Nie zawsze konfrontacje z rzeczywistością są bolesne. Początkiem lipca pojechałem z rodzicami - oboje mają po 88 lat - w strony rodzinne taty. Opuścił je jako 6-7 letni chłopak i udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie mieszkał, gdzie spędził swoje beztroskie, najmłodsze lata życia. Był tym faktem bardzo wzruszony. I jak twierdził, udało mu się też rozpoznać dom, w którym się wychowywał. Warto dla takich momentów żyć, widząc radość i wielkie zadowolenie swego rodzica. To zresztą on zainspirował mnie kilka lat temu do poszukiwań genealogicznych, wyrażając nieśmiało życzenie, że choćby w starości chciałby lepiej poznać dalszą rodzinę. I to się udało. Mieliśmy już drugie spotkanie, w którym uczestniczyło 109 osób. Warto więc poznawać krewniaków i podejmować wysiłek, by się spotkać.