Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Cud eucharystyczny w Sokółce

31.10.2009 19:07
Białostocka komisja kościelna potwierdza nadprzyrodzony charakter zjawiska w Sokółce

Niezwykłe wydarzenie eucharystyczne

Sokółka

Specjalnie powołana przez Kurię Archidiecezji Białostockiej komisja badająca niezwykłe zdarzenie przemiany fragmentu Hostii w mięsień ludzkiego serca, które nastąpiło w kościele św. Antoniego w Sokółce, - Sokółka - woj. podlaskie - nie wykryła żadnej mistyfikacji, potwierdzając tym nadprzyrodzony charakter zjawiska. Akta sprawy zostały już przekazane Nuncjaturze Apostolskiej w Warszawie.
Komisja w specjalnym komunikacie podkreśliła, że Komunikant, z którego została pobrana próbka do ekspertyzy, jest tym samym, który został przeniesiony z zakrystii do tabernakulum w kaplicy na plebanii. Nie stwierdzono ingerencji osób postronnych. W komunikacie potwierdzone zostały też wszystkie fakty dotyczące tego niezwykłego zjawiska, które nastąpiło w październiku 2008 roku i do niedawna było zachowywane w ścisłej tajemnicy.
Znamy je z opisu przedstawionego nam przez ks. Andrzeja Dębskiego, rzecznika prasowego białostockiej kurii. Podczas udzielania Komunii Świętej w kościele pw. św. Antoniego w Sokółce jeden z księży upuścił konsekrowaną Hostię. Umieszczono ją w naczyniu liturgicznym zwanym vasculum, wypełnionym wodą. - Zrobiono to, żeby Komunikant rozpuścił się w wodzie, gdyż wierzymy, że jeżeli to nastąpi, rozpuszczony Chleb Eucharystyczny nie jest już Ciałem Chrystusa - tłumaczy ks. Andrzej Dębski. Po kilku dniach ktoś zajrzał do vasculum i zobaczył, że woda w nim jest czerwona, a Komunikant całkowicie się nie rozpuścił i w jego centrum znajduje się czerwona plamka. To zastanowiło księży, którzy zachowany fragment Komunikantu wyłożyli na kawałek płótna zwanego korporałem, aby wysechł. Czerwony fragment Hostii po wyschnięciu nie zniknął, co skłoniło księży do tego, by Komunikant poddać badaniom. - Przeprowadzili je dwaj niezależni lekarze. Obaj stwierdzili, że substancja z centrum Hostii jest fragmentem mięśnia ludzkiego serca. To pierwszy taki przypadek w archidiecezji białostockiej.
"Wydarzenie z Sokółki nie sprzeciwia się wierze Kościoła, a raczej ją potwierdza. Kościół wyznaje, że po słowach konsekracji, mocą Ducha Świętego, chleb przemienia się w Ciało Chrystusa, a wino w Jego Krew. Stanowi ono również wezwanie, aby szafarze Eucharystii z wiarą i uwagą rozdzielali Ciało Pańskie, a wierni by ze czcią Je przyjmowali" - oświadcza ksiądz Andrzej Kakareko, kanclerz kurii. Przemieniona Hostia znajduje się obecnie w tabernakulum sokólskiego kościoła.

Adam Białous, Białystok

Za "Nasz Dziennik" - Czwartek, 15 października 2009, Nr 2042 (3563)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=po01.txt

Komentarze (4)

18.03.2010 18:40
Widzieliśmy Serce w Hostii z Sokółki


W badanym przez nas fragmencie Komunikantu w tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników wskazujących na tkankę mięśnia sercowego


Z prof. dr hab. med. Marią Elżbietą Sobaniec-Łotowską i prof. dr. hab. med. Stanisławem Sulkowskim z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, autorami ekspertyzy poświęconej przemienionemu Komunikantowi w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Sokółce, rozmawia Adam Białous

Są Państwo przekonani, że obserwowaliście zjawisko nadprzyrodzone?

Stanisław Sulkowski: - Jeżeli włożymy Komunikant do wody, to w normalnym biegu wydarzeń powinno nastąpić w krótkim czasie jego rozpuszczenie. Natomiast w tym przypadku część Komunikantu, z niezrozumiałych przyczyn, nie uległa rozpadowi. Co jest jeszcze niepojęte - tkanka, która się na Komunikancie pojawiła, była z nim połączona w sposób ścisły - przenikając podłoże, na którym powstała. Proszę mi wierzyć, że nawet gdyby ktoś zamierzał dokonać manipulacji, to nie potrafiłby tak nierozerwalnie połączyć tych dwóch struktur.
Maria Sobaniec-Łotowska: - To niezwykłe zjawisko przenikania się Komunikantu i włókien mięśnia serca obserwowane zarówno w mikroskopach świetlnych, jak i mikroskopie elektronowym transmisyjnym jest dla mnie również dowodem na to, że nie mogło tu być ludzkiej ingerencji. I proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedno niezwykłe zjawisko. Komunikant długo przebywał w wodzie, a następnie jeszcze dłużej na korporale. Tkanka, która się pojawiła na Komunikancie, powinna więc ulec procesowi autolizy [rodzaj martwicy - przyp. red.]. Badając pobrany materiał, nie stwierdziliśmy takich zmian. Uważam, że na obecnym etapie rozwoju wiedzy nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć badanego zjawiska tylko i wyłącznie w oparciu o nauki przyrodnicze.

Czy badanie przemienionego w cudowny sposób Komunikantu było dla Państwa niezwykłym przeżyciem?

