[blok]Późniejszy rektor najstarszego na ziemiach polskich uniwersytetu urodził się przed 261 laty: 5 lub 9 stycznia 1743 roku, prawdopodobnie w Bogusławicach (Małopolska), w rodzinie szlacheckiej herbu Ogończyk. Aż do pierwszych dziesięcioleci XVIII wieku nie odgrywała ona znaczniejszej roli w życiu politycznym Rzeczypospolitej Obojga Narodów i dopiero dzięki stryjowi Sebastiana Wacławowi Hieronimowi Sierakowskiemu (1699/1700-1780), biskupowi - kolejno - inflanckiemu, kamienieckiemu i przemyskiemu, na koniec zaś przez dwa dziesięciolecia arcybiskupowi-metropolicie lwowskiemu, dokonał się jej znaczący awans. Dzięki niemu też cała rodzina otrzymała w roku 1774, od cesarzowej austriackiej Marii Teresy, tytuł hrabiowski. W wieku lat szesnastu Sebastian Sierakowski wstąpił w Ostrogu (Wołyń) do zakonu jezuitów, po czym odbył studia matematyczne i teologiczne we Lwowie, Wiedniu oraz Rzymie, gdzie też w roku 1768 wyświęcony został na kapłana. W roku 1770 przyszły rektor podjął działalność naukowo-dydaktyczną w prowadzonej przez jezuitów Akademii Lwowskiej, która pełnoprawną uczelnią wyższą stała się dopiero w roku 1758 (1759) właśnie staraniem jego stryja, metropolity Wacława Hieronima Sierakowskiego. Był tu asystentem profesora Ludwika Hoszowskiego (1732-1802), również jezuity (późniejszego kanonika przemyskiego i proboszcza jarosławskiego), oraz kierował - wespół z Tomaszem Siekierzyńskim (1720-1777), wychowankiem uniwersytetu w Pradze - obserwatorium astronomicznym, do budowy którego walnie się zresztą przyczynił własnymi funduszami, przede wszystkim zaś przygotował stosowny projekt architektoniczny gmachu. W następnych latach Sierakowski wielokrotnie projektować miał różne inne budowle tudzież czuwać nad przebudową wysokiej nieraz klasy obiektów zabytkowych (włącznie z katedrą na Wawelu), okazał się on bowiem wytrawnym architektem, o dużej wyobraźni i przede wszystkim odpowiednim przygotowaniu merytorycznym. Kasata zakonu jezuitów, który zniesiony został na mocy decyzji papieża Klemensa XIV, zawartej w brewe z 21 lipca 1773 roku, spowodowała przejście Sebastiana Sierakowskiego w szeregi duchowieństwa diecezjalnego. Przeniósł się on wówczas do Krakowa, gdzie jego starszy brat Wacław był jeszcze od roku 1762 kanonikiem katedralnym. Sam też został na jesieni 1774 roku przyjęty do grona kanoników katedry wawelskiej na koadiutora kanonii należącej ówcześnie do biskupa Dominika Kiełczewskiego (zob. "Alma Mater" nr 59, s. 40). Po jego śmierci (zmarł 28 lutego 1776) został pełnoprawnym członkiem kapituły na Wawelu, do której należał przez bez mała pół wieku (1774-1824). Ponadto objął wraz z rokiem 1778 probostwo w Niegowici (parafii, w której w latach 1948-1949 posługę wikariuszowską sprawował ksiądz Karol Wojtyła), a z kolei w roku 1779 w Racławicach. Szczerze zatroskany o sprawy renowacji katedry wawelskiej, z ustanowienia króla Stanisława Augusta Poniatowskiego został w roku 1791 (1792) ostatnim w dziejach przedrozbiorowej Rzeczypospolitej kustoszem koronnym, odpowiedzialnym za przechowywane w skarbcu królewskim na Wawelu regalia Korony Polskiej. Nie zdołał wszakże ich uchronić w momencie upadku państwa przez grabieżczą zachłannością zaborcy, zostały bowiem podstępnie zrabowane z rozkazu króla pruskiego Fryderyka Wilhelma II i następnie zniszczone przez ich wtórne wykorzystanie.
