Wybrałem się z rodziną na poszukiwania przodków do naszego drzewa genealogicznego na cmentarz w Cieślinie. Po drodze zabraliśmy najstarszą żyjącą ciotkę która mimo poważnych problemów z pamięcią, odnalazła kilka grobów. Między innymi moich prababci i pradziadka. Po zapaleniu zniczy i modlitwie za ich duszę, wybraliśmy się na plebanię pobliskiego kościoła. Ksiądz z przerażeniem w oczach usłyszał naszą prośbę o zajrzenie w akty zgonu w celu ustalenia dalszych przodków. Szczęśliwie siłą persfazji i lekkim oszustwie, że to tylko 3 osoby i nie zajmie długo bo znamy dokładne daty śmierci, zaprosił nas do środka. Kazał usiąść nam przy biurku a sam wyjął najstarszą księgę ( z 4, cała historia pogrzebów kilku pobliskich wsi, mieścisię w czterech księgach wielkości słownika polskiego). Odnaleźliśmy akt zgonu pra-prababci Michaliny Kozieł z domu Rubin, odnaleźliśmy akt zgonu pradziadka Feliksa Kozieł oraz informację, że jego rodzice mieli na imię Jan i Katarzyna. Poetycki wpis do księgi zgonów pisany piękną kaligrafią... bardzo rozczulające. Księga jest w stanie dobrym ale widać, że długo nie wytrzyma. Uzupełniliśmy resztę znanej nam rodziny i wyruszyliśmy w dalsze poszukiwania do Olkusza...