Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Cieciszowski Kacper

19.09.2011 10:13

Odpowiedzi (1)

19.09.2011 10:13
Cieciszowski Kacper Kazimierz, h. Kolumna (1745-1831),
arcybiskup mohylowski i metro­polita wszystkich kościołów rz.-kat. w cesarstwie rosyjskim, syn Dominika, podczaszego litewskiego, i długoletni opiekun Joachima Lelewela, swego ciotecznego wnuka. Urodził się w Ozorowie r. 1745. Czując od dzieciństwa powołanie do stanu duchownego, w r. 1760 wyjechał do Rzymu i wstąpił do seminarium Propagandy z zamiarem poświęcenia się pracy misyjnej na Wschodzie. Głęboką i szczerą swoją pobożnością oraz pilno­ścią zwrócił wkrótce C. na siebie uwagę zwierzch­ników. W r. 1764 celującego kleryka wyświęcił sam papież Klemens XIII na kapłana, udzielając mu dyspensy od brakujących lat. "Mam prze­czucie - rzekł wówczas Klemens XIII - że będzie ten młodzieniec jednym z filarów św. Ko­ścioła naszego w tych dalekich stronach...". Szybko posuwał się C. po szczeblach hierarchii kościelnej. Mianowany kanonikiem warszawskim, gdy studiował jeszcze w Rzymie, w parę lat po powrocie do kraju, w r. 1775, otrzymał koadiu­torie „cum jure successionis” przy biskupie ki­jowskim Franciszku Ossolińskim i jednocześnie godność biskupa Tebasty in part. inf. W r. 1780 został oficjałem warszawskim i księstwa mazo­wieckiego (vicarius in spiritualibus et officialis Varsaviensis ac per Ducatum Masoviae generalis); w r. 1781 - opatem miechowskim i pro­boszczem zbuczyńskim, ale niebawem zrzekł się tego beneficium, "bo na chleb duchowny nie był łakomy". W licznym a ciemnym areopagu bisku­pów stanisławowskich należał C. do nikłej garstki pasterzy, którzy życiem świętobliwym budowali wiernych. Mąż wiary spiżowej i apostolskiej gor­liwości, dla siebie surowy asceta, lecz wyrozu­miały dla innych, czarem swojej pokory, pro­stoty i ewangelicznej słodyczy podbijał rzesze ludzkie. Nazywano go mężem bożym, ojcem ludu, błagano go o modlitwy, przypisywano im nawet moc czynienia cudów.
Po śmierci bpa Ossolińskiego złożył C. jako jego następca przysięgę senatorską w ręce Sta­nisława Augusta i 16 VII 1785 odbył uroczysty ingres do katedry żytomierskiej. Miał w tym czasie przykry zatarg z Kołłątajem, który wyjednał u sejmu przeznaczenie dochodów opactwa miechowskiego na rzecz Uniwersytetu Krakow­skiego. Broniąc swoich praw, uzyskał C. tytułem odszkodowania 25000 zł. Nie chodziło mu o wła­sną korzyść, ale o kościoły ubogiej diecezji ki­jowskiej, potrzebującej gwałtownie pieniężnego wsparcia, i na ten cel otrzymaną sumę obrócił. Na nowej placówce rozwinął C. energiczną pa­sterską działalność. Docierał do najodleglejszych jej zakątków; godzinami przemawiał do ludu i wchodził w najdrobniejsze szczegóły jego po­trzeb duchownych; lustrował kościoły i plebanie, czuwał nad życiem duchowieństwa, przypomi­nając mu w okólnikach i listach pasterskich
[s. 39]
przestrzeganie przepisów kościelnych i karcąc, ale zawsze po ojcowsku, opieszałych i rozwiązłych kapłanów. Do wsi dotkniętych .klęską głodu wy­syłał zakupione własnym kosztem zapasy żyw­ności; do szpitali lekarstwa. Corocznie też przeznaczał znaczną kwotę ze swoich dochodów na odzież dla biednych dzieci i na utrzymanie kalek. Jednocześnie pilną zwracał C. uwagę na oświatę ludu i wykształcenie kleru. Szczególną otoczył opieką seminarium żytomierskie, otwarte w r. 1785. Często obcował z alumnami, kierował ich studiami i ułożył dla nich „regulamin semi­naryjny”. Jako senator Rzpltej musiał C. nie­jednokrotnie na dłuższy czas wyjeżdżać do War­szawy. Ponieważ, jak się sam przyznawał, "nie był statystą ani politykiem", przybrał sobie wówczas na sekretarza głośnego później księdza Woronicza, który według jego wskazówek reda­gował mu mowy sejmowe i listy pasterskie. W r. 1786 wyznaczony przez sejm do departamentu