Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Grabowski Ignacy

13.08.2008 16:27
Grabowski Goetzendof Ignacy. Dnia 4 marca 1889 r. zakończył
życie po długich i ciężkich cierpieniach w Paryżu, zdała od Ojczyzny i rodziny,
mąż, który przed kilkunastu jeszcze laty do najmożniejszych, najpowszechniej
znanych i lubionych należał obywateli naszój dzielnicy, a w którego gościnnym domu
wówczas skupiało się całe niemal życie towarzyskie wyższych kół naszej prowincyi
i miasta. Potomek znakomitego niegdyś w Ezeczypospolitej rodu, najmłodszy syn
Augustyna Grabowskiego, dziedzica klucza Dziembowskiego, i Anny Moniki z Mo-
szczeńskich, otrzymał ś. p. Ignacy staranne wychowanie, a po ukończeniu szkół
gimnazyalnych, słuchał w Berlinie prawa. Poślubiwszy młodo swą krewną,
Władysławę zMoszczeńskich, objął dobra Bondecz, które aż do roku 1-863
były w jego ręku. Wypadki ówczesne, w których czynny wziął udział, zniewoliły
go do wyjazdu za granicę, zkąd dopiero po wydania amnestyi po kilku latach
powrócił. Był w ś. p. Ignacym niewątpliwie niepospolity talent finansowy, obok
umysłu nadzwyczaj rzutkiego i przedsiębiorczego. Dłuższy pobyt w Paryżu, tern
najożywieńszem za drugiego cesarstwa targowisku pieniężnem Europy, obudził
w nim żyłkę spekulacyjną, która w prawdzie powiodła go szybko do milionów,
ale która następnie, nie w czasie właściwym pohamowana, z równą niemal szybkością
strąciła go w otchłań materyalnej ruiny i zapomnienia. Z kolei był właścicielem
obszernego państwa Wronieckiego, kamienicy w Poznaniu, kopalni węgla na
Węgrzech i na Szlązku, dóbr w Marchii, pałacu w Berlinie, w końcu rodzimego
Grabowskich majątku, w pobliżu Rogoźna. Całą tę ogromną, jak na nasze
stosunki, fortunę pochłonęła nigdy, niestety, nie nasycona żądza spekulacyjna. S. p,
Ignacy padł ofiarą, jak tylu innych, wszechpotężnej w wieku naszym choroby,
zwanej febris aurea! A był to przecież mąż zacnego i prawego serca, miłujący
kraj i rodzinę, nie szczędzący ofiar na potrzeby publiczne, hojną dłonią
przychodzący w pomoc wszędzie tam, gdzie doń kołatano. Dość wspomnieć tutaj, ile
czynił dla narodowej instytucyi teatru polskiego w Poznaniu, którego też Spółki
akcyjnej pierwszym i niestrudzonym w gorliwości był dyrektorem. Wraz z dozna-
wanemi w życiu zawodami poczęła się w usposobieniu ś. p. Ignacego wytwarzać
dziwna zmiana. On, który był duszą poznańskiego towarzystwa, coraz bardziej
zaczął od niego stronic. Mieszkając po większej części w Berlinie, unikał
rodaków, w końcu starannie krył się przed nimi, jakby nie chcąc się narażać na
ich ubolewanie lub wyrzuty. Po sprzedaniu Górzewa udał się do Paryża, wciąż
jeszcze łudząc się nadzieją odzyskania utraconej fortuny. Na wieść o
niebezpiecznej chorobie, jaka go tam dotkła, podążyła doń najstarsza córka.
Nieszczęśliwy rozbitek doznał jeszcze tej pociechy przed zgonem, że
kapłan-rodak przygotował go na ostatnią pielgrzymkę, a najukochańsze dziecko
zawarło mu do snu wiecznego znużone bezowocną walką na ziemi powieki. Ciało
zmarłego przewiózł syn z Paryża do Wielkopolski, gdzie znalazło spoczynek
w grobie familijnym rodziny Moszczeńskich w Kozielsku. Pokój jego cieniom.

Złota księga szlachty polskiej. R. 12
Żychliński
http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/