Portal w rozbudowie, prosimy o wsparcie.
Uratujmy wspólnie polską tożsamość i pamięć o naszych przodkach.
Zbiórka przez Pomagam.pl

Lelewel Prot - pamiętniki (fragmenty dotyczące żony Józefy Slaskiej od 1823 roku)

7.03.2025 12:46
Prot Lelewel Rok 1823 od początku swego trzymał mnie pod urokiem. Przywiązałem się do osoby /Józefa Slaska/, która i sposobem myślenia i upodobaniem wzejemnem ze mną sympatyzowała. Walkę niemałą z sobą toczyć wypadało, na położenie moje towarzyskie - sam ubogi, miałżem łączyć się z osobą niemającą majątku? Widziałem w niej wprawdzie gwarancję iż poświęceniem się i pracą można żyć szczęśliwie ile to od nas zależy, ale jak dopiszą okoliczności temu w żadnym staniem i położeniu nie rządzimy.
Krewna jej i opiekunka w oddaleniu od matki pokazywała sprawę do spadku po bogatej babie, ale bogdanka mało nierachowała i stanowczo rachuby te oddalała. Uwaga moja, że wstąpiłem w rok 33 życia, że bracia o związkach małżeńskich nie myślą przechyliło mnie na stronę połączenia się, w czym nie znalazłem sporu ani od rodziców, anie od rodzeństwa mego.
bp. Cieciszowski Wypadało jeszcze zapytać o to głowy rodziny - tym końcem stycznia 9-go wyruszyłem do Łucka na solnizacię imienin Biskupa /Kacper Kazimierz Cieciszowski, szwagier ciotki/, a utwierdzony w zamiarach w lutym powróciłem i terminu połączenia naszego na dzień 15 kwietnia ułożon.
Kamiński Ludwik chciał przyszłą moją poznać. Marca 27 ruszyliśmy z Woli, lecz zaledwie parę staj od domu koń młody skakać zaczął, wyskoczyłem z bryczki aby go przytrzymać i rzeczywiście wstrzymałem - aliści Kamiński przelękniony wyskakuje też, pada na ziemię i wybija nogę w kolanie. Zostaliśmy więc w domu, sprowadziłem znanego chłopa. Po naprawieniu nogi położny w bryczce udał się do siebie do Górek, gdzie czas długi przeleżał. Pomimo złego prognostyku Kamiński z żoną moją zawsze i do końca z wielkim dla siebie byli afektem i przyjaźnią.

akt małżeństwa Nadszedł 15 kwietnia/23 kwietnia/ - ale to i Kamiński nie mógł asytentować - leżał w Górkach - do Rudy przybyli ze mną Feliks Szymanowski, Bruno Kamiński i brat Jan. W kościele w Mińsku połączył nas szanowny proboszcz x. Czerski.

Nazajutrz wprowadziłem w dom mój kochaną żonę z którą miałem tak błogie przeżyć chwile, a brat Jan drugiego dnia udając się do Zamościa dom nasz opuścił. W parę dni potem, prezentowałem żonę rodzicom i rodzeństwu w War/szawie/.
Rok ten pierwszy pożycia poświęciliśmy na obowiązkowe odwiedziny. Wyjechawszy z Warszawy 12 lipca przez Rawę, Piotrków, Radomsk, Gidle, zajechaliśmy do wsi Wysoka pod same Żarki, dziedzicznej W.P. Bukowskiego, drugiego męża Matki Żony mojej. Matka urodzona Puszetówna primo voto była za Slaskim Józefem, ojcem żony. Cieszyła się córka w objęciach dobrej matki - niedługo, bo więcej zamierzonych było odwiedzin. Stąd więc do Minogi. Pani Minogi i Birkowa urodzona Załuska, ciotka Załuskiego Józefa Generała, za Puszetem Starostą Zawichostskim, a matka matki żony mojej - niewiasta poważna laty, szanowana w okolicy. - Widzieliśmy tam wiele osób, między innemi Sierakowskiego prałata z Krakowa. Był Wodzicki prezes Rzplitej i Senator Wojewoda Królestwa, z rodziną, córkami, zięciem., Kontent ze spotkania kogoś z Warszawy badał o wiele przedmiotów a ciągle chodząc sami po ogrodzie, konfidencjonalna rozmowa sympatią jego wyjednała.
