Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Dmochowski Wincenty (1807-1862)

17.07.2020 20:14
Wincenty DmochowskiWincenty Dmochowski
Czyż wiecznie tylko boleć, tylko publicznie wygłaszać boleści ma być naszą dolą? pióro zaledwie oschłe po jednym pośmiertnym wspomnieniu czyś trzeba na nowo maczać w płyn czarny, aby wypisywać czarne myśli nad czarnym losem śmiertelnych? Tak jest – zrezygnowane oczy wzniósłszy do nieba skąd się czerpie odwaga ducha, dopełnijmy naszą przykrą powinność – przyuczajmy się do rozkoszy cierpienia bo w doczesnym bycie nie ma innych rozkoszy.
Dnia 22 lutego b. r. pożegnal ziemski padol powszechnie tu ukochany Wincenty Dmóchowski. Kraj stracił w nim utalentowanego artystę-malarza. rodzina dobrego ojca, małżonka, przyjaciele szczerego brata. Sława jego jakkolwiek uznana obiła się nie o jedno ucho, prace jednak, niemal wyłącznie rodzinnej Litwie poświęccone, mało co się po za jej obręb rozbiegły. Czując że prace podobnych artystów, przynoszących chlubę ogółowi są pod pewnym względem jego własnością, że wzór życia poczciwego człowieka nie pozostaje bez dobrego wpływu na społeczność, podajmy kilka szczegółów o pierwszem i o drugiem— kilka tylko, bo na razie nie dosyć zapatrzeni w materjału, nie umielibyśmy zresztą smutnemu sercu naszemu dać dosyć swobody do spisywania drobiazgowych szczegółów.

Wincenty Dmóchowskl, urodził się 1807 r. z ojca Ignacego i matki Marii z Zenowiczów Dmochowskich, vice-marszałkostwa powiatu Ormiańskiego, we wsi tegoż powiatu Samiszczach, do dziedzictwa rodziców jego należącej. Zgromadzenie Pijarów stało owocześnie na świeczniku wychowania publicznego;— po przebyciu więc lat rannej młodości, Wincenty oddany został na wychowanie do najbliższego kollegjum w Szczuczynie litewskim. Sądząc pi urodzonych zdolnościach wątpić nie należy, że zwrócił uwagę światłych nauczycieli. Co zaś do Współuczniów, tych podbił od razu, słodyczą i wesołością charakteru, ową cechą serc prawych, która go do zgonu nieopuszczała. Mało już dzisiaj mamy podań o owocześnych porządkach szkolnych. Niebaczni! nie zipisawszy opowiadań ojców naszych, wiele już mamy niezrozumiałego w owoczesnych zwyczajach i prerogatywach młodzieży. U Pijarów uczniowie miewali własne sejmiki, z pomiędzy siebie obierając bez wpływu nauczycieli, swoją klassową starszyznę. Będąc w klassie VI Wincenty Dmochowski obrany został przez kolegów jednomyślnie, bez wotów, jako sodalis prefektem— dowód miłości i współbratniego zaufania.

Po ukończeniu szkół, straciwszy ojca w roku 1824 posłany został przez matkę, do jej brata Despot Zenowicza marszałka gubernialnego w Mińsku, gdzie się przez parę lat przykładał do prawa. W roku zaś 1826, wstąpił do uniwersytetu wileńskiego, na wydział literacki i sztuk pięknych. Nieraz nam sam opowiadał, jak od razu powaznem okiem spojrzawszy na sztukę, przyłożył rękę do ołówka i pędzla nie z łaski, jako zamożny amator, ale z duchem ofiary, z przygotowaniem do wieńca cierniowego jak prawdziwy akolita-artysta. Rustem, ówcześnie modny, potem niesłusznie zapomniany i zapoznany w swych pracach, a dziś tylko pamiętny konceptem „że malował z gustem", Rustem mówię, professor malarstwa w Wileńskiej szkole sztuk pięknych, sam artysta pełen talentu i znajomości przedmiotu, skąpy ale trafny w radach, umiał sztukę wyjaśnić i tchnąć w piersi uczniów święte ku niej zamiłowanie. Tak na miłych studjach i serdecznćm młodzieży towarzystwie upłynął czas Dmochowskiemu w Wilnie, do roku 1829, w którym ukończył uniwersytet ze stopniem rzeczywistego studenta. Zawsze rzewnie wspominat tę dobę swojego życia, bo któż ją wspomina inaczej?