S.S.: - Zastanawiające jest dla mnie, dlaczego to właśnie nas dwoje, a nie kto inny, badało Hostię. Dlaczego koleżanka, którą kuria poprosiła jako pierwszą o przeprowadzenie tego fascynującego badania, zaproponowała, żebym to właśnie ja przeprowadził drugą, niezależną ekspertyzę - przecież miała do wyboru wielu innych profesorów? Może to był przypadek, a może przeznaczenie - rodzaj misji, którą każdy człowiek w swoim życiu wypełnia. Wierzę, że wszyscy też poznamy, czy wypełniliśmy ją dobrze. Ciekawe jest również, że jako naukowcy, choć reprezentujemy tę samą dziedzinę, to zajmujemy się różnymi problemami badawczymi. Może właśnie dlatego oboje zostaliśmy "powołani" do wykonania tej wyjątkowej ekspertyzy. Widzę w tym wszystkim palec Opatrzności Bożej.
M.S.-Ł.: - Chcę podkreślić, że badanie przemienionej Hostii było najważniejszym badaniem w moim życiu - myślę, że także i w życiu profesora Sulkowskiego (profesor nie zaprzecza). Jeślibym już więcej żadnego innego badania nie wykonała, to właśnie ono będzie tym jedynym i najważniejszym dotychczas przeze mnie przeprowadzonym. Nigdy nie mogłam przypuszczać, że coś tak nadzwyczajnego, z naukowego punktu widzenia absolutnie niewytłumaczalnego, stanie się moim doświadczeniem.
Pragniemy wyrazić nadzieję, że nasz udział w tym wielkim, zarówno pod względem teologicznym, jak i naukowym, wydarzeniu przyczyni się do oddawania większej czci Najświętszemu Sakramentowi; może też obudzi w niektórych pragnienie naprawy zniewag, które są ich udziałem. Był to dla nas największy zaszczyt, jaki może spotkać zwykłego człowieka.

Kiedy i w jaki sposób otrzymali Państwo zlecenie zbadania Komunikantu?

Maria Sobaniec-Łotowska: - Kuria Metropolitalna Białostocka 5 stycznia 2009 roku skierowała bezpośrednio do nas pisemną oficjalną prośbę o pobranie i przeprowadzenie ekspertyzy naukowej, jak napisano: "materiału [określenie naukowe - przyp. red.] złączonego z Komunikantem, zabezpieczonego w kościele parafialnym pw. św. Antoniego Padewskiego w Sokółce". Ze względu na wyjątkowy charakter sprawy kuria prosiła o "potraktowanie prośby z należytą powagą, a jednocześnie jako pilnej oraz zachowanie pełnej tajemnicy". W miejscu tym chcę dodać, że niemożliwe byłoby spełnienie prośby kurii o zachowanie całkowitej tajemnicy, a jednocześnie dopełnienie wszystkich czysto formalnych procedur, zwykle stosowanych przy badaniu tkanek ludzkich. Podkreślam, że w chwili pobrania próbki nie było wiadome, z jakim materiałem będziemy mieli do czynienia.
Materiał do badań naukowych z korporału umieszczonego w tabernakulum kaplicy na plebanii tegoż kościoła w obecności m.in. ks. prof. Andrzeja Kakareki, kanclerza Kurii Metropolitarnej Białostockiej, pobrałam komisyjnie 7 stycznia 2009 roku. Zabezpieczyłam jego drobną ilość; był kruchy, barwy brunatnej i ściśle połączony z zachowanym fragmentem Hostii.

Dlaczego kuria z prośbą o przeprowadzenie ekspertyzy zwróciła się właśnie do Państwa?

M.S.-Ł.: - Diagnostyką histopatologiczną, zarówno ja, jak i profesor Stanisław Sulkowski, zajmujemy się od przeszło 30 lat. Myślę, że miało tu znaczenie zarówno nasze doświadczenie zawodowe, jak i uznany, nie tylko w kraju, duży dorobek naukowy. W miejscu tym chcę podkreślić, że wprawdzie reprezentujemy tę samą specjalność, to jesteśmy zatrudnieni w odrębnych jednostkach organizacyjnych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku - w Zakładzie Patomorfologii Lekarskiej i Zakładzie Patomorfologii Ogólnej. Jeśli chodzi o wybór mojej osoby, domyślam się, iż nie bez znaczenia była również moja wcześniejsza współpraca z kurią, kiedy to we wrześniu 2008 roku uczestniczyłam w zamknięciu procesu beatyfikacyjnego czcigodnego Sługi Bożego księdza Michała Sopoćki. Otóż zgodnie z instrukcją Kongregacji ds. Kanonizacyjnych z 5 lutego 2008 r. zostałam powołana, jako specjalista patolog, do Komisji Rozpoznania Relikwii - Recognitio Reliquiarum - obecnie błogosławionego księdza Michała Sopoćki. Komisja ta pracowała pod przewodnictwem JE ks. abp. Edwarda Ozorowskiego, metropolity białostockiego. Kiedy więc ksiądz arcybiskup zwrócił się do mnie z prośbą o zbadanie Hostii, nie byłam już dla niego osobą anonimową. Znał mnie jako specjalistę w konkretnej dziedzinie, która mogła być w tym przypadku użyteczna. Jeśli chodzi o szczegóły techniczne tego zlecenia, to ksiądz kanclerz kurii w sprawie przeprowadzenia ekspertyzy naukowej najpierw zadzwonił do mnie. Zgodziłam się bez wahania, jednocześnie zaproponowałam, aby niezależną ekspertyzę wykonał również profesor Stanisław Sulkowski. Kuria zgodziła się na moją propozycję i wówczas zwróciła się już do nas obojga z oficjalną pisemną prośbą o zbadanie przemienionego Komunikantu, o czym wspominam na wstępie. Otrzymaliśmy więc oficjalne zlecenie na to badanie, a nie - jak to fałszywie przekazano w wielu mediach - iż ekspertyzę przeprowadziliśmy samowolnie.

Zarzut "nielegalnego" przeprowadzenia badań fragmentu Komunikantu sformułował na łamach "Super Expressu" rzecznik uczelni prof. Lech Chyczewski, jednocześnie szef Zakładu Patomorfologii Lekarskiej, w którym Pani Profesor jest zatrudniona. Czy ten zarzut uważają Państwo za zasadny?

