Karol Kurpiński urodził się dnia 6 marca 1785 r., we wsi Włoszakowice (dziś Luschwitz), leżącej w powiecie Wschowskim, w W. X. Poznańskiem. Ojciec Kurpińskiego, Marcin, posiadając w pobliżu Włoszakowic folwark własny, pełnił zarazem obowiązki organisty przy tamtejszym kościele parafialnym, a że był uważany za nader biegłego w swej sztuce, chętnie przysyłano mu młodzież na naukę, z których wielu wykształcił na dobrych organistów.
Talent do muzyki objawił się w Karolu Kurpińskim bardzo wcześnie, a zarazem nadzwyczajne zamiłowanie do tej sztuki. Na szczęście dla muzyki polskiej, ojciec Kurpińskiego dostrzegłszy w synu i ów talent i to zamiłowanie, udzielił mu pierwszych wskazówek gry na skrzypcach i na klawikordzie, następnie wyuczył go śpiewów liturgicznych na wszystkie uroczystości i obrzędy kościelne. W dwunastej wiośnie swego żywota, Kurpiński tak już biegle grał na organach i tak wprawnie akompaniował orkiestrze i chórom, że postanowił pracować odtąd sam na siebie. Ambitne jego zamiary spełniły się niebawem. Właśnie w owym czasie zawakowała posada organisty przy kościele parafialnym w miasteczku Sarnowie, pod Rawiczem, gdzie jego wuj, X. Karol Wański, był proboszczem. Kurpiński z łatwością otrzymał tę posadę, w ciągu dwóch lat spełniał obowiązki organisty sumiennie, «śpiewając i grając jutrznie, wotywy, a co niedziela i święta, w czasie sumy, na organie bas cyfrowany z orkiestrą. Bo — trzeba wiedzieć, że w tamtych stronach, przy granicy śląskiej, każde miasteczko miało swoją orkiestrę, złożoną z mieszczan i ich synów, lub czeladzi»[4]. W 1799 r. przyjechał do Sarnowa wuj Karola, Roch Wański, mieszkający w okolicy Lwowa, dla odwiedzenia swego brata, proboszcza, dokąd też przybył wkrótce i Jan Wański. Obaj bracia, Roch i Jan, byli muzykami. Pierwszy z nich dobrym był wiolonczelistą, zaś Jan, skrzypkiem i kompozytorem wielu symfonii, mszy oraz polonezów, powszechnie, w swoim czasie, cenionych. «Przybywszy do Sarnowa[5] Jan skomponował w kilka dni trzy duety na skrzypce i wiolonczelę, które nasz Karol (Kurp. w całej autobiografii nazywa siebie albo naszym Karolem, albo K. Kurpińskim») słysząc przez swych biegłych wujów z wysoką precyzyą często wykonywane, doznał nadzwyczajnego wrażenia, aż do zawrotu głowy. Grywał on ci pierwej duety Pleyela na skrzypce, ale w porównaniu z tem co teraz słyszał było tylko przykrem rzępoleniem. Otworzyły mu się też oczy: jakie to były owe ruchawkowe orkiestry z amatorów-mieszczan złożone, bo w nich smyczkowe instrumenta skrzypiały, a dęte wrzeszczały, sadząc się na przegłos drugich. Sprzykrzył też sobie szturkać na organach bas cyfrowany; odtąd nie chciało mu się dłużej być organistą.» Z tymi zamiarami zwierzył się Kurpiński Rochowi Wańskiemu, ten zaś, pragnąc dopomódz utalentowanemu siostrzeńcowi w wydobyciu się na szerszą arenę działalności muzycznej, zabrał go z sobą (w początkach 1800 r.) do Galicyi, i umieścił, jako sekundaryusza, w kwartecie utrzymywanym przez starostę Feliksa Polanowskiego w Moszkowie, u którego sam pełnił obowiązki wiolonczelisty. Ów magnat wielkim był zwolennikiem muzyki pokojowej (kameralnej); szczególniej zaś uwielbiał kwartety Haydna i Mozarta. Biblioteka też jego obfitowała we wszystkie niemal tego rodzaju arcydzieła obu mistrzów niemieckich. Zapoznanie się Kurpińskiego z temi arcydziełami błogosławiony wpływ wywarło na rozwój jego talentu. One zastąpiły