Po Mieszku ciąg tłumny szedł wojów, A matki wciąż dziatki rodziły... I krzepła Ojczyzna wśród znojów, Skrywała herosów mogiły... A Chrystus z bram Piotra przewodził I odrzwia uchylał do niebios, By Naród w łąk kwieciu tam brodził, Gdy z Bogiem w ust głębi marł grzebion... Prostaczków szły tłumy... Wielmoże... Królowie... Oracze... Uczeni... Po próżni kuł szatan obroże I szałem bezsilnym się pienił! Aż zmyślił tłum głaskać po brzuchach I sycił rozpustę obleśnie, By plon mu znosiła kostucha, Gdy trupio nóg stygły im mięśnie. Zbawiciel do boju słał przeto Madonny Twarz cudną w obrazie, By wydrzeć cuchnącym zła gettom, Co - święte - czart uknuł Jej skazić. I w niebie po dziś dzień trwa wojna, By wszystkich z ruszt piekieł ocalać... By uczta u Syna upojna Nie mogła się czernią pokalać! Stąd trzeba nam bronić Madonny, Łzy otrzeć, wspomagać Jej trudy, By nie marł lud wierny bezbronny, Skazaniem w zapiekle za brudy! Madonno! Mateńko Ty moja! W Różańcu mi Twoja ostoja! Ty dałaś wspaniały wszak oręż: Pięćdziesiąt w nim dziewięć kuleczek I krzyżyk, co miłość w nim gore, Co w piekle dziurawi stos beczek Ze smołą, gdzie smażą dusz mrowie... Strzałami celnymi w trzpień rusztów Z tych kulek, z łez bolnych Twych powiek Stworzyłaś broń Niebios! Kunszt kunsztów!