Ludwik Bernacki
(Z: Krystyna Korzon „Ludwik Bernacki, bibliolog i edytor”, Ossolineum 1974)
„Ludwik Bernacki urodził się 12 VI 1882 roku w Jaworowie na Podolu, gdzie ojciec jego, również Ludwik, prawnik z wykształcenia, był zatrudniony jako urzędnik starostwa w randze komisarza.
Ludwik senior wywodził się z zubożałej rodziny szlacheckiej pochodzenia ormiańskiego, której mały mająteczek w ziemi sanockiej, Niebieszczany, szybko rozpłynął się na zaopatrzenie pięciorga dzieci, wśród których Ludwik senior był drugim z kolei.
W żyłach matki Bernackiego, Karoliny Stupnickiej, płynęła po części krew węgierska: jej ojciec, rotmistrz kawalerii węgierskiej, Polak, z wojażów po Serbii przywiózł żonę Węgierkę, z domu Czako. Stupniccy osiedlili się w Przemyślu, tam właśnie urodziła się Karolina. Rodzeństwo Karoliny mieszkało w Przemyślu dłuższy czas, w czasach więc dzieciństwa Bernackiego Przemyśl stał się miejscem kontaktów rodzinnych. Przez rodzinę matki był Bernacki spokrewniony z rodziną Mussilów i Ceipków.
Bernacki był dzieckiem nieprzeciętnie zdolnym, żywym, ale i nieznośnym, a że w Jaworowie szkoły na odpowiednim poziomie i o odpowiedniej dyscyplinie nie było, dziesięcioletniego chłopca oddano na wychowanie i wykształcenie do OO Jezuitów do Bąkowic pod Chyrowem. W domu pozostały młodsza siostra Klementyna, urodzona w 1888 r, i najmłodsza Maria, urodzona w 1893 roku. W tym samym czasie głowa rodziny, Ludwik Bernacki, zaawansował na starostę w Kamionce Strumiłowej, wobec czego Bernaccy przenieśli się tam. W Kamionce Strumiłowej mieszkali do 1910, do nowego awansu, który tym razem związany był z Buczaczem. Od 1910 roku Ludwik Bernacki senior piastował tam godność radcy c.k. dworu. Stanowiska tego nie sprawował już długo; po zakończeniu pierwszej wojny światowej w 1918 roku przeszedł w stan spoczynku. W tym samym okresie przenieśli się Bernaccy-rodzice bliżej syna, do Lwowa. Ludwik Bernacki senior zmarł w 1921 roku, Karolina Bernacka — w 1933 roku.
Siostra Bernackiego, Klementyna, otrzymała równie jak brat staranne wykształcenie u SS. Niepokalanek w Jazłowcu. Panna była przy tym ambitna i samodzielna; przez kilka lat z rzędu dojeżdżała dwa razy w miesiącu z Kamionki Strumiłowej do Lwowa, gdzie uczęszczała do konserwatorium, uzyskując z czasem dyplom nauczycielki muzyki. W 1910 roku wyszła za mąż za komandora marynarki wojennej Józefa Harasymowicza i wyjechała do Triestu. W tym samym czasie w 1912 roku założył rodziną Bernacki, żeniąc się z Marią Pochwalską, a w 1914 roku wyszła za mąż najmłodsza Maria, również wychowanka zakładu jazłowieckiego, za prawnika Artura Aulicha. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej Harasymowiczowie osiedlili się na stałe w Krakowie, Aulichowie zaś zamieszkali we Lwowie 1.
We wrześniu 1892 roku dziesięcioletni Bernacki został oddany do konwiktu Jezuitów w Bąkowicach pod Chyrowem. Był to zakład prywatny o charakterze wyznaniowym, kształcący młodzież męską w zakresie szkoły średniej. W roku wstąpienia tam Bernackiego zakład uzyskał prawa szkoły publicznej, co zwolniło wychowanków od dodatkowych egzaminów przed komisją państwową. Zakład obejmował internat i szkołę średnią ośmioklasową, z obowiązującym oficjalnie programem nauczania. Dobre warunki do nauki, jakie stwarzał, jego odosobnienie, klauzule, racjonalnie rozłożony porządek zajęć, sprzyjały pogłębianiu tego programu, a dodatkowo płatne lekcje języków obcych, fizycznej sprawności i towarzyskiej ogłady, składały się na jego poszerzenie.