W roku 1830 zawarł śluby małżeńskie z Salomeą z Orłowskich, córką niegdyś majora b. wojsk polskich. Wypadki 1831 r. powołały go do wojska polskiego gdzie się zaciągnął do 3 pólku ułanów, w korpusie Dębińskiego, który wracał z Litwy do Warszawy, tam też wkrótce otrzymał mianowanie na porucznika. Po wzięciu Warszawy przyłączony do korpusu Rybińskiego, wyemigrował do Prus. Wskutek Najwyższego manifestu otrzymawszy amnestję, wrócił na łono rodzinnej Litwy, której już aż do końca życia nieopuścił.

Z doby swojej żołnierki miał do opowiadania tysiące dykteryjek, anegdot przypominających życie koleżeńskie, pełne trudów, niewczasów, niewygód, a jednak opromienione tym poczciwym złotym humorem, który w najprzykrzejszych chwilach życia Dmochowskiego nieopuszczał. Z opowiadań tych było znaczno, że Wincenty jak zawsze duszą był towarzystwa, a łącząc żolnierską swobodę z nieskalaną delikatnością słowa, pożądany w towarzystwach, miłą pamięć po sobie zostawił. W Prusiech, na artystyczną duszę jego potężnie działały średniowieczne budownictwa krzyżackiego zabytki. Nieraz mi z zapałem kreśląc świątynię Malborską, tameczny zamek, z poważnemi komnaty i z majestatycznym refektarzem, uobecniał w wyobraźni Walenrodowe postaci. Niedługi jego pobyt w Prusiech, niemało się jednak przyłożył do wykształcenia sercem kochającego sztukę artysty. Dnia 23 października 1837 r., już ubłogosławiony potomstwem, przybył Wincenty Dmochowski na stały pobyt do Wilna, mając całego zapasu pieniężnego czternaście i pól rubli srebrem. Do tego śmiałego kroku nakłoniła go naiwna wiara, że Litwini zarówno jak on sam kochający sztukę, nie dadzą w pośród siebie, w swojej stolicy, zginąć rodzimemu talentowi. Ale wiele, o, wiele upłynie wody z Wilji do Bałtyku, zaczem Litwa zrozumieć zechce tego rodzaju swoje społeczne obowiązki! Nieraz gorzko przychodziło Dmóchowskiemu pożałować tej wiary. Cudne jego krajobrazy znajdowały wielu lubowników ale mało nabywców, a zwyczajne środki wyrobienia powszedniego chleba, jak dawanie lekcji, robienie portretów, restauracje starych obrazów, tak szczupłe zaspakajały potrzeby, że tylko dostojne poczucie w sibie kapłaństwa sztuki, dało wytrwać na tej kolczastej drodze. Z księgi jego notat, którą mamy przed sobą, a którą punktualnie utrzymywał od przyjazdu do Wilna, aż do ostatnich niemi! chwil życia, dowiadujemy się niejednego szczegółu tej codziennej a boleśnej walki duszy artysty z warunkami powszedniego życia. Podług tej księgi, będziemy kolejno wypisywać znaczniejsze prace Dmochowskiego, spodziewając się ze względu na autentyczność źródła, że spis nasz będzie mniej więcej zupełny.

(Z boleścią wypisujemy tutaj jeden przykład, ze wspomnionej już księgi notat Dmochowskiego ”P. A.O. za portret córki konającej z suchot, który się robił tydzień (jako dla słabości nie mogącej siedzieć spokojnie) w dniu jej śmierci, kiedy pomieniony portet był ukończony zupełnie kazał sobie podać rachunek i po zawziętym targu kiedy już dalej niemogąc znieść tej bolesnej sceny, gdzie umierająca była w drugim pokoju spuściłem się zupełnie na jego wspaniałość aby tylko skończyć rozmowę – raczył zapłacić starych dukatów pięć.”)