Mówiliśmy też wiele o ogrodach, z takim znawcą bałem się udawać erudyta, jednakże powitał we mnie zwolennika swego, zaprosił nas do Niedźwiedzia na obiad.. Żona nie miała wiele ochoty wchodzić etykietalnie pomiędzy panie, nie byliśmy zatem i długo tego żałowałem. Dom babuni był na wyższą stopę - byliśmy zmęczeni a czekało nas niemało. Z Minogi 22 Lipca byliśmy w Krakowie, u tak dawnego przyjaciela domu naszego Biskupa Woronicza. Jakże uprzejmie nas przyjął. Całe mieszkanie swoje i ozdoby jego nam pokazywał, tłumaczył, wyjaśniał. Prosił nas na dzień następny na obiad - nie mogliśmy przyjąć wezwania, żegnał nas więc, błogosławił i z prawdziwym wzruszeniem opuściliśmy progi jego.
Byliśmy także u Babki Slaskiej, już w podeszłych bardzo latach będącej. Za poleceniem Wodzickiego zwiedziliśmy ogród botaniczny, przyjrzeliśmy się trochę dawniej nam znanemu Krakowu, zwiedzili Katedrę, groby Królów - opuścili nareszcie starożytne miasto i zajechali do Rzeplina. Tu stryj żony P. Jan Slaski, a ojciec Teodora i Władysława, wsławiony patriota z epoki Kościuszki jak o tem świadczy Zajączek w swoim "Long d'Oeil sur la Revolution de Pol an 1794" [znana jest "Histoire de la révolution de Pologne en 1794" lecz brak jest tam informacji o Janie Feliksie Slaskim] przyjął nas z kordialnością rodzinną. Nazajutrz droga nasza znowu do Wysokiej a pożegnawszy Matkę, której więcej widzieć nie mieli zjechaliśmy do Częstochowy, wysłuchali Mszy Ś. zwiedzili Świątynię i tak z błogosławieństwem Matki bez przygód odbywszy podróż, stanęli szczęśliwie w Warszawie

Prot Lelewel pamiętnik (fragm dot. ślubu) 1/3 Prot Lelewel pamiętnik (fragm dot. ślubu) 2/3 Prot Lelewel pamiętnik (fragm dot. ślubu) 3/3

Rodziców nie zastali w domu, byli z odwiedzinami u Majewskich. Zastałem list z poczty, w nim brat Joachim pisze że będzie u nas w Woli. Natychmiast rodzicom przekazałem - a sami nie przenocowawszy nawet w Warszawie spieszymy aby powitać go w progach naszych.
(...)
Ktokolwiek rozbierze dzisiaj dla działów majątku i porówna z obecnym stanem naszym (1850 3/4) weźmie czas na uwagę, klęski jakich doznaliśmy w 1831 roku, nakłady jakie poczynić wypadało aby je zatrzeć - nakłady na wychowanie dzieci - dalej tak ciężki opodatkowane czasy, zastanowić musi nad zadaniem jakim to sposobem się stało, że beż żadnych przemysłowych obrotów, obecna taka egzystencja* A oto największy w tym sekret, że zadaniu naszemu zadość uczyniliśmy, żeśmy oboje pracowali, a oszczędnością zapobiegali rozproszeniu się małego mienia.
Stawały na nieraz okoliczności nader sprzeczne - i tak tyloletnie cierpienia żony, stąd nakłady, stagnacja nie w jednym przedmiocie, a jednakże przy błogosławieństwie Bożem, przy poczciwem jej życiu, wszystkiemu jakoś zaradzało się. Ży przykład do naśladowania.