mu — przynajmniej w części — naukę teoryi muzycznej, oświeciły umysł, wyrobiły poczucie piękna, zaznajomiły praktycznie z zasadami harmonii, kontrapunktu i formy muzycznej: one stały się pierwowzorami dla pierwszych, młodzieńczych prób jego w dziedzinie kompozycyi. Starosta Polanowski, dostrzegłszy w młodym artyście zdolności niepospolite, często brał go z sobą do Lwowa, gdzie wówczas bawiła wcale dobra opera niemiecka. Tu Kurpiński poznał Mozartowskiego: «Don Juana,» «Flet czarnoksięski,» «Łaskawość Tytusa» i «Wykradzenie z seraju;» Cimorosy: «Małżeństwo tajemne;» Zingarelliego «Króla Epiru» oraz «Romea i Julię;» Paëra «Camillę,» Cherubiniego «Lodoiskę» i wiele innych oper, cieszących się wziętością w ówczesnym świecie muzykalnym. Zapoznanie się z partycyami tych dzieł podwójnie korzystne dla Kurpińskiego dało wyniki: wyrównało niektóre niedostatki w jego wiedzy teoretycznej i zbudziło w nim skłonność do muzyki dramatycznej. Pracować dla teatru ojczystego, zasilać go dziełami tworzonemi w duchu muzyki polskiej, wyswobodzić operę narodową z pod przemożnego wpływu muzyki włoskiej i francuskiej — stało się odtąd jedynym celem zabiegów Kurpińskiego. Przyjazny los rychło ziścił wzniosłe jego zamiary. Po śmierci Polanowskiego i Wańskiego (obaj zmarli w jednym tygodniu), Kurpiński opuściwszy gościnny dwór Polanowskich, przeniósł się, w charakterze «metra fortepianu» do domu baronostwa Rastawieckich. Tu jednak gościł niedługo. Nie mogąc już dłużej znieść tej bezczynności, na jaką skazywała go rola skromnego nauczyciela fortepianu, w początkach 1810 r. przybył do Warszawy, a w parę miesięcy później, 1 lipca t. r., za protekcyą basisty Szczurowskiego, został przez Wojciecha Bogusławskiego, ówczesnego przedsiębiorcy teatru narodowego, przyjęty na dyrektora opery. Odtąd poczyna się działalność Kurpińskiego, która tyle sławy i pożytku przyniosła sztuce ojczystej. Pierwszą jego pracą z zakresu muzyki dramatycznej była operetka do słów tłomaczonych z francuskiego, p. t. «Dwie chatki.» Po tej pierwszej próbie, dość szczęśliwej, napisał wielką, czteroaktową operę do słów Żółkowskiego, p. t. «Pałac Lucypera,» wystawioną w dniu 9 listopada 1811 r. z wielkiem powodzeniem. To powodzenie zawdzięczała opera Kurpińskiego nietyle jakiemuś nadzwyczajnemu bogactwu melodyi, bądź rzeczywistej oryginalności stylu i formy operowej — była bowiem wzorowaną na dziełach Mozarta — ile tematom urobionym w duchu muzyki polskiej, niektórym aryom, osnutym na rytmach polonezów i mazurków, nadającym jej barwę oryginalności i swojskości. Ta właśnie barwa, tak odmienna od tej — jaka cechowała opery włoskie, francuskie i niemieckie — któremi scena warszawska wyłącznie swój repertuar zasilała, owo piętno narodowe, które wyodrębniało «Pałac Lucypera» z plejady oper mistrzów cudzoziemskich, nakoniec duma plemienna, jaką wzbudziło w narodzie pojawienie się zdolnego kompozytora swojskiego, zapewniły operze Kurpińskiego, mimo liczne jej wady, powodzenie rzetelne Natchniony odtąd wiarą w siły własne, zachęcony do pracy przez wdzięcznych rodaków, Kurpiński z całym zapałem młodzieńczym zabrał się do uprawiania niwy kompozytorskiej; a uprawiał ją tak gorliwie, że w ciągu lat kilkunastu, niemal corocznie obdarzał scenę ojczystą kilkoma operami lub melodramatami, niezależnie od mnóstwa różnych kompozycyj instrumentalnych, pieśni, utworów chóralnych, tanecznych i t. p. W