Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Jaszuny rej. solecznicki

29.02.2008 11:48
[blok][imglewa]https://genealogia.okiem.pl/foto2/albums/genealogia1/thumb_jaszuny.jpgMiasteczko w rejonie solecznickim, nad brzegiem Mereczanki, w odległości 25 km od Wilna obok trasy do Solecznik. W latach dwudziestych i trzydziestych XIX wieku Jaszuny stały się ważnym na Wileńszczyźnie ośrodkiem kultury polskiej. Trudno jest wymienić wszystkich gości, których chętnie witano w Jaszunach. Najczęściej wymienia się Tomasza Zana, Antoniego Edwarda Odyńca, Józefa Mianowskiego, Juliusza Słowackiego, księdza Jundziłła, biskupa Kłągiewicza, astronoma Piotra Sławińskiego, sąsiada z Bolcienik Wawrzyńca Puttkamera, proboszcza z Turgiel i "wielkiego reformatora" z Pawłowa ks. Pawła Brzostowskiego. Kwitło tutaj życie towarzyskie, organizowano słynne polowania, spraszano mnóstwo gości, dyskutowano, aranżowano wieczory poetyckie. Była tu też wspaniała biblioteka. Balińscy rezydowali w Jaszunach do początku XX wieku. Następnie dwór stał się własnością Aleksandra i Anny z Balińskich Pereświat - Sołtanów, którzy byli ostatnimi prawowitymi właścicielami majątku przed 1939 rokiem. Urzeczywistnili oni ideę miast-ogrodu która jednak nie doczekała się pełnej realizacji z powodu wybuchu wojny. Zarówno dwór jak i bogate wyposażenie zniszczono. Po wojnie dwór był gospodarstwem rolnym. Hubert Sołtan w latach 1997 i 2000 odwiedził pałac w którym spędził pierwsze 6 lat życia.

Odpowiedzi (3)

1.11.2009 17:21
Jaszuny
84955nad rz. Mereczanką, ® 27 w. od Wilna, własność niegdyś Radziwiłłów, później Balińskich. Bawił tu nieraz Juljusz Słowacki podczas swych wakacyj uniwersyteckich. Na cmentarzu tutejszym pochowani są dwaj zasłużeni badacze: Jan Śniadecki i Michał Baliński.

Źródło:P-k po Guberni Wileńskiej E. Maliszewski r. 1919
17.05.2014 10:00
Kościół miejscowy posadowiony na niewielkim wzgorzuW 1811 roku posiadłość Jaszuny nabył Ignacy Baliński (1756 - 1819), cześnik inflancki, wiceminister departamentu doraźnego Trybunału Litewskiego. Po jego śmierci w 1819 roku starszy jego syn, Ignacy, odziedziczył majątek Punżany - Balingródek (par. bujwidzka) i kamienicę w Wilnie, natomiast młodszy, Michał stał się właścicielem Jaszun. Decyzja ta została zatwierdzona w Wileńskim Sądzie Ziemskim 23 maja 1819 roku. Michał Baliński, wychowanek Uniwersytetu Wileńskiego, członek Towarzystwa Szubrawców, Towarzystwa Topograficznego, jeden z redaktorów "Tygodnika Wileńskiego", słynny badacz przeszłości Litwy i Polski (na swym koncie ma napisane niejedno dzieło historyczne, m.in. wespół z T. Lipińskim "Starożytna Polska pod względem historycznym, geograficznym i statystycznym opisana"), był postacią znaną w pobliskim Wilnie, toteż Jaszuny stają się chętnie odwiedzaną miejscowością przez słynnych na owe czasy ludzi.
