Własność: Borkuniszki (Bortkuniszki)
W pobliżu Krok kilku młodych patrjotów, szczególniej uczniów uniwersytetu czynnie się krzątało około spraw powstania. Kilka osób zgromadziło się w lesie, założyli obóz, grupując koło siebie przy bywających z okolicy wieśniaków. Dowódcą został Ciszkiewicz, lecz z powodu choroby zrzekł się dowództwa na rzecz Kuszłejki. Kuszłejko nie czując sił po temu z razu odrzucił propozycję. Szóstego dnia zawezwał Kuszłejko księdza do odebrania od ludzi nowoprzybyłych przysięgi, na posłuszeństwo jak poprzednio Kilińskiemu, jako naczelnikowi, lecz Kiliński wystąpił z błaganiem o uwolnienie go od tak uciążliwego obowiązku, a za nim Dr. Szyling i Kurnatowski, oraz cały lud w obozie okrzyknęli naczelnikiem Kuszłejkę. Wzbraniał się on jeszcze od przyjęcia dowództwa, jednak w końcu ulec musiał ponawianemu przez ogół żądaniu i prośbom, odebrał przysięgę na posłuszeństwo jak niemniej sam wierność zaprzysiągł.
Oddział jego pod koniec marca przed potyczką lenczowską, posiadał 768 osób plus 20 przy furgonach i 40 koni. Byli to sami włościanie z dodatkiem kilkudziesięciu okolicznej młodzieży. Niesłusznie jednak dowództwo spadło w ręce Kuszłejki, kiedy w gronie tej młodzieży był Sziling i kilku innych, którzy w późniejszym czasie wielkie oddali usługi będąc w oddziale Jabłonowskiego.
Niebawem, obrany naczelnik przeznaczył zdolniejszych ludzi na stopnie oficerskie, uformował ogólny spis szeregowych, wydał przepisy służby wojskowej dla wszystkich stopni, a zarazem mianował naczelników parafialnych w powiecie kowieńskim do utrzymania porządku policyjnego i administracji, asesorów zaś moskiewskich zawezwał do opuszczenia urzędów, jak również przesłał plebanom do ogłoszenia z ambon manifest Komitetu Centralnego Narodowego, powołujący cały naród do powstania dla wywalczenia niepodległości. Tym sposobem rząd moskiewski w jednej chwili w całym powiecie kowieńskim został obalony.
Po bitwie pod Lenczami, Kuszłejce została zaledwo połowa żołnierzy. Połączony z Jabłonowskim na jego wezwanie oddał ze trzydziestu wyborowej młodzieży, zostawiając swój oddział bez oficerów i kierowników. W ślad za tem znużony dwutygodniowem dowództwem trzystukilkudziesięciu wieśniaków uwolnił na wielkanocne święta do domów. Zapewne dla wypoczynku po trudach... Sam zaś w gronie kilku leśników dawnych swych poddanych pozostał w lesie. Małą jednak pokładał nadzieję, żeby po świętach zgromadzili się na powrót żołnierze zdemoralizowani potyczką lenczowską. Natomiast wyglądał przybycia Giedgowda z szawelskiego powiatu. Powierzono mu 30 ludzi, w liczbie których był Bitis spełniający urząd intendenta i przewodnika wyprawy.
Wkrótce zaczęli się zgromadzać żołnierze uwolnieni na święta. Oddział wzrósł niemal do 300 osób. Skład oddziału był wyborny tak co do oficerów jako też i żołnierzy. Nieprzekraczając granic gospodarskiej polityki sądził dowódca, iż po za obrębem lasów krokowskich nie było dlań świata i pola do korzystnych działań. Ustawicznie wycierał knieje w pobliżu swej majętności Bortkuniszki, słabnąc w bezcelowych pochodach. Moskale zastawiali nań wprawdzie po kilkakrotnie sieci, lecz Kuszłejko zręcznie się wywijał i pod tym względem znakomity talent przy znać mu należy. Oprócz tego Kuszłejko miał zaletę niezrównanej poczciwości, do której dodać należy łatwowierność i uległość wpływom.