M.S.-Ł.: - Na to pytanie pana redaktora w dużej części już odpowiedziałam na początku wywiadu, zwracając uwagę na konieczność zachowania pełnej tajemnicy. W tym miejscu chcę przytoczyć fragment listu, który otrzymałam od mojego kolegi po fachu - patologa z dłuższym niż nasze doświadczeniem zawodowym - dr. med. Janusza Miętkiewskiego ze Szczecina: "Formalne zlecenie na wykonanie ekspertyzy materiału tkankowego, a raczej brak takiego zlecenia [co zarzucano prof. Sobaniec-Łotowskiej - przyp. red.] w żadnym wypadku nie wpływa na merytoryczną ocenę obrazu mikroskopowego. Rzecznik uczelni nie podważa diagnozy, ale w tym samym zdaniu dokłada komentarz, że 'cechuje ich emocjonalne podejście do wiary'. Nie uzasadnia, skąd taki wniosek wyciągnął. Twierdzi, że 'profesorowie popełnili szkolny błąd polegający na tym, że próbowali połączyć teologię i biologię, co jest niemożliwe'. Z takim stanowiskiem trudno się zgodzić. Gdyby łączenie nauk przyrodniczych z teologią nie było możliwe, to wśród ludzi wykształconych nie byłoby osób wierzących [podkreśl. red.]. Stwierdzenie utkania mięśnia sercowego w próbce pochodzącej z opłatka jest dowodem na cud i trzeba by mieć mocne dowody naukowe, żeby to podważyć". Myślę, że warto też przytoczyć 3 punkt "Oświadczenia dotyczącego niektórych aspektów badań zjawisk eucharystycznych w Sokółce" opublikowanego 4 listopada 2009 roku przez Kurię Metropolitalną Białostocką: "Fakt zlecenia przez Kurię Metropolitalną Białostocką przeprowadzenia badań pracownikom naukowym Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku z 30-letnim doświadczeniem zawodowym, traktujemy jako wyraz głębokiego zaufania i uznania dla osiągnięć naukowych uczelni i jej pracowników". Za zaangażowanie w przeprowadzoną ekspertyzę otrzymaliśmy także oficjalne podziękowanie księdza arcybiskupa, za które także tą drogą pragniemy wyrazić naszą wdzięczność.
Stanisław Sulkowski: - Uważam, że jeżeli jakaś ważna sprawa o charakterze społecznym wymaga udziału w niej człowieka nauki, jeżeli potrzebna jest jego wiedza, to każdy naukowiec ma nie tylko prawo, ale i moralny obowiązek podjąć się takiego działania. Traktuję to jako rodzaj służby społeczeństwu, które przecież ponosi koszty naszych badań naukowych. Ma tym samym prawo do możliwie pełnych informacji w każdej dziedzinie. Podobnie jak lekarz praktyk nie może odmówić choremu pomocy, tak i my mamy obowiązek badania każdego zagadnienia naukowego zgodnie z wytycznymi opracowanymi przez Komitet Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk. Na szczęście lata obowiązywania jednej, jedynie słusznej ideologii mamy już za sobą.

Również niektóre media, gdy wyniki Państwa badań potwierdziły nadprzyrodzony charakter niezwykłego zjawiska eucharystycznego, starały się je podważyć.

M.S.-Ł.: - Jesteśmy pewni wyników tych badań, bo przeprowadziliśmy je bardzo rzetelnie. Gdyby nie prośby kurii w stosunku do wielu redakcji, które wypisują kłamstwa, występowalibyśmy z powództwa cywilnego o wszczęcie procesów. Na pewno wytoczylibyśmy proces przeciwko "Super Expressowi", który zamieścił kuriozalny wywiad z dr. Pawłem Grzesiowskim z Zakładu Profilaktyki Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych Narodowego Instytutu Leków, na temat wyników naszych badań, o których nie ma on zresztą pojęcia. Rozmówca gazety sugeruje, jak głosi tytuł wywiadu, że "To nie cud, to czysta biologia". Już sam fakt zabierania głosu na temat substancji, której ten pan nie widział, nie mówiąc o tym, że nie badał, jest - moim zdaniem - podejściem wybitnie nienaukowym, a nawet powiem więcej - jest nieetyczne. Jak sądzę, z powodu braku wiedzy na temat tego, co rzeczywiście badaliśmy, wynika też próba pseudonaukowego wyjaśnienia przez pana Grzesiowskiego charakteru zjawiska. Zwracam uwagę, że jak do tej pory jedynie nas dwoje badało fragment Komunikantu.
S.S.: - Pan Grzesiowski twierdzi, że czerwone zabarwienie Komunikantu spowodowała bakteria, która ma takie właściwości. Rzeczywiście, istnieje taka bakteria i nie jest to żadne odkrycie. Natomiast zadziwiająca jest pewność pana doktora, że bakteria ta była obecna w materiale, którego on sam na oczy nie widział. Niezmiernie niepokoi nas fakt (prof. Maria Sobaniec-Łotowska to potwierdza), że takie niesprawdzone teorie głosi przedstawiciel instytucji, w której pracuje przecież wielu znanych, wybitnych naukowców, a która została powołana, aby między innymi rzetelnie informować społeczeństwo o istniejących zagrożeniach i im przeciwdziałać.
M.S.-Ł.: - Podkreślam, że żadna znana nauce bakteria nie potrafi wytworzyć tkanki o charakterze mięśnia serca, a taką tkankę stwierdziliśmy w Hostii. Moim zdaniem, te kłamstwa drukowane w wysoko nakładowym tabloidzie, które szybko podchwyciły inne, podobnego gatunku media, mają na celu zdyskredytowanie naszych badań nad tym niezwykłym zjawiskiem o charakterze Cudu Eucharystycznego. Jeżeli ktoś nie chce uwierzyć, to choćby i zobaczył - zamknie oczy.

Jakie obserwacje pozwoliły Państwu stwierdzić, że w poddanym ekspertyzie fragmencie Hostii jest tkanka mięśnia serca?