Rola Jaszun jeszcze bardziej wzrosła po zbliżeniu się Balińskich ze Śniadeckimi. Michał Baliński w 1820 roku dnia 14 maja zawarł związek małżeński z Zofią Śniadecką, córką profesora Jędrzeja Śniadeckiego i bratanicą profesora, emerytowanego rektora Uniwersytetu Wileńskiego Jana Śniadeckiego. Młodzi zamieszkali w Jaszunach. W 1824 roku ustępujący ze służby państwowej Jan Śniadecki postanowił zamieszkać w Jaszunach. W tym samym roku rozpoczęto budowę nowego murowanego pałacu według projektu prof. Karola Podczaszyńskiego, pracami kierował Michał Baliński. Budynek w stylu późnego klasycyzmu ukończono w 1828 roku. Była to budowla dwukondygnacyjna, bez podmurowania. Pałac miał 35 pomieszczeń. Uroczysta przeprowadzka do nowo wybudowanego domu odbyła się 24 czerwca 1828 roku. Prócz pięknego pałacu w sąsiedztwie powstały utrzymane w podobnym stylu budynki gospodarcze. Z czasem naokoło pałacu powstał, liczący 2 ha powierzchni, piękny park krajobrazowy, zasadzony mającą 30 gatunków "kolekcją" różnych drzew W latach dwudziestych i trzydziestych XIX wieku Jaszuny stały się ważnym na Wileńszczyźnie ośrodkiem kultury polskiej. Trudno jest wymienić wszystkich gości, których chętnie witano w Jaszunach. Najczęściej wymienia się Tomasza Zana, Antoniego Edwarda Odyńca, Józefa Mianowskiego, Juliusza Słowackiego, księdza Jundziłła, biskupa Kłągiewicza, astronoma Piotra Sławińskiego, sąsiada z Bolcienik Wawrzyńca Puttkamera, proboszcza z Turgiel i "wielkiego reformatora" z Pawłowa ks. Pawła Brzostowskiego. Kwitło tutaj życie towarzyskie, organizowano słynne polowania, spraszano mnóstwo gości, dyskutowano, aranżowano wieczory poetyckie. Dwór Jaszuński słynął z bogatej biblioteki (z czasem Michał Baliński zgromadził ponad trzy tysiące dzieł polskich z XVI - XVII wieku, wśród nich statuty, herbarze, kroniki, cenne autografy, część archiwum filomatów itp.) Rokiem 1830 datuje się powstanie cmentarza rodzinnego Balińskich. Cmentarz założono w odległości kilkuset metrów od pałacu, na drugim brzegu Mereczanki. Pierwszy tu spoczął Jan Śniadecki. W latach późniejszych pogrzebano tu m.in. Michała i Zofię Balińskich, Jana Balińskiego, Konstantego Balińskiego, Julię Balińską. Obecnie jest na nim wyraźnie oznakowanych 18 grobów, z których 14-imiennych. Na cmentarzu planowano wybudować kaplicę. W związku z tym M. Baliński zwrócił się w 1830 roku do władz z prośbą o pozwolenie na jej wybudowanie: "Mając zamiar wymurowania w roku teraźniejszym w majątku moim Jaszunach w powiecie wileńskim leżących, kaplicy wyznania rzymskokatolickiego na cmentarzu, gdzie jest mogiła byłego rektora Imperatorskiego Wileńskiego Uniwersytetu, sztackiego sowietnika i kawalera Jana Śniadeckiego i sumę rubli srebrem trzysta na koszta fabryki przeznaczoną, po wtóre dla wygody i częstszego między ludem nabożeństwa, bo dwór Jaszuny i większa część wiosek leży najmniej około II wiorst od najbliższego kościoła parafialnego, przedzielona lasami i miejscami odludnemi tak, że mianowicie jesienią i zimą kobiety i dzieci nie mogą bywać w kościele, z tych więc przyczyn najpoddaniej proszę (...) wyjednać pozwolenie na wymurowanie takowej kaplicy na cmentarzu w Jaszunach u zarządzającego ministerstwem obcych wyznań". W odpowiedzi Baliński otrzymał pismo podpisane przez biskupa ks. Jędrzeja Benedykta Kłągiewicza, zezwalające na urządzenie kaplicy w domu: "Na przełożenie Wielmożnego Pana daję pozwolenie, ażeby w domu jaszuńskim osobny pokój był poświęcony na kaplicę przez WYX Jana Rymkiewicza plebana rudnickiego, gdzie na ołtarzu przyzwoicie ubranym wolno czy kapelanowi Wielmożnego WM Pana, czy któremukolwiek kapłanowi, byleby nie zbiegowi jakiemu z zakonu lub z obcej diecezji, odprawować mszę świętą co dzień dla samego Wielmożnego WM Pana i dla całej Jego familii i domowych". Takim sposobem w jednym z pokojów pałacu powstała domowa kaplica, która działała prawie stulecie, do okresu Balińscy - Ignacy i Michał, a później syn Michała - Konstanty, dbali także o rozwój przemysłowy miasteczka. W drugiej połowie XIX wieku jaszuński majątek liczył 1300 dziesięcin ziemi uprawnej i 3290 dziesięcin lasu, toteż niemałą rolę w gospodarce dworu odgrywało drewno. Przy dworze organizowano przetwórstwo materiału drzewnego - działał tartak, fabryka terpentyny i gontów. W 1832 roku rozpoczęto budowę hamerni pod nadzorem majstra - hamernika Henryka Flika. Już w 1842 roku działała w Jaszunach odlewnia miedzi, kontrolowana przez wileńskich Żydów. Z dokumentów dworskich wynika, że Balińscy wiele uwagi poświęcali hodowli pszczół, prawie przy każdej wsi była dworska pasieka, sporo miodu dostarczali także majątkowi chłopi, toteż tej "słodkiej" produkcji musiano mieć pod dostatkiem. Prawdopodobnie niejednokrotnie różne folwarki i wsie należące do majątku oddawano w dzierżawę, tak w 1834 roku na przeciągu kilku lat jaszuński folwark dzierżawiła Konstancja z Rymszów Houwaltowa. W 1845 roku taką samą umowę podpisano z Janem Łubieńskim.
