Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Życiorys Zygmunta Popowicza 1900 - 1918

19.01.2014 15:29
Zamiast wstepu .

- ŻYCIORYS ZYGMUNTA POPOWICZA opisał już po śmierci syna – jego ojciec Jan Popowicz.

- Historię swojej rodziny Jan Popowicz okreslił słowem W S P O M N I E N I A.

- Zygmunt Popowicz od 1 stycznia roku 1916 do 2 maja 1918 roku pisał P A M I E T N I K.

Przepisany drukiem liczy około 55 str. Został umieszczony w całośći w Bibliotece – Forum,
w zbiorze Historia Polski i podzbiorze: Wojny 1911 1920.

- ZAKOŃCZENIE - napisał Andrzej Popowicz - wnuk Jana Popowicza.

Depozytariuszem tych fascynujących dokumnetów w postaci rękopisów - pamiatek
rodzinnych jest Andrzej Popowicz . Jemu mozemy podziekowac za wyrażenie zgody
na umieszczenie w Genealogi ....sporządzonych własnoręcznie pieczołowicie kopii
[w postaci cyfrowej ] tych dokumnetów. [an.di]
.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


ŻYCIORYS ZYGMUNTA POPOWICZA

Zygmunt Popowicz, syn starszego radcy pocztowego Jana i Oktawii z Olszewskich , urodził się we Lwowie 20 stycznia 1900 r. a poległ ,jako żołnierz polski w obronie polskości miasta Lwowa dnia 9 listopada 1918r , biorąc udział w ataku na Sejm z parku Kościuszki. Żył 18 lat.