Jako czynny działacz polityczny pod koniec istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów, był delegatem kapituły na sejmiki oraz prezydentem Trybunału Koronnego. Współpracował też z Komisją Edukacji Narodowej jako członek Towarzystwa dla Ksiąg Elementarnych. U progu roku 1782 polski monarcha odznaczył go Orderem św. Stanisława, zaś na jesieni 1794 roku udzielił mu nominacji na koadiutora przy biskupie łuckim Adamie Naruszewiczu (1733-1796), sławnym poecie, która jednak pozostała niezrealizowana wobec upadku Polski i abdykacji Stanisława Augusta. W późniejszych latach został natomiast prepozytem katedry na Wawelu (1807) oraz krakowskiej kolegiaty akademickiej św. Floriana (1813), podczas gdy wcześniej jeszcze przypadła mu nadto funkcja prefekta wawelskiej kapeli katedralnej (1804). W dobie wojen napoleońskich, wraz z włączeniem w roku 1809 Krakowa w obręb Księstwa Warszawskiego, został Sierakowski - w grudniu tr. - rektorem Szkoły Głównej Krakowskiej (jak zwał się ówcześnie Uniwersytet). Urząd ów sprawował przez pięć kolejnych kadencji rocznych do października 1814 roku, kiedy to sam z niego zrezygnował, będąc zbyt już znużony piętrzącymi się wciąż trudnościami, w pewnym zresztą stopniu prowokowanymi przez niechętną mu część środowiska akademickiego, przede wszystkim jednak uwarunkowanymi mało przychylną postawą władz Księstwa Warszawskiego. W okresie rektorstwa ubiegał się o godność opata-komendatariusza (administratora) opactwa norbertanów w Hebdowie oraz o kustodię w kapitule kolegiackiej w Sandomierzu, ostatecznie jednak przypadły mu w dożywotnią dzierżawę jedynie wchodzące w skład uposażenia uniwersytetu wsie Pielgrzymowice i Ściborowice. W okresie Rzeczypospolitej Krakowskiej należał Sierakowski do Senatu Wolnego Miasta Krakowa (z ramienia wszakże kapituły katedralnej, a nie Akademii), od roku 1815 był też członkiem Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk i Uniwersytetu Wileńskiego, natomiast od roku 1816 należał do Towarzystwa Naukowego z Uniwersytetem Krakowskim Połączonego. Pełnił nadto funkcje wiceprezesa Towarzystwa Przyjaciół Muzyki (był inicjatorem jego powołania) oraz podstarszego Arcybractwa Miłosierdza i Banku Pobożnego w Krakowie, dla których to instytucji przeznaczył w swoim rozporządzeniu testamentalnym znaczne legaty.
Zmarł Sebastian Sierakowski 9 sierpnia 1824 w Krakowie, znajdując wieczny spoczynek w podziemiach katedry na Wawelu, w której zresztą jeszcze za życia sprawił sobie własnym sumptem epitafium. Znany pamiętnikarz Ludwik Łętowski, późniejszy biskup, będący w momencie śmierci prałata już 36-letnim kapłanem, postać jego odmalował w swych wspomnieniach w cokolwiek mało przychylnych słowach, m.in. stwierdzając ironicznie: Był ksiądz Sierakowski wielkim miłośnikiem architektury . Ma kapituła tabernakulum srebrne, do stawiania na ołtarzu wielkim, jego roboty, i sześć lichtarzy brązowych, do żadnego użytku. Brąz na te lichtarze użyty był z nagrobków, wyrzuconych przy restauracji kościoła [katedralnego] za [biskupa] Kazimierza Łubieńskiego. Zamiast te nagrobki dać powsadzać, stopiono je. Wszystko bowiem wtedy niszczało. Łatwo to dziś na to wołać. Kapituła musiała oddać skarbiec swój, a pozostało to tylko, co była w stanie opłacić. Poszły złote i srebrne najdroższe pamiątki, a samych kielichów do trzydziestu, szacownych robotą. Było tego na dwa zawody: roku 1794 i roku 1805. Po takich stratach, co się tu potem dziwić temu!
[Gazeta Krakowska 29.8.1824]