M.S.-Ł.: - Chcemy wspólnie podkreślić, że w przypadku badanego przez nas fragmentu Komunikantu w tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować tak wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników wskazujących na tkankę mięśnia sercowego. Jednym z takich wykładników jest zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenie włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek [struktur charakterystycznych dla mięśnia serca - przyp. red.] oraz zjawisko fragmentacji. Uszkodzenia te są widoczne jako drobne pęknięcia. Takie zmiany powstają jedynie we włóknach niemartwiczych i odzwierciedlają szybkie skurcze mięśnia serca w okresie przedśmiertnym, agonalnym. Innym ważnym dowodem na to, iż badany materiał może być mięśniem ludzkiego serca, było głównie centralne ułożenie jąder komórkowych w obserwowanych włóknach, co jest dla tego mięśnia zjawiskiem charakterystycznym. Na przebiegu niektórych włókien znajdowaliśmy również obrazy mogące odpowiadać węzłom skurczu. Natomiast w badaniu mikroskopowo-elektronowym widoczne były zarysy wstawek i pęczki delikatnych miofibryli.
W podsumowaniu przeprowadzonej ekspertyzy, w protokole złożonym do kurii archidiecezjalnej stwierdziliśmy: "Przysłany do oceny materiał (...) w ocenie dwóch niezależnych patomorfologów jest zadowalający; wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a przynajmniej ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina". I co jest naszym zdaniem ważne - analizowany przez nas materiał w całości stanowi tę tkankę.

Dziękuję za rozmowę.


Prof. dr hab. med. Maria Elżbieta Sobaniec-Łotowska, patomorfolog z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, autorka licznych prac z zakresu neurologii dziecięcej i neuropatologii.

Prof. dr hab. Stanisław Sulkowski, patomorfolog z Zakładu Patomorfologii Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Współautor takich pozycji, jak: "Badanie liczby i aktywności fagocytarnej płytek krwi w doświadczalnym wstrząsie krwotocznym", "Rola pentoksyfiliny w zapobieganiu i leczeniu ciężkiej niedomogi oddechowej dorosłych", "Zapalenie płuc u dzieci i młodzieży do 18. roku życia - analiza porównawcza lat 1976-1985 i 1986-1990".


Za - "Nasz Dziennik" - Sobota-Niedziela, 12-13 grudnia 2009, Nr 291 (3612)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?ty ... d=wi01.txt
18.03.2010 18:44
Cud w Sokółce. Sąd ostatecznie zadecydował

Sąd Okręgowy ostatecznie odrzucił wniosek Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów o zbadanie czy podczas zjawiska eucharystycznego w Sokółce nie doszło do przestępstwa.
Zdaniem racjonalistów, pojawienie się fragmentu tkanki serca ludzkiego w naczyniu, w którym była hostia, jest podejrzane. Zażądali więc wszczęcia śledztwa, które miałoby to sprawdzić.
Do wydarzenie doszło w październiku 2008 roku w kościele Św. Antoniego w Sokółce. Ksiądz podczas mszy niechcący upuścił komunikant. Podniósł go z podłogi i odłożył do specjalnego naczynia z wodą. Tam hostia miała się rozpuścić. Po pewnym czasie duchowny zauważył, że woda w naczyniu zabarwiła się na czerwono. Po jej wylaniu na dnie zauważył dziwny skrzep. Poinformował o tym kurię.
Ta przekazała znalezisko biegłym do zbadania. O sprawie stało się głośno w marcu 2009, kiedy publicznie ogłoszono wyniki badań dwóch patomorfologów z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Stwierdzili, że badany przez nich fragment hostii zawiera włókna tkanki ludzkiego mięśnia sercowego.
Kościół uznał to za zjawisko eucharystyczne, a wielu wiernych nazywa je cudem.
W cuda nie wierzą jednak członkowie Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, którzy zaraz po nagłośnieniu sprawy złożyli wniosek do prokuratury o zbadanie, czy nie doszło do przestępstwa. Skoro mamy do czynienia z fragmentem ludzkiego serca to należy podejrzewać, że doszło do morderstwa - tłumaczą we wniosku.
Prokuratura Rejonowa w Sokółce nie podzieliła ich opinii i odrzuciła wniosek. Jej zdanie podzieliła także Prokuratura Rejonowa Białystok Południe, która również odrzuciła wniosek stowarzyszenia. Racjonaliści nie poddali się jednak i w listopadzie ubiegłego roku zaskarżyli decyzje obu prokuratur. Sprawa trafiła aż do Ministra Sprawiedliwości.
Zgodnie z procedurą sprawę odesłano do Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku, stamtąd trafiła do prokuratury okręgowej i dalej do sądu. Cały proces trwał dwa miesiące.
Ostatecznie skargę rozpatrzył Sąd Okręgowy w Białymstoku. W swej decyzji stwierdził, że zażalenie stowarzyszenia jest bezzasadne. Przypuszczenia racjonalistów uznał za zbyt daleko idące i nie ma wystarczające , aby uznać, że doszło do jakiegokolwiek przestępstwa

Za - współczesna pl - 4 lutego 2010 r.
8.02.2011 17:21
CZAS ŁASKI W SOKÓŁCE

Podlasie staje się zapleczem duchowym ważnym dla Polski i świata. W czasie kryzysu wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii Syn Boży odsłania swoje miłujące Serce ludziom, którzy Go kochają i szanują

Duża, pozłacana mozaika Matki Bożej Ostrobramskiej na fasadzie kościoła pw. św. Antoniego w Sokółce lśni w porannych promieniach jesiennego słońca. Jedynie mrużąc lekko oczy, można się jej przyjrzeć. W ubiegłym roku na tym zakątku Podlasia skupiły uwagę krajowe i zagraniczne media. Przyczyniła się do tego mała Hostia upuszczona przez jednego z księży rozdzielających Komunię Świętą, na której wkrótce pojawiła się tkanka mięśnia sercowego. Jak pod wpływem nadprzyrodzonego wydarzenia zmieniło się życie parafii i miasteczka?

Gdy opadły pierwsze emocje, a żądni sensacji dziennikarze się rozjechali, w małej miejscowości znów zapanował spokój. W kościele św. Antoniego tak jak co dzień dokonuje się cud przemienienia chleba i wina w Ciało i Krew Pana Jezusa. Parafianie gromadzą się licznie na Mszach Świętych i przystępują do sakramentów. Coraz częściej pojawiają się też autokary z pielgrzymami, których zainteresowanie wypływa z wiary w to, że to czas i miejsce szczególnej Bożej łaski. W momencie postępującej laicyzacji społeczeństw europejskich i negacji podstawowych wartości chrześcijańskich, gdy nawet wśród licznych katolików coraz bardziej zanika wiara w obecność Pana Jezusa w Eucharystii, otrzymujemy znak: Chrystus żyje, jest wśród nas, błaga o naszą miłość! Czy wobec tak wielkiego daru możemy pozostać obojętni? Jak nie odpowiedzieć na to wezwanie Serca, które umiłowało całą ludzkość, a które jest wciąż obrażane przez grzeszników? Dlatego w kościele gromadzone są świadectwa osób, które wierzą, że dzięki szczególnemu przeżywaniu Eucharystii w tym właśnie miejscu ich prośby zostały wysłuchane.

