Jozef Ignacy Kraszewski w swoich "Rachunki: Z roku 1868 (rok trzeci)" tak pisze o Dubieckich:
"Rodzina Dubieckich pochodzi z Wolynia, zamieszkala od dawna w Dubienkiem i Starokonstantynowskiem, ostatniemy czasy podupadla majatkowo, ale wszyscy bracia wychowali sie na ludzi podobnych Aleksandrowi...
Jakis tam swiety duch opiekunczy czuwal u ich kolebki. Aleksander urodzil sie we wsi Smolawie pod Beresteczkiem. Zdaje sie ze nauki jak bracia jego konczyl w Petersburgu lub Moskwie. Byl to czas gdy z katedr wialo liberalizmem na przekore Mikolajowi, gdy mlodziez goraco rwala sie do nauki. Wszyscy Dubieccy mieli znakomite daryumyslowe, a zamilowanie pracy nadtwyczajne. Kazdy z nich umial kilka jezykow, wyuczywszy sie ich bez nauczyciela.
Niezmierna, goraca, czynna milosc kraju i wyobrazenie o swietosci obowiazkow wzgledem niej, gorowalo u nich nad wszystkiem. Ubostwo, niebiezpieczenstwo, nie ustraszalo ich, milosc rodziny nie powstrzymala. Aleksander byl z natury milczacy, zamkniety w sobie, caly wewnatrz zwrocony i skupiony; wole, wyrobil zawczsu jako sprezyne potezna zycia; nauke uwazal niemal za srodek tylko pomocniczy do cnoty... Najwyzsza zas cnota dlan byla ofiara.
W r. 1861 za manifestacje i znajdowanie sie na pamietnej uroczystosci Unji Horodelskiej, wywieziony zastal do Wiatki. Ztad pisywal artykuly do pism warszawskich, niekiedy podpisujac je - Ogonczyk. W listopadzie 1862. r. wrocony z wygnania nieustraszony ta proba, wszedl zaraz do organizacji i czynnie zajal sie nia w pow. Dubienskiem. W Kwietniu 1863. gdy znowu byc mial pochwyconym, zdolal ubiedz do Galicji. Tu pelnil obowiazek komisarza cywilno-wojskowego przy Leszku Wiszniewskim, ktoremu towarzyszyl na plac boju. Z oddzialem tym napowrot wszedl do Galicji i zajmowal sie zakupnem i przeprowadzaniem broni na Wolyn, z rzadka sumiennoscia sobie wlasciwa. Aresztowany przez Austryjakow w Listopadzie 1863. r. osadzony w fortecy, uwolniony byl w r. 1864.
Udal sie naowczas do Szwajcarji i postanowil praca zarabiac na zycie... ale jakaz praca? Oto ze szczuplego bardzo fundusiku kupiwszy obrazkow, olowkow, papieru i papierosow do ktorych wyrobow nalezal, watly, slaby, z ciezkim pudlem na plecach, pieszo jako przekupien, od wsi do wsi, od domu do domu obchodzil Szwajcarja i czesc poludniowych Niemiec. - Wkrotce po rozpoczeciu tej wedrowki poczul sie nie bardzo zdrowym, goraczka go trawic zaczynala, kaszel dusil, ale to go nie powstrzymalo.
Grosz zarobiony z takim trudem nie na siebie obracal, dzielil sie nim a raczej oddawal go, zyjac suchym chlebem niemal, z prostota anachorety, z zaparciem sie meczennika dobrowolnego. Z tego grosza wydrukowal on w Bendlikonie, swoj poemacik "Rozbitki".
Pan A. Giller opowiada ze w Einsiedeln przechodzac kraj tak, zastal rannego Polaka niemajacego czem oplacic gospody i odchodzac wreczyl gospodyni pieniadze, zaklinajac ja, aby nie wyjawiala kto za niego zaplacil.
...
Nareszcie miara sil sil sie przebrala, upadac zaczal nie na duchu, ale na zdrowiu. - Zona i dzieci w kraju, brat w kopalniach syberyjskich, ojczyzna zaparta i opuszczona, nedza dokola... dobily go.
...
W Poznaniu zaniemogl, hr... zabral go ztamtad do Krakowa. otoczyl opieka troskliwa, ale juz zycia nie stalo w biednym czlowieku. Zgasl d. 27. Pazdz. 1868. w r. 42 zyciy. Pochowany w Krakowie. W chwili zgonu poslalismy mu z Syberji otrzymana wiesc o smierci brata.
...
Czemuz tak swietych prawdziwie ludzi nie kanonizuja...?? Uczuciem religijnem, pokora, meztwem, ofiara, byl to prawdziwie swiety czlowiek...
Niech odpoczywa w pokoju, ktorego nie mial za zycia. - "