Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Świrski Włodzimierz Nikołajewicz

23.08.2011 12:34
Świrski Włodzimierz Nikołajewicz. Pułkownik, saper armii carskiej. Był Polakiem urodzonym w zaborze rosyjskim i pochodził z zubożałej szlachty kresów wschodnich. Był synem Mikołaja Świrskiego - właściciela ziemskiego z kresów, wujem Władysława Świrskiego, który po swoim dziadku Mikołaju zmarłym (prawdopodobnie w 1848 r.) ziemie (kilka wsi) i dworek wiejski po I Wojnie Światowej przehulał i ojcem jedynego swego potomka Jerzego Włodzimierza Świrskiego - oficera marynarki wojennej najpierw carskiej, potem od 1918 r. polskiej. Ten Jerzy Włodzimierz Świrski od 1926 r. był Szefem Kierownictwa Polskiej Marynarki Wojennej (dziś taka funkcja nazywa się: "dowódca Marynarki Wojennej") od 1926 r. w kraju, do 1947 r. w Londynie, dochodząc do rangi wiceadmirała, gdzie przeszedł w stan spoczynku, a następnie zmarł 12 czerwca 1959 r. nie pozostawiając potomków. Gdy w 1892 r. umierał jego ojciec, teraz nas interesujący komendant (?) Cytadeli w Dęblinie Włodzimierz Nikołajewicz Świrski, jego syn Jerzy Włodzimierz miał tylko 10 lat. Dalszymi losami przyszłego admirała pokierowała matka (imię i nazwisko panieńskie teraz wypadło mi z głowy - mam gdzieś w dokumentach rodzinnych) i po 4 latach szkoły realnej w Warszawie wysłała syna na dalszą edukację do Moskwy, gdzie skończył gimnazjum i dostał się do szkoły Kadetów w Petersburgu. Skończył tę szkołę jako młody oficer Rosyjskiej Marynarki Wojennej bodajże w 1902 r. Właściwie nie mam 100 % pewności, czy płk. Włodzimierz Nikołajewicz Świrski był komendantem Twierdzy Dęblin, gdyż jego syn Jerzy napisał we własnym odręcznym życiorysie (który posiadam), że jego ojciec był dowódcą pułku saperów w Twierdzy Dęblin. Czy to było równoznaczne ze stanowiskiem Komendanta - nie wiem. W każdym razie jego syn Jerzy - marynarz, był jedynym kuzynem (bratem wujecznym) Władysława Świrskiego, a ten jest moim pra pradziadkiem. Władysław Świrski dokonał żywota w 1943 r. w Czortkowie (dzisiejsza Ukraina), gdzie mieszkał u swojego syna, a mojego dziadka Rudolfa Świrskiego. W latach dwudziestych i trzydziestych Jerzy Świrski czasem odwiedzał w Czortkowie kuzyna Władysława (np. z okazji Świąt Bożego Narodzenia). Zatrzymał się też na godzinę we wrześniu 1939 r. kiedy to w klumnie samochodów ewakuował Kierownictwo Marynarki Wojennej do Rumunii. Czortków leży na trasie Warszawa - Zaleszczyki (granica polsko-rumuńska w okresie międzywojennym). W tym roku (1939) mój ojciec Józef miał 10 lat i mgliście tę wizytę pamięta. Obecnie mój ojciec ma 82 lata, a ja 55. Żeby potwierdzić, że historia kołem się toczy dodam, że mój ojciec w latach 1951 - 1980 był oficerem pełniącym służbę w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, matka Dorota była rodzimą Dęblinianką, a ja w Dęblinie się urodziłem, ukończyłem LO na ul. 15 PP Wilków i jako 19-tolatek ubyłem z rodzinnej miejscowości do Warszawy na studia. Nigdy nie wróciłem do Dęblina, gdzie tyle osób z mojej rodziny żyło i pracowało na przestrzeni prawie dwóch wieków.
Roman Świrski.