Do zakładu przyjmowano zamożniejszą młodzież ziemiańską i mieszczańską, katolicką. Dobór ten decydował o jego elitarności. Jako zakład prowadzony przez zakon reprezentował tendencje zachowawcze; osnowę wy-chowania stanowiły dążności rzeczników klas posiadających do kształcenia charakteru i światopoglądu młode-go pokolenia tych klas. Natomiast środki do tego celu służące były jak najbardziej postępowe i racjonalne. Rozległy kompleks budynków liczący ok. 300 sal, położony nad rzeką Strwiążą, wkomponowany w malowniczy krajobraz pól i lasów, gwarantował odosobnienie Zakładu, pozwalające jego mieszkańcom na całkowite odda-nie się nauce i pracy wychowawczej. Zakładowy tryb życia wdrażał młodego człowieka w ciągu ośmiu lat pobytu w różne rygory, przede wszystkim w rygor nauki i pracy. Był to niezaprzeczalny walor Zakładu; wszyscy absolwenci wynieśli z jego murów solidny fundament wiedzy, szczególnie w zakresie nauk humanistycznych.
Zakład chyrowski kształcił w ciągu roku ok. 300 wychowanków. Na jego czele stał rektor, sprawami wychowawczymi zajmował się prefekt generalny, sprawami szkolnymi — dyrektor.
Jadalnia i sypialnia dzieliła uczniów na dwie kategorie: pierwszą — droższą i drugą — tańszą. Bernacki początkowo należał do kategorii drugiej.
Ramowy rozkład dnia podany w drukowanym „Dzienniczku" przewidywał wczesne wstawanie o godz. 530, następnie ćwiczenia cielesne oraz ćwiczenia pamięci, o godz. 6 wysłuchiwanie codziennej mszy. Nauka szkolna odbywała się przed południem w godzinach 8—11 oraz po południu w godzinach 1430—1630. W godzinach półwolnych, tzw. studium, uczniowie przyswajali sobie umiejętności nadobowiązkowe. Niektóre dni tygodnia uznane były jako dni przechadzkowe, w których odbywano spacery po parku. Dzień pracy młodego człowieka kończył się o godz. 2030.
Oprócz ramowego rozkładu zajęć „Dzienniczek” zawierał roczny rozkład praktyk religijnych, przepisy regulaminu zakładowego oraz partie przeznaczone na osobiste notatki wychowanków, a dotyczące rejestracji wydatków, dochodów i korespondencji. Rejestracja korespondencji, a nawet jej treść podlegały ścisłej kontroli przełożonych, co stawało się niejednokrotnie powodem konfliktów.
Ten rygorystycznie przestrzegany tryb życia był trudny do zniesienia dla wielu jednostek; przeciętnie rozpoczynających szkołę uczniów było ośmiokrotnie więcej niż tych, którzy ją kończyli. W okresie pobytu w niej Bernackiego klasy pierwsze i drugie musiały być podzielone na 4 oddziały, liczące po 40 uczniów każdy. Klasa trzecia miała już tylko l oddział 40-osobowy, w klasach wyższych ilość osób topniała do tego stopnia, że do matury przystępowało przeciętnie 20-25 uczniów. Na ten spadek frekwencji złożyły się niewątpliwie i inne przyczyny, z których równorzędnymi były dość duże opłaty i wysoki poziom nauczania.
