Sęk
Występują: Kuba Goldberg – Wiesław Michnikowski
Beniek Rappaport – Edward Dziewoński
- Halo? Poproszy panią zamniejscową, Lubartów 33...
- Czy co? Nie Czy pytajne tylko Trzy wzięte liczebniczo...
- Taa, mój numer 333... Już jest połączenie? Dziękuje ślicznie...
- Halo?
- Halo? HALO???
- Haloo...
- Kuba?
- Kto mówi?
- Ale czy Kuba?
- Ale KTO mówi?
- Jeżeli nie Kuba, moje nazwisko pana nic nie powie... Kuba?
- Jaki Kuba?
- Goldberg...
- A jeżeli Kuba to kto mówi?
- Rappaport!
- BINIEK???
- TAK!!!
- Tu Kuba...
- Goldberg?
- Tak.
- Co jest?
- Jest interes do zrobienia...
- Interes? Ile można stracić?
- Co się mnie pytasz ile można stracić! Się mnie natychmiast zapytujesz! Ile można zarobić!
- Ile się zarobi, to się zarobi. Ja się pytam: ile trzeba mieć żeby ryzykować w razie że się straci.
- Niewiele... dwa, trzy tysiące masz?
- Mam mieć. Co jest?
- Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator. Jest Barmsztajn...
On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest Lutman, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora...
- A co jej jest?
- Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann
Musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyn musi mieć pięćset dolary...
- Cooo?
- Nie gotówką, tylko połowę na reszte zwolnienie od protestu. Jassne?
- Oczywiście, że rozumiem.
- No!
- Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzionęła ducha?
- W tym sęk...
- Co?
- Sęk!!
- Kto??
- SĘK!!!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w szrodku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drzewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? LUTMANN???
- Jaki Lutmann, Lutmann ma manufatkurę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
- A gdzie jest ten las?
- Jaki las?
- No, że wspominałeś
- Co Ciebie obchodzi nagle? W puszczy Białowieszczańskiej jest las!
Rosną stuletnie drzewa, się ścina, się rżnie, jest deska, jest sęk!
- A kto ma ten las?
- Kuba, o co Ciebie idzie? NIKT!
- To można kupić?
- Tę manufakturę?
- Nie, ten tartak...
- Jaki tartak, do ch.......?
- No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie...
- Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji!
- A ona sprzeda?
- Co?!
- Ten tartak.
- Kuba, przecież... Jaki tartak do ch....?!
- No że się ścina i się rżnie...
- Kuba!...Że mnie coś podkusiło powiedzieć jego ten sęk... Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie!
- Co?
- Sęk.
- Który?
- Że pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. TO JA JEGO COFAM!!!
- W Kurierze Warszawskim? To było ogłoszenie?
- Jakie ogłoszenie?
- No, że on sprzedaje
- KTO???
- No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
- Kuba... Po co tobie ten tartak?... Zleź z tego tartaka!!!
- No wiesz, Rappaport, że ja Ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes???
- Kuba...
- Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daje dwa tysiące na las. To kto inny będzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będę jego dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest LOGIKA?... To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
- Teoretycznie tak... Tylko że mię coś podkusiło. Staropolszczyzne się mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć ja wiem – tu leży pies pochowany...
- ... piees?
- PIES!
- Piesek! Jaka rasa?
- Szlag (coś) mnie trafi...
- Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa... No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek... Słuchaj, tylko broń Boże jajnik! A to jest – jaka rasa?
- Jaka rasa?... NORDYCKA, psiakrew odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
- Słuchaj, Binieku, dwa tysiące za psa? Ja mogę dać... trzydzieści złotych. Duży piesek?
- OLBRZYMIE BYDLE!!! /słyszy telefonistkę/ Złociutka, to nie do pani! Znaczy, co? Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote!
- No, co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa...
- Wiesz co ja ciebie powiem? Ty weź sobie ten las za darmo...
- A tartak?
- A TAR... A tartak to ty sobie weź tyż za darmo...
- A pies?... A pies ci m........ lizał!!!!!!!!!!!