Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Zygmunt Sierakowski - monografia

4.08.2018 09:05
[Ojczyzna, dziennik polityczny, literacki i naukowy 1865 nr 27-30]

Zygmunt Sierakowski urodzjl się d. 19 maja 1827 r. na Wołyniu, w powiecie łuckim, z Ignacego i Fortu- naty z Morawskich, Sierakowskich. Rodzina jego od dawna znaną była w ojczyźnie; przodkowie od kilku nastu pokoleń służyli jej, a jeden z nich, Jan, kasztelan bełzki, był niegdyś ambasadorem Rzeczypospolitej w Turcji. Rodzice jednak Zygmunta szczupłego już byli funduszu, ojciec zajmował się dzierżawami, a straciwszy na nich w okolicach Łucka, prze niósł się na Ukrainę. Tam go zastało powstanie 1831 r. Gorący patrjota, organizował powstanie w okolicach Humania i z zebranym tam hufcem przyłączył się do jenerała Kołyszki, z którym walczył pod Daszowem i Obodówką, nareszcie w trzeciej potyczce ranny, zginął pod Latyczowem, zostawiając Zygmuntowi wzór poświęcenia w spuściznie. W czteroletnim chłopcu jedno tylko żywe wspomnienie przechowało się po ojcu, było to ostatnie pożegnanie, o którem później często kolegom uniwersytetu i wygnania opowiadał. Kiedy Ignacy Sierakowski wybierał się do powstania, chłopiec jakiemś niejasnein może przeczuciem napa stowany, usnąć nie mógł i domagał się koniecznie, żeby go ojciec własną ręką okrył, usłuchał dziecka i przykrywając go kołderką, powiedział te wyrazy, których już Zygmunt nie zapomniał do śmierci: „Spij teraz, odtąd własną piersią będę ciebie okrywał". Z tą pamiątką rósł chłopiec, a wszystko co go otaczało mówiło mu ciągle o ojczyźnie. Babka jego, przy której pierwsze lata po śmierci ojca spędził, i którą za wsze z rozrzewnieniem wspominał, była wdową po Wik torze Morawskim, towarzyszu Kościuszki we wszystkich jego walkach z Moskwą, kobieta wielkiego charakteru i mocy, szczepiła w sercu dziecięcem miłość ojczyzny, poczucie obowiązku i pragnienie poświęceń. Wuj, Kajetan Celermanth, przy którym mieszkała matka i który się po śmierci babki Zygmuntem opie kował, sam był żołnierzem pod Grochowem i Ostrołęką, a osiadłszy później na Wołyniu, w ciągłych był stosunkach z emigracją, emisarjuszów przewoził, komunikacje utrzymywał, w ciągłych z miłości dla kraju żyjąc niebezpieczeństwach. Drugi nareszcie wuj Kosz- kowski Felicjan, był jednym z bohaterów najbardziej się odznaczających pod Wolą, gdzie siedm ran ode brał, i palce u prawej ręki stracił. Opowiadania o tem wszystkiem były chichem powszednim dziecięcia, a kiedy urósł trochę, zachwycały go listy Roszkowskie go, lewą ręką pisane i nieraz matce ze łzą w oku powiedział: „Gdybyż to mnie tak się zdarzyć mogło!" Od lat najmłodszych odznaczał się bystrością umy słu, bujną bardzo wyobraźnią, i niewzruszoną nieraz tkliwością serca, przyszły hart charakteru objawiał się dziwnym czasem uporem. Kiedy powiedział Em, nic już przełamać jego postanowienia nie mogło. Do świadczyła tego raz w przykry sposób matka. Ro zeszła się była pogłoska, iż rząd dzieci poległych po wstańców zabierać będzie do korpusów wojskowych, i matka Zygmunta chcąc syna ocalić, postanowiła udać go przed urzędnikami, którzy popis takich dzieci robili, za dziewczynkę. Dzień ich przyjazdu był na znaczony, włożono Zygmuntowi sukienkę, przyczesano, i matka bawiąc go i pieszcząc powiedziała, że na dzisiaj będzie dziewczynką, Helenką, nie zgadzał się chłopiec, próby, cukierki nie pomagały, po dłu gich naleganiach, zniecierpliwiony, powiedział fatalne Em i matka struchlała. Zostawało kilka godzin, sta rano się rozbawić malca, żeby o tem zapomniał i zrazu zdawało się, że się to udało, ale kiedy urzędnicy zje chali, i matka im pokazała dziecko, nazywając je Helenką, chłopiec zawołał z oburzeniem: „Jestem syn, Zygmunt Sierakowski" i biedna wdowa ostatki pozo stałego mienia, srebro stołowe oddać musiała, aby przebłagać urzędników i tak o godność męzką dba łego syna ocalić. Kiedy podrósł trochę, marzenia o jakimś niezwykłym losie, snuły mu się ciągle po głowie. Raz w Łucku zwiedzając z matką ruiny starego zamku, odbił kamień z jednćj wysokiej baszty, i podając go matce, schowaj powiedział, jeżeli na to zasłużę, i pisać o mnie będą, ten kamień będzie ci matko pamiątką. Wyrastającego na chłopaka, wziął do swego domu zamożny obywatel Wład. Podhorodeński, aby wspól nie z jego synem nauki pobierał. Ztamtąd przyjętym został do 3ej klasy w gimnazjum źytomierskiem. Uwa żany ciągle za jednego z najpierwszych uczniów, by strością odpowiedzi na publicznych egzaminach zwró cił na siebie uwagę kuratora okr. nauk. Dawydowa, który mu swoją protekcję dla wejścia do uniwersy tetu przyrzekał. Skończywszy gimnazjum, dla zebra nia jakiegokolwiek zasobu, był przez rok cały domo wym nauczycielem u p. Albina Piotrowskiego, zkąd nakoniec do Petersburga, do uniwersytetu pojechał. Było to 1845 roku. Znajomy Henrykowi Rzewuskiemu, który chciał nim opiekować się i którego opieki młody, szlachetny młodzieniec przyjąć nie chciał z powodu jego poli tycznych przekonań, Sierakowski zapoznał się zaraz z ks. Hołowińskim i całem kółkiem literackiem pol skiem w Petersburgu, ale młodą, ognistą duszę zajęły wyłącznie stosunki z młodzieżą. Prędko stał się jej duszą, ożywiał i podnosił swoim zapałem, skupiał miłością i do wyższych celów zagrzewał. Ojczyzna była zawsze celem wszystkich jego myśli i marzeń. Młodzież uniwersytecka wspólnem połączona uczuciem, rozjeżdżając się na wakacje do domów, rozwoziła w różne końce kraju wypracowane razem pojęcia, a coraz silniejszą wiążąc się przyjaźnią przygotowy wała jakby sieć przyszłą pracowników na niwie oj czystej, która kraj cały okryć miała. Zygmunt zrósł się z tą młodzieżą, a pragnąc zawsze poznać o ile można wszystkie prowincje, wakacji używał na od wiedzenie domów kilku kolegów. Kochany był po wszechnie, a w niektórych sercach pełną entuzjazmu miłość wywołać umiał, która później próbę wielu z ko lei, i najtrudniejszą ze wszystkich, bo próbę czasu wytrzymać umiała, ztąd wyrywano go sobie, i wszę dzie witanym był z radością. W takich wycieczkach poznał i Litwę, tam nawet dłużej na wsi przebawił, oddając się prawie zupełnie wiejskiemu ludowi. Jak na Wołyniu i Ukrainie miał kilku starych pasieczni ków, którzy z przyjemnością słuchali jego opowiadań o przeszłości i malowideł przyszłych czasów, i nazy wali go swoim synem, tak i w okolicach Wilna, bio rąc udział w zbiorze siana lub żniwach, a zawsze budząc uczucie godności w ludzie i lepszą go nęcąc przyszłością, umiał zjednywać sobie proste serca. Tłum zawsze go pociągał i jakby elektryzował, i wtenczas wydobywały się z jego duszy iskry, które w serca słuchaczy zapadały głęboko. Przejeżdżając przez Wilno, trafił na jedną z uroczystych procesji i zaraz dostał się między cechy idące za nią ze swemi chorągwiami, znajomość zawiązała się natychmiast, i młody nie zwyczajny