Niekiedy życie kilkudziesięcioletniego człowieka nie obfituje w tyle znamiennych szczegółów charakteryzujących duszę śp. Zygmunta. Był zawsze mężczyzną. Chociaż bardzo dobrego i czułego serca dla innych. Od dziecka nigdy nie płakał. Jako dwuletnie dziecko włożył raz nie ostrożnie palec między łańcuch i szprychy koła rowerowego, które było w ruchu i prawie zupełnie zmiażdżyło mu palec. Nawet nie jęknął a straszny ból wywołał tylko wyraz wielkiego cierpienie na jego twarzy. W tymże wieku gdy go spotkała pierwsza kara od matki za jakąś swawolę i miał stać w kącie, nie płakał również lecz tylko wyrzekł z goryczą słowa…. „i to moja mamusia, którą kocham nad życie”.
Naukę rozpoczął we Lwowie w szkole Elżbiety i skoro tylko pojął czytanie, korzystał z zapałem z domowej biblioteczki dla dzieci a najwięcej interesowały go dzieje ojczyste, wojny, opisy czynów bohaterskich i już wtedy marzył o lepszej przyszłości ojczyzny.
Na ten temat zawsze z wielkim zapałem debatował z rodzeństwem i przypadkowo lub też przeczuciem wiedziony wypisał jeszcze w roku 1908 na swej notatce te wieszcze słowa :”Polska powstanie w 1917r.” Po ukończeniu szkoły ludowej, uczęszczał we Lwowie do 3-go gimnazjum tylko do 5-tej i 6-tej klasy. Z powodu inwazji rosyjskiej uczęszczał w Nowym Targu, w Białej ( k. Bielska) i w Tarnowie, po czem w marcu 1917 ukończył gimnazjum we Lwowie i złożył maturę z chlubnym postępem.
Jako uczeń gimnazjalny należał do drużyn szkolnych i był bardzo lubiany i ceniony tak przez kolegów jak też i profesorów. Uczył się bardzo dobrze, co zresztą przy nadzwyczajnych jego zdolnościach nie sprawiało mu żadnych trudności a nawet pozostawiało mu dużo wolnego czasu na kształcenie się poza szkolne. W matematyce szczególnie celował i miał też udzielanie drugim posiadanych wiadomości. Garnęli się więc do niego słabsi w tym przedmiocie. Biedniejszym z przyjemnością pomagał zupełnie bezinteresownie. Honoraria brane od lepiej sytuowanych spożytkowywał chcąc ulżyć rodzicom w opłatach lekcji muzyki, którą bardzo lubił i konwersacji języka francuskiego.
Szczególną wagę przywiązywał do wszechstronnego kształcenia się wychodząc z zapatrywania że Polska, którą całą duszą miłował potrzebuje ludzi wykształconych. Czytał więc bardzo dużo i tylko poważne i wybrane dzieła. Literaturę polską z wielkim zainteresowaniem studiował. Próbował własnych sił w tym kierunku a pozostawione satyry na wrogów Polski oraz okolicznościowe wierszyki świadczą o nie poślednich zdolnościach.
W tajemnicy pisał dzienniczek swoich myśli i przeżytych wrażeń. Niżej podanych kilka urywków z tego dzienniczka świadczą jak wielkie horyzonty obejmował jego umysł. Polityka, sprawy społeczne, zagadnienia filozoficzne nie były mu obce i we wszystkich tych sprawach miał wyrobiony własny sąd, który świadczy o religijności, etyce w życiu a szczególnie o nadzwyczajnej miłości ojczyzny. Będąc w klasie 7-mej należał do tajnego związku , wówczas stowarzyszenia ideowej młodzieży, która wypowiedziała walkę wpływom wrogów zaborczych mającym na celu oderwanie Polaków od myśli czysto narodowych
i pragnień dążących do do zjednoczenia niepodległej Polski. Chcąc się uchylić od nie sympatycznego mu obowiązku służenia w armii austryjackiej wstąpił do stowarzyszenia P.O.W. Zabiegi uwolnienia się od służby w wojsku austryjacki niestety nie powiodły się.
W marcu 1918r. wzięto go do wojska austryjackiego a w połowie kwietnia już musiał rozpocząć służbę jako artylerzysta w Ołomuńcu, gdzie do połowy sierpnia uczęszczał do szkoły oficerskiej. Z powodu przeziębienia się zachorował i został na dziesięć miesięcy urlopowany. Korzystając z tego urlopu zapisał się na wydział chemii na \politechnikę we Lwowie i właśnie zabrał się z wielkim zapałem do tych studiów, gdy nastąpiły wypadki listopadowe.
Zaraz pierwszego dnia ruskiej inwazji tj. 1-go listopada jakiś mołojec ruski z karabinem
patrolujący i popisujący się bezmyślną strzelaniną w górę w ulicy Zyblikiewicza wstrzymał przechodzącego tą ulicą śp. Zygmunta, który nosił zwykłą czapeczkę akademicką , kroju maciejówki i bezczelnie, surowo pouczył go, że takiej czapeczki nosić nie wolno. Tą napaść uzbrojonego chłopa zmilczał śp. Zygmunt, wrócił wzburzony do domu i postanowił przez czas inwazji nie wychodzić z domu i w tym celu przyniósł sobie nawet książki, które zamierzał przestudiować. Następnego dnia tj. 2-go listopada rzeczywiście z domu nie wychodził a 3-go listopada już nawet wyjść nie można było gdyż dom w którym śp. Zygmunt u rodziców mieszkał – Kopernika 42b. – znalazł się między placówką polską a ruską, które się wzajemnie ostrzeliwały i taki stan rzeczy pozostał już przez cały czas inwazji ruskiej.
Skoro tylko śp. Zygmunt zorientował się , że zorganizowała się odsiecz Lwowa postanowił razem z bratem Oktawianem wziąć udział w obronie Lwowa. Trudność polegała jednak w wydostaniu się z domu, który jak wspomniano z dwóch stron ostrzeliwano tak, że nikt z tego domu wyjść nie mógł. I tą trudność śp. Zygmunt z bratem pokonali , zeskakując z trzeciego piętra na którym mieszkali na ganek podwórzowy drugiego piętra nad podwórzem sąsiedniego domu skąd już łatwiej wydostali się na ulicę…
Po zgłoszeniu się do wojska polskiego, dwa pierwsze dni spędzili obaj bracia śp. Zygmunt i Oktawian na musztrze a śp. Zygmunt mający za sobą szkołę oficerską został zaraz sekcyjnym.
Trzeci dzień był dniem czynu. O godzinie 4-tej rano wyruszyli z placu Jura ulicą Wickiewicza do ataku na Sejm, który był zajęty przez Rusinów. Poszli po ulicy Zygmuntowskiej i tu część, w której był śp. Zygmunt rozwiązała się w tyralierkę z parku Kościuszki. Niestety Rusini mieli zajęte domy przy ulicy Kraszewskiego i pałac Gotuckowskiego przy ulicy Wickiewicza i z tego powodu tyralierska linia w parku dostała się w krzyżowy ogień . W ataku, który nie osiągnął celu stracono 40 zabitych a około 60 rannych, reszta cofnęła się. Śp. Zygmunt, jak opowiada towarzysz broni Nikodemowicz, wśród gradu kul , gdyż był w krzyżowym ogniu karabinów maszynowych podniósł się , by opatrzyć rannego kolegę w nogę, lecz nie zdołał już tego uczynić, gdyż w tej chwili został ugodzony nieprzyjacielską kulą , która przeszyła mu ramię i pierś. Tak ranny pozostał śp. Zygmunt aż do 18 listopada na placu boju w parku Kościuszki, gdyż mimo zabiegów parlamentarzy polskich o chwilowe zawieszenie broni na tym odcinku, celem zabrania rannych i zabitych, Rusini się na to nie zgodzili i cały park przez ten czas tak gwałtownie ostrzeliwali , że wysłanie patroli sanitarnych uniemożliwili. W dniu 18-go listopada w czasie dwudniowego zawieszenia broni znaleziono śp. Zygmunta martwego. Prócz wspomnianej rany w piersi i w ramię stwierdzono jeszcze jedną ranę z powodu postrzału w szyję. Ten postrzał w szyję prawdopodobnie jak twierdzę był śmiertelny. Jeżeli więc po otrzymaniu pierwszego postrzału żył jeszcze i z powodu braku natychmiastowej opieki lekarskiej męczył się, to ta druga kula, którą ugodzony został później w szyję zakończyła jego cierpienia.
Kochał Polskę całą duszą i ukochanej ojczyźnie, będąc w kwiecie wieku bo jako osiemnastoletni młodzieniec złożył w ofierze najdroższy klejnot i największy jaki posiadał, bo swoje życie.

