Justyna Walewska (1892-1975) była cioteczną siostrą mojego dziadka. Przez długie lata wraz z matką i siostrami mieszkała u swoich krewnych Witowskich w majątku Laskowizna niedaleko Radzymina. Tam też zastał ją rok 1920, w którym dwór przeżył okupację wojsk sowieckich. Pewnej nocy usłyszano walenie do drzwi i głos: "Szto eto za imienije?". Gdy drzwi się otworzyły i w progu stanęli sowieci, matka Justyny, Genowefa zaczęła się żegnać i głośno lamentować. Rozgniewało to żołnierzy, ale uspokoiła ich Justyna, dając im do zrozumienia, że jej matka jest niespełna rozumu. Dowódca sowiecki, który zajął kwaterę we dworze, okazał się człowiekiem kulturalnym i dobrze wychowanym. Wolny czas spędzał w salonie i grał na fortepianie.