rok po «Lucyperze,» Kurpiński wystawił melodramaty: «Oblężenie Gdańska,» «Ruiny Babilonu» i «Marcinowa z Dunaju.» W 1813 r. opery: «Szarlatan» (do słów Żółkowskiego) wystawioną w styczniu roku następnego; w 1814: «Łaska Imperatora» i «Jadwiga» do słów Niemcewicza oraz melodramat «Agar na puszczy.» Z tych dzieł uznania najwyższego ze strony publiczności i krytyki dostąpiła «Jadwiga,» opera szczerze natchniona, nawskroś poetyczna, obfitująca w piękną treść i piękną muzykę. Po niej nastąpiły: W 1815 r. «Aleksander i Apelles» i «Nagroda;» w 1816: «Mała szkoła ojców,» świetne «Nowe Krakowiaki» — stanowiące niejako dalszy ciąg «Krakowiaków i Górali» Stefaniego, «Dziadek,» «Jan Kochanowski» i melodramat «Hero i Leander.» W następnym roku Kurpiński napisał jeden tylko melodramat «Baterya o jednym żołnierzu,» a w 1818 r. operę «Czaromysł.» W 1819 r. stworzył jedną z najcenniejszych pereł swego dyademu kompozytorskiego, sławną operę: «Zamek na Czorsztynie czyli Bojomir i Wanda,» do słów Józefa hr. Krasińskiego, oraz operę Zbigniew.» Do czasu pojawienia się «Zamku,» Kurpińskiemu nie szczędzono wprawdzie różnych dowodów uznania, dopiero jednak po wystawieniu tej opery, objawiły się one w formach więcej obszernych i bardziej pozytywnych, a więc dla Kurpińskiego korzystniejszych. Dekretem dnia 23 listopada 1819 r. Cesarz Aleksander I mianował go mistrzem kapeli Dworu Królestwa Polskiego,» król saski obdarzył go pierścieniem brylantowym, a naród uczcił swego Orfeusza w tymże roku przez wybicie medalu złotego z jego popiersiem. Dyplom, przy którym wręczono medal Kurpińskiemu, nosi podpisy najznakomitszych wówczas osób w kraju: S. Potockiego, X. Zajączka, Małachowskiego, Mierosławskiego, Chodkiewicza, Wybickiego, Rożnieckiego, Chłopickiego, Niemcewicza, Rastawieckiego, hr. Krasińskiego, Radziwiłła i wielu innych. W 1820 r. Kurpiński napisał piękną operę «Kalmora» do słów Brodzińskiego; w następnym: «Cień ks. Józefa Poniatowskiego, czyli wprowadzenie go na pola Elizejskie» (obraz historyczny) i «Leśniczy w puszczy Kozienieckiej,» a w 1829 r. «Cecylia Piaseczyńska.» Oprócz tych oper Kurpiński skomponował dwie komedyo-opery: «Mieszczanin i Czeladnik» i «Nasze przebiegi;» dwa balety: «Nowa osada» i «Mars i Flora;» dalej: «Te Deum» na chór i orkiestrę na uroczystość koronacyi Cesarza Mikolaja I u św. Jana w Warszawie — w którem, obecny wówczas słynny Paganini, grał partyę pierwszych skrzypiec — kilka mszy, z których jedna do słów Felińskiego: «Z odgłosem wdzięcznych pieni» stała się własnością ludu i przez długi czas była śpiewaną we wszystkich świątyniach polskich; nakoniec parę kantat (jedna z nich na inauguracyę pomnika Kopernika), wiele polonezów, pieśni i t. d. Z całej tej bogatej spuścizny po Kurpińskim zaledwie parę uwertur i polonezów pojawia się na programach koncertowych, reszta należy już do historyi. Kurpiński posiadał niewątpliwie talent olbrzymi, nawet można o nim powiedzieć, że był geniuszem, ale niewyrobionym, dostatecznie niewykształconym, więc w części zmarnowanym. Nieukończywszy studyów gruntownych, przy tworzeniu licznych swych dzieł kierował się jedynie własną intuicyą, bądź też wzorował na arcydziełach mistrzów obcych, czerpiąc z nich przykłady stylu dramatycznego, formy i kolorytu orkiestrowego. Oto jedyna szkoła, jaką Kurpiński ukończył. Został samoukiem i to, co umiał, sobie tylko samemu zawdzięczał. A jak bogatą