Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Kopcewicz Jan Kajetan

14.06.2010 00:32
Jan Kajetan Kopcewicz
Jan Kajetan Kopcewicz urodził się w 1909 roku. Jako młody chłopiec polubił historię, a szczególnie dzieje Grecji i Rzymu. Uczęszczał do gimnazjum i liceum humanistycznego. Tam dokładnie poznał język starożytnej Grecji i Rzymu. Później na uniwersytecie studiował grekę i łacinę.
Po ukończeniu magisterskich studiów na wydziale filologii klasycznej odbył służbę wojskową w Zambrowie w kompanii ciężkich karabinów maszynowych. Wspominał często o tym na spotkaniach z nauczycielami i młodzieżą. W okresie niemieckiej okupacji pracował w jednym z licznych młynów na Lubelszczyźnie jako księgowy. Uchronił się tym nie zdradzając swojego wykształcenia przed okupantami i wywiezieniem do obozu koncentracyjnego.
We wrześniu 1944 roku aby być bliżej stolicy i ośrodków kultury przeniósł się do Wołomina. Tutaj spotkał grupę nauczycieli którzy zajęli się organizacją szkolnictwa średniego. Gdy powoływano do życia gimnazjum i liceum był jednym z najbardziej zaangażowanych ludzi. O jego pracy w pierwszych latach istnienia szkoły jest dokument odchodzącego Dyrektora Józefa Czerniakowskiego. W opinii tej Dyrektor stwierdził, że: …Ob. Kopcewicz… jako nauczyciel języka łacińskiego i śpiewu wykazał się wybitną pracowitością, punktualnością i dokładnością. Będąc wielkim amatorem muzyki prowadził chór szkolny i przygotowywał części muzyczno – wokalne i instrumentalne na wszystkie imprezy szkolne. Lubił młodzież i młodzież szkolna darzyła go uznaniem.
Jan Koncewicz był opiekunem drużyn harcerskich w szkole. Brał czynny udział w zbiórkach harcerskich, ogniskach, a także wyjeżdżał z harcerzami na obozy letnie i kolonie dla uczniów.
W maju 1950 roku po odejściu Pani dyrektor Sabiny Drop do pracy w Kuratorium Oświaty w Warszawie Jan Koncewicz zostaje dyrektorem powstałej wówczas Państwowej Szkoły Jedenastoletniej. Mimo różnych zawirowań politycznych hołdował zawsze sprawdzonym zasadom starożytnego wodza Wercingetoryksa: Nie upadać na duchu. (NE Se animo demittere).
Z wielką satysfakcją i sentymentem przyjmował do pracy w szkole nowych nauczycieli a szczególnie swoich wychowanków szkoły. Troszczył się o nich bardzo i traktował ich jak swoje rodzeństwo (chociaż swojego nie posiadał). Mówiono o nim że to człowiek z „Miną Marsa o sercu gołębia”. Pomagał młodym nauczycielom rozwijać swe zainteresowania i nabierać praktyki pedagogicznej. Angażował się do różnych prac pozaszkolnych i pozalekcyjnych, aby byli blisko młodzieży i jej służyli.
W 1957 roku po przeniesieniu szkoły do budynku przy ul. Sasina 33, cieszył się Pan dyrektor ze szkoły „z prawdziwego zdarzenia”. Piękne duże i widne sale, gabinety przedmiotowe z zapleczami dawały możliwości lepszej pracy, możliwość rozwijania zainteresowań.
Z inicjatywy Pana dyrektora organizowano turnieje szachowe z udziałem nauczycieli i uczniów. Dyrektor był sam zapalonym szachistą i niejednokrotnie zawody towarzyskie i mistrzowskie w szachach trwały do późnych godzin wieczornych. Dzięki Jego zaangażowaniu w szachy wielu absolwentów brało udział w krajowych i międzynarodowych zawodach szachowych. Był też wielkim miłośnikiem muzyki. Bardzo często, już jako dyrektor szkoły, zasiadał przy pianinie, grał wspaniale i zachęcał młodzież szkolną do udziału w koncertach. Kochał muzykę i stare pianino, które pielęgnował od 1944 roku (nowe szkoła zakupiła dopiero od 1944 roku). Kochał swój przedmiot - łacinę. Lekcje łaciny często przypominały historii, zanim zaczął tłumaczenie tekstu, wpierw opowiadał o wydarzeniach, których ten tekst dotyczył. Swoimi ciekawymi opowieściami zachęcał do studiowania starożytności i łacińskich maksym. Dzięki temu absolwenci szkoły dużą łatwość w tłumaczeniu tekstów na wyższych studiach.
W 1963 roku Pan dyrektor zmęczony rosnącymi trudnościami oświadczył nauczycielom, że odchodzi ze szkoły. Oświadczył wprost „Nasz Dyrektor zwariował - żenię się i wyjeżdżam do woj. bydgoskiego”. Rzeczywiście przeniósł się do jednego z bydgoskich liceów i pracował tam jako nauczyciel łaciny i muzyki. Przyjeżdżał corocznie w listopadzie na grób swojej mamy w Kobyłce. W latach siedemdziesiątych przestał przyjeżdżać i tak jak cicho przeniósł się do innej pracy, tak cicho odszedł z tego świata.
Tadeusz Michał Kielak, Krzysztof Milczarek www.wolomin.