Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Odelsk

9.12.2008 19:24
Odelsk

OdelskNiegdyś miasteczko, teraz wieś. W dawnych czasach książęca, królewska osada, a naród tam żyjący znany z niezależności i "zbójeckiego" charakteru. Najwcześniejsza wzmianka o osadzie leżącej u początków rzeczki Odły (stąd i nazwa), którą udało się nam odnaleźć, pochodzi z roku 1490. Wtedy to wzniesiono tutaj świątynię z drewna świerków i sosen, których dookoła nie brakowało. Z czasem biurokracja królewska i państwowa rozrasta się jak pokrzywa na zgliszczach, płodząc papiery i dekrety, które są potem skarbem dla tropicieli historii. To dzięki nim wiemy, że najuciążliwsze okresy dla mieszkańców Odelska to wojny, byłoby zresztą tak niezależnie od tego, w jakich by miejscach Najjaśniejszej RP się nie znajdował. Dokumenty przekazują nam na przykład informacje o wydatkach mieszkańców na cele wojenne w roku 1529. Obywatele miasteczka zgodnie z uchwałą sejmową wnieśli na ten cel 15 kop (1 kopa - 60 groszy). Aby te kopy łatwiej się zbierały, monarchowie troszczyli się o swój lud, obdarzając go różnymi przywilejami. A jeżeli takich nie dawali, to utrzymywali te, którymi ich przodkowie (Jagielloni) nadzielali swoich poddanych. I tak w 1546 r. królowa Bona, znana z gospodarności i zdolności, by obliczyć pieniądze nie tylko w swojej kasie, ale i w garści chłopa i u magnata, potwierdza prawa mieszkańców do posiadania placów, zakładania karczm i urządzania cotygodniowych targów. Stefan Batory i Władysław IV również spieszyli potwierdzić swoją monarszą miłość do miasteczka i jego mieszkańców. Najwięcej chyba korzyści z miasteczka miał Zygmunt III, bo w 1588 r. dołącza Odelsk do królewskich stołowych majątków. Jan III Sobieski także nie pozostaje obojętny wobec mieszkańców osady, zachęcając ich swoim listem do pracy jeszcze bardziej owocnej.

Wojny szwedzkie, jak wiemy z historii, też dały się we znaki Wielkiemu Księstwu Litewskiemu. Ile byśmy się nie starali powiedzieć na ten temat, Henryk Sienkiewicz określił ten czas jednym nieśmiertelnym słowem – potop. Do dziś w północnej części wioski pagórki mają nazwę Szubienicy, bo to tutaj, według przekazywanej przez pokolenia informacji, Szwedzi karali swoich wrogów, między innymi prostego chłopa z Odelska, broniącego z siekierą honoru swojej rodziny na progu własnego domu.

W 1781 r. parafia liczy 4319 wiernych. Rozbiory RP są nieszczęściem dla Odelska. Opieka królewska dawała obywatelom miasteczka niezależność nawet wobec szlachty i okolicznych dziedziców. Będąc własnością Jej Królewskiej Mości, człowiek był ubezpieczony od wszelkich gwałtów i swawoli mocniejszego sąsiada, odelszczanie mieli też zapewniony kawałek chleba, pełniąc różne czynności na korzyść pierwszego człowieka w państwie.

Na krótki okres ziemie te przechodzą do Prus, ale już od 1808 r. należą do Imperium Rosyjskiego, administracyjnie są miasteczkiem Powiatu Sokólskiego. Zmieniła się władza, ale pozostały łaski królewskie (prawo do 6 jarmarków w roku) i niezależny charakter, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Otóż ten niełatwy charakter odelszczan, a i całego tego zakątka, pchał ich do udziału w każdym zrywie narodowym.

Z czasem miasteczko, zwłaszcza po ogłoszeniu ustawy carskiej o pasie osiedlenia, zaludnia się żydami. Po latach zgodnego współżycia, chrześcijanie i wyznawcy Mojżesza podzielili się nawet zawodami. Pierwsi zajmowali się tkactwem i rolnictwem, drudzy handlem, kowalstwem, szyciem ubrań i kożuchów. Wygodne buty, dobrze skrojony garnitur można było zamówić w czasach polskich (w pierwszej połowie XX w.) u pana Januszkiewicza, krawca znanego w całej okolicy. Jak mówią dzisiaj potomkowie dawnych rzemieślników, w Odelsku można było zamówić wszystko, nawet klucz do nieba, z czego na pewno skorzystał sam św. Piotr.