NahorodowiczeI tak: w roku 1833 owocześna Komissja Radziwilłowska, zamówiła u niego jakieś prace, a biskup Dmochowski dwa krajobrazy. Nadto w tym roku wykonał dla ks. Ludwika Wittgenstejna wnętrze salonu w Werkach i Widok okolic Zakrętu. Pojmujący sztukę szlachetny książę za pierwszą z tych prac ofiarował artyście 180, za drugą 120 rubli srebrem. W roku 1840 wykonał dla tegoż księcia trzy widoki Werek (widok gór lodowych gwaszem), oraz dla księżnej Dołhorukowej wnętrze apartamentu w pałacu jenerał gubernatorskim i widok Wilna z góry Boufałowskiej (gwuszą do albumu); wypracowywał miniatury i dróbne wodne portreta a nadto zdejmował widok pałacu Łęskich w Wyszkiewiczach. W 1843 rysował akwarellą dla pani Kunickiej, trzy widoki ogrodu botanicznego w Wilnie, dla pana zaś Kostrowickiego pięć widoków jego majątku Orniuny. Tegożś roku odbywszy w sierpniu podróż do Warszawy, rozpoczął dla pana Śniadeckiego wielki widok Wilna od strony zielonego mostu. Portrety, portreciki, lekcje, krwawa ofiara, jaką artysta na ołtarzu codziennych potrzeb składać musiał; zabierała mu czas i myśl swobodną, z jaką rad by się spokojnie zasklepić przy staludze, wzorując wdzięki ukochanej litewskiej ziemi, a ten krwawo zamozolony kęs chleba ileż to razy przychodziło połknąć wespół z lekceważeniem ziomków niby to dilettantów, którzy na przekor obowiązkom u znanym przez wszystkie kraje światłej Europy, nie chcą uznać rodzinnego talentu, właśnie dla tego że rodzinny. Oprócz portretów, które się dla chleba i cudzej próżności - malowało, większe i bliższe serca praco szły opieszale lub wcale nieszly. Pod rokiem 1844 spotykamy wzmiankę o wielkim obrazie dla p. Zalewskiego, pod rokiem 1846 o trzech widokach Mereczowszczyzny, wykonanych cha p. Wandalina Pudłowskiego ołówkiem (rs. 50) pod r. 1847 o widokach zamków litewskich zamówiony przez Eust. hr. Tyszkiewicza. Rok 1849 płodniejszy był dla pędzla Dmóchowskiego. W nim malował; kaplicę samotno, podczas ciemnej nocy (dla p. Zalewskiego) dwa widoki wewnętrzny i zewnętrzny, osady rossyjskiej w Burbiszkach (dla jenerałowej Mirkowiczowej, dawny processję rezurekcyjny ze strzelaniem z ręcznej broni i moździerzy (dla ks. kanonika Zaleskiego prob. Ostrobramskiego,), zachód słońca (dla tegoż), takiż zachód słońca i noc na Fińskich bagnach (dla p. Władysława Brochockiego), na koniec widok morski, (dla p. Ludwika Wróblewskiego). W roku następnym 1850 malował: widok dziedzińca dawnej kliniki w Wilnie (dla p. Antoniego Brochockiego), widok Wilna z góry (dla pułkownika Katowskiego) i widok karczmy na błotach Fińskich przy zachodzie słońca dla p. Michała Tyszkiewicza). Od r. 1851 pobyt w Wilnie Hr. Michała Tyszkiewicza (z Gródka), byłego ucznia, w którym Dmochow ski wysoki dilettantyzm ku sztuce podniecił i szlachetna jego hojność względem dawnego nauczyciela, dały Dmochowskiemu trochę tak dawno upragnionej niezależności. Hrabia, zamówiwszy dwa widoki Wilna, oraz widok domu Mickiewicza pod Kownem, a trzemuset rubla mi zapomogłszy kassę artysty, już tem samem pędzlowi zapewnił większą swobodę. Oprócz kilku warjantów, błot pińskich, przyszła wtedy Dmochowskiemu myśl szczęśliwa, malowania na temat z Pana Tadeusza, litewskiego Matecznika, czyli głębi niedostępnej a głuchej puszczy, z nieogarnionym okiem, dalekim planem, z mgłą ziejącego nieczystym wybuchem powietrza, z karłowatemi, pokrzywionemi, choremi drzewami. Nikt lepiej od Dmóchowskiego nie zgłębił tajemnic litewskiej natury; on był nią cały przesiąkły, ona żyła, kwitła, szumiała w jego wyobraźni. Przedmiot tak przyrost do serca artysty i tak się powszechnie podobał, że ów matecznik z rozmaitemi warjantami, w porze letniej, jesiennej i zimowej, kilkakrotnie powtórzyć musiał. Malował go: dla hr. Michała Tyszkiewicza, dla marszałka R. Pisanki, dla ś. Ignacego Czechowicza, dla A. H. Kirkora (w zimowej porze) i dla J. I. Kraszewskiego.—Lata 1852 i 1853 można nazwać w zawodzie Dmochowskiego, epoką mateczników. Oprócz nich, do r. 1855 malował widok nocny leśnej okolicy (dla p. Zygmunta Czechowicza), widok cmentarza Rossy (dla p. Butkiewicza), widok zimowy ze sceny myśliwską (dla hr. Michała Tyszkiewicza) oraz 7. małych widoków zamków Litewskich dla A. H. Kirkora: Olszan, Lidy, Mira, Miednik, Trok od strony jeziora, i wnętrze zwalisk tegoż zamku ,— na koniec krajobrazek litewski z natury na dębowej desce znajdujący się u mnie. Wykonał nadto dla tegoż Kirkora pomniejsze prace wodnemi farbami, jako to widok Wilna z góry Boufałowskiej (litografowany w Petersburgu u Dupressoir) i winetę do Pamiętnika wileńskiego na rok 1854 (litochromowaną w Paryżu u Lemercier‘a), prawdziwe arcydzieło trafności pomysłu, bogactwa fantazji i drobiazgowej wytworności wykonania. Pamiętnik Wileński 1854 Cacko to artystyczne zasługuje na szczegółowy opis. Pod rozłożystym dębem siedzi zadumany rycerz Litewski, tło obrazku składa się z ruin starożytnych zamków Litwy, Miednik, Wilna i Trok, pałacu Barbary, oraz kościołów Bernardyńskiego i S-go Mikołaja; na dębie cyfra Witolda z chorągwi i autentycznie cudnie minjaturowane portreta Witolda i Barbary. Całość kompozycji fantastycznie oplątana łańcuchem takim jakie się wydobywają z kurhanów, ozdobiona jest starą litewską bronią, uzbrojeniem, urną i bóstwami.

