Trochę mi zajęło zebranie danych od dziadka. Ale widzę już, że im głębiej sięgam, tym coraz trudniej znaleźć coś konkretnego. Właściwie to przed II wojną światową niektóre gałęzie się po prostu urywają. Oto co mi się udało ustalić:
Józef Korbutt wraz ze swą żoną faktycznie mieli ziemie w Wińkowie, czyli okolice miejscowości zwanej obecnie Staryca (СТАРЫЦА) - Białoruś, co zdaje się oznacza starorzecze. Z ataku Bolszewików w 1919/20 z całej rodziny z cała pewnością przeżył Jan, Piotr oraz jedna z sióstr ich ojca. O ile bracia Jan i Piotr zbiegli do Wilna i tam spłodzili potomków, w tym mojego dziadka, o tyle z jedną z sióstr Józefa wiąże się ciekawa historia. Otóż gdy mój pradziad Piotr żył już w Wilnie, to w czasie inwazji Sowietów podczas II wojny światowej, do domu weszła jakaś kobieta. Mój dziadek, jako mały chłopiec, nie wiedział co się w sumie dzieje, ale pamięta to z opowiadań swojej mamy. Po wejściu do domu kobieta ta stwierdziła raczej, niż spytała: "A to jest dom Piotra Korbutta". Moja prababka potwierdziła, że owszem, ale go nie ma w domu (był już wtedy, zdaje się, w armii). Zresztą - tu cenna uwaga dziadka - każdy dom w Wilnie miał obowiązek posiadania na swym froncie tabliczki z nazwą i numerem ulicy - ORAZ - imieniem i nazwiskiem właściciela. Kobieta ta wyjawiła, że jest siostrą Józefa i że nic im z jej rąk nie grozi. Dała prababce woreczek cukru i poszła w cholerę, wcześniej wyjawiając, że przyłączyła się do armii rosyjskiej i została tam panią od chorągiewek, czyli pełniła dzisiejszą funkcję kierowniczego ruchu Z drzewa wynika, że musiała to być Adelia albo Weronika. Oczywiście nikt już jej więcej nie widział.
Wracając do Józefa Korbutta to jak wynika ze słów dziadka - skończył marnie. Podczas owej inwazji bolszewickiej jako polski patriota i szlachcic miał być pozbawiony życia niejako z urzędu, ale wstawili się za nim tamtejsi chłopy. Dziadek twierdzi, że było im dobrze u niego - każdy po 5 latach pracy dostawał swoją chatę i część ziemi na własność. Teraz już tego nie sprawdzimy, ale jeśli faktycznie tak było i miałbym teraz dostać za 5 lat pracy swój dom i kawałek ziemi, to raczej długo bym się nie zastanawiał No więc Józefa bolszewicy faktycznie nie zabili, ale ponieważ mieli na niego wielką ochotę - to w końcu dopięli swego. Zamknęli go ponoć w stodole i zagłodzili na śmierć. Czy z resztą rodziny (oczywiście oprócz Jana i Piotra), czy też bez - tego nie wiem.
C.D.N.