc radził się lokaja, co by tu zrobić,
    Aby Pani zaprzestała tych spacerów zamitrężająch jechanie. Lokaj człowiek dowcipny przyrzekł panu odzwyczaić panią od tego zmitrężania w podróży.
    Lokaj pobiegł droga przed końmi idącemi powoli, skrył się w w zaroślach, a gdy pani podeszła do miejsca zaszczekał pism głosem. Zlękniona pani zaczęła krzyczeć zaraz na ratunek przybiegł pan, znalazł się loka, podeszły konie. Wsadzono panią do karety, woźnica plasnął arę razy z bata- Jazda. Pani mdlała, Pan ocucał i perswadował.
    Ot widzisz duszko że te spacerowanie w podroży, nie zawsze jest dobre.! Pan zirytowana panią pocałował, uspokoił, ale pani już więcej nigdy nie spacerowała w podróży nie używała promenady- lękała się psów.
Kwartalnik litewski 1911
14.03.2009 00:35
Podlotek
    W powiecie szewelskim mieszkał obywatel który miał córeczkę już podrastającą.
    Przyjechał tam żyd kupiec za interesem, a ponieważ pana w domu nie było, wyczekiwał
    jego przybycia. Wtem nadbiegła z lalką w ręku panienka którą kupiec dobrze znał, więc
    wdał się z nią w gawędę o różnych wypadkach domowych a na koniec zapytał:
    Kiedy panienka wyjdzie za mąż?
    Nie pójdę zamąż, na co mnie mąż potrzebny?
    A żyd na to!
    Jak panienka wyrośnie, będzie miała swój rozum, to nie będzie tak mówić .
Kwartalnik litewski 1911
14.03.2009 00:37
Cyganki
    Pod koniec zeszłego wieku w lesie pod Rosieniami , rozłożył się tabor cyganów,
    a dwie cyganki przyszły do pobliskiego dworu aby cokolwiek z prowizji wycyganić.
    Jedna z nich prosi panią słowami. – Biedni cygani nie maja co jeść! Dobra pani daj
    nam kawał słoniny. A druga zwracając się do pierwszej:
    Głupiaś ty, po cóż pani prosisz.
    Pani i bez proszenia wie że cyganom trzeba dać.
Kwartalnik litewski 1911
17.03.2009 01:16
Żona niedokołychana
    Ożenił się szlachcic, ale żona była bardzo kapryśna ni złośliwa. Uskarżał się z tego powodu przed ludźmi , a baby zwróciły jego uwagę ,że jeżeli ona jest taką, to zapewne w maleństwie była niedokołychana.,że trzeba ją dokołychać, to się poprawi. Gdy zatem żona zaczęła kaprysić i gniewać, mąż domyślając się powodu zapytał..
    Duszku, może ty jesteś niedokołychana. A tak, a tak – poczęła go przedrzeźniać- Jestem niedokołychana. Chcąc żonę dokołychać, szlachcic zawołał czterech parobków, kazał wziąć dywan, przyprowadził żonę proponując jej dokołychanie na dywanie. Żona zaczęła się z tego złośliwie śmiać i przedrzeźniać. Więc dobrze! Pokołyszcie, pokołyszcie. W przytomności pana położyła się pani na dywanie a parobki wziąwszy za jego kąty, na rozkaz pana kołysali panią to w jedną to w drugą stronę. Z początku bawiło to młodą panią więc na zapytanie męża. Może już dosyć! Możeś już dokołychana? Oj niedokołychana. Mąż krzyknął do parobków. Kołyszcie panią dalej.
    Potem kazał zaprzestać i pytał żonę. .No co duszku możeś już dokołychana.? Oj nie. Jeszcze niedokołychana. I tak powtarzało się wiele razy aż pani zaprzestała żartować, bo uważała , że jeżeli będzie niedokołychana to mąż zawezwie na zmianę drugich czterech parobków, którzy będą swoją pracą dokołychiwać panią. Pani po długim kołychaniu zaprzestała żartować i na zapytanie męża. Czyś już dokołychana?. Dokołychana, dokołychana odpowiedziała.
    Po dokołychanie żona poprawiła się i było w małżeństwie zgodne pożycie
Kwartalnik litewski 1911
18.03.2009 20:24
Żydzi i strzelba
Dawniej na wsiach i po dworach krawcy wędrowni: chrześcijanie i żydzi których całym warsztatem była prasa, igły i nożyce. maszyn do szycia pod ten czas nie było.
Pewnego razu szedł z Rosień gościńcem żyd krawiec z synem niosąc na plecach wór z prasą
I nożycami. Idąc drogą spostrzegli stracona strzelbę. Lękliwy stary żyd był tem bardzo wystraszony bojąc się by strzelba nie wystrzeliła z daleka omijał, a syn który się gdzieś przypatrzył, jak się myśliwi ze strzelba obchodzą, uspokajał ojca, że strzelba nie wystrzeli, bo on wie co trzeba zrobić. Ponieważ syn wiedział, że aby wypróbować czy strzelba nabita
Trzeba dmuchać w lufę, więc, więc trzymając strzelbę zaproponował ojcu, by dmuchał
w lufę. – Tatki , ty będzi dmuchać a ja będzi dzięgiel ruchać!.