W tychże latach, uproszony od owocześnego dyrektora Teatru Wileńskiego, zajmował się Dmochowski kierunkiem dekoracji do oper, które wtedy świetniej dawać poczęto. Pamiętamy kilka dziwnie ułudnych jego pomysłu kulis z owej epoki, jako to: las do Halki, grota i morze do Faworyty, wnętrze gotyckiego klasztoru, do tejże, ogród oświetlony kolorowemi lampami, do Włoszki w Algierze, i t. d. (Kiedy po otwarciu zasłony na „Włoszce” zdumiona puliczność ujrzała ów cudowny ogród, jakby latający w różnobarwnych falach światła, tak się zapomniała, że hucznym oklaskiem i przywołaniem uczciła dekoratora. Była to nowość dotąd w Wilnie niesłychana; spotkałem niektórych którzy się z niej gorszyli. Ale zwyczaj się utrwalił i potem parę razy inni malarze – dekoratorowie byli wywoływani w Taetrze). Doskonała znajomość złudzenia świateł, i co ważniejsza matematyczna ścisłość w perspektywie linearnej, dawały kulisom przezeń pomyślanym, urok trudny do opisania. Przez sierpień 1854, bawił z rodziną u wód mineralnych w Stokliszkach. „Tutaj—pisze w swej księdze notat—gdzie niby uciekłem od wydatków, którym podołać nie mogłem w Wilnie (ale to na nic się nie przydało, bo wszystko było drogo) zrobiłem tylko jeden portrecik pani Chrapowickiej, ołówkiem."—Czas ten jednak, stracony dla funduszów artysty, niebyt straconym dla sztuki. Dmochowski pięknemi porankami, wynosząc się ze swoją stalugą do lasu, uczył się tajemnicy starych dębów litewskich—i przywiózł piękne tego rodzaju studjum. Nie same tylko przykrości i miedziane srebrniki, miał Dmochowski w swojem dawaniu lekcji. Najdokładniej posiadając rysunek, udarowany łagodnością charakteru i dziwną jasnością wykładu, ściągnął wielu uczniów, którym, już to w ich domach, już wieczorami u siebie, wykładał perspektywę i światłocień. Wielu z tych uczniów zostało chlubą nauczyciela. Możemy wymienić kilka tych głośnych już dzisiaj imion: Tadeusz Górecki, dziś Europejskiej sławy artysta, Smuglewicz (młody) Kirczewski, który się odznaczył w Rzymie i w kraju, Pietkiewicz, Marszewski uznany potem w Dusseldorfskiej szkole pejzażysta, Rejnhard, pani Skirmuntowa, panna Roenne (później Ogińska), panna Elżbieta Moniuszkówną. Do wróżących wysoką przyszłość swych uczniów, Dmochowski mógł policzyć własnego syna Władysława, który pod jego okiem pierwsze przyjąwszy wykształcenie, wraca teraz z zagranicy z plonami pilnych studjów. W kwietniu 1855, powodowany także widokami oszczędności, wziąwszy pod Nowogródkiem w dzierżawę fol wark Bryciankę, wyniósł się z Wilna z rodziną złożoną małżonki i sześciorga dorosłej już niemal dziatwy. Próżno marzyłeś o wiejskiej ciszy i swobodzie ducha biedny artysto! wydatki i tutaj cię znalazły, studja sztuki, musiały ustąpić rachunkom to z młynarzem, to z szynkarzem, to z