Zostawał obowiązek prezentowania Żony w domach familii mojej. Na 12 października byliśmy w Okrzei, a 18 stanęli w Łucku. Ze zwykłą anielską swą dobrocią przyjął nas uwielbiany święty człowiek, - lubo nie w porę przybyliśmy, bo codzień spodziewana bytność Cesarza Aleksandra, któremu zwykle Biskup komnat swych zestępował, trzymała nas w ciągłych niespokojnościach i troskliwości. Po 10 dniach pobytu 29 zjechaliśmy do Iwańczyc do Państwa Bystrych. Córka ich jedynaczka, milutka - po roku 1831 została żoną Cieciszowskiego Kazimierza. Nazajutrz puściliśmy się w dalszą ku domowi drogę, - gościli w Hostynnem u Sufczyńskich. Doszertówna Basia siostra Stanisława i Eugeniusza, wdowa po Michale Sufczyńskim z Łańcuchowa, była teraz za Franciszkiem Sufczyńskim, stryjecznym pierwszego. Nareszcie 28 listopada stanęliśmy w domu. W parę dni po powrocie zajechali Dembowscy z Rudy, z p. Libiszewską, która potem wychowywała Felinia - Wężykowa. Przybyli też do nas Kuszel Antoni z Żeliszewa, Czarnocki Xaw, Sobieski Jan i Kamiński Ludwik z usilną prośbą abyśmy byli w Żeliszewie na d. 3 grudnia imienin Xawerego Czarnockiego, który był ciotecznym bratem Kuszla, oraz na dzień następny imienin Barbary Kamińskiej. (...) Dawniejsza to znajomość Kuszlowej z żoną moją, a dawniejsza jeszcze z nim moja. (...)
Pojechaliśmy zatem i dosyć po wariacku dnie te spędzili. W powrocie nawiedziliśmy Kiedrzyńskich w Kuflewie, ona Slepowska z domu córka Inspektora a un rêveur. Dalej byliśmy w Mińsku u Jezierskich, od Stanisław ożeniony z Małachowską. Potem w dalszym ciągu w Stojadłach u Dembowskich.
Dembowski Jan brat młodszy Stanisława, odrębnego człowiek charakteru, trochę libertyn, trochę szuler, mający przecież w sobie i coś dobrego. Roztrzepany, wesoły, służył wojskowo, kilkakrotnie zmieniał mundur, nigdy stale w jednym korpusie, zawsze jednak w szeregach narodowych. W roku 1812 kiedy Gen. Rusi Czapli w Słonimie zabierał Konopkę i nieostrożny nowy pułk Chevalancierów /Szwoleżerów-Lansjerów/ Gwardii Cesarskiej z Litwinów formowany, tam on się znajdował i ujść mu się udało, tak on umiał ze wszystkiego się wycofać. Tak się wycofał ze dwóch ożenków z Czaplicką w Płockiem i Kmitówną w Warszawie, czmychnął od nich od ołtarza. I w ostatnim zadaniu z Markowską krewną Pani Jerowskiej dzierżawiącej Dembe Wielkie, spodziewaliśmy się tego, lecz tu była rzecz inna, tutaj wszyscy mu odradzali, więc on szedł przeciw radom wszystkich, a najbardziej, że chciał na złość zrobić bratowej Stanisławowej, która na wszelki sposób miłowała nie mieć z niej bratowej. Teraz do zawarcia związku przybrał on mnie za świadka. Podjąłem się, ale pod warunkiem, że jeżeli zamierzy czmychnąć, wolno mi będzie za kołnierz przyciągnąć go do ołtarza. Szlub odprawiony u Trynitarz w Solcu, już było późno, ciemno. O jakże do niczego obrzęd ten był niepodobny. Tak sprzeczny charakter jakim był Dembowski rzadko by znaleźć, był czas kiedy mnie niezdecydowanego namawiał na wzięcie Józefy, bo wtedy potrzebował życzliwości bratowej, kiedy zaś ja rzecz już skończyłem, wszelkich trudów odmawiać używał, ażeby ja zerwał z narzeczoną, a to jedynie aby dokuczyć bratowej z którą się poróżnił. Na ten raz dosyć o Janie D.