posiadał intuicyę, o tem świadczy fakt, że ile razy nią się tylko kierował wyłącznie, ilekroć szukał natchnienia w piersi własnej, tyle razy tworzył dzieła oryginalne, które, mimo liczne uchybienia względem technicznej roboty kompozytorskiej i stylu, niepospolitą przedstawiały wartość muzyczną. Wszystkie zaś inne, zwłaszcza opery z lat późniejszych, w których wyrzekłszy się prostoty, szczerości uczuć i wierności własnym ideałom, naśladował niewolniczo styl, formę i rysunek melodyjny Rossiniego, nigdy trwałem nie cieszyły się powodzeniem. Ów zgubny wpływ Rossiniego przejawił się, acz nieznacznie, już w wielu pierwszych operach Kurpińskiego, w ostatnich wszakże przybrał tak wielkie rozmiary, że było już w nich więcej pomysłów twórcy «Cyrulika,» aniżeli Kurpińskiego. Sarkała na to krytyka, sarkali i przyjaciele Kurpińskiego, radząc mu, by otrząsł się ze szkodliwego wpływu i zerwał pęta, któremi dobrowolnie własną okuł muzę, ale napróżno. Napróżno jeden z największych jego zwolenników i protektorów, L. A. Dmuszewski, w wierszu poświęconym mu z okazyi imienin dnia 28 stycznia 1826 r. mówi:
Skutkiem twojego gustu, skutkiem twojej pracy, Już zgodnie Euterpie hołdują Polacy. Wśród nas, tobą żyje Rossyni. Lecz przebacz!... słusznie wielu cię wini, Że modnego Orfeja poświęcony sławie, Już o słowiańskiej lutni zapominasz prawie. Nastrój ją!... wspomnij na ową porę, W której wielbiono twoje: Jadwigę, Kalmorę! Powróć do własnej gęśli, niech po smutnej dobie Pierwsze radosne pienia będziem winni tobie!
Kurpiński pozostał głuchym na rady życzliwe; wyparł się własnych ideałów, dobrowolnie zerwał struny na gęśli rodzimej i dostroił ją niebacznie do kamertonu liry Rossiniego, gwoli dogodzenia chwilowemu gustowi publiczności ówczesnej. Dla tego właśnie dzieła jego tak szybko zeszły z repertuaru operowego. Ten smutny fakt, lubo wielką szkodę wyrządził muzyce ojczystej, nie obniża wszakże doniosłości wpływu dzieł jego na rozwój muzyki polskiej i nie zmniejsza olbrzymich zasług Kurpińskiego. A były one wzechstronne i w skutkach niebezowocne. Do jego czasów opera warszawska nie posiadała ani śpiewaków wykształconych, ani orkiestry należycie skompletowanej, am nawet chórów stałych; te bowiem, w razie potrzeby, rekrutowano z grona artystów dramatycznych! «Jak trudno było dobrze przedstawić na widok jakie dzieło (mówi Pamiętnik sceny warszawskiej za rok 1839), kiedy artyści dramatyczni musieli być uniwersalnymi i wszędzie jednocześnie być gotowymi nawet do chórów. Dziś, każda gałąź sztuki scenicznej ma oddzielne indywidua i każdy artysta może przy pracy i talencie godnie jej odpowiedzieć. Miasto nie podniosło się tak olbrzymio, bogactwa nie przybyło, a nigdy widowiska nie miały cienia nawet tej wspaniałości i przepychu, jakie mają dzisiaj» etc. Zasługę owej «wspaniałości i przepychu,» opera warszawska winna wyłącznie Kurpińskiemu. On to bowiem zorganizował chór stały, on skompletował orkiestrę, on wykołatał od dyrekcyi teatralnej zaopatrzenie magazynu opery w świetne kostyumy i przyrządy sceniczne — z których dotychczas jeszcze śpiewacy dzisiejsi korzystają — on postarał się o założenie szkoły śpiewu, sam kształcił w niej śpiewaków i z tak dobrze zorganizowaną falangą artystyczną wystawiał największe opery mistrzów obcych, jak np. «Robert dyabeł,» «Żydówka,» «Niema,» «Koń śpiżowy, «Cyrulik» i inne. Niemałe też zasługi Kurpiński położył na