chłopiec zwrócił uwagę poważniejszych mieszczan; po procesji otoczyli go i przysłuchiwali się długo, opowiedział im że jest wnukiem rzcźnika Sierakowskiego, który z Kilińskim razem wypędził Moskali z Warszawy, i to zrobił, że w parę lat jeszcze późniój wspominali o tym niezwykłym młodzianku co im jak meteor zajaśniał. Uniwersytet nie wystarczał dla tej ciągle palącej się duszy, widząc tam młodzież skupioną już i roz budzoną, chciał jeszcze rozgrzać i tę, którą w wojsko wych korpusach i naukowych zakładach rząd na swoje sługi i narzędzia w przyszłości wychowywał. I tam udało mu się zupełnie; nie jedno polskie serce od nie mowlęctwa tam zamknięte, pod wpływem jego słów gorących odnalazło się tem, czem je Bóg stworzył, zabiło znowu miłością ojczyzny i już na zawsze. Nie jeden z ludzi, którzy w dzisiejszej odznaczyli się walce, wyznawał później, że spotkanie z Sierakowskim sta nowi epokę w jego życiu. To też i sam później czasy w uniwersytecie spędzone i wszystkie te stosunki naj chętniej wspominał. Na ławkach uniwersyteckich znalazł go pamiętny 1848 rok i wstrząsnął nim do głębi. Młodzieniec wie rzył, że świat się cały przemienia i już królestwo boże zstąpi na ziemię, a Polska z grobu wstanie niezawo dnie. Wiadomość o gwardji narodowój tworzącej się w Galicji, była prawdziwą iskrą elektryczną dla ca łego kółka młodzieży. Zebrano się, żeby naradzie co robić? Zgodzono się, że chwila działania musi być blizką, ale postanowiono nie rozjeżdżać się po kraju, póki dokładnych nie zbiorą wiadomości. Sierakowski podjął się ich dostarczyć, ruszył więc niby do matki, a w istocie aby dostać się do Galicji i ztamtąd roz kazy przywieźć. Przejeżdżającego przez granicę, na jęty furman zdradził, został aresztowany i odstawiony do Kijowa, zkąd przewieziono go do Petersburga, do sławnego Iłlgo wydziału kancelarji cesarskiej. Do wodów przeciw niemu nie było żadnych, prócz świa dectwa furmana, że go najmował dla przejechania gra nicy. Sierakowski tłumaczył się chęcią odwiedzenia matki, ale znalazłszy się oko w oko z jenerałem Dubeltem i lir. Orłowem, uniesiony młodzieńczym zapa łem, wykładał im jaką szkodę całemu pokoleniu przy noszą i jak przyszłość Rosji nawet podkopują krępu jąc nauki młodzieży. Pozwólcie orłom latać!" wołał w uniesieniu. Mówił o konieczności wyswobodzenia Polski. Dubelt nazywał go marzycielem, poetą, ale oświadczał się z wielką dla niego miłością; mówiąc 0 rządzie w Rosji dał się z tem słyszeć, że na wy bryki despotyzmu mają zawsze hamulec, czego naj lepszym dowodem jest szarfa cesarza Pawła, nie taił się z nienawiścią do młodego pokolenia; gdyby dla reprodukcji ludzkości nie było ono potrzebnem, powie dział, uwiązałbym mu jeden kamień do szyi i z naj- spokojniejszem sumieniem utopił. Hr. Ortów mówił szeroko o Rusi, a zniecierpliwiony śmiałością ‘mło dzieńca który mu dowodził, że ta jest częścią Polski 1 w przyszłości część iĆj stanowić będzie, wybuchnął gniewem i zawołał: „Garstka przybyszów! dość jedne go słowa carskiego i lud was wszystkich wyrżnie, to nas nic kosztować nie będzie!" Po takiego rodzaju rozmowach i śledztwie, nie było nadziei, żeby Siera kowski mógł pozostać w uniwersytecie, przygotowy wał go do tego Dubelt. Nie jesteś winien, mówił, ale gdybyśmy ciebie puścili, musielibyśmy zganić urzęd nika który ciebie aresztował, a wtenczas onby pra wdziwego emisarjusza przepuścił, nie będziesz mógł skończyć nauk, wybieraj służbę rządową, wojskową albo cywilną. Sierakowski bez wahania wybrał woj skową. — Gdzie chcesz służyć zapytał go Dubelt? — W gwardji, była odpowiedź.—Będę prosił cesarza odrzekł jenerał. Cesarz uwiadomiony o sprawie nie pozwolił wybierać, ale skazał na służbę żołnierską da Orenburgskiego korpusu. Dubelt kochanemu synowi, jak go nazywał, jedną mógł tylko zrobić ulgę, że go pocztą z oficerem żandarmskim do Orenburga odesłał, zamiast posyłania piechoto.
Wiedząc że znajdzie kilku znajomych i przyja ciół nad Uralem, Zygmunt dzień i noc pędził do miejsca swego przeznaczenia, przez drogę jednak tak do siebie żandarma przywiązać potrafił, że ten ze łza mi go żegnał, odjeżdżając napowrót. Dowódca oren- burgskiego korpusu jenerał Obruczew, przeznaczył Sierakowskiego do Igo bataljonu stojącego w Uralsku i do kompanji stanowiącej załogę budującej się wów czas nowej twierdzy na wschodnim brzegu Kaspijskie go morza, na półwyspie Mangiszlak, zwanej Nowo- Piotrowsk. Cholera grasująca wtenczas w Orenburgu, zatrzymała go tam kilka tygodni, przebywszy szczę śliwie tę chorobę, puścił się w drogę, w końcu sierp nia 1848 roku. Okolica w około Nowo-Piotrowska jest zupełną pustynią, wierzchni pokład półwyspu złożony z mu- szlowca i kredy, żadnej prawie nie dopuszcza wege tacji, siano dla koni rządowych sprowadzać tam mu szą z za morza; forteczka na niewielkiem zbudowana wzgórzu o trzy wiorsty od morza, ma tylko słone przed sobą jezioro i rozrzucone na szerokiej prze strzeni kirgizkie gdzie niegdzie cmentarze. Dwa razy na miesiąc przypływający z Gurjewa statek parowy, stanowi jedyną z Europą komunikację, a podczas zimy zamarzłe brzegi i tej nie dopuszczają nawet. Kompanja żołnierzy i sotnia kozaków zajętych budową twierdzy, stanowiły całe towarzystwo wygnańca, z ro zognioną wyobraźnią, z duszą wstrząśniętą wielkiemi wypadkami ,europejskiemu, z myślą zajętą losami oj czyzny. Zaprawdę było z czego zwarjować. Na szczę ście Zygmunta znalazło się tam dziecko 14to-letnie, chłopak, pasierb jednego z oficerów, wygnańca z 61 go roku, żonatego z Rosjanką. Młody -żołnierz, jął się jego wychowania, i z całym zapałem oddał się temu, o ile obowiązki służby na to pozwalały. Sam później mawiał nieraz, że dziwi się jak głowa chłopakowi nie pękła, bo wszystko chciał w nią wpakować i powoli zrobił z niego powiernika swych marzeń. Chłopak jednak rosł i rozwijał się, po roku kiedy gazety przy niosły wiadomość o węgierskiej kampanji i znalazł się w nich artykuł z wykrzyknikami o wielkim Bogu rosyjski malec czytając powiedział Sierakowskiemu, że tam jeszcze czegoś nie staje. Czegóż zapytał zdzi- wiony nauczyciel? Ze maleńki Bóg węgierski, odpo wiedział chłopak. Był to tryumf i pociecha biednego wygnańca. Do pobytu jego w Nowo-Piotrowsku odnosi się następująca anegdota: Kazano mu uczyć żołnierzy tak zwanej literatury. Literaturę sołdacką w Rosji sta nowi kilkanaście dłuższych i krótszych artykułów, tłumaczących, co to jest żołnierz, podoficer, chorą giew i t. p. Żołnierze obowiązani są umieć to dosko nale na pamięć i podczas inspekcji są o te artykuły zapytywani. Ponieważ większa ich część nie umie czytać, jeden więc z nich recytuje głośno artykuły, a kilkunastu lub kilkudziesięciu powtarza je wyraz po wyrazie, tak się uczą. Zazwyczaj powtarzają je jak papugi i im prędzej który z nich umie językiem obracać, tem bardziej jest przez jenerałów chwalony.