Po 1847 roku Michał Baliński, po przejściu na emeryturę, na stałe zamieszkał w Jaszunach, tutaj także w 1864 roku zmarł i został pochowany na dworskim cmentarzu. Własność Jaszun przeszła do rąk syna Michała, Konstantego Balińskiego. Balińscy rezydowali w Jaszunach do początku XX wieku. Następnie dwór stał się własnością Aleksandra i Anny z Balińskich Pereświat - Sołtanów, którzy byli ostatnimi prawowitymi właścicielami majątku przed 1939 rokiem.
Jaszuny co najmniej od paru wieków należały do parafii rudnickiej. Zapewnie jeszcze na początku XIX wieku w miasteczku stała stara drewniana kapliczka (której opis podałem wyżej), ale i ta z biegiem lat popadła w ruinę. Przez prawie cały XIX wiek w pałacu Balińskich była dworska kaplica, która częściowo mogła zaspokoić zapotrzebowania religijne ludności z najbliższego sąsiedztwa. Ale najczęściej musiano jeździć do odległych o około 15 km Rudnik.
W okresie międzywojennym, kiedy pogląd władz państwowych na różnego typu przedsięwzięcia religijne stał się sprzyjający, ludność jaszuńska postanowiła wybudować w osiedlu własny kościół. Idea budowy kościoła w Jaszunach przyszła podobno ze strony Marii Balińskiej w 1922 roku. W 1926 roku dnia 7 marca odbyło się walne zebranie mieszkańców Jaszun i okolic pod przewodnictwem delegata z kurii metropolitarnej ks. Michała Sopoćki, na którym jednogłośnie postanowiono wybudować w miasteczku nową świątynię. Materiał budowlany i parcelę pod przyszły kościół ofiarowali ówcześni właściciele majątku Jaszuny Aleksander i Anna Pereświet - Sołtanowie. W 1927 roku 16 października proboszcz rudnicki uroczyście poświęcił kamień węgielny pod przyszły kościół pw. św. Anny. Drewniany kościół był budowany w stylu staropolskim, według projektu architekta Henryka Genello. Kościół ukończono w październiku 1928 roku i uroczyście go poświęcił przyszły proboszcz jaszuński ks. Józef Staszkiewicz. Budynek tego kościoła możemy obejrzeć także obecnie. W tym też okresie powstała samodzielna parafia jaszuńska.
Ważniejsze wydarzenia w życiu parafii jaszuńskiej (do roku 1939 ): w 1931 roku kosztem parafian wybudowano plebanię, w lipcu 1934 roku odbyła się wizyta kanoniczna biskupa wileńskiego ks. Romualda Jałbrzykowskiego, w 1935 roku kosztem parafian, na sumę 600 złp. zakupiono kopię obrazu MB Ostrobramskiej i 8 września uroczyście wniesiono go do kościoła. W 1935 roku kosztem Eugeniusza Orczykowskiego zamieszkałego w Wilnie, na skrzyżowaniu dróg st. kol. Jaszuny - Rudniki i Popiszki - Dejnowo wybudowano drewnianą kapliczkę pw. św. Antoniego Padewskiego, jako votum przyrzeczone za odnalezienie w tym miejscu zgubionych dokumentów. Przez następnych kilka lat, w dniu imienin patrona kaplicy corocznie odprawiano tu mszę polową. W 1933 roku w ogrodzie przy szkole powszechnej (paręset kroków na zachód od kościoła podczas robót ziemnych natrafiono na fundament ściany frontowej jakiejś starożytnej budowli, a według opinii większości świadków miał to być fundament starego kościoła (mógł to także być fundament np. radziwiłłowskiego zboru kalwińskiego).