polu pedagogiki muzycznej. Do jego czasów nie było ani jednego podręcznika teoretycznego, na którymby kształcić się mogła młodzież ówczesna. Kurpiński zaradził złemu, wydawszy na początek szkołę na fortepian, «Zasady harmonii» i Przykłady do zasad harmonii.» Następnie, w celu podniesienia poziomu muzykalności ogólnej i obznajmienia publiczności przynajmniej z zasadniczemi prawidłami estetyki, wydawał w 1820 r. własnym kosztem pismo peryodyczne p. t. «Tygodnik muzyczny.» Nie znalazłszy jednak poparcia, z trudem doprowadzić zdołał swe pismo do 26-iu numerów, poczem tak pożytecznc wydawnictwo musiał zawiesić. W następnym roku, niezrażony próbą nieudaną, wznawiał dwukrotnie «Tygodnik,» ale i tym razem bez powodzenia. Z dzieł literackich, wydał «Myśli urywkowe» (Warszawa 1819), w rękopisie zaś zostawił bardzo ciekawe «Wspomnienia z podróży w 1823 r.» po Niemczech, Francyi, Włoszech i Austryi, oraz interesujący «Dziennik teatralny,» w którym skrzętnie notował wszystkie szczegóły działalności opery warszawskiej od 1827—I830, i «Myślochwyt,» w którym zamieszczał bezładnie swe myśli z dziedziny lingwistyki, filozofii, sztuk i nauk. W 1842 r. czując się znużonym pracą i wiekiem, usunął się do życia prywatnego i nader już rzadko czynny brał udział w sprawach muzycznych. Zmarł 18 września 1857 r. o godzinie 9-ej rano w Warszawie, w domu przy ulicy Żelaznej, pod Nr. 1133, pozostawiwszy owdowiałą małżonkę, Zofię z Brzowskich, niegdyś śpiewaczkę opery, z którą zawarł śluby małżeńskie 10 kwietnia 1815 roku. Kompozytor i kapelmistrz tak wielkich zasług dla opery warszawskiej bardzo skromne pobierał wynagrodzenie. Najwyższa jego pensya, do jakiej doszedł w ciągu 32-letniej działalności w teatrze, wynosiła 7,560 złotych, z tem jeszcze zastrzeżeniem (według słów kontraktu z dnia 1 lipca 1834 r.), «iż takowa wypłata uskutecznianą będzie sposobem dywidendy, w miarę każdomiesięcznej percepty, po zaspokojeniu nakładów przedgażowych, tymże etatem ustanowionych; niemniej, że wspomniana dywidenda nie będzie mogła przenosić wysokości gaży etatowej.» Zdarzało się więc, że Kurpiński, jeśli powodzenie nie sprzyjało przedstawieniom operowym, musiał zadawalniać się płacą mniejszą od tej, którą mu ofiarowano... na papierze. Umarł też w biedzie. Smutne o tem daje świadectwo oryginalny «Wypis wierzytelny» z urzędowego opisu majątku, pozostałego po jego śmierci, stwierdzonego przysięgą wdowy i świadków. Według tego «Wypisu,» znaleziono w gotowiźnie rubli 57; wogóle szacunek mebli, garderoby, biblioteki, pamiątek różnych i t. d., wyniósł rub. 632 kop. 60. Z tej sumy potrącono: koszta kuracyi i pogrzebu oraz długi kupcom (w «Wypisie» wymienionym), razem rub. 795 kop. 87½, czyli, że długi przewyższyły masę czynną o rub. 163 kop. 27½. Taki był wynik materyalny kilkudziesięcioletnich zabiegów Kurpińskiego około podniesienia z upadku sceny ojczystej, taka nagroda za stworzenie wielu dzieł wartości niepospolitej, za podniesienie poziomu muzykalnego w naszem społeczeństwie, za rozbudzenie w niem zamiłowania do sztuki krajowej! Pod tym względem Kurpiński podzielił los wielkiego pobratymca swego w sztuce — Mozarta. Obaj nie zostawili po sobie majątku, obaj jednak dorobili się czegoś więcej cennego aniżeli złoto: nieśmiertelności na kartach dziejów muzyki ojczystej!
Podług portretu ze zbiorów A. Polińskiego. Album p0050b - Karol Kurpiński.jpg Aleksander Poliński.