dziatwą Izraela; ich nawał przygniótł artystyczne skrzydła. Zamiast pędzlem na płótnie, zapisywać wrażenia twej duszy, musiałeś w księdze twych notat wyszczególniać, garnce sprzedanego grochu i ośminy jęczmienia. Z trzyletniego jego pobytu na wsi, zdaje się że pozostał tylko jeden większych rozmiarów obraz: scena myśliwska z pana Tadeusza, Mickiewicza, (dla P. Konstantego Tuhanowskiego) oraz kilka małych akwareli - widok zamku Nowogródzkiego, domek Mickiewicza taże, stara cerkiew po-Bazylińska (dawniej katedra grecka za Witolda, stolica Cymblaka) tamże. Obrazki te złożone w Wilnie w sklepie Fiorentiniego, jako tako, po lichej cenie się rozprzedały. Fundusze się wyczerpywały, wioska nieodpowiedziała artystycznym pożądaniom ducha, więc znowu dla oszczędności, w czerwcu 1858 wrócił na mieszkanie do Wilna. Tu znowu nastało bojowanie z życiem, ale przyszły w po moc prace i obstalunki: marszałek Dmóchowski uprosił go aby się zajął dyrekcją mających się malować salonów, o takąż przysługę zobowiązał do Marszałek Domejko. P. Ciecierski nabył widok Trok, a szlachetny hr. Michał Tyszkiewicz zamówiwszy prac kilka, za olejny widok swej posiadłości Gródka, ofiarował mu rubli srebrem sześćset. Niech nam hrabia przebaczy tę niedyskrecję—popełniamy ją nie dla jego chluby, ale wskazania innym obywatelskich obowiązków, względem krajowej sztuki. Dalsze z ważniejszych prac Dmóchowskiego dokonane po powrocie do Wilna, były: widok okolicy pińskiej przy zorzy wieczornej (dla p. Kazimierza Domejki w r. 1859), zachód słońca, naśladowanie z Hildebranda (dla p. Cywińskiego w r. 1860), widok Zwierzyńca posiadłości pod Wilnem (dla pani Krauze—tegoż), wschód słońca latem (dla, p. Cypriana Cywińskiego 1861), dwie akwarelle do albumu Władysława Mickiewicza (dla p. Konstantego Tuhanowskiego-tegoż roku), widok Trockiego zamku dla hr. Adolfa Grocholskiego—tegoż r.), wschód słońca, zachód, zamki; Nieświeżski i Trocki, oraz klasztor w Narwiliszkach, które się znajdują u p. Antoniego Kolankowskiego. Oprócz tych, któreśmy troskliwie wyliczyli prac Dmochowskiego, pozostały jeszcze w domu następne malowidła. Widoki: 1) Wilna 2) Stokliszek, 3) Olszan, 4) Nowogródka;—obrazki charakterystyczne: 5) Dożynki, 6) wesele żydowskie, 7) powrót z polowania ;—obrazy większych rozmiarów 8) kwestarz jadący z baranami, 9) pożar w lesie, a na koniec 10) widok Słonima, ostatnia praca niewykończona. W moim zbiorze znajdują się po nim pamiątki: 1) widok ustroni litewskiej, mały obrazek z natury, 2) stara cerkiew w Nowogródku —akwarella i trzy większych rozmiarów obrazy: 3) scena z Margiera, 4) noc na wyśpię Rugii i 5) prześliczny zaścianek Litewski oświecony promieniami zachodzącego słońca. Dr. Stanisław Wikszemski posiada widok karczmy na Pińskich błotach.

