Jedną z najdawniej zaimportowanych potraw były ... sprowadzone z Chin pierogi. Bezpośrednio przywiózł je z Moskwy możliwe że święty Jacek Odrowąż w wieku XII a wcześniej były znane wśród ludów syberyjskich i mongolskich w nieco większych wersjach ("pirożyna" "chu-żur") i najczęściej smażone w oleju (tak zresztą jest do dziś na stepach i w tajdze). Pierogi przyjęły się u nas przez owe 800 lat i bez nich (uszka) nie wyobrażamy sobie świąt. Jednak buraki do barszczu pojawiły się prawd razem z włoszczyzną w XVIw i od stołów magnackich powoli wędrował pod strzechy. Wcześniej barszcz przyrządzano prawdopodobnie z kiszonych liści i łodyg barszczu zwyczajnego. Również cukier stał się popularny dopiero w w wieku XIX (1801 rok opatentowania produkcji cukru z buraków), wcześniej słodzono potrawy miodem ew. zagęszczonym sokiem z brzozy. Cukier - chociaż obecny w czasach królowej Jadwigi był drogi. Ogromna łatwość słodzenia cukrem w wiekach późniejszych wyparła jednak miód, lecz dalej pozostał on wśród tradycyjnych, szczególnie wigilijnych potraw, takich jak - pierniki, kutia, makowiec (tradycyjna masa makowa zaprawiana jest miodem a nie cukrem), itp.
Migdały czy rodzynki - wydawać by się mogło - nie są rodzimego pochodzenia. Rodzynki jednak pochodziły z rodzimej produkcji popularnej dawniej u nas winnej latorośli, a obecność migdałów na polskich stołach była związana z łatwością ich transportu nawet w średniowieczu, co w efekcie pozwalało w wielu domach stosować te specjały (np. tort z nieobieranych migdałów, zupa migdałowa). Przyprawy, jak głosi tradycja były w szczególności sprowadzane do Polski przez królową Jadwigę. Szafran, pieprz, gałka muszkatołowa, imbir, goździki. Jednak znane one były z pewnością nawet w pierwszym tysiącleciu - w Polsce bowiem przecinały się szlaki handlowe, a pozostałości przypraw egzotycznych znajdowane są w wykopaliskach. Z pewnością nie gościły one w każdej chacie choć były o wiele bardziej popularne niż można by przypuszczać. Z pewnością też dosmaczano nimi potrawy świąteczne.
Wyjątkowo wigilijnymi potrawami, i rzadko znanymi, choć dawniej popularnymi na co dzień, są potrawy z siemienia lnianego, szczególnie w kuchni śląskiej i podkrapackiej (zupa z siemienia lnianego - siemieniotka, siemieniec - w zależności od regionu). Kutia to z kolei bardzo dobry przykład wykorzystania rodzimych zbóż - pszenicy, popularnego od zawsze maku, miodu i orzechów. Ryż jedynie w niewielu rejonach (np. Kujawy) zastąpił kaszę jaglaną. Grzyby także stanowią nieodłącznie polską tradycję wigilijną, np. zupa grzybowa, barszcz przygotowywany z wywarem z grzybów, nadzienie do uszek czy paszteciki z grzybami.
Nie była więc wigilia, czy święta tylko odklepywaną tradycją. Bogactwo znaczeń i symboli pozwalało przywrócić ład, harmonię. Potrawa, która miała skład tradycyjny, przypominała o wartościach z którymi produkty te się wiązały, a wróżenie stanowiło wykorzystanie tej wiedzy. Nie były to zaadaptowane zwyczaje pogańskie i magiczne. Owszem - podobne w swojej formie i zasadzie miały znaczenie dużo głębsze i wręcz przeciwne. Nie były zaklinaniem świata materialnego dla własnej szczęśliwości, lecz próbą przypomnienia sobie jak żyć aby być szczęśliwym i dawać szczęście innym. A smak potraw był wystarczającym dowodem prawdziwości.







Wspomnienia o wigiliach także w opowiadaniach:
- - Lata grozy- 1939-1941, cz. II
- - Ciężkie przeżycia w Podkamieniu 1908
- - Polacy w Połtawie przed I wojną światową
- - Jazda saniami (Jaśniszcze 1905)
- - Wielkopolskie lata Franciszka Mickiewicza
- - Zwyczaje wigilijne w Galicji