Z relacji proboszcza rudnickiego ks. Pawła Sienkiewicza (wg. listu do kurii z dnia 3 września 1930 roku) - "5 km od Jaszun w miejscowości Dubje odbywa się zabobonna "cześć", która zakrawa na bałwochwalstwo. Zapoczątkowana niby widzeniem 2 dziewczyn wiejskich trzy tygodnie temu, ściąga z każdym dniem coraz większe tłumy mało oświeconej pod względem religijnym ludności katolickiej nie tylko z okolic Jaszun, lecz z sąsiednich parafii, a nawet dalekich miejscowości. Kapłankami czci są wiejskie dziewczyny, mieszkające we wsi Śliżunach Stanisława Korejwówna, panna 19 lat i Władysława Adamowiczówna 11 lat, które 2 razy dziennie o godzinie 11 i 3 po południu przewodniczą nabożeństwu, składającemu się ze śpiewów godzinek, różańca, pieśni świętych i wizji niby P. Jezusa, Matki Bożej, św. Józefa, anioła, którzy opowiadają niedorzeczne rzeczy, a których, wyjąwszy kapłanek, nikt nie widzi. Już są 4 budki (kapliczki) P. Jezusa, Matki Bożej, św. Józefa i św. Barbary, a nawet i drogowskaz. Jak powiadają, w nabożeństwie brały udział osoby, od których należałoby spodziewać się większego uświadomienia religijnego, jak np. tercjarki Mało - Solecznickiej i Turgielskiej parafii, a nawet, jakoby, jedna zakonnica. Przeprowadziłem w obecności alumna Seminarium Wileńskiego Stanisława Budnika i nadleśniczego p. Adolfa Zwolenowskiego badanie kapłanek kultu (...). Zeznania są mętne, niejasne, kłamliwe i nadzwyczaj banalne. Przytaczam niektóre jak np.: "Matka Boska mówiła, czemu nie modlicie się? Dlaczego jak świnie stoicie!" Gdy gajowy Jodko szyderczo odezwał się o "cudownych zjawiskach" kapłanek, ta zwróciła się do tłumu i powiedziała: "Matka Boska mówiła, by jego śladu tu nie było, bo go skręcę". Innego razu mówiła, że zadurzyli głowę Matki Boskiej, przeto na dzisiaj już dosyć będzie.
Ludność w znacznej ilości wierzy tym niby cudownym zjawiskom, całuje karcz, żegna się, oświadcza, że mocno wierzy w pana Jezusa i cud i prawie całemi dniami od 18 sierpnia, trzy tygodnie przychodzi na miejsce zjawiska, czekając zapowiedzianych większych cudów, które mają nastąpić 7 i 8 września. Wielu ludzi cudowne zjawiska widzi na słońcu, jak ukazanie się hostii, monstrancji, obrazu Matki Boskiej i Jezusa".
Takie właśnie "cuda" zdarzały się niegdyś pod Jaszunami. Ciekawe, jaki był ciąg dalszy opisywanych przez ks. Sienkiewicza "świętych" wydarzeń.
Na tym kończę swe historyczne badania nad dziejami miasteczka Jaszuny.

http://www.pogon.lt/_NCZ_ARCHYVAS/018/gajew.html
P.S. W Białymstoku skąd pochodzę jest szpital urologiczny imieniem Andrzeja Śniadeckiego
4.10.2014 15:39
Jaszuński pałac odzyskuje świetność.
Radziwiłłów i Balińskich „gniazdo”
Historię położonych na terenie obecnego rejonu solecznickiego Jaszun znaczą zamierzchłe czasy, gdyż już w końcu XIV wieku krzyżacki „Opis litewskich dróg” wskazuje na nie jako na jeden z punktów postoju w podążaniu do Wilna. Dalsze dzieje tego osiedla – to kolejno dwie epoki – radziwiłłowska i ta związana z władaniem przez Balińskich.
Opływający w bogactwie Radziwiłłowie w posiadanie rozległych terenów wokół Jaszun weszli już w końcu XVI wieku, skupując je u miejscowych właścicieli. Kolejno przekazując rodową sztafetę, byli w ich posiadaniu aż do roku 1811, kiedy to nabywcą Jaszun został Ignacy Baliński. Gdy ten w roku 1819 odszedł do wieczności, położone nad Mereczanką dobra przeszły w gestię jego młodszego syna Michała – wychowanka Uniwersytetu Wileńskiego, członka Towarzystw Szubrawców i Topograficznego, jednego z redaktorów „Tygodnika Wileńskiego”, słynnego badacza przeszłości Litwy i Polski. Jego nieprzeciętna osobowość i liczne znajomości zaczęły sprowadzać do Jaszun wiele znakomitości ówczesnego życia społeczno-kulturalnego Wilna.