14 stycznia 1863 r. w Odelsku władze carskie zakładają komisję śledczą z generałem Abramowiczem na czele. Ustaliła ona m.in., że włościanin Maciej Ciuchna nawoływał do buntu, rozdając gazetę "miacieżników" (buntowników), "Mużycką Prawdę". Przeciw Batiuszce-carowi buntował lud także parobek Kazimierz Stankiewicz, rozdając tę samą gazetę; lubił przy tym powtarzać: "Mam dla was, chłopaki, dobry prezent". Do zgrai wywrotowców i hultajów należał także niedawny student Uniwersytetu Petersburskiego, Józef Gorczak. Ten, gdzie by się nie zjawił, wszędzie odnajdywał "próżniaków" gotowych słuchać jego bredni o wolności i demokracji, o narodowym odrodzeniu kraju. Na zbiórkach chłopów i okolicznej szlachty obiecywał ziemię i wolę. Uchodził sprytnie rąk policji, zazwyczaj uprzedzony. Miał rodzeństwo w okolicach (osadach) Petelczycy, Sarosieki, Hlebowicze. Wyrok sądu polowego był bardzo surowy dla Ciuchny – szubienica. Gorczak, obeznany w rosyjskim systemie prawnym, uciekł śmierci, został zesłany do wschodnich guberni.

Wiek XIX mija w miasteczku sennie. W pierwszej połowie tego wieku odbywało się tutaj aż 6 jarmarków rocznie. W 1865 roku mieszka tu 1346 osób, pod koniec stulecia liczba ta wzrasta do 1828 mieszkańców, głównie żyjących z roli i rzemiosła. Kapitalizm, wchodzący na tereny północno-zachodnie kraju, ani mrugnął w stronę miasteczka. Dochód miejski w 1895 r. wynosił 225 rubli, wydatki na potrzeby osiedla wynosiły 220 rubli. Według pierwszego spisu ludności, w imperium harowały tutaj, na uboczu cywilizacji, 1462 osoby.

II wojna światowa pożarami oznajmiła, że nadchodzą inne czasy. Podczas okupacji niemieckiej aktywnym organizatorem komórek AK w gminie był Władysław Szupicki, kierownik poczty w Sokółce. Do podziemia należeli bracia Żuk oraz bracia Babaryko (jeden z nich, Józef, pracował na stanowisku sekretarza gminy w Odelsku). Do AK podczas wojny, a do podziemia zbrojnego po wojnie należeli również Nikodem Piasecki, Bolesław Zawadzki i Józef Kieda. W tym ostatnim teatr polski na pewno stracił dobrego aktora. Przebierając się za kobietę kilka razy umykał NKWD. Ostatni raz z żoną pomyślnie, znów w przebraniu, przeskoczył sowiecki kordon. Powiadają, że w Polsce życie miał niełatwe, władza ludowa miała mu to „aktorstwo” za złe.

W armii gen. Andersa walczyli bracia Michał i Stefan Budrewicze. Obaj polegli we Włoszech. W Odelsku jeszcze pamiętają starszego z braci Budrewiczów, Wincentego, którego los też nie uchował od śmierci. Niemcy podczas odwrotu upatrywali sobie pagórki i miejsca wygodne do powstrzymania napierających sowietów i zwozili ludzi z okolicznych wiosek do kopania okopów. W tym celu na ciężarówkach przywieźli mieszkańców w okolice Indury, wieś Likówka. Kiedy tłum ludzi wysiadał z pojazdów, dopadł go zmasowany ogień sowieckiej artylerii. Zginęło wtedy ponad 70 osób, ilu było rannych i zaginionych bez śladu (ich ciała zostały rozerwane) – nikt nie liczył. Wśród zabitych rozpoznanych przez rodziny był i Wincenty Budrewicz.

Szczególną dumą i jednocześnie przedmiotem rywalizacji były w Odelsku wiatraki. W najlepszych czasach na wzniesieniach machało skrzydłami aż 11 młynów wiatrowych. Zdawało się, że poderwą miasteczko pod obłoki. Potem, aby łapać wiatr w skrzydła, zapewniając tym samym lepszy byt rodzinie, jeździło się do Ameryki na zarobki. A za czasów polskich życie nie było łatwe. Gospodarstwa rolne z braku większych gruntów z trudem wyżywiały rodziny. Ale wiedziano, gdzie można było zarobić. Najpierw jechało się za granicę, a potem stawiało się wiatraki.