Jest to rodzaj musztry. Otóż w jednym z tych arty kułów powiedziano, że aby być dobrym żołnierzem wymaga się odrobinę: kochać cesarza, Boga i ojczy znę. Sierakowski przecinek przestawił, i cała kompa nja powtarzała szybko, ku wielkiemu zadowolnieniu inspektującego jenerała, że aby być dobrym żołnie rzem, potrzeba odrobinę kochać cesarza — i tak to w Nowo-Piotrowsku zostało. Pi'zebywszy półtora roku w Nowo-Piotrowsku, Sierakowski przeniesionym został do Uralska, była to E ożądana dla niego zmiana, znalazł tam bowiem oprócz ogatszego przyrodzenia, dwudziestu przeszło kolegów za polityczne sprawy w soldaty zesłanych, większe miasto i łatwiejsze z Europą komunikacje. Dowódcą bataljonu w Uralsku był major Michajłow, gruby i po jęcia o niczem prócz służby nie mający człowiek; zdarzało się często, że na musztrach, obchodząc stojące we froncie szeregi, bił własną pięścią po twarzy żoł nierzy, których twarz nie dość mu się wesołą wyda wała. „Patrzaj weselej - * krzyczał, dając im policzki. Pod takiego dowódcy rozkazami musiał służyć Siera kowski, umiał jednak przekonać go o wyższości swo- jćj umysłowej i moralnej i pewien rodzaj poszanowa nia wyjednać. Nie miał pan major żadnego pojęcia o sprawach politycznych, i nie mógł zrozumieć za co to Polacy mogą być do jego bataljonu przysyłani, a był ciekawy, egzaminował każdego; Sierakowski poznawszy umysł pana sztabsoficera, nowoprzybyłych uczył, aby na zapytanie odpowiadali, że za usiłowania w celu podźwignienia narodowości. Biedny major nie mógł zrozumieć i nabrał jakiegoś -wyższego wyobrażenią o ludziach z których każdy tak górnie się tłu maczy, że on tego nie pojmuje. Z Uralska przeniesiony do 2go bataljonu, zajmu jącego stałe kwatery w Orenburgu, Sierakowski odet chnął swobodniej; położenie jego socjalne nie zmie niło się wprawdzie, bo zawsze ten sam płaszcz szary nosił, ale miał tam kilku dawnych przyjaciół, do któ rych tęskniło kochające jego serce, a w centrze za rządu obszernych prowincji, znalazł więcej pokarmu dla łaknącego wiedzy i pracy umysłu. Położenie to polepszyło się jeszcze bardzićj, kiedy miejsce Obru- czewa zajął jenerał Alexy Perowski, człowiek wiel- kiój szlachetności i wyższego niezaprzećzenie umysłu, przy którym wszyscy polscy wygnańcy lepszego obej ścia się i słuszniejszego ocenienia spodziewać się mo gli. W Orenburgu, jak wszędzie stał się Sierakow ski duszą kółka w którem żyć musiał; niejedno serce między młodymi kolegami na zawsze do siebie przy wiązał, a przez wyrobione z czasem u władz miej scowych stanowisko, na los nawet nie jednego z nich wpłynął. Schodzili się często do niego, słuchać ogni stych, bujną wyobraźnią i gorącem uczuciem nace chowanych opowiadań ałbo dyssertacji, i nazywał te zgromadzenia, we właściwym sobie języku, wiel- kiemi mlekami, bo biedny żołnierz gościom swym zbierającym się w koszarach, nic więcej prócz mleka ofiarować nie mógł. Wszystko co działo się na świę cie, zawsze go zajmowało najżywiej, dzienniki czytał skwapliwie i był dla kolegów źródłem wszelkich po litycznych wiadomości. Dwa razy na tydzień przy chodziła tam poczta, a wiosną i jesionią, popsute drogi opóźniały ją często, tak, że wtenczas w niezwykłych odbierano ją godzinach. Sierakowski pilnował zawsze przybycia kurjera, żeby ani chwili nie stracić, i wten czas godziny trawił na czytaniu nowych gazet; nocna pora, słota, chłód, zamieć, nic go wstrzymać nie mo gło, u feldfebla .potrafił sobie wyrobić zawsze pozwo lenie, a kolegom namawiającym go czasem żeby na drugi dzień to odłożył, odpowiadał zwykle: „A jeśli w nocy umrę, a Pan Bóg zapyta się co się na świę cie dzieje, i pokaże się że niewiem, powie mi żem był głupcem, i nie miałem uczciwój i koniecznej cie kawości, bo były przecież środki dowiedzenia się." Wyczytane wiadomości roznosił zaraz kolegom, nie raz ich budząc wśród nocy, żeby się prędzej wieścią jaką podzielić. Każde nieszczęście współwygnańców żywo go ob chodziło, a starał się zaraz w miarę możności zara dzić mu, dopomódz. Po przyjeździe już jenerała Pe- rowskiego, smutny odegrał się dramat, w jednej z forte- czek orenburgsldego kraju, w Orsku. Był tam, do kompanji roboczych skazany, młody Dobkiewicz, wiel kiej zacności młodzieniec, a zdrowia słabego. Komen dant miejscowy, pułkownik Niedobrowo, nio cierpiący Polaków, ciągle się nad nim znęcał, nareszcie pewne go dnia, spotka wszy wracającego z roboty, zatrzymał, i wyłajawszy, zakończył temi słowami: „podły jesteś jak cały twój podły polski naród." Na te słowa, cier pliwie osobiste obelgi znoszący Dobkiewicz, położył na ziemi topór który niósł z roboty, a wziąwszy leżą cą rózgę, uderzył nią pułkownika, mówiąc: „Mnie możesz łajać jak chcesz, ale narodu mojego nie śmiej!" Pozbawionego wszystkich praw stanu więźnia, oddano pod sąd wojenny, który go skazał na 6,000 pałek.
Perowski znieść tego wyroku nie mógł, zmniejszył go do tysiąca razów, ale tę karę nieszczęśliwy przenieść musiał. Na exekucję przywieziono go do Orenburga. Sierakowski wszystkich sprężyn używał, żeby temu zapobiedz; była nadzieja iż lekarze znajdą, że Dobkie wicz kijów wytrzymać nie może — blady, szczupły, zdawało się, że już jedną nogą stoi w grobie, i uprze dzeni doktorowie, chcieli już wydać potrzebne świa dectwo, kiedy na ich zapytania pacjent odpowiedział, że jest zdrów zupełnie i karę wytrzymać może. Mó wił potem, że sumienie mu nie pozwalało powiedzieć inaczej, bo kłamstwem się brzydzi, a nie zrobiwszy nic złego, pewien jest, iż to co Pan Bóg na niego do puszcza, wytrzymać może. Nie było ratunku innego, nad ujęcie żołnierzy, którzy do exekucji przeznaczeni będą. Z całą właściwą sobie energją i żywością za jął się tein Sierakowski; złożyli się wszyscy i tym sposobem mógł zrobić dla tej kompanji ucztę, na któ rej tak potrafił ująć żołnierzy, że mu przyrzekli iż się nic Dobkiewiczowi nie stanie. Kary cielesne, naj bardziej są ze wszystkich dowolne, tysiąca kijów da nych należycie, nikt wytrzymać nie może, zdarza się, że od połowy umierają, kiedy znowu bywają przy kłady, że trzy razy większą ilość przenoszą ludzie nie atletycznej wcale budowy. Żołnierze dotrzymali przyrzeczenia. Dobkiewicz którego tysiąc razy niby uderzono, po exekucji miał kilka zaledwo czerwonych pręg na plecach, ocalał, i po kilku latach, wrócił jeszcze na łono rodziny, a winien to był przede- wszystkiem serdecznemu zajęciu się i staraniom Sierakowskiego, który z tego powodu kilka dni w gorączkowym zupełnie przeżył stanie.

