Adolf Vayhinger, c.k. notaryusz, uczestnik powstania w r. 1863, obywatel honorowy m. Starego Sącza, kawaler orderu Żelaznej korony III. kl., etc. etc., urodzony w r. 1837 w Pilżnie, zmarł dnia 30 listopada 1912 r. w Tarnowie.
Całe życie śp. Adolfa Vayhingera było jedną długą służbą narodową, choć na rozmaitych spełnianą polach. Gdy po roku więzienia za udział w organizacyi powstania styczniowego, osiadł jako notaryusz nasamprzód w Grybowie, potem w Starym Sączu, brał czynny udział we wszystkich gałęziach pracy publicznej, już to jako radny gminny i członek rady powiatowej, już to jako przewodniczący rady szkolnej miejscowej i założyciel Kółek rolniczych.
W r. 1886 wybrany posłem do Rady państwa, należał w Kole polskiem do grupy posłów postępowych, był sekretarzem Koła, zasiadał w wielu komisyach i nawet z dobrym skutkiem udało mu się przeprowadzić dwie ważne sprawy, a mianowicie: Kiedy minister Dunajewski wniósł projekt ustawy, zniżającej opłaty skarbowe od darowizn, zapisów mniejszej wartości i t. p., a chciał odbić się za to na Towarzystwach asekuracyjnych, mówca wraz z drugim kolegą z Koła polskiego oparł się temu stanowczo i zmusił rząd do ustąpienia i opodatkowania raczej wygranych w loteryę i w totalizatora. Podobnie w sprawie wódczanej Koło polskie żądało najpierw rocznego wynagrodzenia milion złr., skłaniało się jednak do ustępstw, od których zdołał je powstrzymać ze skutkiem ś.p. Vayhinger i jego polityczni przyjaciele.
Przy każdej sposobności bronił ś. p. Vayhinger samorządu, — interesów miast w obrębie ustaw: drogowej, szkolnej, kwaterunkowej i gminnej, lecz nigdy nie zapominał, że jest Polakiem i interes narodowy zawsze na pierwszym stawiał planie.
W r. 1890 przeniósł się na stałe do Tarnowa, a już w październiku w 1895 r. wybrano go tutaj posłem na Sejm krajowy, gdzie zasiadł jako członek polskiego klubu demokratycznego, którego duszą był w owym czasie ś. p. Tadeusz Romanowicz. Na tym posterunku pracował w komisyi kolejowej, petycyjnej i prawniczej, poczem w r. 1898 wybrany został członkiem Wydziału krajowego. Przez długi szereg lat piastował godność prezesa Izby notaryalnej, z której zrezygnował dopiero w roku bieżącym.
Był to jednem słowem wytrawny parlamentarzysta, demokrata nie „przełomowy", ale z przekonań i popędu serca, to też śmiało o nim powiedzieć możemy, że z nim schodzi do grobu "ostatni z Romanowiczów". Cześć pamięci zacnego patryoty-obywatela!