Nadeszły Święta Bożego Narodzenia, na które i na Wigilię na imieniny matki jechaliśmy do Rodziców, w koło rodzinne. Rodzice bacząc na stan żony nie chcieli z domu swego jej wypuścić, pozostała więc, a ja sam powróciłem.
(...)
1824 Żona moja u rodziców w Warszawie, dnia 24 stycznia urodziła syna Tadeusza Karola, imię dane po ojcu naszym przez przełożenie - Ojcu było Karol Tadeusz. Chrzestnymi byli Kamiński Pius Kasztelan i Teressa Stanisławowna Dembowska. Żona karmiąc sama pierworodnego do dnia 23 Marca w domu rodzicielskim zostawała.
(...)
Września 10 jeździłem do Rodziców do Warszawy. Jedenastego przyjąwszy od nich imienin mych powinszowanie wróciłem do żony i przywiozłem jej brata Felixa, Oficera 5° pie /5 pułk liniowy piechoty/
(...)
1826 (...) Później się dowiedziałem szczegółów przy uwięzieniu mnie. Generał Gendre miał to dopełnić. Czy sparzony tym, że mu Morawski ze szponów się wyrwał, czyli też od kogoś miał o mnie mniej właściwe wyobrażenie - zażądał aby mu dano pluton jazdy. Rożniecki na to zaśmiał mu się w oczy i dał tylko kilku kozaków (...)
Wola Cygowska Lelewelów Gdy przybyli do dworu w którym wszystko w pierwszym śnie pogrążone było, otoczyli dom Kozakami. Gdy (drzwi?) otworzono, panowie oficerowie trzej weszli do sypialni żony mojej ze światłem i oświadczyli, że gdy męża nie zastaliśmy, Pani ma wydać wszelkie papiery których oni szukać będą. Wypadało więc wstawać, nieodstąpili na krok. Pan Kapitan Rożański w kapeluszu i kogucie na nim z pobrzękiwaniem szablą i miną junaka nastawał na pośpiech. P. Generał przepraszał za niegrzeczność kapitana, kołysał kolebką kwilącego Tadeuszka rozbudzonego i przestraszonego nieznanym mu widokiem i obejściem. Nie było rady, nieboga wstać musiała, okryć się jak mogła wśród lamentującej swej służby, do wszystkich szaf, szuflad, kufrów ściągana, z kluczami attentować musiała otwieraniu i zabieraniu wszelkich szpargałów, i miał racią mówić "mnoho bumagów" bo zabrał wszelkie regestra gospodarskie od rewolucji Kościuszkowskiej i do obecnej pory, tak że wszystkie rachunki przerwane zostały. Tak napakowaną bryką pędzili do Warszawy, zostawiając po sobie konsternację w domu Woli. Biedna żona przestraszona we śnie, dotknięta w najżywszym uczuciu, strapiona, nie straciła odwagi. Natychmiast wysłany Ciborowski z urzędu pisarz ekonomiczny, , młody i chętny do posługi, aby ubiegł pocztę wcześniej zdążył mnie zawiadomić. (...)
Żona moja w tym stanie niepewności w siódmym miesiącu ciąży będąca, dotknięta kaszlem z powodu przestrachu i zaziębienia przy najeździe nocnym domu, postanowiła udać się do Warszawy. Rodzice moi pochwalili je to i do domu swego przyjęli, tam znalazła pociechę i spokojność przy spodziewanej wkrótce słabości. (...)
Szybkimi kroki podążałem w progi rodzicielskie, uściskałem żonę, Tadeuszka, kochanych rodziców i rodzeństwo. (...) Po wzajemnych uściskach następowały relacye. Musiano najprzód zaspokoić serce moje. Drugoletni Tadeusz ściskał odzyskanego Ojca, lecz był drugi. Żona z niemałym niebezpieczeństwem d 1 kwietnia urodziła nieżywego prawie. Starania Wernetego i Vollerta akuszera przywołały go do życia. Dano mu imiona Hugona Władysława Joachima, chrzestnymi byli brat Joachim i siostra Marcellina Nosarzewska. Dziecię zupełnie niedołężne, z głową nader wielką, nie rokowało jak tylko bardzo krótkie chwile życia. Za powód tego dawano obejście się przy najeździe nocnym w m-cu Lutym. Żonę zastałem w stanie dość dobrym po słabości kaszel ustał i wstąpiła nadzieja że piękna pora letnia dopomoże do zupełnego sił zdrowia odzyskania. Dnia przed 25 kwietnia w dni trzy po uwolnieniu wyjechaliśmy na wieś.
