Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Góry 18.06.1863

Id
953
Data
18.06.1863
Miejsce
Góry
Region
Krakowskie
Zdjęcie
brak
Inne nazwy
brak
Artykuł
brak
Opis
Z Przysuchy zmierzał Bończa do Góry pod Pińczowem. Major Pleskaczewski, śledzący wciąż ruchy Bończy, dowiedziawszy się o zapowiedzianem do Góry przybyciu Bończy, urządził nań zasadzkę, zajmując swemi dwiema rotami oraz dragonami i kozakami w nocy na 18. czerwca Górę, oraz obsadzając drogę, którą musiała iść jazda Bończy. Zbliżający się oddział powstańczy przyjęli ukryci w życie moskale rzęsistym ogniem, Bończa, który niezdrów będąc, jechał na wózku, zerwał się i rozkazał dwu pierwszym plutonom, złożonym z włościan, zuchwałą szarżą wyprzeć moskali z błota. Atoli plutony, prażone rzęsistym ogniem, poczęły się chwiać, a wówczas Tomaszewski dosiadł konia i sam poprowadził je na nieprzyjaciela. Przywitany straszliwym gradem kul, zachwiał się i padł przeszyty dwiema kulami, a plutony uciekły, natomiast drugie dwa z wściekłością rzuciły się na moskali, lecz odparte uszły również. Prócz rannego pułkownika Bończy, który zmarł następnego dnia w Lubczy, polegli: Stanowski, Majewski, Semnodi, a z 37 rannych, wśród których znajdowali się Jan Mazaraki, rotmistrz i wachmistrz Kicki, wielu tego dnia jeszcze także zmarło Objąwszy dowództwo nad rozbitkami, zrejterował z nimi Dzianot do Węchadlowa.

W bitwie tej została m.in. ranna sanituariuszka, Teofila Waligórska żona Feliksa, właściciela majątku Góry

[Czas 27.6.1863]
Jazda, która przyjęta ogniem rotowym piechoty moskiewskiej z zasadzki z domów i z za parkanów strzelającej, chwilowo zmieszała się straciwszy pułkownika i cofnęła, sformowawszy się następnie szybko za Górami, na plac wróciła i wparła znów do wsi Moskali, tak, że nie mieli nawet czasu ani dobić ani obedrzeć ranionych, i tylko zabrawszy swoich kilku ranionych i 10 za- bitych (jak się później okazało) chyłkiem wąwozami i lasami do Pinczowa wrócili.
Nasi zawieźli do najbliższej wsi podjętego z placu boju ciężko ranionego pułkownika (był przestrzelony na wylot, a nadto miał dwa głębokie cięcia w głowę i pchnięcie lancą w piersi), oraz 14 innych swych rannych i trzech poległych. W parę godzin, przybyło kilku lekarzy z okolicy, którzy wraz z lekarzem obozowym, wszystkich rannych natychmiast opatrzyli; bojąc się jednak zostawić wszystkich, żeby ich później Moskale nie dobili, powieść ich mieli w stronę Krakowa, żeby tam dojechawszy, bezpiecznie leczyć się mogli. Dowiedziawszy się, że w Jędrzejowie są Moskale, bojąc się żeby nie przyszli dobić pułkownika, którego wywieść nie było podobna, gdyż już był konającym, oddział cały poszedł w stronę Jędrzejowa żeby zwrócić na siebie uwagę Moskali i jeżeli można na drugą stronę szosy ich odciągnąć.
Pułkownik Bończa, pomimo starań lekarzy mianowicie lekarza obozowego, który go na chwilę nieodstępował, nazajutrz 19go b. m. w południe życie zakończył. Lubo dla jego bezpieczeństwa, starano się ślad miejsca gdzie się znajduje, przed ogółem utaić, i innego rannego, jako pułkownika wywieziono, jednak wiadomość o jego śmierci rozeszła się szybko po okolicy i boleścią wszystkich przejęła.
Uwagi
brak
Link do tego rekordu
Link wewnętrzny GP (BBCode)