"Daj się uczcić całemu światu"
Mieszkańcy Sokółki zapytani, dlaczego Pan Bóg wybrał sobie akurat ich małą i spokojną miejscowość, snują różne przypuszczenia. - Może ludzie tu, na Podlasiu, są bardziej wierzący, albo jest to jakiś znak od Boga? - zastanawia się Danuta Pawłowska, która w sobotni pranek odprowadza swoją wnuczkę na próbę śpiewu parafialnej scholi.
Proboszcz ks. Stanisław Gniedziejko uważa, że nie da się na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. - Widocznie Pan Bóg miał taki plan - mówi. Jako rodowity sokółczanin przypuszcza jednak, że Podlasie obecnie staje się zapleczem duchowym ważnym dla Polski, a być może i świata. Przecież z powiatu sokólskiego wywodzą się błogosławieni - ks. Jerzy Popiełuszko i ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. siostry Faustyny Kowalskiej. Ksiądz Gniedziejko z dumą opowiada również o historycznym znaczeniu tego miejsca dla Polski. Wskazuje na zaangażowanie mieszkańców regionu w Powstanie Styczniowe oraz udział w bitwie niemeńskiej podczas wojny polsko-bolszewickiej. Do dziś Sokółka co roku obchodzi rocznicę tej walki.
Z rozmów z parafianami i ich duszpasterzami wyłania się jeszcze jedna istotna kwestia, która rzuca światło na wydarzenie sprzed dwóch lat. W liczącej już 400 lat parafii od bardzo dawna pielęgnowany jest szczególny kult maryjny i eucharystyczny. Kościół św. Antoniego nosił pierwotnie wezwanie Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dopiero później, prawdopodobnie z inicjatywy budowniczego ks. Jerzego Kryszczuna, który pracował jako wikariusz w Odelsku, gdzie był silny kult św. Antoniego, wezwanie kościoła i parafii zostało zmienione. Niemniej kult maryjny pozostał i ani przez moment nie osłabł. Zauważył to również ks. Filip Zdrodowski, który ponad dwa lata temu został skierowany do pracy w tej parafii. To właśnie podczas odprawianej przez niego Mszy Świętej nastąpiło wydarzenie, które już teraz określane jest jako cud eucharystyczny.
Pełniący obecnie funkcję kustosza Najświętszego Sakramentu ks. Filip jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo Komunikantu oraz zbieranie świadectw dokumentujących szczególne łaski mające potwierdzić autentyczność tego wydarzenia. Przyznaje, że tym, co od razu rzuciło mu się w oczy, była bardzo prosta i szczera pobożność mieszkańców Sokółki wyrażana w szczególnym kulcie Eucharystii. Wspomina, że po jednej z Mszy św. podeszła do niego staruszka i opowiedziała, jak przed laty, kiedy jeszcze była dzieckiem, w kościele św. Antoniego przed każdą Mszą św. odmawiana była Koronka Eucharystyczna. Było to dla niego wielkim zaskoczeniem, ponieważ nigdy wcześniej o takiej modlitwie nie słyszał. Poprosił więc o spisanie słów wezwania.
"O Jezu, utajony w Przenajświętszym Sakramencie, jedyna Miłości nasza, daj się ukochać, uwielbić i uczcić całemu światu" - te słowa odmawiano na małych paciorkach Różańca. Na dużych natomiast modlono się: "Niech będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament, prawdziwe Ciało i Krew Pana Naszego Jezusa Chrystusa".
- Kiedy to przeczytałem, zdębiałem - wyznaje ks. Filip. - Doszedłem do wniosku, że ci ludzie wymodlili sobie to wydarzenie. Jego zdaniem, miejsce cudu nie jest wcale przypadkowe. - Ten znak eucharystyczny to pewien rodzaj odsłonięcia Serca Pana Jezusa przed tymi ludźmi - mówi. - A serce otwieramy przed tymi, którzy nas kochają i szanują. Nie otwiera się go przed osobami, które nas nienawidzą i niszczą - tłumaczy. Zaznacza, iż w kontekście nieodgadnionych planów Bożych jego słowa są tylko hipotezą. Rzuca to jednak zupełnie inne światło na to wydarzenie, które w niektórych mediach przedstawiano głównie jako sensację.

Jeszcze większa gorliwość w modlitwie

Zarówno duszpasterze, jak i parafianie przyznają, że sam fakt nadprzyrodzonego znaku i to, co później nastąpiło, jest dla nich wielkim zaskoczeniem. Bardzo się cieszą, że Pan Jezus właśnie w ich miejscowości w ten szczególny sposób postanowił potwierdzić swoją obecność. Jednak na regularny ruch pielgrzymkowy, jaki może się rozpocząć, kiedy Kościół oficjalnie uzna prawdziwość tego cudu, nie są jeszcze przygotowani. Trzeba wyremontować kaplicę, w której kiedyś wystawiony zostanie Najświętszy Sakrament, oraz rozpocząć remont całego kościoła.
Sokółka nie ma jeszcze odpowiedniego zaplecza logistycznego. Księża mówią, że to, co się wydarzyło w ich parafii, to dla nich duże wyzwanie. - Zostało nam to dane, ale i zadane - twierdzi ks. Filip. - Zmienił się tryb naszej pracy duszpasterskiej. Jeśli chodzi o sferę duchową i modlitewną, to zdaniem księży w parafii, jeszcze bardziej wzrosły szacunek i nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Jest więcej adoracji, więcej rozważań i modlitw eucharystycznych. Kładzie się większy nacisk na Komunię Świętą jako źródło życia duchowego. Księża cieszą się z jeszcze większej pobożności i zaangażowania wiernych w życie parafii, które i przed tym wydarzeniem było spore. Wyczuwa się większego ducha modlitewnego i jeszcze większe skupienie na Mszach Świętych. - Zaskakujące było jednak zdanie jednej z kobiet wychodzących z kościoła po pojawieniu się tego znaku - wspomina ks. Filip. - Powiedziała mi, że bardzo się cieszy, że się to wydarzyło, ale jej pobożności to nie zmienia, tylko ją umacnia. To piękne świadectwo, bo pokazuje, że ci ludzie naprawdę kochają Pana Jezusa - mówi z radością ks. Zdrodowski.
Potwierdzeniem tych słów jest chociażby liczba wiernych na codziennej Mszy Świętej, sprawowanej tu aż czterokrotnie: trzy razy rano i jeden raz wieczorem. Bardzo dużo ludzi korzysta z sakramentów świętych: regularnie się spowiada i przystępuje do Komunii Świętej. Przed każdą Mszą Świętą odprawiane są Nieszpory do Najświętszego Sakramentu, w czasie których odczytywane są prośby przysyłane listownie lub zapisane w specjalnej księdze wystawionej w kościele.
- Trzeba czekać i obserwować, co jeszcze Pan Jezus chciał nam przekazać - podsumowuje ks. Zdrodowski.