(...)
1829
(...) Dnia 7 września urodził się syn czwarty. Matkę i mnie cierpiącego nawiedzili 25 września Nosarzewscy i Majewscy a 1° października brat Joachim w przejeździe do Łucka. Października 1 ochrzczony Zygmunt August. Rodzicami chrzestnemi Slaski Władysław i Szymanowska Bona, był przytomny brat żony Rudolf oficer pułku 8 piechoty.
(...)
1831
(...) Na wspomnianej radzie wniósł Działyński ażeby dla nadania większej siły narodowi, ogłosić bezzwłocznie królem X. Adama Czartoryskiego, co wszakże nie trafiło do przekonania większości, uznano to nie na czasie. Opuściwszy Sandomierz i gościnnego Cyprysińskiego dnia 17 w Klimontowie, 18 w Stagowie Stopnicą. 10 Sułkowie, 20 w Knyszynie u Slaskiego Aleksandra ożenionego z Pauliną Dąmbską - on brat żony mojej - a tylko co był powrócił z Pułku 10go w którym odbywał kampanię. Dalej przez Racławice, Prędocin, Kacice, Iwanowice, Rzeplin, Cianowice do Krakowa, gdzie 25 stanęliśmy. Tutaj Ostrowski rozstał się ze mną, niebezpieczno mu było dłużej zostawać, przyszedł na Podgórze jakoś przejęty w dom Wrońskich w oczekiwaniu co dalej wypadnie. Wrońska przyrodnia siostra żony mojej, dwoje dorosłych dzieci Teressa i Maurycy pobyt przyjemny. Wygnanie to nasze czasowe dzielił Dembowski Stanisław. Niebawem wszedł do Krakowa Rudiger i ogłoszono amnestię. Wyłaziłem z kryjówki wraz z Dembowskim, o powrocie zamyślaliśmy, pilno nam było, on tęsknią do swojej Tereni, ja niespokojny o dom matki, żony, którą pozostawiłem w stanie niepewnym zdrowia, przyspieszaliśmy więc wyjazd nasz, któremu dopomógł fundusik, który z rąk Goczałkowskiej ciotki żoninej z zapisu Babki jej Załuskiej Puszetowej odebrałem.
Dembowski Stanisław miał bryczkę w Krakowie, wsiedliśmy na nią 11go października na nocleg do Korzkwi, nazajutrz 12 w Sancygniowie, gdzie żona tymczasowie przy rodzicach swoich - zadąsana że on chociaż dowódca pospolitego ruszenia skalbmierskiego, cały bez znaków dowódców poświęcenia powraca. Nie mieliśmy więc co dłużej pozostawać 13 zajechaliśmy do Knyszyna do Aleksandra, 14 do Lubczy Wielowieyskich (___), on z 1 Pułku Krakusów niedawno do domu powrócił. 15 w Zagaju Chwaliboga Karola, 16 w Małogoszczu, 17 Radoszyce, Końskie, Drzewica, 18 Odrzywół, Nowemiasto, Grójec. 19 stanęli w Warszawie.
Jakie było powitanie w domu Rodzinnym? Smutek przeważał wszelkie inne uczucia. Ścisnęło się serce na widok matki utęsknionej za Synami - na widok cierpiącej Żona, na widok wszystkiego co nas otaczało. Trudno jest walczyć z przeznaczeniem, szemrać na Wolę Bożą nie należy. W domu Joachima przy Ulicy Długiej na pierwszym piętrze nasza matka. Piętro drugie z woli matki zajęła żona moja z czterema synkami w czasie mojej nieobecności wyniosła się z domu Bazylianów. Raźniej im było znosić razem ciosy które zewsząd je dotknęły.