wojskowego i obrany prezesem delegacji, złożonej z 15 członków, brał C. żywy udział w jej pracach i 24 X t. r. w długiej mowie zdał sprawę sejmowi z dokonanych przez nią czyn­ności. Stanisław August ozdobił go wtedy orde­rem orła białego. W czasie wielkiego sejmu bro­nił gorliwie praw Kościoła, zabierając głos w spra­wie funduszów duchownych, unii, tolerancji, „ubezpieczenia wiary” itd. W r. 1792 wyjednał uchwałę Izb, przeznaczającą odpowiednie fun­dusze na wzniesienie 24 kościołów w Kijowskiem i Bracławskiem. Późniejsze jednak wypadki prze­szkodziły wykonaniu tej uchwały. Szczerze po­pierał C. konstytucję majową, w której upa­trywał najpewniejszą rękojmię odrodzenia oj­czyzny. Po jej ogłoszeniu wydał list pasterski 10 V 1791, nakazujący modły w swojej diecezji na intencję nowej ustawy. Gdy w r. 1795 na ziemiach diecezji łuckiej, kijowskiej i .kamieniec­kiej utworzyła Katarzyna dwa nowe biskupstwa, pińskie i latyczowskie, mianowano C-go biskupem pińskim z rezydencją w Żytomierzu. Ale istnie­nie tych dwóch diecezji było efemeryczne. W trzy lata później nuncjusz apostolski Wawrzyniec Litta erygował biskupstwo łucko-żytomierskie, powstałe z połączenia dwóch dawnych diecezji, łuckiej i kijowskiej, którego pierwszym paste­rzem został C. (26 IX 1798 ingres). Rządy C-go w Łucku należą do najpiękniejszych kart jego życia. Niezmordowany w pracy, umiał gorliwy pasterz obudzić ducha religijnego wśród wier­nych, podnieść poziom moralny i umysłowy kleru i wpłynąć działalnością swoją na rozwój szkol­nictwa polskiego na Wołyniu. Mówił o nim T. Czacki, że był "filarem oświaty narodowej w swo­jej owczarni". Gdy w r. 1825 obchodzono złote gody jego biskupstwa, wszystkie stany wzięły z zapałem udział w uroczystości. Z Berdyczowa zjechał na nią wielki rabin z delegacją, aby w imie­niu ludności żydowskiej złożyć życzenia jubila­towi i wyrazić wdzięczność za pomoc, jakiej od niego doznała w czasie zarazy 1787 r. Po śmierci Siestrzeńcewicza car Mikołaj ukazem z 27 III 1827 mianował C-go arcybiskupem mohylowskim i metropolitą wszystkich kościołów rz.-kat. w ce­sarstwie rosyjskim, zezwalając mu jednocześnie, zgodnie z jego życzeniem, nadal pozostawać w Łucku i mieć zastępcę na stanowisku prezesa rz.-kat. Kolegium w Petersburgu. W ostatnich latach swego życia C. ociemniał, utracił siły i władzę w nogach. Na parę miesięcy przed śmiercią, już po wybuchu powstania listopado­wego, do cierpień fizycznych przyłączyły się jeszcze cierpienia moralne skutkiem miotanych nań oszczerstw, jakoby ongiś przystąpił do Tar­gowicy i jakoby na rozkaz Mikołaja ogłosił list pasterski, potępiający powstanie. Oszczerstwa te miały tylko pozory prawdy: oto C, ociemniały na starość, podpisał akt potępiający powstanie, podsunięty mu przez nikczemnego kanonika Skierniewskiego, który mu przeczytał inny skrypt. Czując zbliżający się koniec, odbył "głośną" spo­wiedź z całego życia i po spowiedzi w przemowie do obecnych usprawiedliwił się w zupełności z czynionych mu zarzutów, po czym wyzionął ducha (28 IV 1831). Zostawił po sobie wiele listów pasterskich i mów sejmowych. Tuż po jego śmierci kanonik Skierniewski (którego cesarz Mikołaj zdążył udekorować za wyłudzenie pod­pisu metropolity orderem św. Anny II klasy z koroną) zmarł nagle śmiercią (prawdopodobnie) samobójczą.
Papiery C-go w aktach kapituły łucko-żytomierskiej. Kiciński B., Poezje, W. 1840, I 50; Szantyr, Wiadomości do dziejów Kościoła i religii katolickiej w krajach panowaniu rosyjskiemu podległych P. 1843, cz. I; Pamiętnik religijnomoralny, W. 1853, XXV; Enc. Org.; Suffczyński K., Biblioteka Ossolińskich, 1865, VI 91-108; Estr. t. XIV, cz. III 275^-7; Chrzanowski J., W obronie sponiewieranej czci metropolity Kaspra Cieciszowskiego, Gregoriana, Lw. 1936, z. 3-4.Bp Michał Godlewski/Kresy.pl