Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Rzeź galicyjska 1846-dywagacje w rodzinie Tomaszewskich

5.12.2008 11:04
[blok]Po latach zabiegania przeszłam na emeryturę. Pora na podsumowanie przeszłości i ocenę, co mnie spotkało z własnego wyboru a co dał los. Wspomniałam moich kochanych dziadków. O dziadziu Władysławie napiszę innym razem. Babcia Aniela Lasota z domu Szpak, typowa emancypantka, samodzielna, niezależna osobowość . Urodziła się 06 04 1892 w rumuńskiej Bukowinie Karpackiej, wówczas należącej do Austrii. Rodzicami babci Anieli byli Alfred Szpak i Katarzyna z domu Tomaszewska. Zachowało się zdjęcie portretowe prababci Katarzyny, zrobione jakieś 100 lat temu. Przedstawia starszą damę starannie uczesaną, blond włosy spięte spinką, twarz drobna, smutna, bez uśmiechu, wzrok skromnie skierowany w dół, rysy słowiańskie. Ubrana w ciemną suknie z haftem, w uszach kolczyki. Na zdjęciu w kolorze sepi widoczna bardzo jasna tęczówka oka, charakterystyczna u potomków prababci. Dodam, że mowa o niezwykłych w kolorze, intensywnie błękitnych oczach. Sądząc po ubierze była mieszczanką. To obraz kobiety po tragicznych przejściach, złożyły się na to losy rodziny zaczynając od lutego 1846r.
Od prababci Katarzyny z Tomaszewskich zaczyna się zagadka rodzinna. Wiadomym jest, że urodziła co najmniej czworo dzieci : Stanisława, Gizelę, Marię. Wszyscy troje byli najpierw Austriakami potem Niemcami. Moja babcia Aniela była czwartym dzieckiem zdaje się, że z wymienionych najstarsza. Kuzynka wspomina jeszcze dwóch synów Katarzyny wcielonych do wojska austriackiego w I Wojnie Światowej, z której nie wrócili. Babcia Aniela w wieku 16 lat "uwolniła" się z pod opieki rodziców. Wyszła za mąż, za dużo od niej starszego, zakochanego Władysława Lasotę syna Jakuba i Teresy z domu Ślusarenko, uroczego gawędziarza ze Stryja, gdzie Jego rodzice mieli tartak. W tym momencie ważne, że był zdeklarowanym Polakiem. Babcia w odróżnieniu od rodzeństwa, miała poczucie polskich korzeni i pragnienie powrotu na rodzinne ziemie. Osiągnęła ten cel dopiero po 1918r. Trudno dziś dociec dlaczego wydano za mąż dziecko; z powodu niedostatku, obyczaju czy raczej z winy samodzielnego charakteru i możliwego konfliktu z matką. Jak na żonę przystało urodziła dwie córki, jeszcze przed ukończeniem 18 lat. Dziadkowie mieszkali wówczas w uzdrowisku o nazwie Vatra Mołdawica w wolnym tłumaczeniu "ognisko nad rzeką Mołdawą", w okolicy Suczawy. Babcia Aniela nie planowała życia złożonego z corocznych porodów, dlatego zostawiła dzieci pod opieką siostry i wyjechała do Lwowa. Tam też w wieku 20 lat uzyskała kwalifikacje dyplomowanej położnej czyli zdobyła wolny zawód. Od tej pory była niezależna finansowo. Myślę, że nie byłoby to możliwe, gdyby dzieciństwo spędziła na wsi w górach. Tylko w mieście, Kaczycy lub Suczawie, była szkoła umożliwiająca przyjęcie do Lwowskiej Cesarsko Królewskiej Akademii dla pań. Co zatem idzie moja rodzina w Bukowinie Karpackiej była mieszczańską od początku. Nie wiem gdzie Babcia rozpoczęła praktykę. W 1914 roku dziadkowie mieszkali w Vatra Dornei, gdzie 05 08 urodził się syn Karol, mój ojciec. Był najmłodszym z trójki rodzeństwa, a także ostatnim niebieskookim potomkiem rodu o chabrowych tęczówkach. Babcia ciężko przeżyła śmierć syna: 31 07 1944 w akcji Burza, zginął jako chorąży AK w Miedniku pod Warszawą. Było to na dzień przed wybuchem Powstania Warszawskiego, do którego zmierzał z batalionem "Poraj". W tym czasie zrozumiała ból swojej matki Katarzyny, gdy w I Wojnie Światowej zginęli Jej dwaj synowie.