Oprócz prac malarskich, zajmował się Dmochowski rzeźbą. Znamy jego rylca dwa biustu odznaczające się wy kończeniem i podobieństwem: hrabiego Michała Tyszkiewicza, i poety Juljana Korsaka. Korsak z którym Dmóchowskiego ścisła przyjaźń łączyła, skonał na jego ręku w Nowogródku.
Wybitnemi cechami charakteru Dmochowskiego, były: łagodność, dowcipna a niewymuszona wesołość, którą nieraz swoje cierpienia przykrywał, a nade wszystko miłość rodzinnej ziemi i jej natury. Te same cechy wyraziście odbiły się i na utworach jego pędzla. Nie zawsze mu się udawało nakreślić nocną i chmurną dobę, bo nie było nocy i chmur w jego pogodnem sercu;—mistrzowsko rzucał na niebie promienne obłoczki o wschodzie i zachodzie słońca, bo do takiego nieba dusza jego tęskniła. Litewska wiejska chata wychodziła z pod jego pędzla tak po swojemu, tak żywo, że łatwo było odgadnąć miłość sielskiego ludu, która rzeczywiście napełniała piersi artysty.— Wiatr w liściach, strumyk przy drodze, zda się mruczały domową pieśń litewską,—a zgłębienie tajemnicy konarów leśnych, traw błotnych i kwiatków, wymownie świadczy, że nie zimne suche, ale pełne miłości oko na nie patrzało.