Komentarze (1)

4.08.2018 09:06
W życiu źołniersldem, przeplatanem umysłowemi pracami, biesiadami z towarzyszami niedoli, uczeniem dzieci, przeszło sierakowskiemu kilka najpiękniej szych lat młodości. W 1854 r. awansowany na pod oficera, powołanym był na własne żądanie do stepu. Właśnie, przed niewielu miesiącami Perowski zdobył twierdzę kokańską Ak-meczet, o 500 wiorst na wschód od morza Aralskiego, nad rzeką Syr-Darją położoną, i Rosja dla przyswojenia sobie tej zdobyczy, która łączyła jej posiadłości orenburgskie z sybirskiemi i była nowym krokiem na drodze do Indji, tworzyła tak zwaną Syr-Daryjską linję, budując kitka małych forteczek nad tą rzeką, a z Akmeczetu, który Fortem Perowskiego nazwano, postanowiła zrobić punkt pra wdziwie obronny, któryby już mógł zupełnie panować nad stepem. Dia przebudowania tej fortecy przezna czonym został inżynier, jenerał Burneaud, niegdyś ka pitan saperów pod Waterloo, a od upadku Napoleona służący w wojsku moskiewskiem, wielkiej szlachetno ści człowiek. Sierakowskiego przykomenderowano do jenerała. Parę lat przebył nad Syr-Darją, pilnując robót, urządzając eegielnie, będąc prawą ręką szano wnego starca, do którego się całem sercem przywią zał. Nowy zupełnie i prawie dziewiczy kraj, w którym zdawał się jakby zakładać podwaliny nowej cywilizacji, zajmował i pociągał ognistą wyobraźnię wygnańea-żołnierza; używani do robót Kirgizi, dzieci natury, prostotą i naiwnością swoją ujmowali poetyczną i tkliwą stronę jego duszy, prędko stał się ich ulubieńcem; przywykli do innego zupełnie obcho dzenia się z nimi M,oskali, dopraszali się zawsze żeby młody Polak im rozkazywał i pieniądze zapracowane wypłacał. Sierakowski z właściwą sobie energją wziął się do nauki tatarskiego języka, w prędkim czasie mógł się już z nimi rozmówić, kiedy przychodziło do wypłat, starał się zawsze mień drobne srebrne pie niądze, żeby każdemu mógł do rąk należność, w ulu bionej dla dzieci stepu błyszczącej monecie oddać, co ich coraz bardziej niewoliło. Czynna natura Siera kowskiego znalazłszy tam żywioł dla siebie, czuła się nad Syr-Darją szczęśliwszą niż w Orenburgu; grono współtowarzyszy Polaków, których i tam spotkał, ubarwiało mu jeszcze ten pobyt, a umiał znaleźć przy tem wszystkiem chwile, które poświęcał kształceniu i rozwijaniu młodego chłopaka, syna rosyjskiego kupca, którego tam znalazł. Było to jedną z właściwości jego istoty, że na młode, dziecinne jeszcze dusze, szczególniejszy wpływ wywierał, jakby magnetyczną siłą przyciągał je do siebie, i pod tchnieniem tej ogni stej a pełnej miłości duszy, rozwijały się one bystro, jak kwiat pod słońca promieniem. Młodziutki chło pak przylgnął do niego całem sercem, i w kilka lat później, już na człowieka wyrosły, prowadził z nim korespondencję, jak do ojca po radę się udając. Po kilkunastu miesiącach, Burneaud wrócił do Orenburga. Sierakowski przeszedł pod rozkazy na czelnika Syr-Daryjskiej linji, jenerała Fitingoffa. Wtenczas to, posłany w oddziale wyprawionym dla ścigania Kokańców, którzy nie mogąc odebrać Akmeczetu, na tabuny rosyjskie napadali, starając się za dawać klęski załodze, o mało życiem nie przypłacił. Było to w styczniu, dzień był ciepły, jak często się zimą w tamtych stronach zdarza, a nieopatrzny jene rał wybrał się w drogę wziąwszy namiot i ciepłe odzienie tylko dia siebie jednego, a nie pomyśliwszy zgoła o żołnierzu. Na trzeci czy czwarty dzień, mróz 25 stopni zachwycił oddział lekko ubrany wśród na giego stepu; śmierć mroźna groziła wszystkim i tylko przytomność i energja kilku od lat pięciu bawiących w stepie Polaków, a z życiem tamtejszem obezna nych, wybawiła oddział. Tymczasem cesarz Mikołaj umarł, i dzięki stara niom jenerała Burneaud i Perowskiego, Sierakowski na oficera awansowanym został. -Istniejące dla zesła nych w sołdaty Polaków prawo, które im nietylko dymisji ale nawet urlopu wzbraniało przed wysłuże niem lat dziesięciu w stopniu oficera, usunięto w pier wszych chwilach wstąpienia na tron Aleksandra i Sie rakowski mógł nareszcie Orenburg opuścić. Była to chwila, kiedy po Krymskićj wojnie starano się akademję wojenną powiększyć, otwierając wstęp do niej wszystkim oficerom armji, którzyby examin zdać po trafili. Sierakowski zmuszony zawód dla siebie obrać, chciał z tego skorzystać i podać się do akademji wo jennej. Ale według prawa, trzeba było pierwej dwa lata przesłużyć oficerem we froncie. Jenerał Perow ski znając zdolności Sierakowskiego, i pamiętny na jego dolę, podjął się szlachetnie usunąć tę trudność, napisał do ówczesnego prezesa akademji jenerała Ro- stowcowa, i w skutek tój rekomendacji, zgodzono się przyjąć Sierakowskiego przed terminem. Wezwany do Petersburga, przybył tam w połowie 1857 roku. Dziewięć lat ciężkich ubiegło od chwili kiedy ztamtąd w towarzystwie żandarma wyjeżdżał do Oren- burga. Młodzieniec roztaczający wtenczas przed Orło wem i Dubeltem swoje poetyczne marzenia i młodziu- chną wiarę, wracał dzisiaj już mężem, więcej skon centrowanym w sobie, znającym z wielu stron życie, ale zawsze równie płomiennie kochającym ojczyznę i nawet ludzkość całą. Kilkuletnie życie w kosza rach i szeregach wojskowych, zaznajomiło go doty kalnie ze wszystkiemi nędzami i cierpieniami moskiew skiego żołnierza, .wchodząc do akademji wojennej i mając przez to otwartą drogę do jeneralnego sztabu, postanowił wszystkie swe zdolności i pracę poświęcić przyniesieniu ulgi tym nieszczęśliwym i stało się to natenczas panującą jego myślą. Okoliczności zda wały się temu sprzyjać a przynajmniej uprawniać na dzieje szlachetnej duszy. Panowanie Aleksandra roz poczynało się zapowiedzią wielkich reform. Kampanją krymską upokorzona Rosja, przeszła prędko od uwiel bienia jakiem ogólnie przejętą była dla Mikołaja do przeciwnego mu wbrew uczucia, wszystko co on zro bił zaczęto krytykować, potrzeba radykalnej zmiany we wszystkich gałęziach administracji uderzała ka żdego, stawało się modą mówić o reformach. Cesarz, zacząwszy od zmiany mundurów, co go bardzo długo i szczerze zajmowało, przystawał na zażądaną przez obywateli litewskich reformę włościańską i jednocze śnie kilka komisji utworzyć polecił, mających wygo tować projekta najrozmaitszych reform. Tymczasem propagowane przez Hereena i rosyjskich wychodców idee, zdawały się rozszerzać szybko, trzymana długo w klatce i na smyczy młodzież, chwytała je chciwie, wierząc mistrzowi jakby Ewangelji, sławny „KołokoD był wszędzie, między młodzieżą 'wojskową wstydem było jego nie czytać, wszystko co tylko miało pre- j tensję do oświaty, mówiło o reformach, radykalniejsi przebąkiwali o wywróceniu wszystkiego, co istniało, umiarkowańsi chcieli naśladować Anglję, wprowadzić do Rosji instytucje tameczne. Car Aleksander miał i opinję dobrego, łagodnego, a pragnącego ulepszeń j człowieka. W istocie, rząd żadnego obmyślonego planu nie miał, szedł za rozbudzoną upokorzeniem krym- skiern opinją, wszystko rozpoczynał, pozory liberali zmu przyjmując na siebie, a wyglądał chwili w któ- rejby znowu wszystko mógł w dawne wziąć karby i na korzyść swej jedynie władzy obrócić. Kilkana ście różnorodnych komisji pracowało bez żadnej wspól nej im wszystkim idei, samopas, co oczywiście pracę ich na niepłodność skazywało, a gdyby kiedy w prak tyce zastosowaną być miała, musiało do naj większego prowadzić nieładu. Jednakże wyraz reforma był u wszystkich tigur rządowych na ustach, a pojęcie o jej konieczności zdawało się być w powietrzu. Tajną myślą rządu, jeżeli z niej sobie istotnie sprawę zdawał, było zjednanie sobie mas, zupełnie jeszcze ciemnych, i zyskania przez to szerszej dla władzy swojej podstawy. Emancypacja włościan, którą do kwestji ulepszenia ich bytu zredukować starano się, poprowadziła za sobą, zajęcie się i losem żołnierza. Wolniejsza trochę na chwilę prasa domagała się gwał townie reformy procedury cywilnćj i kodexu karnego, naznaczone w tym celu komisje, poprowadziły do wysadzenia osobnego także komitetu dla rozpatrzenia wojskowego kodexu karnego i wprowadzenia doń zmian koniecznych. Gdy się to w Petersburgu działo>, Sierakow ski znany w akademji jako najzdolniejszy uczeń, skoń- i czył jej kursa, i w 1859 r. wszedł do jeneralnego sztabu. Myśl, która może przy exekucji Dobkiewi- cza albo innej podobnej zapadła mu była do duszy, dojrzała teraz, uczuł że chwila urzeczywistnienia jej i nadeszła, że gorąco pragnącemu tego człowiekowi, może i się udać wyrzucić z kodexu karnego dla wojska karę cielesną, a tym sposobem oszczędzić żołnierzom mi- Ijony pałek, które rok rocznie spadały na ich grzbiety; oddał się temu z całym zapałem, i z całą właściwą mu wytrwałością. Kie dosyć było z filantropijnego punktu widzenia powstawać przeciw pałkom, trzeba było jeszcze dotykalne, namacalne złożyć dowody ich złego wpływu na żołnierza. Mając wstęp do archi wów ministerstwa wojny, Sierakowski z wielkim mo zołem ułożył statystykę kar i przestępstw w wojsku rosyjskiem z lat kilkudziesięciu, dodał do niej poró wnawcze tablice kodexow karnych wszystkich wojsk europejskich, i dowiódłszy: 1) że kodex rosyjski który za Piotra W. był łagodniejszym od wszystkich, dzisiaj wszystkie inne srogością przechodzi, a 2) że ilość przestępstw w wojsku rosyjskiem niesłychanie prze wyższa karną statystykę europejskich armji, któro w miarę łagodniejącego ciągle prawodawstwa, moral- niejszemi się stają, wnosił że kara cielesna koniecznie zniesioną być powinna. Pracę jego, minister wojny oddał komitetowi pracującemu nad przejrzeniem ko dexu karnego. Od jego decyzji miało zależeć wszystko.