Ranga Jaszun jeszcze bardziej się uwypukliła po zbliżeniu się Balińskich ze Śniadeckimi, co nastąpiło w wyniku związku małżeńskiego, jaki 14 maja 1820 roku rzeczony Michał zawarł z Zofią Śniadecką, córką prof. chemii i medycyny Jędrzeja Śniadeckiego i bratanicą profesora astronomii i matematyki, emerytowanego rektora Uniwersytetu Wileńskiego Jana Śniadeckiego. Za gniazdo rodzinne młodzi wybrali właśnie Jaszuny, gdzie zresztą w roku 1824 zdecydował zamieszkać ustępujący z posady naukowej sam nestor. Fakt ów przesądził, że w tymże roku zaczęto budowę nowego murowanego pałacu wedle projektu prof. Karola Podczaszyńskiego.
Nadzorowane przez Michała Balińskiego prace zakończono w 1828 roku. Po tym, kiedy z rusztowań wyłoniła się dwukondygnacyjna budowla w stylu późnego klasycyzmu. Uroczysta przeprowadzka do liczącego 35 pomieszczeń pałacu miała miejsce 24 czerwca 1828 roku. Z biegiem czasu obok niego wzniesiono w podobnym stylu budynki gospodarcze i założono liczący ponad 22 hektary powierzchni piękny park krajobrazowy, zasadzając złożoną z 30 gatunków kolekcję różnych drzew.
W latach 20. i 30. XIX wieku Jaszuny stały się ważnym na Wileńszczyźnie ośrodkiem kultury polskiej. Trudno o wyliczankę wszystkich gości, których tam chętnie witano. Najczęściej wymienia się: Tomasza Zana, Antoniego Edwarda Odyńca, Józefa Mianowskiego, profesora botaniki Stanisława Bonifacego Jundziłła, ojczyma Juliusza Słowackiego – profesora medycyny Augusta Becu, biskupa Jędrzeja Benedykta Kłągiewicza, astronoma Piotra Sławińskiego, sąsiada z Bolcienik – Wawrzyńca Puttkamera, proboszcza z Turgiel i „wielkiego reformatora” z Pawłowa, ks. Pawła Brzostowskiego. Kwitło tutaj życie towarzyskie, organizowano liczne polowania, spraszano mnóstwo gości, dyskutowano, aranżowano wieczory poetyckie. Dwór jaszuński słynął z bogatej biblioteki (z czasem Michał Baliński zgromadził ponad trzy tysiące dzieł polskich z XVI-XVII wieków, a wśród nich – statuty, herbarze, kroniki, cenne autografy, część archiwów filomatów itp.).
Słowacki też tu bywał...
O Jaszuny w swym życiorysie otarł się też w młodości nasz znakomity poeta Juliusz Słowacki, a to z powodu nieodwzajemnionego smalenia cholewek do siostry Zofii – Ludwiki Śniadeckiej. Późniejszy autor „Beniowskiego” bywał tu co najmniej trzykrotnie: w końcu grudnia 1827 roku spędzając u Balińskich Święta Bożego Narodzenia, a następnie na początku czerwca i na początku lipca 1928 roku. Ostatni pobyt stanowił również pełne rozterki pożegnanie z wybranką serca, który potem tak opisał w pamiętniku:
„Przyszedłem o trzeciej po południu do Śniadeckich, zastałem ją razem z innymi osobami… Powiedziałem sobie, że na twarzy żadnego wzruszenia nie ukażę… Pamiętam, jak dano lody – z filiżanką w ręku oboje staliśmy w oknie… wszyscy byli daleko… Milczący oboje patrzyliśmy na ulicę… potem kilka słów obojętnych… Chciała mi wmówić, że się zobaczymy…
I już zajechały powozy… pocałowałem ją lekko w rękę i powiedziałem: „Nie zobaczymy się nigdy może” …i czułem, że zachwiałem się na nogach. Wkrótce odzyskałem zmysły – rozsądek – dumę – i nie podałem jej nawet ręki, kiedy wsiadała do kocza. Konie ruszyły – wyszedłem na ulicę i patrzałem za odchodzącym powozem. Widziałem jeszcze voile od jej kapelusza. Potem powóz się na chwilę zatrzymał, zapewne dla poprawienia uprzęży… i znów ruszył dalej… zniknął… i wszystko…”.
Jaszuny przywoływał Juliusz Słowacki we własnej twórczości. W wychodzących spod pióra utworach przewija się też wątek nieszczęśliwej miłości do Ludwiki Śniadeckiej, czego przykładem niech posłużą strofy poematu „Godzina myśli”:
Nieraz z dziewicą bory przelatywał
ciemne,
Gdy pod ich końmi iskry sypały się
z głazów,
Mówili wzajem myśli głębokie, tajemne,
Jak do snu kołysani – marzący, jak we śnie.