Nie znałam prababci Katarzyny z Tomaszewskich. Zmarła w dwudziestoleciu międzywojennym przed rokiem 1937. Wiem, że była córką ocalałej z rzeźi, jedynej spadkobierczyni rodziców, zamordowanych w 1846 w rabacji Galicyjskiej. Przekaz rodzinny mówi o matce, która zdołała zebrać w szkatułkę dokumenty i kosztowności, dała je córkom, po czym nakazała uciekać w określonym kierunku, ale dzieci sparaliżował strach i stały się świadkami mordu rodziców. Starsza córka postradała zmysły i zaginęła, młodsza zapewne kilkuletnia mniej świadoma potworności, przeżyła. Kto się nią zaopiekował nie wiadomo, w końcu znalazła azyl u zakonnic. Czy to oznacza szkołę przyklasztorną lub zakon dobroczynny sióstr? Opiekowano się nią z poczucia miłosierdzia czy z uwagi na wdzięczną pamięć po zamordowanych rodzicach? Może pochodziła ze znanej rodziny zasłużonej dla zakonu. Co by nie sądzić, śmierć czyhała na dzieci, były to czasy pomoru z głodu, epidemii, kataklizmów, więc przeżyć bez opieki matki graniczyło z cudem. Uważam że opiekowano się nią bardzo dobrze, skoro mimo choroby sierocej, (niemożliwe by dziecko nie cierpiało) przetrwała i dożyła lat umożliwiających małżeństwo. Z czasem została matką mojej prababci.
Dedukuję jacy mogli być Jej zamordowani rodzice, równocześnie dziadkowie Katarzyny z Tomaszewskich. Jeśli przekazali córce dobre zdrowie, silny charakter
i ogromną wolę przetrwania, bezsprzecznie należeli do mocnych osobowości.
Więc dlaczego zginęli w rewolucji chłopskiej? Analizuję kogo mordowali chłopi? Wskazanych przez zaborcę patriotów, organizatorów planowanego Powstania Krakowskiego. Gdy wspominam kołysanki śpiewane przez babcie Aniele, to słyszę "Czarną Sukienkę", pieśń z Powstania Styczniowego i opowiadania o żelaznej biżuterii. Być może były to odległe echa patriotycznych nastrojów z domu rodzinnego.
Mordowano zamożnych dla łupów, sądzę że w tej grupie była największa ilość zamordowanych kobiet. Na pytanie dlaczego w rabacji ginęły kobiety odpowiedziałabym, że ten los spotkał odważne i nieustępliwe, bezgranicznie oddane rodzinie. Uznawały zasadę "nie oddam co moje", lecz nie wystarczyło im sił by stawić opór tłuszczy. Babcia Aniela miała wszystkie opisane cechy w nadmiarze. W czasie ostatniej wojny ratowała osierocone dzieci i organizowała dla nich schronienie, ukrywała uciekiniera politycznego ze wschodu, udzielała pomocy medycznej każdemu, kto jej potrzebował. Gdy po latach wspominała co była zmuszona robić, mój mąż lekarz komentował, że nie jeden medyk w szpitalu zawahałby się. Dodam, że miała umiejętność szybkiego podejmowania decyzji i intuicję, w sumie była niezwykle skuteczna. Niejednokrotnie bardzo ryzykowała. W czasie wojny należało mieć determinację w działaniu. A po wojnie? Jako leciwa pani ocaliła życie młodzieńcowi chcącemu wyskoczyć z pociągu z zamiarem samobójczym. Szamotała się z nim przy otwartych drzwiach. Gdy udało się go wciągnąć do środka przedziału, zamykając zatrzasnęła dłoń, miażdżąc własne palce.Ten człowiek mógł ją pociągnąć pod koła choćby dlatego, że był cięższy. Zapewne nie przyznałaby się, gdyby nie połamana ręka. Jeśli uznała za