Między członkami komitetu było kilku starych jenerałów z Mikołajewskich czasów, którzy w pałkę tylko wierzyli, ci zrobili wniosek, żeby projekt od rzucić, a autora za to iż bezcześci armję rosyjską, dowodząc że w niej stosunkowo więcej popełnia się zbrodni niż w innych, zdegradować w soldaty. Chwila była stanowczą, na ostatecznej jednak sesji, młodzi przyjaciele Sierakowskiego zwyciężyli, pracę uznano za pożyteczną i dobrą, projekt przyjąć pod rozwagę polecono, autora, dla dopełnienia swych wiadomości i obeznania się na miejscu ze stanem rozmaitych armji, posłano z ramienia rządu na kongres staty styczny międzynarodowy zbierający się w Londynie wMbbl r. i polecono zarazem zwiedzić Paryż, Turyn, Wiedeń i Berlin. Polecony przez ministra ambasa dorom w tych stolicach, i mając przez to możność dokładnego przypatrzenia się wszystkiemu, memorja- łami posylanemi z podróży, popierał konieczność re formy. Podróż i zetknięcie się z ucywilizowanym zachodem, rozwinęły jeszcze szerzej zdolności i poję cia Sierakowskiego, prace jego uznano za tak znako mite, iż minister w oryginale komunikował je cesa rzowi, co nawet w oczach zawziętych przeciwników dawało myślom ,jego prawo obywatelstwa w liosji. Stał się znajomym w wyższych sferach ministerstwa wojny człowiekiem. Wracając z podróży, przejeż dżał przez Warszawę, właśnie wtenczas kiedy były minister Suchozanet objął zarząd Królestwa Polskiego. Dowiedziawszy się o jego przybyciu, namiestnik ce sarski posłał adjutanta powiedzieć, że chce go widzieć. Sierakowski tłumaczył się, że wracając z za granicy nie ma z sobą munduru. Jenerał Suchozanet, odpo wiedział na to, że mu nie mundur Sierakowskiego, ale jego: głowa potrzebna. Rzecz zupełnie w Rosji niesłychana, a którą przytaczamy tutaj ula tego tylko, aby pokazać jakie stanowisko sobie niedawny, żołnierz wyrobić potrafił. Tu zaczął się rok może najswobodniejszy w ży ciu Sierakowskiego, jak gdyby po długich i bolesnych kolejach chciał mu Bóg dać zakosztować wszelkiego rodzaju pociech, nim godzina męczeństwa wybiła. Skończywszy akademję odwiedzał był biedną matkę i siostrę, a także strony rodzinne i serdecznie przez niego ukochaną Litwę; teraz, wracając z zagranicznej podróży, znowu był w Wilnie, gdzie. od dawnych i nowych przyjaciół najserdeczniej witany, poznał ro dzinę Dalewskich, bardzo w ostatnich czasach prze śladowań moskiewskich wypróbowaną. Składała się ona z trzech braci i sióstr tyluż, Dwaj starsi nie dawno z Syberji, z ciężkich rob^L wrócili, a w krótkim czasie miały jeszcze sroższe ciosjy spaść na całą ro dzinę, we dwa lata później, sędziwa matka i wszyst kie córki miały być na wygnanie w różne strony wysłane, po śmierci średniego syna, najstarszy miał do kopalń napowrót wrócić, a ostatni zginąć na placu exekucji —- ale wtenczas, nikt nie przeczuwał nie szczęścia, była to chwila spokoju, a między trzema młodemi i pięknemi córkaipi, najstarsza Apolonja ujęła serce Sierakowskiego. Przyrzekli sobie wzajem, że do siebie należeć będą i już nie rozstał się Zygmunt z tą myślą, urzeczywistnienie jej odkładając tylko do chwili urządzenia się ostatecznego w Petersburgu. Wracając tam, już pewny że matkę i siostrę utrzy mać potrafi, zabrał je z sobą, i był dla obu_ kobiet bardzo go kochających a przez długie lata nieszczęśliwych, podporą, opiekunem, pociechą. Wróconego, do stolicy, nowy minister wojny, jene rał Milutyn najlepiej przyjął, szczegółowego zdania sprawy ze zrobionych postrzeżeń słuchał, a tym cza sem dzięki inicjatywie i ciągłym usiłowaniom Siera kowskiego, w nowym kodexie karnym dla wojska, kary cielesne zaczęły ustępować miejsca innym, bar dziej wiekowi dzisiejszemu odpowiednim karom. Miał więc pociechę widzieć urzeczywistnienie swych prac. natchniętych najwznioślejszem uczuciem ludzkości, Zo zmianą kodesu karnego trzeba było zreformować więzienia i urządzić dyscyplinarne kompanje, jakie mają armje ucywilizowanych krajów. Myśl.tę znowu podat i pozwijał, Sierakowski. Jenerał Milutyn przyjął ją dobrze i znowu wysłał młodego autora projektu za granicę, tym razem wyłącznie do Francji i Algieru, dla wyuczenia się dokładnie tej kwestji. Udając się w podróż, Sierakowski wziął ślub z panną Dałewską i już w towarzystwie ukochanej żony puścił się w drogę. Miał przyjemność młodej, w wiejskiem zaciszu wy chowanej istocie, pokazywać i tłumaczyć wszystkie cuda dzisiejszej cywilizacji, wszystkie bogactwa sztuki i piękności natury, a kiedy zdrowie nie pozwoliło jej towarzyszyć mu do Afryki, odesłał ją do, matki na Litwę, a sam w Algierze oddał się sumiennemu za poznaniu się z urządzeniem więzień wojskowych i dy scyplinarnych kompanji francuzkich. Marszalek Peli- sier, obecny tam wtenczas, a uderzony zdolnością i czynnym umysłem młodego oficera raczył go także zaszczycać swemi względami. Wzbogacony nowerni spostrzeżeniami, leciał Sierakowski napowrót przez Wilno, gdzie go czekała żona, i tam, znalazł rozkaz, o który sam prosił, obejrzenia więzień w guberniach litewskich. Rozkaz był wydany w imieniu cesarza.