Pod młotek – za bezcen
Balińscy rezydowali w Jaszunach do początku XX wieku. Następnie dwór stał się własnością Aleksandra i Anny z Balińskich Pereświet-Sołtanów, rezydujących tu do niemieckiej inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku, która zmusiła ich do opuszczenia rodzinnych stron. Dobra – cenne zbiory mebli, dzieła sztuki, bogata biblioteka i pamiątki po Janie Śniadeckim – zostały rozgrabione przez mieszkańców pobliskiej wsi Gaj, zamieszkanej przez rosyjskich staroobrzędowców.
Szczęśliwie przetrwawszy zawieruchę II wojny światowej, ogołocona okazała budowla w Jaszunach musiała się zderzyć z realiami sowieckiej Litwy. Na szczęście, czekał ją w miarę łaskawy los, gdyż została przeznaczona na siedzibę administracji miejscowego skolektywizowanego gospodarstwa. Było to dobre o tyle, że choć przedzielona wieloma przepierzeniami, co spowodowało utratę jej pierwotnej reprezentacyjnej funkcji, dzięki co jakiś czas dokonywanym mniejszym i większym remontom dotrwała ona do burzliwych przemian, wynikłych z rozbratu w roku 1990 Litwy ze Związkiem Sowieckim.
Po tym, kiedy sowchoz „Jaszuny” jako relikt minionej epoki diabli wzięli, pałac na krótko przejęła powstała na jego ruinach spółka rolna. A że akurat głośno biła godzina totalnej prywatyzacji czy raczej tzw. prychwatyzacji, w której wszelkiej maści cwaniacy czuli się niczym ryby w mętnej wodzie, wchodząc za śmieszne pieniądze w posiadanie tego, co dotąd stanowiło zespołową własność. Tak to w roku 1992 pałacem w Jaszunach zawładnął nie byle kto, gdyż późniejszy doradca prezydenta Litwy Algirdasa Brazauskasa – Albinas Buzunas.
Miał w tym poniekąd „wolnoamerykankę”, gdyż jesienią 1991 roku samorząd rejonu solecznickiego został w perfidny sposób rozwiązany za rzekome poparcie tzw. „puczu” w Moskwie i wprowadzono zarządzanie komisaryczne, stąd nie było komu sprzeciwić się tej wołającej o pomstę do nieba transakcji. Targu dobito ze spółką rolną, a stanęło na kwocie 64 tysiące litów, co wedle ówczesnych cen stanowiło równowartość... dwupokojowego mieszkania w Solecznikach.
Ledwie tylko prawowite władze rejonu solecznickiego mogły ponownie spełniać swe powinności, od razu upomniano się o to, co swego czasu pobudowali w Jaszunach Balińscy, a co nie mogło teraz stanowić prywatnej własności niejakiego Buzunasa. Do akcji musiała wkroczyć Jej Wysokość Temida. Choć opornie (wiadomo, z jakich powodów) po dobrych parę lat trwających sądach, w roku 1996 musiała ona orzec na korzyść pozywających, nakazując wprawdzie spłacenie Buzunasowi tych 64 tys. litów.
Perypetie z odbudową
Uskrzydleni takim obrotem spraw samorządowcy soleczniccy z mety zaczęli się ubiegać o fundusze niezbędne na renowację jaszuńskiego pałacu nagłaśniając na różne sposoby jej potrzebę. Mogli odetchnąć z ulgą, gdyż pałac ten znalazł się na liście 50 mu podobnych, rozsianych po Nadniemeńskiej Krainie, a wymagających niezwłocznego remontu. Niestety, zmiana władzy politycznej na Litwie na rzecz konserwatystów, dla których polska Wileńszczyzna jest wyraźną solą w oku, spowodowała, że ich minister gospodarki Dainius Kreivys wykreślił z tej listy kilka obiektów, a wśród nich – też pałac w Jaszunach. Motywacja owej decyzji została podbudowana wyssanymi z palca wątpliwościami co do spełniania przezeń turystyczno-poznawczej misji.
Jak wspomina mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz, przeżyli to nad wyraz boleśnie. Mieli już przecież sfinalizowany konkurs na wykonawcę robót, czego gotów był się podjąć kończący akurat I etap prac przy budowie Pałacu Władców w Wilnie „Panevežio statybos trestas”. Z bardzo zresztą korzystnym przebiciem finansowym, gdyż podejmował się wykonania całości prac za 8 mln 300 tys. litów.