potrzebne, podejmowała działania nie czekając, że ktoś pomoże. Nigdy nie stała na pozycji obserwatora, swoim zachowaniem zawstydzała mężczyzn. Gdyby przyszło Jej żyć w 1846 r. i stanąć w obronie rodziny ? Niemożliwe by się kryła lub ratowała ucieczką zostawiając męża w niebezpieczeństwie. Babcia miała duszę rycerza. Po kim odziedziczyła charakter? Może to geny po Jej dziadkach i pradziadkach tak jak chabry w oczach. Kolejne pytanie, czy chłopi mordowali złych panów? Tu nie pasowałoby ukute wówczas powiedzenie-"rżnij wolno, bo pan był dobry". Najczęściej nie mordowali w swojej wsi lecz szli forpocztą z nakazem - "przyszliśmy zabić waszych a wy zabijecie dalej....." zatem nie wiedzieli kogo mordują. Nadto, jak dociec, co w zrozumieniu chłopskich bandytów znaczyło "zły pan"? Przy okazji trzeba oddzielić zastraszonych chłopów od tworzących rozruchy szumowin, pijaków, wszelkich złoczyńców dla których rabacja stała się okazją do bezkarności. Wiele wsi nie dało się sprowokować np. górale, w wielu wieśniacy uciekli w lasy zostawiając puste chaty. Byli też tacy co stanęli w obronie dworu i skutecznie przepędzili wędrujące bandy. Uczestnikami rabacji była zaledwie część chłopstwa, dla nich pod określeniem "zły pan" mógł się znaleźć każdy np. taki co założył szkołę lub przystąpił do Reformatów, zjawisko znamienne w okolicy Pilzna. Jeśli za zabitego otrzymywano nagrodę, to po co wybierać. Lepiej mordować gdzie się da i kogo się da dopaść, nawet dobroczyńcę. Skoro płacono w Tarnowie to oczywiste, że najlepiej mordować blisko wypłaty. Mordowano bez planu, z zemsty, zdziczenia w upojeniu alkoholowym, z najniższych pobudek w sadystyczny sposób. Ideologię dodano później aby nadać chłopom ludzką twarz. Usprawiedliwić bandytyzm biedą, ciemnotą i krzywdą doznaną od szlachty.
Tak zamordowano guwernerów, ekonomów, gorzelników, kucharzy, stróży skarbowych, gajowych nawet chłopów i wielu innych przypadkowych pechowców, (w tym starców i samotne kobiety), którzy znaleźli się na trasie tłuszczy, ale nigdy z żonami. Bestialsko zakatowano dziedziców i zarządców z żonami, wyłącznie w dworach, których około 500 splądrowano i spalono. W skali dwóch tysięcy mordów około 3% stanowiły żony zarżnięte dla towarzystwa, bo tak się zabawa w mordowanie spodobała chłopom. Babcia Aniela, genetycznie trzecie pokolenie od zabitych, była niezwykle otwarta na ludzi, ze społecznikowskim zacięciem angażowała się w pomoc innym. Trudno byłoby przyjąć, że pochodziła od ludzkich potworów godnych kary śmierci.
Czy dopuszczam myśl, że moi przodkowie zginęli w imię sprawiedliwości dziejowej, tylko dlatego, że mieli szlacheckie pochodzenie? A jeśli pamięć rodzinna coś przekłamała i okaże się ,że pochodzę np. od gajowego, który zginął z żoną przez pomyłkę, dlatego że stanął w obronie dziedzica. Czy będę rozczarowana?
Nie o takie kryteria teraz chodzi. Myślę, że nikt z bestialsko zamordowanych
w rabacji, nie zasłużył na swój los. Moi przodkowie są mi bliscy niezależnie od tego kim byli, myślę o nich, utożsamiam się z nimi, posiadam jakieś ich cechy genetyczne. Próbuję zrozumieć, dlaczego wiedza o ofiarach jest znikoma.
