Olbrzymi majątek Kotowiecko, leżący w powiecie pleszewskim
"Już wczoraj doszła nas ta smutna wiadomość. Właścicielem Kotowiecka był śp. Morawski wielki patryota, który jeszcze w przededniu przed śmiercią zaklinał, ażeby ziemi nie zaprzepaszczono, a tymczasem jego spadkobiercy tak usłuchali głosu swego ojca. O samem przebiegu sprzedaży piszą co następuje;
Na salę sądową przybyło dość liczne grono znanych zamożnych obywateli Polaków a mianowicie z Pleszewskiego, lecz do licytacyi oświadczył sędzia zaraz z góry, że każdy licytujący winien przed podaniem ceny złożyć najpierw kaucyę w ilości 10 proc. od sumy, do której iść zamierza, czyli każdy w. osobna po około 80,000 marek. Z polskiej strony wystąpiło do licytacyi tylko dwóch Polaków, a mianowicie p. dr. KuszteIan, dyrektor Banku Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu, i to w zastępstwie, rodziny Morawskich, a prócz tego p. Marcin Biedermann jako reprezentant firmy Drwęski & Langner z Poznania; natomiast z niemieckiej strony brali gorący udział w licytacyi wyższy radzca rejencyjny p. dr. Anger zastępca królewskiej domeny, po*em kolonizacya reprezentowana przez znanego p. Kronheima z Bydgoszczy, a który znów dla pokrycia siebie wysunął niejakiegoś p. Aleksego Kamieńskiego rzekomo z Gniezna, dalej p. baron v. Leckow z Głusek i wreszcie niejakiś p. Stanisław Tietze rzekomo z Królewskiej Huty; kto się za owym p. Stanisławem Tietzem krył, dotąd niewiadomo, atoli już z twarzy tak p. Kamieńskiego jak owego Tietza — rzekomych Polaków — z góry wyczytać było można, że to figury podsunięte. Prawdopodobnie spekulowano -z przeciwnej strony na naiwność Polaków, że ustąpią z licytacyi pola dla współbraci Aleksego Kamieńskiego i Stanisława Tietz, przez co kolonizacya o kilkanaście tysięcy talarów taniej przyszłaby była do Kotowiecka.
Pan dr. Kusztelan podał z góry 900 tys. marek, p. Stanisław Tietz, 1019,000 mk., Królewska domena 1038,000 marek, p. bar. v. Leckow 1052000 mk., p. Biedermann 1053,000 mk. czyli 375 mk. za morgę przy -czem już majątek bez żniw, potrzebujący drenowania i przeszło 8 kim. od kolei odległy.-To też gdy następnie dotąd nieznany Kamieński podbił jeszcze i tę cenę, oczywiście dla kolonizacyi, Kotowiecko zostało mu przybite.
Zaraz po przybiciu Kotowiecka znikli bez śladu p. Kamieński jak i p. Tietze, a na plan wystąpił teraz p. Kronheim z notaryalnym aktem, mocą którego pan Kamieński odstąpił swe prawa do Kotowiecka p. Kronheimowi.
Tak się więc zakończył dramat Kotowiecka!
(Zaznaczyć tu wypada, że specyalnie pp. Morawskich z Kaczkowa i z Oporowa nie spotyka tu żadna wina, gdyż zrobili wszystko co w ich siłach, by Kotowiecko zostało w rękach polskich. Obydwaj pp. Morawscy bowiem, widząc, że kolonizacya formalnie pali się na Kotowiecko, ofiarowali z swej strony p. Biedermannowi przeszło 100,000 marek, jeżeli Kotowiecko dla niego zostanie przybite i to tytułem ekwiwalentu za nadwyżkę, którą p. Biedermann podał już dla podbicia kolonizacyi.
Wedle ogólnie zgodnego mniemania obecnych obywateli z Pleszewskiego, była cena 1,053,000 marek czyli 375 marek za morgę, podana przez p. Biedermanna, z polskiej strony możliwie już najwyższą, a z kolonizacya trudno walczyć, gdyż takowa podając ustawicznie tylko 500 marek więcej — byłaby szła w cenie do niemożliwej wysokości.
Jeszcze w przeddzień subhasty z inicyatywy p. dr. Kusztelana wysłano umyślnego do pp. Olschowków do Kotowiecka z listem przez p. Morawskiego z Oporowa w bardzo serdecznych słowach ujętym i z gorącem zaklęciem na pamięć i właśnie rocznicę śmierci matki, by pani Olschowska (rodzona siostra pp. Morawskich) przybyła do Pleszewa, gdzie już czeka dobry znany kupiec Polak, który ofiaruje dobrowolnie 1,000,000 marek, a przez to Kotowiecko jeszcze w ostatniej chwili może być uratowane.
Atoli w miejsce odpowiedzi przybył jej mąż na drugi dzień — a więc w dzień sub¬hasty — otoczony całą koroną Niemców i niemieckich adwokatów, którzy mu też aż do chwili przybicia Kotowiecka p. Kronhei-mowi wiernie asystowali.
Jeszcze krótko przed rozpoczęciem terminu subhastacyjnego, już na sali sądowej w obliczu swoich i obcych zabrał głos p. Zakrzewski z Przygodzic, plenipotent ks. Radziwiłła, z gorącem odezwaniem się w serdecznych słowach skierowanych mianowicie do pana Olschowki, by nie dopuścić do subhasty, bo to nie jest w intencyi śp. Morawskiego ani też tu obecnych braci Morawskich, że utrzymanie polskiej ziemi winno stać ponad zawziętością i niechęcią osobistą. Lecz i te wysiłki jak i poprzednie usilne starania p. mecenasa Trąmpczyńskiego, aby
Kotowiecko jeszcze w ostatniej chwili uratować, były daremne, a słowa p. Zakrzewskiego wzruszające do łez pozostały bez echa.
Żródło: Postęp nr 17 r 1909