Decyzja Kreivysa zamiast zniechęcić wyzwoliła w nich jeszcze większą determinację. W obijaniu progów przeróżnych urzędów, w wykorzystywaniu każdej okazji, by do skutku drążyć przysłowiową skałę. I ten heroiczny wysiłek popłacił. W czym nie bez znaczenia było wejście po ostatnich wyborach sejmowych Akcji Wyborczej Polaków na Litwie do koalicji rządzącej, dzięki czemu powiały ożywcze polityczne „wiatry”. Tyle że teraz na renowację pałacykowego spadku po Balińskich potrzeba nie bagatela – grubo ponad 11 mln litów.
Z kasy państwowej – jakby na odczepnego – wydzielono im tych litów ledwie 3 miliony. Aby wreszcie pchnąć renowację z martwego punktu, podjęli na posiedzeniu Rady samorządu wielce odważną decyzję, by poprzez zaciągnięcie w banku 2-milionowej pożyczki dołożyć się do przekształcenia Jaszun w turystyczną wizytówkę rejonu solecznickiego. A nie trzeba mówić, że ta odważna decyzja zawisa niczym miecz Damoklesa nad i bez tego „robiącym bokami” budżetem – pochodną kryzysowych czasów.
Uff..! A jednak...
W ten to sposób przed sporządzonym 8 lat temu przez spółkę „Lietuvos paminklai” planem rekonstrukcji pałacu Balińskich, który opornie zalegał szuflady, zapaliło się wreszcie zielone światło. Po tym, gdy rozpisany raz jeszcze konkurs na wykonawcę prac rozstrzygnęła na swą korzyść ZSA „Ekstra statyba”, mająca notabene spore doświadczenie w renowacji zabytkowych obiektów. Stoi w nim m. in., że za 22 miesiące, czyli do końca grudnia 2014 roku, ma ona uporać się z pierwszym etapem robót, opiewających na kwotę 3 mln 100 tys. litów.
W szczegółach etap ten sprowadza się do umocnienia i hydroizolacji fundamentów, uporządkowania od zewnątrz fasady, wymiany oraz ocieplenia dachu, wstawienia zabitych dotąd dechami okien i drzwi, urządzenia komunikacji inżynieryjnych: ułożenia kabli elektrycznych, systemów ogrzewania i wentylacji, wybetonowania posadzek pod podłogę, otynkowania od wewnątrz ścian, urządzenia centralnej klatki schodowej. Innymi słowy, roboty moc, by pałac o powierzchni 1136 metrów kwadratowych odzyskał dawną świetność.
Czuwający nad przebiegiem prac Laurynas Paulikas jest dobrej myśli, że dotrzymają zaplanowanych terminów. Odkąd je rozpoczęli z końcem kwietnia br. od wyburzenia wszystkich przepierzeń wzniesionych na użytek administracji byłego sowchozu (a tego było co niemiara, gdyż obrócone zostały w ponad 300 metrów sześciennych gruzu, który wypadło wywieźć), odsłonili głębokim wykopem wokół całej budowli fundamenty, umocnili je w potrzebnych miejscach i pokryli materiałami hydroizolacyjnymi. (A, dodać trzeba, że odkopane fundamenty odsłoniły oczom symbol nie lada – ciosany kamień węgielny z wyrytym nań napisem: „1824 juli 2”, pozwalającym dokładnie ustalić datę jego założenia). Aktualnie trwa na całego wymiana więźby dachowej, a po czym nastąpi jej pokrycie. Śpieszą, aby do nastania chłodów wstawić też wszystkie okna i wiodące na zewnątrz drzwi, co pozwoli budowlańcom nie przerywać wewnątrz prac też zimą. Na razie tych pracuje 15, choć – o ile zaistnieje potrzeba – są w stanie znacznie zwiększyć „siłę uderzeniową”. A wszystko po to, by sfinalizować prace do sylwestra-2015.
Oceniając stan obiektu, jaki otrzymali do renowacji, Laurynas Paulikas uważa, że zachował się on w dość dobrym stanie, a ten byłby zapewne jeszcze lepszy, gdyby nie przeciekający miejscami dach. Co innego – opłakany stan wnętrza. Okres bezpański sprawił bowiem, że rządzili się tu, mimo podejmowanych przez władzę gminną środków zaradczych, łasi cudzego dobra, szabrując co tylko się dało, a najbardziej szkoda doszczętnie ogołoconych z unikatowych kafli pieców. Nabazgrane farbą na ścianach napisy niezbicie dowodzą, że gnieździł się tu niejeden i niejedna z miejscowej i zapewne przyjezdnej młodzieży, mającej zero szacunku wobec tych, co to żyli-byli przed nami.