Gdy „tatki” dmuchał w lufę nabitej strzelby, synek poruszył dzięgiel (kurek) strzelba wystrzeliła i cały nabój wlazł dla „tatki” w gardło. Przestraszony syn krzyknął wtedy na lezącego ojca. Pluń, tatki, pluń
Kwartalnik litewski 1911
18.03.2009 20:29
Pomermacki w Wilnie

Na początku zeszłego wieku, w Wilnie na Antokolu był kościół ze statuą Pana Jezusa
Antokolskiego* tam gdzie obecnie cerkiew. Otóż w tym czasie żył w Wilnie jakiś Pomermacki, szlachcic zbankrutowany którego można było widzieć często modlącego się
Gorliwie przed statuą Pan a Jezusa, stojącą w ołtarzu. Na ołtarzu zaś stal talerz do którego kładziono pieniądze na utrzymanie w porządku tego ołtarza. Ofiary płynęły obficie bo statua Pana Jezusa była piękna.
Pomermacki zawsze był w potrzebach a nigdy nie miał pieniędzy na ich zaspokojenie. Brakowało mu to butów, to odzieży to trzeba było na życie to na podjazdki, to zagrać w karty to pohulać. Miał nadzieję w Panu Jezusie, modlił się gorliwie, ale n ie zawsze był wart być wysłuchanym, więc nie zawsze mógł wyprosić.
Modlił się nawet głośno.Panie Jezu ty opatrujesz wszystkich, opatrz i mnie, oto nie mam butów, trzeba pojechać, trzeba zagrać w karty. Nie mam pieniędzy. Pożycz mnie, Panie Jezu cudowny, łaskawy..Ufając ,że Pan Jezus pozwolił mu wziąć pieniądze, sięgał ta, Brał je pełną garścią na zaspokojenie swoich potrzeb, które się ciągle pomnażały.
To trzeba było wypić, to zajść do teatru itd. Więc w każdej potrzebie ufając w opatrzność Boską, modlił się gorliwie, a gdy widział, że nikt nie podpatruje Brał pieniądze z talerza ofiarnego.

Panie Jezu. Ty dobry jesteś opatrujesz wszystkich, opatrz i mnie. Daj pieniądze na teatr, na podjazdkę. Wszak Ty wszystko możesz i o wszystkich pamiętasz. I znowu bierze Pomermacki garść pieniędzy z talerza ofiarnego i odchodzi.
To się długo ciągnęło, bo trudno było zauważyć, ponieważ ofiarodawcy, często mając przy sobie grubą monetę , brali resztę z talerza. Jednakże zauważono, że Pomemrmacki nic do talerza nie kładnie ale zawsze bierze. Poczęto szemrać i pilnować, ale ponieważ był to szlachcic i nie chciano mu robić skandalu, więc nie brano za ręke i nie tłumaczono mu że Pan Jezus nikomu na wieczne nieoddanie pieniędzy nie pożycza .
Gdy po pożyczeniu u Pana Jezusa grubszej sumy pieniędzy Pomermacki wyjechał na
Jakiś czas na wież, a potem znowu się zwr ocił do Pana Jezusa o pożyczkę, znalazł na talerzu ofiarnym kartkę z następującym wierszem:
Panie Jezu chowaj cacki –
Bo przyjechał Pomermacki.
Wtedy Pomermacki zrozumiał, że więcej nie będzie mógl pożyczać pieniędzy u Pana Jezusa.
---------------------------------
*Statua ta obecnie znajduje się w śś kościele Piotra i Pawła na Antokolu.
Kwartalnik litewski 1911
25.04.2009 17:18
Stary Ród z herbem Łada.
Legenda głosi że z Włoch przybył wojownik na służbę do króla Polski. Był on bardzo silny jak kowal i odważny jak lew i raz uratował życie królowi. Król jego nazwał Kowalewskim i obdarował go bogactwem i nadał mu herb zwany "Łada".
Istnieje dokument z 1686 roku o sprzedaży ziemi i majątku Kowalewskich z herbem "Łada".
