Mieczysław Nartowski napisał w pamiętniku [w archiwum rodzinnym potomków], że jego babcia po mieczu Aniela z Fałęckich Nartowska opowiada wnukowi o wydarzeniach z czasów Rzezi Galicyjskiej. Było to w cyrkule tarnowskim.
"16 marca 1846 roku od strony Strzyżowa nad ranem nadciągnęła duża banda pijanego chłopstwa . Ostrzeżona przez fornala poczciwego Macieja , uciekłam z mężem i waszym ojcem do lasu . Tam byliśmy przez 3 dni . Drugiego dnia dziadek wasz , moje drogie wnuczki , wychylił się z lasu z waszym Tatusiem. Nie uszedł dziesięciu kroków , gdy zaczajony drab pochwycił go , związał i pognał ku wsi. Ojciec wasz zbity do krwi z płaczem zawrócił do lasu i zabłąkał się ./.../ Kiedy trzeciego dnia ustały dzikie wrzaski , wyszłam z lasu . W koszuli zgłodzona idąc , w krzakach w Słotwinie / tak zwie się lasek obok dworu / napotkałam śpiącego waszego ojca/. Tutaj -opowiadała babunia -gdzie dzisiaj mieszkamy , stał duży dwór . Rozburzono go i spalono wraz z wszystkimi zabudowaniami gospodarskiemi /.../ Dziadek wasz pognany na łańcuchu do cyrkułu w Tarnowie wkrótce potem z ran umarł ".