W pierwszych dniach kwietnia oddział znajdował się w pobliżu Moskali. Giedgowd na wypadzie wpadł w zasadzkę i dostał się do niewoli (z której uciekł). Bez tej moralnej podpory oddział widocznie chwiać się począł. Wzrastał nieporządek wewnętrzny, a Kuszłejko stracił nadzieję. Zdawało mu się, że z niewolą Giedgowda całe powstanie polskie się rozchwieje. Oddział liczył jeszcze do 200 żołnierzy. Powziął myśl rozdzielenia oddziału na cząstki (plutony), urządzając sztab główny, wiadomy tylko naczelnikowi kompanji. Plutony miały na celu utrzymywanie administracji powstańczej w kilku parafiach rosieńskiego powiatu, będąc w ciągłej komunikacji z naczelnikiem kompanii. Podzielił oddział na pięć grup i przeznaczył na dowódców: Szalkiewicza, Mintowta, Życkiego, Medekszę i Stankiewicza z zaleceniem udania się w różne lasy w okolicy, — przy sobie zaś zostawił sztab i kawalerję. (Jeden z dowódców tych małych oddziałków, Stankiewicz, zachorował i po nim objął komendę Bitis, który pomaszerował później w szawelski powiat i tam już działał do końca powstania). Krok ten sprowadził wiele niefortunnych wypadków, demoralizujących krainę. Wkrótce moskale spłoszyli kawalerję, której przywodził Mikulski. Zabili dowódcę, zabrali kilku jeńców, którzy wykryli miejsce sztabu Kuszłejki i opowiedzieli o rozdzieleniu oddziału na plutony. Nie przewidując żadnego oporu, pół kompanji moskwy wpadło tejże nocy na miejsce obozu. Znaleźli kilkunastu. Nieostrożnych skłuli bagnetami, resztę zabrali w niewolę, lecz Kuszłejko zdołał się uratować. Odtąd ukrywał się w okolicznych lasach, nie wiedząc nic o losie swoich żołnierzy, wysłanych na wędrówkę.
Giedgowd po powrocie zebrał kompanję i skutkiem niezmordowanej czynności Bitisa w przeciągu kilku dni zgromadził do pięciuset osób. Było to w drugiej połowie kwietnia, kiedy przybył Pujdak z wiadomością o Moskwie. Nie usłuchano rady Bitisa, pragnącego zrobić zasadzkę, z której Moskwa nie wyszłaby bezkarnie. Przyczyną tego było coraz to wzrastające nieporozumienie między Giedgowdem i Kuszłejką. Porządek zaprowadzony przez Giedgowda chwiać się począł z przyczyny nieposłuszeństwa. Dla uniknięcia Moskwy przedsięwzięto pochód w stronę Cytowian, gdzie Pujdak zostawił kilkunastu rozbitków z oddziału Cytowicza. W czasie pochodu miała miejsce pod Zyłajciami mała utarczka z Moskwą. Pół kompanji Kuszłejki walczyło z 2ma kompaniami Moskwy i gdyby nie noc, powstańcy byliby rozproszeni, skutkiem źle obmyślanego planu i niemożebności kierownictwa. Nieporozumienie Giedgowda z Kuszłejką coraz to się zwiększało, przybierając rozmiary zatrważające. Gdy i zebrana rada wojenna nic rozstrzygnąć nie potrafiła, Giedgowd rozciął węzeł, oddzielając się z dwiestu oddanymi sobie ludźmi w zamiarze wcielenia się do oddziału ks. Mackiewicza. Z Giedgowdem poszli Bitis i Pujdak. Kuszłejko zaś z dwiestu ludźmi błąkał się w puszczach. Stoczył niefortunną potyczkę pod Wormianami (3go czerwca), poczem tułał się czas jakiś, aż na koniec opuścił kraj udając się za granicę.