Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Zacisze dom rodziny Wolnych

5.02.2009 18:29
Willa Konstantego Wolnego przy ul. Zacisze w Katowicach Dom przy Zaciszu 3 w Katowicach był miejscem gdzie Konstanty Wolny czuł się najlepiej. Otoczony był dwoma ogrodami, jeden wypoczynkowy z kwiatami oraz krzewami ozdobnymi w bezpośrednim sąsiedztwie willi, natomiast drugi gospodarczy.
Willa wybudowana była jako mieszkanie służbowe dla dyrektora Królewskiej Szkoły Budowlanej w 1898 r. Mieszkał w niej prof. dr Heinrich Seipp. W 1922 r. po przyłączeniu Katowic do Polski, budynek szkoły przeznaczono na siedzibę główną Urzędu Województwa Śląskiego i Sejmu Śląskiego, a willę dyrektora przekazano K.Wolnemu. W willi tej bywali wybitni działacze narodowi jak m. in. Wojciech Korfanty, Józef Rymer, Maksymilian Wilimowski (jego żona Maria i żona Wolnego były siostrami), Alojzy Gawrych, Józef Haller, ks. Emil Szramek, a także wielu przedstawicieli śląskiej palestry. Do willi tej Dziadek zapraszał przedstawicieli wysokiego szczebla biorących udział w delegacjach krajowych
i zagranicznych a odwiedzających Śląsk. Jego gośćmi byli również wybitni artyści, którzy
w pomieszczeniach mieszkalnych w Urzędzie Marszałkowskim przedstawiali swoje prace. Dostojne przyjmowanie wybitnych gości było regułą, w tych czasach na Śląsku.

Córka Konstantego Wolego Ciocia Halina wspomina:
„Do naszej willi wchodziło się jak obecnie po schodach od strony ul. Zacisze, które prowadziły dalej przez dwie małe sienie do obszernego holu. Na wprost wejścia, po przeciwnej stronie, tj. od ul. Damrota, znajdowały się drzwi do piwnic, a zaraz obok wiodły kręcone schody na wyższą druga kondygnację. Na pierwszej podporze poręczy schodów stał piękny miś (drewniany), witający domowników i gości. Idąc schodami ku górze po lewej stronie mieniły się w świetle słońca wzorzyste witraże, wielkie od podłogi aż do sufitu, czyszczone corocznie na zewnątrz przez strażaków.
Wchodząc z sieni do holu w kierunku na prawo były dwa pokoje, w kolejności pierwszy zajmowali chłopcy w czasie nauki, a następny to gabinet Ojca. Z gabinetu Ojca jak i holu prowadziły drzwi do salonu, a dalej do jadalni. W salonie , w kącie stał duży kaflowy piec. Środek salonu zajmował rozkładany stół z krzesłami, na ścianie graniczącej z werandą serwantka z kolekcją porcelanowych figurek, naprzeciw okna stała jeszcze jedna witrynka, a na wprost drzwi wygodna sofa. W jadalni na środku stał ogromny stół z dwunastoma krzesłami, w głębi jadalni po jednej stronie był mały kredensik, a po drugiej zegar stojący i fotel obok stolika z lampką. Na wprost drzwi wejściowych do jadalni stał duży, rzeźbiony kredens, dalej szafka i patefon. Na długości salonu i jadalni była usytuowana weranda ze schodami do ogrodu. Jadalnia graniczyła dalej z kuchnią, z której jedne drzwi prowadziły do spiżarni a drugie do holu. Na górze było pięć pokoi. Od strony ul. Zacisze dwa, które zajmowała Irka z Manią i dalej rogowy, mój, połączony drzwiami z pokojem chłopców. Od strony ul. Damrota dwa rogowe pokoje, jeden dla służby a drugi to sypialnia Ojca. Przeogromny strych z dużą ilością małych okienek służył przede wszystkim jako suszarnia. Natomiast piwnice miały pomieszczenia o takim samym rozkładzie jak na parterze. Pod jadalnią była pralnia, a w innych składowano węgiel, ziemniaki i inne rzeczy. Ojciec dbał aby i w piwnicach i na strychu był wzorowy porządek.”

Konstanty Wolny z dziemi, ich opiekunką - Zacisze święta Bożego Narodzenia Coroczne obchody Świąt Bożego Narodzenia jak i Wielkanocnych nawiązywały do śląskiej tradycji. Oczekiwanym i miłym gościem, w tych doniosłych chwilach był przyjaciel Dziadka ks. dr Emil Szramek proboszcz parafii mariackiej.

Ciocia Halina wspomina:
„Na Zaciszu bardzo szanowano zwierzaki. Były koty, psy, prawie udomowiona koza im. „Dama”, baran, paw, trochę drobiu. Koza była na tyle bezczelna, że najlepiej czuła się w salonie. Była smakoszem kwiatów, których się tak najadła, że przepłaciła to życiem. Marian nauczył barana „miłego” traktowania gości do czasu jak się gość nie odwrócił. Uderzał wtedy znienacka w „zakończenie pleców”. Nie miał autorytetów - wszystkich gości traktował jednakowo nawet Korfantego. Wszystkie zwierzaki miały zapewnione dożywocie i mogły robić co pragnęły. Wolny Konstanty Marnie skończył paw - w ZOO, który przeraźliwym krzykiem zaznaczał swoją ważność z wieży kościoła mariackiego. Siadywał przeważnie na krzyżu, który został wykuty przez pradziadka Wawrzyńca. Był też Jamnik Daruś, którego Ojciec otrzymał w prezencie. Był kochany przez wszystkich. Sąsiedzi po wojnie opowiadalii, że w 1939 r. jak Niemcy wchodzili na Zacisze to nie chciał ich wpuścić do domu. Został przez Niemców zastrzelony. Miał 12 lat. Mieszkał z nami jeszcze wilczur Neron, którego przyniósł do domu Zbyszek, był z nami 15 lat." Wolny Zbigniew syn Konstantego

Wolny1
Wspomnienia Haliny Kolsen córki Konstantego Wolnego