Przed ostatnią wojną w miasteczku było 300 zagród, szklarnia założona przez nieznanego już warszawianina, wiatraki, sklepy żydowskie. Po wkroczeniu oddziałów sowieckich rozpoczął się okres nieszczęść odelszczan. Już za polskiej władzy żyło się biednie, ale każdy miał wybór, sam mógł wybrać drogę. Wyjechać, powrócić. Nadszedł jednak czas wyjazdów bez powrotów. Sowieci wywieźli rodziny Marcinowiczów (komu mógł zagrażać kolejarz-emeryt?) i Budrewiczów ("wróg" Stefan Budrewicz – ochotnik z roku 1920). Na listach do wywózki byli już też pozostali ochotnicy Wojska Polskiego: Albin Budrewicz, Paweł Kuklik, Jan Piasecki, Konstanty Supron. Nie zdążyli, przeszkodził im najdłuższy dzień w roku, 22 czerwca 1941, atak Niemiec na Związek Sowiecki.

Mówią, że historia się nie powtarza, ale figla co jakiś czas lubi spłatać. Miejscowi twierdzą, że Odelsk nie został po II wojnie po polskiej stronie tylko dlatego, że miał kilka budynków murowanych. Spodobały się władzom sowieckim. A ileż zebrano podpisów, aby zmienić sytuację. NKWD inicjatora tych podpisów, dyrektora miejscowej szkoły, Ignacego Mazura, na 10 lat zesłało „na naukę” sowieckiej więziennej pedagogiki.

Młodzież odelska zakłada podziemie. Józef Kieda zbiera dookoła siebie młodzież mocną duchem. Maria Budrewicz uzbraja wszystkich w symbole polskości: orzełki i opaski biało-czerwone. NKWD jest jednak czujna, ślad przywódcy jest jej znany, ale że ten Kieda to nie patyk w zgniłym płocie, udaje mu się przez strych uciec za granicę. Wszyscy zagrożeni z okolic zbierają się i razem, w grupie dwustu osób, uciekają do Polski. Udaje się. Pozostali trafią do więzienia na 25 lat (bolszewicy nie rozdrabniali się na mniejsze kary). Właśnie takie wyroki otrzymali Ryszard Kondrusiewicz, Stefan Kostecki, Edward Kozłowski, Józef Skromblewicz, Albert i Alfred Łokicie, Antoni Aszkiniewicz, Stefan Borowski i Stanisław Dziergawko.

Po śmierci Stalina wszyscy zostali wypuszczeni, wielu wyjechało do Polski, choć i tam, w kraju ojczystym, byli pod nadzorem. A Odelsk wciąż był na indeksie służb karnych. W 1951 r. chłopcy uciekli od poboru do Armii Sowieckiej. Zostali skazani, niektórzy dostali nawet od 5 do 10 lat. W latach pięćdziesiątych na 1000 mieszkańcow miasteczka prawie 100 siedziało w więzieniu. Ale wszyscy trzymali się razem, jednoczył ich kościół. Kiedy chciano go zamknąć, ludzie na znak protestu nie poszli do pracy w kołchozie. Udało się, władza zostawiła księdza i świątynię w spokoju.

Kościół Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny
Drewniany, ufundowany przez Kazimierza Jagiellończyka w 1490 r. Podczas wojen szwedzkich chyba spłonął, bo dokumenty spisane przez Jana Kurczewskiego mówią o konsekrowaniu świątyni w 1674 r. Odnowiony został w 1874 r. Dziś szara drewniana bryła, jak przed wiekami, głosem swojego dzwonu wzywa katolików na modlitwę. W kościele jest pięć różnych pod względem stylu ołtarzy. Główny – Wniebowstąpienia Matki Boskiej, nazywany przez wiernych Matki Boskiej Odelskiej, został wykonany specjalnie dla tego kościoła. Boczne: św. Antoniego (z obrazem świętego słynącego cudami), Matki Boskiej Szkaplerznej, Serca Jezusa i Przemienienia Pańskiego.