W czasie nieobecności mojej poczciwy Doktor Wernery co pływem swoim u Rautenstraucha usuwał obawy do powrotu mojego widząc stan zdrowia żony mojej nalegał na mnie abym powrotu nie zwlekał. Toi też przyspieszyło powrót Za przedstawienie Rautenstraucha Gubern. Witt przychylnie zapewniał, wypadało więc stawić się najprzód przed Rautenstrauchem, który przedstawił mnie Wittowi. Przy uprzejmem przyjęciu Witt oświadczył, że kiedy tylko zachcę mogę do wsi swojej jechać, odtąd byłem spokojny i przyjeżdżałem jak inni za paszportem.
Zdrowie żony zastałem w bardzo złym stanie, spodziewała się wkrótce połogu, więc tym więcej niepokojeni byliśmy. Wernery nie odstępował. Uprzedzając nadchodzący kryzys chciałem wejrzeć co się w Woli działo. 25 października zastałem wszystko zupełnie zniszczone, żadnych żyznych inwentarzy, pustki w gumnach, pustki w domu, okna bez szyb, wszystko jak gdyby po najściu Tatarów. Pozalepialiśmy szyby papierem, przyniesiono ławeczkę drewnianą prostą, prosty stoli, naścielono w kącie barłogu, tako był spokojny nocleg. Tak zastał mnie nazajutrz oddział jazdy powracający po odbytej kampanii do Petersburga. była to resztka ocalała przy Jerozolimskich rogatkach, pułku huzarów pąsowych, który walecznie postępował na zdobycie Warszawy. Panowie oficerowie zdziwieni pytali kto to mógł sprawić takie zniszczenie, nie szczędzili złorzeczyć na barbarzyńskie postępowanie.
(...) Tak napatrzywszy się na skutki najazdu, po którym pozostała tylko pamięć stu pięćdziesięciu sztuk rogatego bydła, trzody chlewnej, koni kilkunastu, drobiu - napatrzywszy się na nie zebrane łąki, nieobrobione zupełnie pola, na pustki na gumnach, na porozbijane, porąbane szafki, komody, szuflady pamiątka rabunku Majora Torhus powróciłem do Warszawa. Wprawdzie nie pomnożyło do smutków w duszy znękanej, ale potrzeba niezwłocznego zajęcia się wyszukiwania ku temu środków srodze myśl zajmowała.
Dnia 13 listopada żona po ciągłych cierpieniach szczęśliwie wydała na świat córkę rodzicami chrzestnymi byli Nietrzebska Antonina z Cieciszowskich a siostra moja cioteczna i Jan Majewski mąż siostry mojej Marianny. Chrzest odbył proboszcz właściwy parafii panny Marii ksiądz Kotkowski kanonik niedługo biskup. Chrzciny nader skromne, zupełnie do czasu zastosowane. Do końca roku pracowało się nad jakimkolwiek środkiem na utrzymanie potrzebujących ludzi na wsi. Święta Bożego Narodzenia zawsze świetnie w domu rodziców obchodzone tym razem cichą gorzką łzą oblane bo solenizantce Ewie po raz pierwszy nie dostało męża synów 2 i nawet nadziei. Z dziwną religijną rezygnacją znosiła te ciosy, przyszłość i nadzieję w prawie boskim składając, ufna zawsze w miłosierdzie boskie, szukała pociech w obliczu wnucząt, które serdecznie umiłowała. Zdawało się podeszłej w latach że jest obroną i zasłoną pozostałości po synach zawsze tym zajęta. (…)
Tak skończył się ten Dramat Narodowy, trzeci w życiu mojem, co przypomina mi słowa Ovena „Tandem bona fortuna triumphat de male possessis non gaudet tertius haeres” Ale niestety! I wtedy i obecnie powtarzać można „De male possesis gaudet tertius haeres. Czy ma być więc nadzieja jaka w Opatrzności?

[Prot Lelewel, Pamiętniki z lat 1815-1832, BN Rps 9545 II]