Eucharystia ratunkiem dla ludzi
W to, że Pan Bóg chciał i nadal chce coś przekazać, nie wątpi Celina Łuckiewicz. Jako artysta plastyk od wielu lat wykorzystuje swój talent, malując obrazy do kaplic i kościołów, projektując wystawy sakralne czy też po prostu służąc radą księżom, którzy o to proszą. Jakiś czas temu, zupełnie nieoczekiwanie, dowiedziała się, że jest ciężko chora. Nie odczuwała wcześniej żadnych dolegliwości. - To był rak trzeciego stopnia, guz najgorszy z możliwych. Statystycznie tylko 20 proc. chorych przeżywa dwa lata - mówi pani Celina ze łzami w oczach, wspominając tamte dramatyczne chwile.
Natychmiast trafiła do szpitala, a w Wielki Piątek przeprowadzono operację. Kobietę uratowano w ostatniej chwili. - Przemodliłam wszystkie dni w szpitalu, bardzo cierpiałam i nie wiedziałam, czy następnego dnia jeszcze się obudzę - wspomina. Działo się to w pierwszej połowie 2009 roku. Pani Łuckiewicz nic jeszcze wtedy nie wiedziała o cudownym wydarzeniu w pobliskim kościele. Po wyjściu ze szpitala pewien znajomy ksiądz opowiedział jej o tym i dodał: "Ty jesteś w wyjątkowej potrzebie, a to jest czas łaski. Poproś, aby pozwolono ci zobaczyć ten Komunikant".
Tak też zrobiła. - W momencie, kiedy zobaczyłam Hostię, pomyślałam sobie, że właśnie ujrzałam żywego Pana Jezusa, i to mi wystarczy - opowiada. - Potem po prostu pomodliłam się i powierzyłam Bogu swoje cierpienie. Spełniło się moje największe marzenie, aby zobaczyć Pana Jezusa. Wtedy też zrozumiałam, że wszystko, co najlepsze w życiu, właśnie mnie spotkało - ze wzruszeniem mówi pani Celina. Twierdzi, że dla człowieka, który znajdował się na granicy życia i śmierci, miało to kolosalne znaczenie. Od tego momentu zaczęła odczuwać w sercu wielki wewnętrzny spokój, wiedząc, iż cokolwiek złego by się nie wydarzyło, nie będzie to miało już większego znaczenia.
Choć w tym przypadku ciężko znaleźć dowody, że wyzdrowienie nastąpiło właśnie pod wpływem zjawiska eucharystycznego, to pani Celina wierzy, że swój powrót do zdrowia zawdzięcza Bogu. Jest dumna, że jej dziełem jest piękna kaplica na plebanii, w której aktualnie znajduje się Komunikant. Malowała do niej obrazy znajdujące się teraz w ołtarzu głównym, a także stacje drogi krzyżowej na ścianach. - Przedziwnym zrządzeniem losu pracę, która powinna mi zająć około dwóch miesięcy, wykonałam w ciągu półtora tygodnia - mówi z niedowierzaniem. - Potem okazało się, jak bardzo przydała się ta kaplica - dodaje.
Chwila, kiedy patrzyła na Hostię, na zawsze zmieniła jej sposób postrzegania Eucharystii w czasie przeistoczenia lub wystawienia Najświętszego Sakramentu. - Ten widok zostaje głęboko w sercu - zwierza się. Pani Łuckiewicz bardzo chciałaby, aby wszyscy, którzy przybywają do Sokółki, mogli jak najszybciej na własne oczy oglądać ten cud. - Modlę się o to, ponieważ ten widok jest ogromnym przeżyciem. To pozwala jeszcze głębiej przeżywać Eucharystię i wyraźniej poczuć, że podczas Mszy Świętej do człowieka przychodzi prawdziwy i żywy Pan Jezus. A to jest ratunek, którego każdy człowiek bardzo potrzebuje - mówi z przekonaniem.