Od kilkunastu miesięcy, rozwijająca się kiszkowa choroba, poczęta przybierać groźny charakter. Walcząc z nią taił swe cierpienia,—ale przyjaciele, w liczbie których byli lekarze, widzieli bliski cios wiszący nad zacną rodziną. Dożył przecię tej pociechy, że uściskał powracającego z zagranicy syna, do którego serdecznie tęsknił. Umarł opatrzony śś. Sakramentami, na łonie rodziny, w nocy 22 lutego, mając wieku lat 55. W chwili, gdy kończymy nasze wspomnienie,—dzwonią na twój pogrzeb, zacny nasz przyjacielu! żegnaj nam! niedługo zobaczymy się w krainie, gdzie duszę artysty zrozumieją, a ziemskie cierpienia wynagrodzą!
Władysław Syrokomla.

[Kuryer Wileński 2 marca 1862]

Pośmiertna licytacja obrazów

Nekrolog

Odpowiedzi (1)

18.07.2020 13:18
Dmochowski Wincenty. Licznie są rozsiane po Litwie prace tego znanego pejzażysty. Dmochowski, wychowanlec b. Uniwersytetu Wileńskiego, na wydziale sztuk pięknych pod Rustemem, nauczył się pędzlem oddawać wielką i prawdziwie poetyczną miłość Litewskiej natury, jaka żyje w jego piersiach. Chaty i kościółki wiejskie pod jego ręką wybitnieją prawdą, z jej, że tak powiem, oddechem. Brzoza i dąb, gwarzą liśćmi,—sosny i jodły szumią swoją odwieczną elegję. Udarowany okiem bystrem i wielką malarską pamięcią, chwyta na uczynku litewską przyrodę i podnosi ją do ideału. Moiej szczęśliwy w oddaniu nieba, w jego pochmurnej lub nocnej chwili, (co już zauważał Kraszewski) wybornym jest, kiedy na przezroczysty błękit, na lekkie chmurki, na szeroką wodę, rzuci uśmiech słoneczny.
W moim zbiorze posiadam pięć prac Wincentego Dmochowskiego:
a.) Krajobraz nocny; las, rzeka w7 której odbija się kiężyc. Obraz ma wysokości 1 łokieć, szerokości łokieć 1, calów 5.
b.) Krajobraz nocny, scena z Margiera (pieśń V). Krzyżacy w wigilję bitwy obozują w lesie. Daleko i szeroko rozbite namioty; rozrzucone ogniska biją krwawe m światłem na rosochate dębów konary. Tłumy krzyżaków (figurynek sporych więcej pięćdziesięciu) grupują się bardzo szczęśliwie i malowniczo, oprócz kilku postaci na pierwszym planie w środku obrazu, za nadto jednostajnych, ówdzie | od namiotem mnich słucha spowiedzi rycerstwa, ówdzie inny rozdaje mu kommunję, a inny jeszcze z fanatycznym zapałem, z konwulsyjnie rozkrzyżowanemi rękami, wy krzyki wa kazanie, aby natchnąć, męztwem do walki z niewiernemu—ówdzie wozy, działa i konie, tam porozrzucane siodła i wojenny rynsztunek. Wszędzie znaczna siła wyobraźni artysty. Na Niemnie usrebrzy się odbite światło księżyca, za Niemnem na dalekim planie w nocnej pomroce widnieje zamek Punie. Obraz ma wysokości 3/4 łokcia, szerzyni łokieć 1 cali 5.
c.) Zaścianek Litewski. Pełna życia i prawdy okolica szlachecka; chata, ogród warzywny z rozkwitłemi makami, oborka, stodoła, spichrz, słowem całe wnętrze dziedzińcowego gospodarstwa niezamożnej szlacheckiej zagrody, rzekłbyś, kartka Tana Tadeusza napisana pędzlem-Na lewo obrazu strumyk i sosna, pełne rodzinnej fizjonomji. Zachodzące słońce ogniście odbijając się na sośnie i chatach, żarząc się na strumyku, rozlewa serdeczne ciepło po całym obrazie. Nie wahamy się togo krajobrazu zaliczyć do najcelniejszych prac Dmóchowskiego. Wysokość obrazu ZA łokcia, szerzynia łokieć 1. cali 6,
d.) Krajobraz z natury. Przy różowem świetle zachodzącego słońca, wije się kręta rzeczułka, zarosła łozową krzewiną; przejazd przez rzekę stanowi most, jakich już mało gdzie napotkać można,—stromy, poszarpany, na połamanych i powykrzywianych palach, jakby jaki potworny stonóg biegący przez wodę. He prawdy w każdym szczególe tego mostu!—Lipa i malownicza jodła, bogacą przód obrazu., w którego głębi widnieje klasztor nad wodą. Mały ten, na dębowej desce malowany obrazek, ma wysokości cali 7, w podstawie cali 11.
C,) Ruiny dawnej katedry greckiej fundowanej przez Witolda przed r. 1415 w Nowogródku, potem cerkwi po-Bazyljańskiej. Akwarella z natury, wysok. cali 8 /2, szer. cali 7.
Władysław Syrokomla
[Kuryer Wileński 17.11.1861]

Wilno rys. W. Dmochowski 1858