Bernacki należał do uczniów najlepszych. Klasę drugą zdał z wynikiem celującym, maturę 4 V 1900 z wynikiem bardzo dobrym. Z Zakładu wyniósł doskonałą znajomość obu języków klasycznych oraz niemieckiego, dobrą znajomość angielskiego i francuskiego, ogładę towarzyską, solidne przygotowanie do dalszych studiów. Walory owe obracały się niekiedy przeciwko niemu, zwłaszcza wtedy, gdy wchodził w nowe środowisko, zawsze ponad nie wyrastając. Patent chyrowiaka był symbolem rzetelnej wiedzy, kultury bycia, wszechstronnych umiejętności, pewności siebie i często płynącej stąd dużej dozy megalomanii. Charakterystyczny ciemnopopielaty mundurek, obowiązkowy od drugiej klasy, z przybywającymi w miarę postępu nauczania złotymi paskami, będący przedmiotem zawiści jednych, a samoobronnej drwiny drugich, wyodrębniał młodych ludzi od reszty rówieśników i stwarzał pewien klimat wyobcowania. Ten element wyobcowania chyrowiacy zresztą świadomie podsycali, utrzymując z Zakładem długoletnie kontakty towarzyskie poprzez specjalnie w tym celu utworzony Związek Byłych Chyrowiaków. Urządzał on corocznie spotkania na terenie Zakładu i organizował jubileuszowe uroczystości.”
Istnieje jeszcze wspomnienie Wacława Olszewicza, „Ludwik Bernacki (1882-1939)”,opublikowane w Rocznikach Bibliotecznych 1-2/63.
Ludwik Bernacki 17.02.1912 ożenił się w Wiedniu z Marią Franciszką Pochwalską, ur. 10.10.1892 w Wiedniu, córką Kazimierza Pochwalskiego, malarza, profesora wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych i Zofii z Szarskich, obojga ze znanych rodzin krakowskich. Był on od roku 1906 pracownikiem naukowym i kustoszem, a w roku 1918 został dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie.
Po wybuchu wojny, 19.09.1939, podczas artyleryjskiego ostrzału miasta przez Niemców, w trakcie gorączkowego zabezpieczania najcenniejszych zbiorów zmarł na skutek zawału. Wobec niemożliwości zorganizowania wtedy pogrzebu został pochowany w ogrodzie Ossolineum. W pogrzebaniu Ludwika Bernackiego pomagał jego siostrzeniec, osiemnastoletni wówczas Jan Harasymowicz (1921-2008), później profesor AGH i Politechniki Krakowskiej. W roku 1989 sporządził on notatkę z opisem okoliczności śmierci i pogrzebu wuja oraz szkicem lokalizacji miejsca jego pochówku.
Po wycofaniu się Niemców Lwów objęły władze sowieckie, które niezwłocznie chciały go aresztować. Do-brze było im znane jego bardzo energicznie działanie w komisji rewindykacji polskich dóbr kultury po roku 1920. Podobnie zachowali się Niemcy po zajęciu Lwowa w 1941 roku. Maria Bernacka nie próbowała więc żadnym władzom się przypominać, a Ludwik Bernacki do dziś spoczywa pod trawą ossolińskiego ogrodu. Nie istnieje akt jego zgonu. Bernackiej jakoś udało się uniknąć aresztowania i wywózki, nie opuściła swojego miasta, gdzie zajmowała się obsługą kościoła do końca swoich dni. Zmarła 22.03.1968 i została pochowana w grobowcu swoich teściów, do którego szczątki jej męża nie zdołały dotrzeć. Grób ten znajduje się w polu 5 Cmentarza Łyczakowskiego, w pobliżu grobowca Artura Grottgera.
1 Szczegóły biograficzno-rodzinne na podstawie wypowiedzi sióstr Bernackiego Klementyny Harasymowiczowej i Marii Aulichowej; AOss, Papiery B. teczka l: Ossol. 7039 Bernacki do Władysława Konopczyńskiego. materiały do Polskiego słownika biograficznego z 17.10.1934.
Krzysztof Pochwalski, bratanek Marii Bernackiej