W szeregach szlachty
Nobilitacje rodzin pochodzenia żydowskiego od XIX w. na terenie ziem polskich miały miejsce zasadniczo w Królestwie Polskim i Galicji
źródło: zbiory autora
+zobacz więcej: O Tewje Mleczarzu i „dwużydzianie Polaka”
W Królestwie Polskim szlachectwo uzyskiwały znaczniejsze rodziny pochodzenia frankistowskiego, zasłużeni naukowcy, wyżsi urzędnicy oraz znamienitsi przedstawiciele sfer finansowo-gospodarczych. W każdym przypadku nobilitacje były poprzedzone zmianą wyznania na rzymskokatolickie lub ewangelickie. Tylko nieliczne rodziny frankistowskie (ci z Krysińskich, którzy nie zostali nobilitowani w XVIII w., Łabęccy, Piotrowscy, niektórzy z Jeziorańskich i Szymanowskich oraz Wołowscy) wystarały się o szlachectwo w Królestwie Polskim. Inne starały się uchodzić za szlachtę (np. Grabowscy, Lanckorońscy czy Szymanowscy), korzystając ze zbieżności nazwisk z innymi rodami lub wręcz pod nie się podszywając (np. Kaplińscy zwłaszcza po przeniesieniu do Galicji). Niektóre rodziny otrzymały szlachectwo z racji zasług lub otrzymania orderów (np. Dewison, Freyberg-Rosenfeld czy Rosenthal).
Fortuna najbogatszych rodzin żydowskich ze sfer plutokracji w Królestwie Polskim – Blochów, Epsteinów, Fraenklów, Kronenbergów, Laskich, Lesserów czy Lenvalów – otwierała drogę nie tylko do stanu szlacheckiego, ale również do tytułów arystokratycznych, głównie baronowskich. Wprawdzie monarchia austriacka czy rosyjska nie szafowały nimi, ale pozostawały jeszcze Saksonia, Belgia, a nawet Stolica Apostolska (hrabią papieskim został w 1871 r. Zygmunt Lesser). W Austrii najbardziej znane neofickie rodziny galicyjskie (Brunicki, Turnau) zmieniły najpierw wyznanie, by móc swobodnie nabywać dobra ziemskie. Ich szlachectwo przyszło nieco później. Nobilitacja dotyczyła podobnych sfer co w zaborze rosyjskim i stanowiła ukoronowanie karier urzędniczych czy wpływów środowiskowych. Natomiast, co ciekawe, w Galicji szlachectwo uzyskało kilka rodzin wyznania mojżeszowego (Frydmann, Mieses, Rapoport) ze sfer palestry, finansowych i urzędniczych.
Liczba uszlachconych neofitów jest trudna do określenia. Dotychczasowe wydawnictwa poświęcone temu zagadnieniu, z reguły mało krytyczne naukowo, wykazują tendencję do przeceniania zjawiska poprzez dopatrywanie się krwi żydowskiej w każdej osobie, której kariera budziła zdumienie swoją szybkością. Z kolei niektórzy nobilitowani skrzętnie ukrywali swoje pochodzenie. W heraldyce tego okresu rodziny neofickie otrzymywały herby własne pochodzące od nazwiska. Niekiedy zaś posiadały własne dość wymyślne nazwy (np. Źródłosłów). Te z nich, w których wykorzystano jako element sześcioramienną gwiazdę, budzą wyraźne skojarzenia co do pochodzenia rodziny (np. herb Złotoryb – czytaj też Goldfisch), jednak o ich zasadności przesądzić mogą tylko badania genealogiczne.
http://www.rp.pl/artykul/159608.html
Bibliografia
Rzeczpospolita, Tomasz Lenczewski 07-07-2008,