W najmroczniejszych czasach sowieckich skupiał wokół kościoła wiernych, a szczególnie młodzież, ksiądz Piotr Bartoszewicz. Autorytet kapłana był tak znaczny, że władze nieraz szukały kompromisu, a nie konfrontacji przy rozwiązaniu bieżących spraw. Za przykład mogłaby posłużyć predsiedatiel (dyrektor) kołchozu, nazywana tutaj po imieniu - pani Nona, która na swój sposób, akceptowany przez obie strony, rozwiązywała sprawy duchowe wiernych, udzielając pomocy. Kołchoz, jak dawniej mówili, był „milionerem”. Proboszczami, których pamiętają po dziś dzień byli m.in.: ks. Marcin Puzyrewski (1945-1947), ks. Piotr Bartoszewicz (1947-1963), ks. Feliks Soroko (1963-1991) i ks. Jan Kozak, kapłan z Polski (od 1991 r.).

Szkoła
Niegdyś, jeszcze w czasach przedrozbiorowych istniała tutaj szkoła parafialna dla dzieci chrześcijan. Po rozbiorach sytuacja szkoły bardzo się pogorszyła, w 1828 r. w szkole z niewiadomej nam przyczyny nie było już żadnego nauczyciela i budynek zajęła policja.

Dzisiaj panie w podeszłym już wieku wspominają z łezką w oku nauczycieli i szkołę polską w Odelsku z czasów przedwojennych. Powtarzają nazwiska dyrektora Ignacego Mazura, pana Rusiłko, nauczycieli Ireny Jancarównej i pani Kirkickiej. Chociaż dziś stoi nowa szkoła, można odnaleźć jeszcze budynki starej, przedwojennej, w których życie tętniło wielką nadzieją przyszłości i dziecięcymi figlami. Popularny był żart o kolejce do córki sklepikarza: "- Rocha, daj soli!" i odpowiedź: "- Soli nie mam, mam igłę z nitką, możecie sobie pyski zacerować i Kaziowi porty, bo mu dupsko wypada!".

Dzisiaj
Po dawnej sławie miasteczka nie pozostało prawie nic. Miniony czas zabrał ze sobą i wiatraki i charakter ludzi od wieków tutaj mieszkających. Po polsku rozmawiają starsi, przedwojenne roczniki i to przeważnie panie, które, pogrzebawszy swoich mężów, mają jeszcze trzy radości: kościół, Radio Maryja i odwiedziny dzieci lub wnuków.

Odelsk jest centrum gminy, na terenie której w 2004 r. mieszkało 2057 osób i działały 4 szkoły, w których naukę pobierało 325 dzieci, były 3 poczty. Samo miasteczko liczyło 727 mieszkańców, z których 142 osoby to dzieci do 15 lat. Domów w miasteczku było 263. Stało też kilka budynków murowanych z czerwonej cegły po dawnych urzędach.

Do Odelska wjeżdża się przez nowe zabudowania. Stara droga i górka o nazwie Szubienica przepadły. W centrum niezbyt już widocznego dziś starego rynku - drzewa i trawa do kolan. Na skraju - "biust" (popiersie) „wiecznie żywego” Iljicza, osadzony na masywnym postumencie. Stary kościół drewniany, murowana dzwonnica, pochylone bramy przy wejściu na dziedziniec kościelny, posłuszny władzom proboszcz. Wszystko obok siebie. Polskość tutaj odchodzi, umiera, góruje pijaństwo i tradycyjne już "...a na szto mnie heta patreba?" („a co mi do tego?”) oraz ciekawość, jakim sposobem nieznajomy człowiek dotarł aż tutaj, do strefy granicznej, czy ma przepustkę i kto pierwszy pobiegnie z donosem… Pracę daje kołchoz "Sowiecki Pogranicznik", buduje domy, zatrudnia całe rodziny ze wschodniej części kraju. Powstaje nowy Odelsk, odrzucający stare tradycje i nabywający nie najlepsze nowe.

[]

Odpowiedzi (3)

25.01.2009 16:45
Szukam informacji nt. Odelska, rodzin Zwierzewiczów i Szykszniów.
6.07.2009 15:52
Witam.
Poniżej zamieszczam link z opisem parafii Odelsk.

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/091 ... 19dfc.html
6.07.2009 15:56
Tu jest link zawierający opis kościoła w Odelsku.

http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/17d ... 4208f.html

Opis parafii i kościoła pochodzą z AP w Białymstoku.