Komendantem Wilna był jenerał Wiatkin, pod którego rozkazami i dozorem znajdowały się natural nie więzienia wojskowe. Sierakowski o którego po dróżach i blizkich z ministrem stosunkach wiedział jenerał, na mocy polecenia o którem wspomnieliśmy, zażądał zmiany zupełnej sy3tematu i zniesienia kar cielesnych używanych powszechnie w więzieniach. Żądaniu temu towarzyszył wykład teorji. Jenerał rozkazu nie miał, żadnych teorji gruntownie zrozu mieć nie był w stanie, ale nie umiał oprzeć się wpły wowi Sierakowskiego, iproprio raotu wydał rozkaz zakazujący używania kar cielesnych w żadnym wy padku,' wę wszystkich więzieniach wileńskich. Uprze dziło to projektowaną reformę, a nawet o wiele ją prześcignęło, po kilku tygodniach z zadziwieniem do wiedziano się o tern w Petersburgu, zganiono ostro jenerała, ale zrobiło to w wyobrażeniach rewolucję; władze wojskowe spostrzegły, że więzienia nawet bez palki i knuta exystowac mogą, wrócić prosto do da wnego systematu niepodobna było, przynajmnićj w tam tych chwilach, kiedy brutalna siła jeszcze szanowała pozory i osłaniać się niemi chciała. Pierwszy krok był zrobiony. Sierakowski wróciwszy do Petersburga pracował dalój przy ministrze wojny nad reformą więzień, urzą dzeniem kompanji dyscyplinarnych i t. p. kiedy gwał tami Moskwy nad Wisłą przyspieszone powstanie, wy buchło w Warszawie. Całem życiem dowodził, że ko chał ludzi i pragnął ich dobra, gotów poświęcić się za nie, w pracach ostatnich lat kilku miał czysto hu manitarne cele, ale nigdy, na chwilę nie mógł prze stać być Polakiem, i w tym świecie który chętnie wyobraźnią i myślą swoją ogarniał, najdroższą mu zawsze i najbliższą była ta najnieszczęśliwsza ojczy zna. W chwili tak stanowczćj, uczuł, że wszystkie jego siły do niej przedewszystkiem należą. Miała " ' ... • ,. •— -i (l ( j 0 . będąc młodzieńcem życie w- ofierze, tak teraz świetną, indywidualną w przy szłości pozycję, a co największa, domowe, zaledwo skosztowane szczęście na jej ołtarzu złożył. Powsta nie przygotowywało się na Litwie. Narbutt już w lidz- kim powiecie broń dobył, potrzebowano zdolnych ofi cerów. Sierakowski nie wahał się i przybył do Wilna. Poruczono mu dowództwo w województwie kowień- skiem, i pożegnawszy żonę udał się dla objęcia go, na miejscu. Nim jednak do boju wystąpił, pamiętny dobrych stosunków z ministrem i prawdziwych jego względów, napisał do niego list, w którym wypowie dział, iż póki mógł tylko, służył rządowi uczciwie — dziś jednak na głos ojczyzny głuchym być nie może i w obec walczących braci pozostać w szeregach arinji moskiewskiej nie jest w stanie, a walkę dzielić musi, podaje się ‘więc do dymisji, i oświadcza iż od tćj chwili mvaża siebie za uwolnionego od wszelkich względem rządu zobowiązań. Kończył temi słowami: „Może za kilka tygodni podpiszesz pan na innie wy rok śmierci, ale i wtenczas nie będziesz mógł odmo wie mi szacunku/' Powstanie, kierowane przez rząd niewidomy i nie znany nikomu, rozpoczynane pod naciskiem zalewa jącego cały kraj nieprzyjaciela, tę od razu miało wła sność, że wszystko się w niein działo jakby bez imiennie. Ludzie występujący już do jawnego czynu, do boju krwawego, kryli się najczęściej pod przybra- nem imieniem, każdy o swojej osobistości zapominał. Sierakowski przybrał też sobie imię Dołęgi, pod któ rem przez cały czas krótkiój swój kampanji był znany. Imię to zawsze lubił jako negację niedołęztwa; i w rozmowach z kolegami w Orenburgu często żar tem mawiał, że jest nie Niedołęgą, ale Dołęgą. Sam wybór tego imienia może świadczyć, iż biorąc się do miecza, czuł jakiej energji do rozpacznego boju potrzeba. Naznaczony przez Wydział Litewski wojewódz kim kowieńskim, Sierakowski, tó jest Dołęga, bo tak go odtąd nazywać będziemy, wyszedł z Kowna zale dwo w towarzystwie kilku ludzi, ale województwo w znacznej części już było zorganizowane; Jabłonow ski któremu ogólne nad niein dowództwo zrazu powie- rzonern było, już był sformował kilka oddziałów, sam w poriiewieżskim powiecie już, dwie szczęśliwe był stoczył potyczki; w okolicach Kiejdan, Szyling z roz kazu Jabłonowskiego, utworzony oddział zdał był od- stawnernu majorowi Kuszłejce, w powiecie rossieńskim organizował się Cytowicz, w Rogowskiej puszczy Dąbrowski i Kołyszko niedaleko Kowna próbował szczęścia, a ks. Mackiewicz, jako kapelan obozowy, wyrowadziwszy do lasu swoich parafjan, rozgrzewał pobożnego ducha żinudzkich włościan. Żywioły były gotowe i dla tego samo przybycie Dołęgi którego imię u możniejszych i u młodzieży wielką miało wziętość i już było na Litwie szeroko znajome, przyczyniło się do rozszerzenia powstania. Wielu w nim jednym wi działo rękojmię powstania, młodzież ze stron wszyst kich garnąć się do niego zaczęła, i oddział wzrastał. Przybyło z nim razom dwóch zdolnych oficerów: ka pitan artyllerji Laskowski i Antoniewicz, który długie lata w obozach na Kaukazie spędził. Po objęciu od działu i pierwszem do niego przemówieniu, wkrótce Dołęga otrzymał wiadomość o zbliżającym się nieprzy jacielu; gotował się też zaraz do odporu, a choć wia domość okaźała się mylną, przytomność umysłu jaką okazał i bystrość rozporządzeń, wlały w powstańców wiarę w jego zdolności i podniosły ich ducha.
