Dłuski Michał Ksiądz (1760-1821), prałat, znawca 7 języków, rysownik i malarz, architekt i agronom. Znany memuarysta, filareta. Stanisław Morawski tak charakteryzuje Dłuskiego: Jeżeli był kiedy na świecie ksiądz chrześcijański ręką Boga anielskim naznaczony obliczem, to pewno ksiądz Michał. Kształtny w budowie ciała, wzrostu więcej niż miernego, ruchów i poważnych i szlachetnych, ręki prawdziwie pańskiej, układu skromnego, cichego, chociaż nie jezuickiego – każdego, co go tylko zobaczył, porywał za serce. Ale główną tego ciała ozdobą była twarz tego człowieka i wyraz jej, kiedy z kim mówił. Oczy niebieskie, włosy jasne, długie, na szyję w pięknych przyrodzonych kędziorach spadające, łagodność wejrzenia robiły go zaprawdę podobnym do anioła. […] ksiądz Dłuski posiadał probostwo w Katedrze i dwa znaczne beneficja: Rukojnie i Michniszki. Właśnie w Rukojniach zbudował kościół murowany oraz dom mieszkalny i otoczył je prawdziwym ogrodem na wzór botanicznego. Uległ w pewnym czasie pokusie wdzięków Narbuttówny z domu, generałowej Łobarzewskiej, że z sideł miłosnych musieli go wyzwolić bliscy przyjaciele. Sama Łobarzewska później dobrze się zapisała między innymi w pamięci zesłanych filomatów Adama Mickiewicza i Franciszka Malewskiego. W Petersburgu jako ministrowa Szyszkowa prowadziła otwarty dom dla Polaków, przy tym przychylnie nastrajała swego męża, kierującego oświatą w Rosji, wobec skazanej na przymusowy tutaj pobyt młodzieży z Wilna. Ksiądz Dłuski ucierpiał później za pomoc francuskiemu generałowi, uczestnikowi pochodu Napoleona na Moskwę. Wieść o tej pomocy przekazał feldmarszałek Kutuzow carowi Aleksandrowi I, na którego rozkaz Dłuskiego zesłano do Tobolska. Znów staraniem przyjaciół po 2 latach powrócił do Wilna. Pod koniec życia uległ wypadkowi z karetą, groziła mu amputacja nogi, na co kategorycznie się nie zgodził. Mimo starań lekarzy szybko zszedł z tego świata. Powszechnie lubianego, odprowadzono go uroczyście i pochowano w kolumbariach na cmentarzu Bernardyńskim. Grób, jak i w przypadku księdza Narwojsza, nie zachował się. Wojciech Piotrowicz