Dlaczego brak zainteresowania ze strony badaczy, w konsekwencji nie ma współczesnych opracowań historycznych. Nawet po 162 latach spotykam w internecie opisy niszczonych napisów nagrobnych na cmentarzach, jako przynoszące wstyd wsi, która chce wyprzeć z pamięci udział tubylców w mordzie. Natrafiłam na protesty mieszkańców dotyczące publikacji w 160 rocznicę wydarzeń, (taka prawda przeraża). Co gorsza zapoznałam się z kilkoma dostępnymi, pięknie opracowanymi genealogiami starych rodów, których członkowie wymienieni z nazwiska i tytułu, figurują w wykazach zamordowanych w rabacji. I co? Trudno uwierzyć, nie ma ich w rodowodzie. Dlaczego zostali pominięci, przemilczani, zapomniani. Czy przynieśli rodzinie wstyd? Przecież to tragiczni bohaterowie tamtych historycznych czasów. Moje podejście do zaginionych przodków jest inne. Chcę by pamięć o nich odżyła i trwała dopóki istnieje w nas ciągłość genetyczna. Dzięki genom otrzymanym od rodziców, mała ocalała sierota pozwoliła nam wszystkim zaistnieć. Jesteśmy nieliczni, do czasu, kiedy Tomaszewscy na całym świecie przypomną sobie, że opowiedziana historia ich dotyczy. Około roku 1860 jakiś pan Tomaszewski ożenił się w Galicji ze śliczną jasnowłosą, chabrooką sierotką, nie królewną, ale być może szlachcianką, z którą żyli długo i szczęśliwie. Mieli dzieci, również jasnowłose i chabrookie a jedna z córek miała na imię Katarzyna. Zięć zamordowanych w rabacji, mąż ich jedynej ocalałej córki, jest w historii rodziny osobą znaczącą. Zapewne małżeństwo zostało zaaranżowane przez opiekunów bardzo szczęśliwie, gdyż stworzyli rodzinę zgodną. Emigrowali bez nakładu kosztów i ryzyka jak ci co płynęli za ocean. Z tego należy sądzić, że byli bardzo biedni. Z Galicji do portów morskich, długa i niebezpieczna droga. Wybrali Bukowinę Karpacką, później nazwaną krainą łagodności. Bardzo dziwny wybór zważywszy, że jedno pokolenie wcześniej te dzikie góry dały schronienie zbiegłym rebeliantom z Szelą włącznie. Przypuszczam, że o wyborze zadecydowała mała odległość. Ze szczytu bieszczadzkiej Tarnicy, w pogodne dni widać kontury wysokich Karpat oddalonych o 100km.
Po Powstaniu Styczniowym na polityczne wygnanie uciekano na Węgry. Może moi Tomaszewscy nie doszli, zatrzymali się z myślą, że na krótko a zostali na cztery pokolenia.