Nie będziemy opisywali tutaj wszystkich marszów i pojedynczych rozporządzeń Dołęgi, ramy tego pro stego wspomnienia nie wystarczyłyby na to, i musimy ograniczyć się na odszukaniu tej myśli, tego ducha, którego on z sobą przyniósł i którego starał się być uosobieniem. Według nas zresztą, to rzecz najwa żniejsza. Jeżeli partyzanta w ogólności, według prawideł nauki wojskowej sądzić nie można, to w ostatniej naszej walce mniej zapewne niż kiedy prawidła te za- stosowywane być mogły. Powstanie wybuchło w kraju bardzo mało albo zgoła do niego nieprzygotowanym, myśliwską broń nawet rząd rosyjski przed rozpoczę ciem zbrojnych ruchów odebrał; ukryte przed jego czujnośmą dubeltówki lub szable, małą załedwo część niewielkich oddziałów uzbroić mogły, ztąd dowódcy oddziałów, w pierwszych chwilach ich sformowania o zdobyciu broni myśleć musieli i albo ją tworzyć z zasobów których sam kraj dostarczał, przekuwając rolnicze kosy na broń żołnierską, albo też nadziei otrzymania jej z zagranicy, wszystkie inne plany, chociażby najświetniejsze’ poświęcać. Prócz tego kraj zalany nieprzyjacielem, w lasach swoicłi jedyne po siadający warownie, nie mógł walczącym za jego wolność synom, innego otworzyć przytułku, chociażby na czas najkrótszy, a najnieodbicićj potrzebny dla wyuczenia się wszystkich, najelementarniejszych dla żołnierza rzeczy, jak obejścia się z bronią utrzymy wania jakiegokolwiekbądź szyku, sygnałów i t. p. Dla tego żołnierz, dzisiaj zaledwo zaciągnięty, wiedząc że jutro atakowanym być może, każdą wolną chwilę ćwiczeniom wojskowym poświęcać musiał, instruktora najczęściój w tymże samym tylko dowódcy swoim znajdując. A kiedy przyszło do boju, tenże sam do wódca nie mógł znowu poprzestać na kierowaniu nim tylko, przeciwnie, najczęściej własną osobą w najnie bezpieczniejszych miejscach wałczyć musiał, i co chwila | z dowódcy stawać się prostym żołnierzem, żeby tu ! nauczyć, tam własnym przykładem zagrzać, tu chwie- j jących się podtrzymać, tam dopilnować spełnienia wy- | danego rozkazu. Wśród tych wszystkich trudności, Dołęga zrozu miał, że duch ludzki miłością Boga i ojczyzny roz grzany, był prawie jedynym materjałem z którego wszystkie inne, zwykle każdemu wodzowi na rozkazy służące, wydobyć był powinien; rozpłomienienie więc tego ducha, zjednanie jak można najszerszej dla po wstania podstawy, za główne swoje zadanie uważał, w to całe swe siły, całego ducha położył. Do tego też może i przeszłem swem życiem i całem usposo bieniem swojem najbardziej był uzdolniony. Bujna wyobraźnia, połączona z dziecięcą niemal rzewnością serca, duch łatwo się rozpłomieniający i udzielający drugim zapału którym tchnął cały, to były główne rysy jego charakteru. Od Jat młodzieńczych zawsze lud kochał; na Ukrainie z pasiecznikami, na Litwie ze starymi gospodarzami najchętnićj przestawał, tę miłość iudu przyniósł dziś z sobą, i przy każdem zet knięciu z nim, z tej skarbnicy serca umiał wydobyć uczucia i wyrazy k.óre do prostych serc przemawiały i niewoliły je. Straciwszy lata cale nad ulżeniem losu żołnierzy rosyjskich, ńad uwolnieniem ich od kary cielesnej, później zajęty ulepszeniem więzień, znał wszystkie boleści wydziedziczonych na ziemi, pieścił w sercu ideały lepszej, sprawiedliwszćj, prawami miłości rządzącej się społeczności, to też dzi siaj, powołując naród do boju za ojczyznę, za swo bodę, chciał ducha swego weń natchnąć i podnieść go do tego ideału. Chciał żeby poczuli, że jeżeli zwyciężą, wszystkim w odzyskanej ojczyźnie będzie dobrze, bo ta ojczyzna będzie już lepszą, Bożą myślą opromienioną społecznością. W obozie jego nie było kar żadnych, raz tylko ukarał dowódcę plutonu za uderzenie żołnierza, do wszystkich odzywał się sło wami „serce" lub „bracie" starcom zwyczajne usza nowania jakie dla wieku miał w duszy, okazywał chętnie, Jeżeli kiedy w tych demonstracjach bywała przesada, to fałszu w gruncie nie było nigdy, i czuł to każdy. Nie chciał terroryzować jak niestety nie jeden z dowódców powstania, ale pochwycić za sobą i unieść. Nie był to umysł organizacyjny, ale był człowiek bardzo często natchniony i jako taki działał. Jeżeli nie mógł w krótkich dniach swojej kampanji, które poprzedziły klęski, wywołać i zorganizować sił, które i po nim wytrwały opór stawić i walkę uporną toczyć byłyby w stanie, to ducha ludu do głębi roz budził, i pewno w pokoleniach całych tycli wiosek które przechodził, zostawił niezatarto wrażenie, rzucił nasiona, które w duszach kiełkować będą. Wzmocniony oddziałami ks. Mackiewicza i Ma łeckiego, dowiedziawszy się, iż trzy kompanje moskiew skiej piechoty wyszły z Foniewieźa dla szukania go, w lesie pod Gienetyniami, niedaleko Rogowa, 6 kwie tnia urządził zasadzkę, i na niewielkiej polance, zrę cznie otoczywszy nieprzyjaciela, zadał mu klęskę; 80 żołnierzy trupem położył, kawalerję moskiewską w bagria wpędził, i obóz ich cały zabrał. Uciekający moskale roznieśli przesadzone wieści o jego zwycięztwie, co ducha w okolicy podniosło, rzucając popłoch ną nieprzyjaciela. To mu pozwoliło przez cały ty dzień swobodnie organizować się w folwarku Kncbie, niedaleko Korsakiszck, a potem, podzieliwszy się na trzy kolumny, bo już przeszło 2000 ludzi liczył, w dalszą puścił się drogę. Dążył ku Birżom. majęt ności Tyszkiewiczów, już na granicy Kurlandji poło żonej. Dla czego ten obrał kierunek? to chyba kie dyś wytłumaczą raporta jego do Wydziału Litew skiego posyłane, jeżeli te ocali.nemi zostały. Może Libawa, którą czasem przed najbliższymi wspominał, była celem tej wyprawy, bo właśnie w tym t czasie spodziewano się wylądowania na brzegach Żmudzi wyprawy Łapińskiego, która miała broń i amunicję dla powstania litewskiego przyprowadzić, a dla tego, jakeśmy wspomnieli wyżej, przy niedostatku broni wszędzie czuć się dającym, wiele najpiękniejszych planów i korzyści poświęcić się godziło. Droga Do łęgi szła przez miasteczka i wsie parafjalne: Subocz, Kumaje, Soły, Skopiszki, Ponedel, Poniemuń i Popiel. Był to prawdziwie tryumfalny pochód. Zabezpieczony po obu skrzydłach oddziałami ks. Mackiewicza i Ko- łyszki, zapewniony popłochem jaki zwycięztwo pod Gienetyniami rzuciło na moskali, Dołęga szedł nie przez lasy, ale bitemi drogami, przez wsie i mia steczka. “Wysyłani naprzód powstańcy, uwiadamiali mieszkańców o nadejściu oddziału, tłumy zbierały się przy kościołach, księża z procesją wychodzili na spot kanie, ^Dołęga zsiadał z konia, przyjmował błogosła wieństwo kapłana, za procesją wchodził do skromnej Wielkiój świątyni, i ucałowawszy stopnie ołtarza, klęczący, z chorągwią swoją w ręką słuchał nabożeń stwa; kapelan obozowy ks. Peża wstępował na am bonę, przemawiał do ludu, w prostych wyrazach tłu macząc mu cel powstania, którym było szczęście i swoboda wszystkich; śpiewano później Te Deurn, a po wtórne błogosławieństwo kapłana już całemu udzie lone zastępowi kończyło obchód. Lud cisnął się tłu mnie, znosząc żywność i dostarczając wszystkiego co było potrzebnem, kobiety przyprowadzały dziatwę żeby się ^obrońcom wiary i ojczyzny przypatrzyła, pobożni Zmudzini, widząc powstańców poczynających z Bogiem a nie dopuszczających się żadnego gwałtu, wierzyli iż sprawa ta musi być sprawą świętą. W je- dnem z tych miejsc, Dołęga postrzegłszy starca zale wającego się łzami, ukląkł przed nim, prosząc aby go błogosławił J ), w Solach, inna znowu czekała go de monstracja. Tam dziatwa wiejska otoczyła go, sypiąc pod nogi kwiaty jakie w tej rannej porze roku zna leźć już mogła, i ajer, zwyczajnie przez lud wiejski w kościelnych uroczystościach rozsypywany Oddział wzrastał ciągle, zapał był tak wielki iż gdyby broni miano podostatkiem, całe pułki z łatwością formowacby się dały; Dołęga większą część ochotników odsyłać musiał