Na etacie u Pana Boga
W lewej nawie kościoła św. Antoniego znajduje się kaplica Matki Bożej Różańcowej, w której Komunikant zostanie wystawiony na publiczną adorację. Rozpoczęty na początku tego roku remont prowadzi konserwator z Białegostoku Krzysztof Stawecki. Dwa miesiące temu dramatyczne wydarzenia zmieniły jego sposób patrzenia na świat i sprawy doczesne.
Wraz z żoną i trojgiem dzieci wracali samochodem z Włoch, gdzie ze względu na zainteresowania (żona jest kierownikiem Muzeum Ikon w Supraślu) zwiedzali zabytki we Florencji, Rawennie i Wenecji. Na autostradzie w Austrii zaskoczyła ich potężna ulewa. Samochód stracił przyczepność i obracając się, z ogromną siłą uderzył w skalistą ścianę przy drodze. Mimo że auto uległo całkowitemu zniszczeniu, wszyscy przeżyli i po krótkim pobycie w szpitalu cali i zdrowi wrócili do domu.
- To cud, że żyjemy - mówi pan Krzysztof, wspominając, że kiedy oglądał wrak samochodu na policyjnym parkingu, nogi się pod nim ugięły. - Policjanci, którzy przynieśli mi do szpitala dowód rejestracyjny, wskazywali na obrazek Matki Bożej Licheńskiej, który od zawsze noszę razem z prawem jazdy. Jestem przekonany, że to Ona nas uratowała - opowiada. - Czujemy, że Pan Bóg podarował nam drugie życie - wyznaje.
Zawód konserwatora zabytków to pasja i powołanie pana Krzysztofa Staweckiego. Codziennie spędza wiele godzin w kościołach i cerkwiach. - Kiedy zabieram się do odnawiania starych obrazów, ikon czy rzeźb, czuję, że tkwi w nich jakaś niesamowita siła - mówi. - Są tak omodlone, że mają własną duszę. Pytany, czy cudowne ocalenie jego i jego rodziny ma jakiś związek z pracami, które wykonuje w Sokółce, odpowiada, że być może jest to pewien znak. - Czasem w gronie rodziny i znajomych żartujemy, że św. Piotr postanowił mnie już powołać z tego świata, ale Pan Bóg powiedział: "Nie, nie, Stawecki musi jeszcze kilka rzeczy skończyć" - śmieje się. Na wrzesień przyszłego roku planuje zakończenie prac konserwatorskich kaplicy w kościele św. Antoniego.

"Wysłuchaj nas, Panie"
W sobotnie przedpołudnie na przykościelny parking zajeżdża autokar z pielgrzymami. Od kwietnia tego roku pojawiło się już ponad 160 autokarowych grup pielgrzymkowych - wszystkie są serdecznie witane.
Przybywają z różnych stron Polski i świata. - Nie tak dawno gościliśmy księdza z Buenos Aires, w którego parafii miało miejsce podobne wydarzenie eucharystyczne - mówi ks. Gniedziejko. Przyjeżdżają też pielgrzymi z Włoch, ze Szwecji, a nawet z Australii. Intencje, które zanoszą, są różne, wystarczy przejrzeć wyłożoną pod chórem księgę lub po prostu porozmawiać z pątnikami.
- Postanowiłam sobie, że jeśli tylko będę mogła, to tutaj przyjadę - mówi Marianna Kulig z Międzyrzeca Podlaskiego. Wcześniej czytała o podobnych wydarzeniach na świecie. Wiedziała, że jeżeli tu przyjedzie, może wiele wyprosić. - Główną intencją, w której się będę tutaj modlić, jest zdrowie mojej rodziny.
Jednym z autokarów przyjechała do Sokółki pielgrzymka ze Związku Polaków na Białorusi. Pochodzą z różnych miast: z Mińska, Grodna i Lidy. Niektórzy już byli w Polsce, ale wszyscy pierwszy raz odwiedzają Sokółkę. - Jestem bardzo wzruszona, że mogę tu być. Będę przede wszystkim dziękować za otrzymane łaski. I jestem pewna, że wkrótce znowu tutaj przyjadę - mówi z melodyjnym, wschodnim akcentem Irena Wołożyna.
Andrzej Waszczylak trochę gorzej włada językiem polskim. Do Sokółki przywiodło go zatroskane serce ojca. - Mam ciężko chorego syna. Tutaj chcę prosić o zdrowie dla niego - mówi ze smutkiem, ale jednocześnie z nadzieją w głosie.
Starsza kobieta ze Szczuczyna z płaczem wyznaje, że przyjechała błagać Pana Boga o łaskę nawrócenia dla swojego jedynego syna. - Całkowicie odwrócił się ode mnie i od Pana Boga. Przestał chodzić do kościoła, a ze mną w ogóle nie rozmawia - skarży się. - Wszystkie te intencje są zapisywane, a następnie odczytywane w czasie Nieszporów Eucharystycznych - zapewnia ks. Filip Zdrodowski.

Wielka radość, ale i ostrożność
Jednym z najczęściej pojawiających się pytań jest to, czy zjawisko eucharystyczne w Sokółce zostało już oficjalnie uznane przez Kościół za cud eucharystyczny. Kuria Metropolitalna w Białymstoku po przesłuchaniu świadków i przebadaniu sprawy, opierając się na ekspertyzach patomorfologów z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, wydała przed ponad rokiem specjalne oświadczenie stwierdzające autentyczność tego wydarzenia. Ale że chodzi tutaj o materię najświętszą i najcenniejszą dla Kościoła, zalecono szczególną ostrożność. Jak zauważa ks. Zdrodowski, Kościół jest bardzo ostrożny w przypadku wszystkich objawień, szczególnie gdy chodzi właśnie o wydarzenia eucharystyczne. Dlatego na bieżąco informuje ks. abp. Edwarda Ozorowskiego, metropolitę białostockiego, o wszystkim, co się dzieje wokół tej sprawy. Zgodnie z zaleceniami kurii organizowany jest kult Najświętszego Sakramentu. O wszystkim została powiadomiona również Konferencja Episkopatu Polski.
Kustosz Najświętszego Sakramentu mówi, że na etapie diecezjalnym badanie tego znaku zostało zakończone. - Jeśli taka będzie wola Watykanu, wtedy wszczęte zostaną dalsze procedury prowadzące do oficjalnego uznania przez Kościół tego wydarzenia za cud eucharystyczny - podkreśla ks. Filip. Jednak pomimo braku takiego stanowiska kuria w wydanym komunikacie jasno stwierdziła, że w Sokółce nie dzieje się nic, co sprzeciwiałoby się wierze Kościoła, a raczej tę wiarę potwierdza. - Na razie przyglądamy się i czekamy - mówi ks. Zdrodowski. - Jako że wiara nie jest kwestią przelotnych emocji, tak też wszelkie decyzje strony kościelnej nie mogą być podejmowane pod ich wpływem - tłumaczy. W tym czasie zbierana jest dokumentacja, która ma potwierdzić trwałość łask i uzdrowień wyproszonych w kościele św. Antoniego. - Bardziej chodzi o uczucie, które rodzi się do Eucharystii, a nie o emocje pod wpływem niezwykłego wydarzenia - objaśnia ks. Filip.
Aby zobaczyć Komunikant, na którym odkryto ślady tkanki mięśnia sercowego, trzeba mieć specjalne pozwolenie z kurii metropolitalnej. Zgodnie z jej zaleceniami, Hostia znajduje się teraz w kaplicy na plebanii. Przybyłym pielgrzymom ks. Gniedziejko tłumaczy: - Relikwia Eucharystyczna nie jest do pokazywania, ale do adoracji. Przecież Eucharystia jest wszędzie taka sama i wszędzie obecny jest ten sam Pan Jezus. Nie można podchodzić do tego w ten sposób, że akurat tutaj jest inny, czy też Jego działanie jest mocniejsze.