Równocześnie z pracami przywracającymi do życia pałac już niebawem zacznie się porządkowanie przyległego doń parku, na co dysponują kwotą 2 milionów litów, pozyskanych w lwiej części ze strukturalnych funduszy Unii Europejskiej. Ten zmieni wygląd do niepoznania, co – zdaniem starościny gminy Zofii Griaznowej – sprawi, że stanie się jeszcze bardziej ulubionym miejscem wypoczynku jaszunian i okolicznych mieszkańców.
Z idyllicznego kontaktu z przyrodą zechce też zapewne skorzystać niejeden z przyszłych pałacowych gości – uczestnik konferencji albo seminarium na tematy turystyczno-krajoznawcze i nie tylko, mający prócz miejsca pod obrady możliwość skorzystania z kawiarni i parkingu na 20 aut i 2 autobusy. Pod dachem pałacu rozmieści się też stała ekspozycja poświęcona tutejszym dziejom dawnym i współczesności, gromadzona przez krajoznawców w nauczającej po polsku miejscowej szkole im. Michała Balińskiego.
Mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz już obecnie nie szczędzi starań, by okazała budowla nad brzegiem Mereczanki po gruntownym odnowieniu z maksymalnym pożytkiem pełniła wedle założeń naukowo-turystyczne przeznaczenie. Sam prowadził już w tym celu wielce zresztą obiecujące rozmowy z poszczególnymi wydziałami Uniwersytetu Wileńskiego, by te zechciały włączyć się do tchnięcia pełni życia w mury pamiętające pobyt tu jakże wielu zacnych bywalców. Ba, nad tym też już się głowi utworzona grupka samorządowych specjalistów. Słowem, można być pewnym, iż dawna posiadłość Balińskich i Śniadeckich ma z rozmachem służyć dziś i jutro żyjącym, stanowiąc zarazem piękny hołd, złożony chlubnej przeszłości Ziemi Wileńskiej.
Szacunek dla historii
Skoro o hołdzie mowa, nie sposób nie odnotować, że władze rejonu solecznickiego na czele z merem Zdzisławem Palewiczem – człowiekiem niezwykle wyczulonym na szacunek dla historii, nie ustają w trudzie, by zachować dla potomnych pamięć o wydarzeniach oraz ludziach na dobre i złe przypisanych ojcowiźnie. Przykładem tego niech chociażby służą: odnowienie pałacu Wagnerów w Solecznikach; ustawienie w Ejszyszkach okazałego krzyża, upamiętniającego tutejszych mieszkańców, którzy zginęli, zostali wywiezieni lub zmuszeni do opuszczenia swoich rodzinnych stron w latach 1939-1959 z wyrytymi proroczymi słowami kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie”; uporządkowanie terenu wokół ruin słynnej Republiki Pawłowskiej w Mereczu pod Turgielami; odbudowa dworku Dmochowskich w Wilkiszkach. Tego roku, czczącego 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, w kościele w Butrymańcach, gdzie został ochrzczony jeden z jego przywódców Bolesław Kajetan Kołyszko, zostanie wmurowana stosowna tablica, a w Ejszyszkach stanie okazały pomnik pamięci uczestników tego wolnościowego zrywu, usianego licznymi grobami w zajmującej znaczną połać rejonu solecznickiego Puszczy Rudnickiej.
Spoczywający doczesnymi szczątkami na położonym w pobliżu pałacu rodzinnym cmentarzyku, a będący duszami w Niebie Balińscy i Śniadeccy na pewno gorąco przyklaskują temu, co teraz – po tylu przejściach dziejowych spotyka ich jaszuńskie „gniazdo”. Ma takoż powody, by otrzeć radosną łzę z policzka zamieszkały dziś w Kanadzie Hubert Sołtan. Kiedy rodzice zostali we wrześniu 1939 roku zmuszeni do rychłego opuszczenia Jaszun, liczył lat 7. Po raz ostatni odwiedzał je przed 5 laty. Nie krył wtedy wzruszenia widokiem zadbanego miejsca wiecznego spoczynku przodków matki i po męsku płakał siedząc na pałacowych schodach, a niezbyt chyba wierząc zapewnieniom gospodarzy rejonu, że obskurnie wtenczas prezentującym się murom, gdzie mijało jego dzieciństwo, zostanie przywrócona dawna świetność.
http://www.magwil.lt/archiwum/2013/mag7/7lip2.htm