do lepszych czasów, kiedy środki uzbrojenia ich posiadać będzie, tymczasem dzielił swój oddział na ośm kompanji, tworząc z nich rodzaj kadrów, przyszłych ośmiu pułków, a kosy ile możności na broń wojenną przerabiać kazał. Był dobrej otuchy, spodziewał się broni z zagranicy, a usposobienie ludu podnosiło własnego jego ducha. Były to niezawodnie najszczytniejsze chwile jego życia. Rrędko po nich miało nastąpić męczeństwo. Idąc ku wskazanemu innym oddziałom miejscu, Dołęga im bardziej zbliżał się do Kurlandji tern mniej przyjazne znajdywać zaczął usposobienie wśród ludu. Łotysze nietyiko nie wychodzili na spotkanie powstań ców, ale przeciwnie kryli się w lasach, żywność uno sząc z sobą; przewodnicy nieraz mylne wskazywali drogi, oddział nużył się często dlugiemi marszami. Jenerał rosyjski Ganecki gromadził tymczasem siły. Zaledwo awangarda Kołyszki o milę za Birżami po łączyła się w małym lasku z Dołęgą. już forpoczty moskiewskie rozpoczęły ogień, nadszedł wkrótce ma jor Merlin z dwoma kompanjami, i walka przecią gnęła się kilka godzin. Przed nocą Moskwa cofnęła się ku Madejkom, a Dołęga z Kołyszką rozłożył się w gęstój puszczy, gotując się do stanowczej nazajutrz bitwy. Ks. Mackiewicza jeszcze nie było. Mając najdłuższą do przebycia drogę, jeszcze na miejsce zdą żyć nie mógł. Nieatakowany do godziny lOój Do łęga zwinął obóz i poszedł w głąb puszczy, szukając dogodniejszej dla siebie pozycji; znalazłszy ją, zaledwo szeregi swoje uszykował i przemówił do kosynierów, kiedy moskale przypuścili atak, były tam zgroma dzona wszystkie ich siły, 3000 ludzi, wynoszące, a wzmocnione jeszcze dostarczonymi przez okolicznych kurlandzkich właścicieli strzelcami, których do 200 liczą, a którzy znając doskonale miejscowość i strze lając celnie, wielkie powstańcom zadawali klęski. Walka uporna frw-ła kilkanaście godzin, rozmaitem przeplatana szczęściem, gdy waleczny Antoniewicz przez lat 0 żołnierz, a późniój oficer na Kaukazie z 40tu innymi poległ, dowódca kosynierów Paweł Wiwulski ciężko ranny, nareszcie sam Dołęga kulą w kość pa cierzową ugodzony, dalej dowodzić nie mógł, amuni cji powstańcom zaczęło braknąć, klęska w końcu była widoczną. Dołęga w skutek rany nie mogąc się ru szyć, i leżąc na murawie, przywołał kosynierów, którzy w dniu tym najbardziej się odznaczyli, a dziękując im za męztwo, zdał dowództwo Laskowskiemu, a sam pożegnał ich, zapewniając iż prędko powróci. W nocy nadszedł ks. Mackiewicz, ale już było za późno. Po niesiona klęska i na jego oddział źle podziałała, mu siano myśleć o odwrocie. Laskowski cofnął się do poniewieżskiego powiatu. Rannego Dolęgę odwiezio no do pobliskiego dworku, obywatela Kościałkowskie- go. Było tp d. 21 i 22 kwietnia. Po zwycięztwie, Moskwa rozbiegła się po oko licy, tropiąc rozbitych powstańców, szukając rannych i zdobyczy. Sierakowskiego który jak wszędzie tak i tutaj przywiązywać ludzi do siebie umiał, kilku naj bliższych opuścić w tein niebezpieczeństwie nie chciało; znajdował się między nimi Kolyszko i Kopakowski. Wszyscy razem nazajutrz przez oddziałck Moskali przebiegający okolicę w dworku Kościałkowskiego odkryci, razem z rannym wodzem aresztowani i do Wilna pod strażą odwiezieni zostali. Wieść o ujęciu Sierakowskiego jak piorun ude rzyła wszystkich, którzy w nim wielkie pokładali na dzieje, przyjęto ją na Litwie jako klęskę narodową. Przywiezionego do Wilna, z powodu ciężkiej rany umieszczono pod strażą w szpitalu i rozpoczęło się śledztwo. Murawjew postanowił jego zamordować, ale chciał z więźnia wydobyć zeznania. Między woj- skow cmi napełniającymi Wilno, między adjutantaini naw'et litewskiego wielkorządcy, byli dawni znajomi, współtowarzysze z wojska Sierakowskiego, przysyłano ich z namowami, prócz tego grożono, łudzono, roz maite robiąc obietnice. Sierakowski najwyższą go dność charakteru zachował, żonie zalecił, aby żadnych kroków w celu ocalenia go nic przedsiębrała, bo te nie mogąc nic pomódz tylkoby jej i jemu ubliżały sędziom swym odpowiadał, że ich za sędziów swoich nie uznaje i tłumaczyć się przed nimi nie będzie, za- pytywany o plany wojskowe, mawiał: „We dwa ty godnie miałem 2u0l) ludzi, we dwa miesiące miałbym 10,000 litewskiej armji." Żadnego imienia, wróg z ust jego nie pochwycił, żadnej chwili słabości lub upadku nikt nie dopatrzył. Spokojny i pewien, że cała krew dzisiaj przelana obfite kiedyś żniwo dla ojczyzny przyniesie, żył myślą w tej przyszłości, w chwilach ostatniej próby starając się zachować całą godność. Dowódca jednego z oddziałów Sierakowskiego, Bole sław Kołyszko ujęty jakeśmy powiedzieli z nim razem, powieszonym został w Wilnie d. 9 czerwca; nie wy leczona rana odwlekała exekucję Sierakowskiego. Myśleli niektórzy, że przez wzgląd na wielkie usługi jakie oddał armji rosyjskiej kiedy był w jćj szere gach, nie pozbawią go życia, wysoko położone nawet w Petersburgu osoby starały się o to, przychodziły do Murawjewa telegramy, zalecające aby więźnia roz strzelać nie kazał, odpowiedział że nie rozstrzela, bo powiesi, i d. 27 czerwca, o godzinie llój z rana wy rok ten dopełnionym został, ze zwykłem okrucień stwem. Rannego, przywiezionego pod szubienicę, na pętli pociągnęli do góry ciż sami żołnierze, których od kary cielesnej uwolnić się starał. Do długiego martyrologu narodowego przybyło jeszcze jedno imię, jedno z najpiękniejszych i nabardziej czystych. Pa mięć .jego na Żmudzi i całej Litwie nie zaginie. Zonie Sierakowskiego mającej straż wojskową u siebie w domu, a której w wigilję widzieć się z mę żem pozwolono, przyrzekając że odtąd często odwie dzać go będzie mogła, policmajster przyjechał zapo wiedzieć że wszystko już skończone. Niedługo potem nowe jeszcze ciosy spotkać miały biedną wdowę. Młodszego jej brata, Tytusa Dalews kiego, rozstrzelano — matkę i siostry rozesłano do roz maitych w głębi Rosji gubernji, a nareszcie i samftj wyjechać kazano w towarzystwie żandarma, nie zwa żając na to iż stan w jakim się znajdowała na podróż ide pozwalał. Wszelkie starania i przekładania leka rzy nic nie pomogły. Murawiew widocznie i matkę i spodziewane dziecko chciał zamordować. Na dro dze w Pskowie, powiła córkę, a zaledwo powstała z choroby, przewieziono ją do Nowogrodu, który na mieszkanie wyznaczonym jej został. Tak po całej tćj rodzinie, jak po tylu innych zostało na Litwie według słów poety, tylko suche drzewo szubienic i długie, nocne rodaków rozmowy, ale wszystko co piękne, wzniosłe i prawdziwie święte, tylko ofiarą żyje i męczeństwem się krzewi.

Dla dopełnienia tego obrazu, jako dobrze znający Siera kowskiego, dodać musimy że w Petersburgu w 1861 i 62 r. był on przewodnikiem związku wojskowego do którego należeli Po lacy i Rosjanie i że zachęcił do utworzenia związku czysto ro syjskiego, który się rzeczywiście sformował. Z Komitetem Cen tralnym Narodowym w m. sierpniu 1862 r. wszedł w ścisłe i bliz- kie stosunki. Porozumiewał się z nim za pośrednictwem jednego członka. Po zaaresztowaniu Godlewskiego i innych w Paryżu, z najdrobniejszemi szczegółami o wydaniu papierów ambasadzie, które mu sam Budberg opowiedział, pospieszył do Warszawy. Sierakowski oświadczał się przeciwko przyspieszeniu powstania i był za odroczeniem go. Podczas bytności swojej w Warsza wie, widząc exekucjq Rzońcy i Rylla, rzekł do mnie: „Jakim będę na polu bitwy? niewiem, ale zaręczyć ci mogę, że umrzeć potrafię." Przeczuwał on już wówczas śmierć swoją. Opowia dając zaś mi wrażenie, jakie odniósł przy publicznem badanL Rzońcy i obronie syna przez matkę, wyraził się: „Jakież to wielkie dusze i wielkie charaktery w naszej Polsce. U was w Warsza wie prosta przekupka w stanowczych chwilach jest wzniosłą, jat matrona rzymska w czasach kwitnienia cnót republikańskich."