Pozwolić działać Panu Bogu
Zarówno księża, jak i mieszkańcy Sokółki z nadzieją patrzą w przyszłość.
- To dopiero początki. Z pewnością idą zmiany, mamy nadzieję, że na lepsze - mówi Danuta Pawłowska. Zwraca jednocześnie uwagę, że jeśli będą pielgrzymi, będą otwierane nowe hotele i punkty gastronomiczne. To oznacza, że znajdą się też dodatkowe miejsca pracy. - A z nią jest w Sokółce bardzo źle, bo wiele zakładów upadło - wzdycha.
Ksiądz proboszcz zastanawia się, czy wystarczy środków na zakończenie remontu kaplicy, w której zostanie wystawiony znak cudu eucharystycznego, oraz na remont całego kościoła. - My nie potrzebujemy rozgłosu. Chcemy tylko stworzyć warunki, żeby ludzie mogli przyjeżdżać i się modlić. A dalej niech Pan Bóg działa - mówi ks. Gniedziejko.
- Teraz, by zobaczyć Komunikant, trzeba mieć specjalne pozwolenie. Jednak być może już niedługo wielu z nas będzie mogło Go oglądać i ucieszyć się tym widokiem - dodaje z nadzieją w głosie ks. Filip. - Ważne jednak, żeby pamiętać, że cud eucharystyczny zawsze potwierdza prawdę odwieczną - cud, który dokonuje się podczas każdej Mszy Świętej - podkreśla ks. proboszcz.

Bogusław Rąpała

Za - "Nasz Dziennik" - Sobota-Niedziela, 9-10 października 2010, Nr 237 (3863)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=my81.txt
27.06.2011 12:49
EUCHARYSTYCZNI PIELGRZYMI W SOKÓŁCE

Tysiące osób weźmie jutro udział w procesji Bożego Ciała i adoracji Chrystusa Eucharystycznego w parafii św. Antoniego w Sokółce (archidiecezja białostocka). W kościele, gdzie w 2009 r. miało miejsce niezwykłe wydarzenie eucharystyczne, remontowana jest kaplica, w której już we wrześniu zostanie wystawiona cudownie przemieniona Hostia.

Sokółka Przez cały rok w każdy czwartek w sokólskim kościele pw. św. Antoniego Padewskiego, w którym miało miejsce niezwykłe zdarzenie eucharystyczne, trwała adoracja przed wystawionym Przenajświętszym Sakramentem. Do sokólskiej świątyni przybywa coraz więcej pielgrzymów. - Przyjeżdżają przeważnie grupowo - autokarami, ale też indywidualnie. Są to pielgrzymi głównie z różnych, nawet bardzo odległych stron Polski, ale są też goście z zagranicy - powiedział nam ks. Józef Jaroma, wikariusz parafii św. Antoniego Padewskiego w Sokółce. - W zeszłym roku samych tylko pielgrzymek autokarowych mieliśmy aż 190, w tym roku już ponad 40 - dodaje. Kapłan, na podstawie rozmów z pielgrzymami, przewiduje, że jeszcze więcej wiernych będzie nawiedzać Sokółkę po wystawieniu w kościele w niezwykły sposób przemienionej Hostii. - Ruch pielgrzymkowy stale rośnie, ale myślę, że przybierze gwałtownie na sile, kiedy Hostia, jeszcze we wrześniu, znajdzie się w kościele i wszyscy będą mogli ją adorować. Pielgrzymi z utęsknieniem pytają, kiedy to nastąpi - mówi ks. Jaroma. Od tej pory kaplica z wystawioną w niej Hostią będzie również kaplicą wieczystej adoracji.
Wierni, którzy pragną, aby ich intencje zabrzmiały w kościele, gdzie Hostia uległa niezwykłej przemianie, już teraz mają taką możliwość, w każdy czwartek bowiem jest całodzienne czuwanie, adoracja wystawionego Przenajświętszego Sakramentu. Kończy się ona Nieszporami eucharystycznymi, podczas których księża odczytują intencje przysyłane z całego świata. - Są to zasadniczo prośby o modlitwę w konkretnych intencjach. Ludzie dzwonią też z różnych stron świata i zamawiają Msze Święte. Przyjeżdżają już nawet dziękować za łaski, które otrzymali wskutek tych modlitw wznoszonych do Boga w naszym kościele - zaznacza ks. Jaroma.
Niezwykłe zdarzenie eucharystyczne miało miejsce na początku 2009 r. w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Sokółce (woj. podlaskie). Podczas udzielania Komunii św. jeden z księży upuścił konsekrowaną Hostię. Umieszczono Ją w naczyniu liturgicznym zwanym vasculum, wypełnionym wodą. Po kilku dniach ktoś zajrzał do vasculum i zobaczył, że woda w nim jest barwy czerwonej, a Komunikant całkowicie się nie rozpuścił. Został on poddany badaniom, które przeprowadziło dwoje niezależnych specjalistów z dziedziny patomorfologii - lekarze profesorowie białostockiego Uniwersytetu Medycznego. Obaj stwierdzili, że substancja z centrum Hostii jest fragmentem mięśnia ludzkiego serca. Powołana przez metropolitę białostockiego komisja do zbadania sprawy nie wykryła żadnej mistyfikacji, potwierdzając tym samym nadprzyrodzony charakter zjawiska. Akta sprawy zostały przekazane do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie.

Adam Białous

Za - "NASZ DZIENNIK" - Środa-Czwartek, 22-23 czerwca 2011, Nr 144 (4075)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=wi03.txt