[blok]W Narajowie w drugiej połowie XIX wieku, ojciec mojego pradziadka Stanisław Nartowski, a był on poczmistrzem, w głębi podwórka sowjego gospodarstwa postawił ustęp, aby mu pasażerowie dyliżansów nie zanieczyszczali obejścia w czasie postoju, dla zmiany koni. Były to czasy, kiedy Bismarck oderwał od Austrii Górny Śląsk i straszliwie prześladował Polaków. Wtedy to została umieszczona przy drodze, na podwórzu tablica z wypalonym napisem "do bismarcka". Od wyjścia z ganku ogrodowego przy kuchni prowadziła ścieżka do wiejskiego ustępu, w dalszej części wyłożona deskami, by uniknąć ewentualnego zabłocenia. Przybytek ten miał napis "Bismarck" wypisany czarnym smarem.
W czasie wojny 1914-15 mało to nie kosztowało życia pradziadka.
Gdy Niemcy w 1915 roku wkroczyli do Narajowa, oskarżyli pradziadka, za ten napis o obrazę narodu niemieckiego, i skazali na śmierć. W tym samym czasie w dziadkowym dworeczku, kwaterował niemiecki generał von Puttkamer, autor wyroku. Po obiedzie siedział sobie w altance pradziadkowej, wygodnie rozparty w wiklinowym fotelu i popijał prababciną naleweczkę i delektował się pradziadkowym cygarem i zobaczył jak jakiegoś brodatego jegomościa, prowadzonego przez żandarmów, w asyście księdza. A działo to się w bezpośredniej bliskości cmentarza. Prowadzonym nieszczęśnikiem był właśnie mój pradziadek. Generał zatrzymał konwój i zapytał jak się prowadzony nazywa. Pradziadek odpowiada hardo - Nartowski - Generał podniósł zdumiony wzrok, zamyślił się, a po chwili powiedział, że jego matka była z Trzaska Nartowskich. Pytał się dalej, czy jest możliwe między nimi pokrewieństwo. Okazało się, że tak, bo jakiś stryjeczno-wujeczny kuzyn Nartowskich wyemigrował z przyczyny jakiegoś spadku do Kowna. Tam wdał się w awanturę z samym Mickiewiczem i o mało nie doszło między nimi do pojedynku, o względy powabnej pani Kowalskiej, żony kowieńskiego lekarza. Tenże Nartowski później miał córkę, która wyszła za Puttkamera, z tych Puttkamerów, co to Marylę Mickiewiczowi sprzątnęli i była matką właśnie generała. Bez wątpienia to uratowało życie pradziadkowi, który już spokojnie wyjaśnił generałowi, jak to Bismarck nieludzko postępował z Polakami, a on nazwą wygódki wyraził swoje uczucia do tyrana, podobnie jak Krzyżacy wyrażali swoje uczucia dla gdańszczan nazywając swe ustępy "danzen” Generał odesłał praziadka do domu, czyli do drugiego pokoju, jednak tablicę kazał usunąć.
W czasie drugiej wojny cioteczny brat mojej mamy- Józef Franciszek Scholz dostał się do niewoli hitlerowskiej. Jednym z obozów, w którym siedział, zawiadywał ten sam Puttkamer. W prawdzie jako komendant, ale już jako figurant, a wszystkim kręcił oberleutenant polityczny.
Również w obozie jenieckim w Prenzlau spotkał się z tym nazwiskiem szkolny kolega wnuków Franciszka, Jan Janowski. Tak to wspomina:
Z pierwszego obozu jenieckiego w Prenzlau nad Odrą prawie nic nie pamiętam. Jednak nie zapomnę wyglądu komendanta, bardzo starego generała, obwieszonego licznymi krzyżami i medalami, hrabiego von Puttkamera. Na zebranie polonistów w obozie IIA przyszedł adiutant major i powiedział po polsku do zebranych tam oficerów: pan generał polecił mi powiedzieć wam, że jego przodkowie z linii bocznej zabrali Mickiewiczowi Marylę, „ale za to mieliście największego poetę”!
Cały obóz zrozumiał dokładnie, co on myśli o tej strasznej wojnie.
Czy ten generał dożył dnia 20 lipca 1940 roku, nieudanego zamachu na Hitlera?
Jedna z córek Puttkamerów, Zofia wyszła za mąż za powtórnie owdowiałego sławnego profesora fizyki w Wilnie. Jego syn Józef Kalinowski – ojciec Rafał, niedawno kanonizowanego, zrezygnował ze służby w armii carskiej, jako kierownik wydziału Wojny na Litwie, został aresztowany i groziła mu kara śmierci. Wtedy jego macocha Zofia z Puttkamerów Kalinowska dołożyła wszelkich starań, aby go ratować. Udało się i uniknął kary śmierci, ale dziesięć lat spędził za Bajkałem, między innymi jako znakomity nauczyciel dzieci polskich i rosyjskich.
Wawrzyniec Puttkamer zmarł około 1856 r i był pochowany na cmentarzu w Wilnie. Grobowiec z polskim napisami zniszczyli Litwini. Maryla zmarła w r. 1864 w majątku męża. Jest tam jej grób i kościół katolicki do niedawna służący jako skład węgla. Bismarck po wojnie (I) wrócił na swoje miejsce. Ubikacja ta wewnątrz był cała wylepiona gazetami dla zabezpieczenia od wiatru, wiejącego przez szpary w deskach. Nadto obok na siedzeniu była ułożona cała masa różnych, starych gazet i papierów, co powodowało, że przy pełnym zainteresowaniu się czytaniem, przeciągało się siedzenie w tym szczególnym przybytku.
Inne artykuły o Nartowskich"Z listów w archiwum Joli Tacakiewicz - Lipińskiej"
spis treści