Z A K O Ń C Z E N I E !!!

Śp. Zygmunt Popowicz pochowany został na cmentarzu cywilnym, lecz po I wojnie został wpisany w poczet „Orląt Lwowskich”, a jego imię i nazwisko figuruje na tablicy pod arkadami cmentarza Orląt. Na tymże cmentarzu pochowany został również wspomniany w pamiętniku jako kapitan-jego stryj Bolesław. Leży w pierwszym rzędzie pochowany pomiędzy „Orlętami w 1937r. –Generał Bolesław Popowicz.
Brat śp. Zygmunta –Oktawian Popowicz , dwa lata starszy od Zygmunta brał udział w wojnie
jako kawalerzysta w oddziałach polskich walczących z armią Budionnego.
Szczęśliwie przeżył a zaraz po wojnie ukończył studia na Politechnice Lwowskiej , na wydziale budowy maszyn. Podobnie jak brat jego był uczniem a potem studentem wybitnie uzdolnionym. Jego świadectwa i indeks mają stopnie celujące.
Dalszą karierę robił w przemyśle okrętowym w Gdańsku, potem we Francji a w ostatnich latach przed drugą wojną światową osiadł na Śląsku.
Po przedziwnych splotach wydarzeń czasu 2-giej wojny światowej powrócił wraz z rodziną do Katowic i pracując w górnictwie zaraz ukończył rozpoczęty już dawniej doktorat.
Rozpoczął karierę naukową zrazu na AGH w Krakowie i równocześnie na powstającej Politechnice w Gliwicach. Z czasem pozostał już tylko w Gliwicach jako profesor zwyczajny prowadził Katedrę Maszyn Górniczych . Otrzymał tytuły Honoris Causa akademii we Freibergu w Niemczech i w Politechnice Śląskiej. Na zasłużoną emeryturę przeszedł w 1972r.
Ale związki z przemysłem zachował do końca życia w 1995r.
Prawdopodobnie – gdyby nie śmiertelna kula , losy śp. Zygmunta Popowicza mogły potoczyć się równie , albo jeszcze bardziej błyskotliwie w przemyśle chemicznym. Jak twierdził skromnie mój ojciec –Oktawian – brat jego Zygmunt był najzdolniejszy w rodzinie.

Pamiętnik – dziennik –przedstawiony powyżej został zachowany do dnia dzisiejszego w nie naruszonym stanie . Są to dwa grube zeszyty szkolne wypełnione starannym pismem ucznia,
który jak z niego widać musiał być niezwykle pedantycznie ustawiony do sprawy nauki.
Jego komentarze i spostrzeżenia spraw publicznych i społeczno-politycznych, okresu pierwszej wojny światowej ukazują młodzieńca nad wyraz rozwiniętego a jednocześnie ukazującego żywo atmosferę Lwowa lat 1916-1918. Sam przyznaje się do tego, że jest szowinistą a nawet antysemitą, ale wynika to z jego niezwykle silnego patriotyzmu i dążenia do tego aby Polska odzyskała niepodległość. – Za to też oddał swoje młode życie. Mam nadzieję, że dziś , gdy pierwszy raz po prawie 100 latach od napisania tych zdań, które niewątpliwie chronił wówczas śp. Zygmunt przed kimkolwiek, dziś nie miałby do mnie pretensji, że ośmieliłem się ukazać je szerszemu gronu. W tekście tym zachowane jest słownictwo z tamtych czasów. Układ gramatyczny może dziś trochę niekiedy różni się od współczesnego ale celowo przepisując z oryginału nie zmieniłem go. Są i zapomniane dziś słowa. A jeśli ktokolwiek z młodych ludzi, z jego dzisiejszych rówieśników zechce w zakresie nauki go naśladować to On na pewno byłby z tego dumny. z tego dumny.
Szkoda - że ORLĘTA umierały tak młodo !!!

Tekst powyższego dziennika-pamiętnika przepisałem z oryginału w styczniu 2012r.

-Andrzej Popowicz , Bielsko-Biała.