Kim był prapradziadzio Tomaszewski, jak myślę inicjator opuszczenia Ojczyzny. Mógł być sierotą, ocalałym z rzeźi nastolatkiem. Na wykazie ofiar figuruje Tomaszewski Józef strażnik finansowy, nieznane miejsce mordu i Tomaszewski (brak imienia) ekonom z Oleska. Czy był krewnym zamordowanych? Może synem lub wnukiem? Wtedy może był związany z dworem i połączył ich wspólny tragiczny los. Czy to On znalazł i uratował dziecko? Czy uznał się odpowiedzialnym za losy sieroty tak dosłownie, że później się ożenił by osobiście zapewnić jej byt? Emigrował z żoną w czasie zbliżonym do Powstania Styczniowego, więc mógł być powstańcem, uciekającym przed zsyłką na Sybir. Mógł być poszukującym pracy, z przeludnionej Wieliczki czy Bochni. Wreszcie mógł być ciekawy świata i przygód. Co więcej, możliwe, że zbiegły się wszystkie wymienione motywy. Babcia Aniela zostawiła nam obraz swojego dziadzia jako cudownego dobrego człowieka. Opowiadała, że nie był specjalnie piękny ale niezwykle kochany. Zapewne po nim odziedziczyła nie schodzący z twarzy uśmiech Mona Lisy i optymizm. W jakimś okresie życia był urzędnikiem grodzkim, lecz nie potrafię doprecyzować, przed czy po wyjeździe z rozbiorowej Polski. Tu nasuwa się domniemanie o pochodzeniu mieszczańskim choć i drobna szlachta podejmowała pracę "na urzędzie". Kim byłeś kochany prapradziadziu Tomaszewski ? Jakie nosiłeś imię? Kim byli Twoi rodzice? Dlaczego wybrałeś na żonę sierotę, ofiarę rewolucji chłopskiej? Jestem Twoją wnuczką w czwartym pokoleniu. Dzięki determinacji babci Anieli, rodzina znów znalazła się w Galicji, na dzisiejszym Podkarpaciu. Los dał mi wspaniałych, inteligentnych przodków, potrafili przetrwać straszne czasy rabacji, głodu, epidemii, wojny.Wielu rozproszyło się po świecie i zapomniało o polskich korzeniach. Niedola rodziny zaczęła się od mordu w lutym 1846 w Galicji. Jaką rodziną byli byśmy, gdyby tamci pradziadowie przeżyli czas Apokalipsy. Bardzo liczę na pomoc wszystkich Tomaszewskich, których serdecznie pozdrawiam. Proszę o przeczytanie łącznie z moją uwagą pod Rzeź Galicyjska lista zamordowanych.
Na załączonych zdjęciach 1/Prababcia Katarzyna Szpak z/d Tomaszewska 2/Babcia Aniela Lasota z/d Szpak z rodziną. Za dziadziami stoją córki Adela i Helena z mężem, siedzi wnuczek Rysio, syn Karol ubrany w garnitur z muchą. Zdjęcie z r.1934 wykonane w Przemyślu.
[attachment]1.jpg
[attachment]4.jpg

Lista zabitych w Rzezi Galicyjskiej

Komentarze (5)

5.12.2008 14:29
To bardzo ciekawe, bardzo. Jeszcze muszę przeczytać to na spokojnie.
8.12.2008 09:40
Pani Jolu,serdecznie dziękuję za zainteresowanie moim opowiadaniem.Dla mnie to wiele znaczy.Pozdrawiam Bożenna Habało
8.12.2008 11:38
Bardzo pięknie i silnie napisane. Wiele pytań i zagadek na których sam chciałbym znać odpowiedź. Myślę że gdzieś się one kryją te odpowiedzi, zapisane szczątkowo w opowiadaniach rodzinnych, pamiętnikach. Jak będziemy zbierać te szczątki, składać razem to obraz się wyłoni. Mam taką nadzieję.
10.12.2008 01:40
[blok]Bardzo okrutne czasy, tragiczne losy wówczas żyjących i tragedia rodziny
wspaniale opisane Bożenno.
Czyta się z zapartym tchem.( Rzeczywiście tak mało wiedzy o tym co było.)
Bardzo smutne .
Ale piękny to przykład pielęgnowania pamięci , noszonej w sercu tęsknoty i
potrzeby pozbieranie wiedzy o Przodkach .
Życzę by udało się historię tego bohaterskiego rodu utrwalić na trwale. Przodkowie zasługują na to.
Dobrze by było zostawić w testamencie następnym pokoleniom.
5.01.2010 23:18
Pani Bożenno,

wspaniałe opowiadanie niezależnie od tragicznych wydarzeń, które były udziałem Pani bliskich. Nie dalekich, "przykurzonych" przodków, lecz całkiem bliskich, mających swoje miejsce w Pani sercu.
Na pewno będę zwracać uwagę na podobne historie i przede wszystkim na nazwisko Tomaszewskich w swych poszukiwaniach i na cmentarzach Kresowych.

Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Marta