Żródło :"Potomkowie Litewskiej Szlachty"
"Lietuvos Bajorų palikuoniai", Litwa 2000
Tłumaczenie K.Kowalewska
7.05.2009 02:31
Kwajły Jodzis
Południe rozpuściło swe skrzydła nad jeziorem Ilgiek i jego światło rozpłomienione nurzało się w leciuchnym fali połysku, igrając stutysięcznym blaskiem brylantowym. Nad brzegiem tego jeziora siedziało dwóch ludzi- Antoni Sadowicz i Kwajły Jodzis i, pasąc swe koniki, leniwym okiem spoglądali na przeciwną stronę jeziora gdzie stał las jodłowy , pogrążony w głęboką zadumę. Tylko kiedy nie kiedy on weselej zaszumi swym rzadkim liściem iglastym, jak gdyby rozwiązał odwieczna zagadkę swego gąszczu. W oczach Kwajły odbijała się zaduma leśna; lecz w rysach twarzy jego niepokój się roił. Rzekł.. Jak myślisz Panie Antoni, żeby tak przerobić nazwisko moje, a? W samej rzeczy twoje nazwisko nadzwyczaj chamskie, albo jak byś ty powiedział litewskie. Ha.! Jodziu, Joddis. Widzisz, dawniej nas zwano wprost Juodzisami, z dzukskiego; potem wyrzuciliśmy „n” i wyszło Jodzisy, a obecnie piszemy się Jodisami. A cóż z tego, odparł Antoni Sadowicz: Jak jodis, tak i jodis – słowa litewskie i znaczą będzie jeździł, tylko jodzie to z dzukskiego, a jodis z czysto litewskiego. Zamilkli. Wiatr potargał Jodzisowi wąsa, jakby mówiąc: Ech ty głowo! Wszak człowiek cenny nie nazwiskiem ale szlachetnością, myśli i uczuć , sprawiedliwością. A wiesz Kwajły! Porządna myśl mi do głowy przyszła dalibóg! Weź i wyrzuć nie „u” ale „o” wtedy będziesz miał Judzis. Acha prawda! Judzis, Judis! To dźwięk już polski. A bodaj –ci Antoni, a to masz łeb! Tylko mi się zdaje, jeszcze doskonalej będzie jeżeli wyrzucimy i „z”. Np. to będzie Judis. Nie nie dobrze: pachnie czymś takim prostym, litewskim, już lepiej niechaj będzie Judzis. A z samym przerobieniem nie wielka parada: podskrobać „o” poprawić na „u” i masz nie Jodzie a Judzis. Tylko końcówka „is” jeszcze dźwięk polski paskudzi. Masz rację, tyle tylko odpowiedział pan Jodzis i spuścil nos na oktawę niżej, jak zwykle. A las szumiał. Zdawało się że niewidzialne wiedźmy się zleciały ponad jodłami i grzejąc się na słońcu, dawały nurka w gęstwinę, aby tam się ochłodzić. Tu Antoni jak trzaśnie Kwajle w łydkę, aż ten podskoczył. Gotowo! Masz czysto polskie nazwisko. Jak? Mów prędzej, błagał Kwajły. Juda!!! Odpowiedział z powagą pan Sadowicz. I z zadowolenia całą piersią wciągnął powietrze w siebie. Pan Kwajły z początku wielce się ucieszył. Ale jak zwykle na świecie nie ma długiego szczęścia, tak było i tym razem. Po chwili pan Jodzis aż uszy wyciągnął i się skurczył, jak byk. Ty znowu, czegoś tak się zmartwił. Pluń na to, że trochę podobne na litewskie słowo juda (się rusza)! To drobiazgi- zakończył pan Sadowicz z mina poważną. Ale pan Kwajły jeszcze gorzej osowiał. Aż nareszcie wymówił cicho:. Ale kiedy to podobne na polskie słowo Juda, czyli Judasz! I każdy, kto nie umie po litewsku, będzie rozumiał wtedy moje nazwisko w znaczeniu Judasz! Dziko. No bracie. Koniec świata z twoim nazwiskiem i nic więcej! Ja umywam ręce, bo takiego zajadłego słowa nikt nie przerobi. Bodaj ten litwomanizm najjaśniejsze pioruny roztrzaskały. A to smoła. Zaczął pan Jodzie, lecz mu biesiadnik przerwał. Zresztą powiem ci prawdę nie litwomanizm winien tylko ty sam. Przecie jesteś Litwinem to czegóż wlazłeś do Polaków. Kto cię prosił? Potem jak prawdziwy Judasz bijesz swoich braci w kościele nie dając im chwalić Pana Boga w języku ojczystym. Chodzi pan Kwajły potem trzy dni i trzy noce, nic nie mówiąc, nic nie jedząc, tylko myśląc. A to mi odpłacili. Pójdzie do lasu a tam jodły braterskimi ramionami skrzyżowane, skrzypią mu nad głową: Ju- da, Ju – dasz. Z kniei słonecznym blaskiem się śmiejącej jakiś widocznie mały ptaszeczek świergocze do niego. Jak się macie Judasiuk. Napotka jezioro, na zielonym łonie leśnym leżące, jezioro złowrogo jęknie i woła Ech! Ju-dasz! Ech! Ju – da! ( Z Berznik)
Źródło:Tygodnik litewski 1911