cd. W Wielkiej Rumunii
Rozpad imperium carów w 1917 roku i wojna domowa umożliwiły narodowościom Rosji podejmowanie decyzji o samostanowieniu. 2(15) grudnia 1917 roku ukonstytuowana kilka dni wcześniej Rada Krajowa (Sfatul Tarii) ogłosiła się najwyższym organem władzy w Besarabii. W jej skład weszło trzech Polaków: Wieńczysław Koszko, Pomorowski i Feliks Dudkiewicz. Kiedy 27 marca roku następnego glosowano kwestię zjednoczenia Besarabii z Rumunią, Polacy jako jedyna mniejszość etniczna (przedstawiciele pozostałych wstrzymali się od głosu) poparli ją. Przed głosowaniem Feliks Dudkiewicz wystąpił z mową: Przykro mi, że w tak ważnym dla mołdawskiego narodu dniu zmuszony jestem mówić w języku rosyjskim, który był symbolem uciemiężenia tak moldawskiego, jak i polskiego narodu. [...] W imieniu besarabskich Polaków w pełni popieram zjednoczenie Besarabii z Rumunią, jak tego chcą Mołdawianie, rdzenni mieszkańcy tego kraju, (przeł. W.Ś.).
Tak oto Polonia besarabska stała się Polonią rumuńską, choć zmiany geopolityczne umożliwiły części Polaków (ok. 2 tys.) repatriację do kraju. Ruch wyjazdowy objął głównie najlepiej sytuowaną i najlepiej wykształconą część ludności. Atmosferę tamtych (ale i wcześniejszych) lat doskonale oddaje we wspomnieniach reemigrant Stanisław Makowiecki (Mamałyga, czyli słońce na stole, Wydawnictwo Literackie, 1976): Następnego dnia zauważyłem [rzecz dzieje się w mieście Soroki w 1918 roku - W.Ś.], że ciocia jest przejęta poważnym problemem. Było jakieś święto i trzeba było wywiesić chorągiew rumuńską. Tym, którzy ośmielą się to zaniedbać, groziła wysoka kara pieniężna. Spruliśmy perkalową chorągiew rosyjską i ugotowaliśmy w wywarze z łupin cebuli jej biały pas. Wyszedł świetny żółty kolor i po zeszyciu z pasami niebieskimi i czerwonymi z dawnej chorągwi powstała chorągiew rumuńska. Kiedyśmy ją wieszali na balkonie, przyszła nagła burza. Gdy ustał deszcz, jakiś oficer rumuński zatrzymał się na trotuarze i zaczął krzyczeć w stronę naszego domu: - Zdjąć natychmiast tę chorągiew! Zdjąć natychmiast!. Deszcz zmył częściowo żółty kolor i łatwo było pomylić chorągiew z rosyjską.W latach dwudziestych polska mniejszość zaczęła krzepnąć. Powstawały liczne towarzystwa kulturalne i sportowe, rozwijało się szkolnictwo (w 1922 roku było w Besarabii 12 prywatnych szkół polskich). W Kiszyniowie utworzono konsulat RP. Mniejszość polska, licząca w 1938 roku 8104 osoby (dane te uważa się powszechnie za zaniżone), z jednej strony doświadczała szerokich swobód (jako grupa nieliczna i rozproszona nie stanowiła zagrożenia dla integralności Królestwa Rumunii, które dodatkowo łączył z Polską sojusz wojskowy oraz współpraca polityczna i gospodarcza, co ułatwiało ochronę podstawowych praw). Z drugiej strony jednak besarabscy Polacy, podobnie jak ludność prowincji, doświadczali bolesnych skutków zacofania cywilizacyjnego i kryzysu gospodarczego (zerwanie więzów z rosyjskim rynkiem zbytu osłabiło lokalną produkcję), a także polityki władz centralnych, która bardziej niż na integrację z rumuńską macierzą zorientowana była na maksymalne wykorzystanie zasobów prowincji (plany wojskowe z lat trzydziestych przewidywały obronę terytorium rumuńskiego dopiero na zachód od Prutu), faszyzacji kraju i związanego z nią wzrostu nastrojów nacjonalistycznych.
Prawa Wojny
26 czerwca 1940 roku o godz. 22 komisarz spraw zagranicznych ZSRR Mołotow wręczył rumuńskiemu posłowi w Moskwie ultimatum z żądaniem „zwrotu" Besarabii i „przekazania" Bukowiny w terminie 48 godzin Rząd rumuński ugiął się wobec tych żądań. Moja rodzina - pisze Tadeusz Gaydamowicz, ostatni żyjący przedstawiciel międzywojennej Polonii besarabskiej - nie miała dokąd wracać. Od końca czerwca 1940 roku musiała opuścić dom i cały dobytek na skutek zajęcia przez Związek Sowiecki Besarabii i północnej Bukowiny (dzieląc los wielu obywateli rumuńskich i stając się uchodźcami besarabskimi). Zapadła decyzja repatriacji do Polski, gdzie zostaliśmy skierowani na Ziemie Odzyskane (Pomorze Zachodnie). Ja pojechałem do Krakowa kończyć rozpoczęte w Bukareszcie studia. Wypędzenia, zsyłki, kolektywizacja - oto rzeczywistość tamtych dni. Niewiele wiadomo o nastrojach, jakie wzbudziło wejście Wehrmachtu z sojuszniczymi siłami rumuńskimi na teren Besarabii 22 czerwca 1941 roku. W cytowanej przeze mnie już („MW" nr 6/2008) opowieści Natalii Cympowej towarzyszymy jej matce w drodze do koszar Armii Czerwonej w Sorokach nad Dniestrem. Kobieta, która sama opiekuje się gospodarstwem, w niedzielę wyrusza na wyładowanej prowiantem dla męża furmance do miasta. Jest niedziela, 22 czerwca 1941 roku. Kiedy Efrosinia przybywa do koszar, po pustych placach hula wiatr - właśnie, choć ona jeszcze o tym nie wie, rozpoczęła się wojna. Dezorientacja kobiety oddaje atmosferę zagubienia ludzi wrzuconych w tryby historii. Los dziadka pani Natalii był losem wielu Polaków wcielonych do Armii Czerwonej (niektórzy znaleźli się potem w szeregach armii gen. Berlinga).
Jednym z bardziej zagadkowych epizodów lat wojny jest przymusowe osadnictwo obywateli polskich w Besarabii. Prawdopodobnie w styczniu 1941 roku kilkanaście tysięcy przesiedlonych Polaków i Ukraińców miało uzupełnić ubytek po Niemcach, którzy w 1940 roku wyjechali z południowo-wschodniej części regionu do Rzeszy w ramach niemiecko-radzieckiej umowy. Ludność ta, niezdolna do aklimatyzacji w stepowych warunkach, spotykała się z objawami wrogości ze strony rdzennych mieszkańców, była dziesiątkowana przez choroby i głód. Sytuacja rzuconych na pastwę walczących stron polskich i ukraińskich chłopów była dramatyczna. Ich repatriacja stała się możliwa dopiero w maju 1946 roku.
Wobec władzy radzieckiej
Zmianę, jaką przyniosła ponowna instalacja władzy radzieckiej w Mołdawii, scharakteryzował w przedmowie do książki Polacy w Mołdawii.Wybór dokumentów prawnych dotyczących mniejszości narodowych Kazimierz Jurczak z UJ: Pola¬cy tracą status uznawanej mniejszości narodowej, zlikwidowane zostają wszystkie polskie organizacje i stowarzyszenia, władze sowieckie zakazują także nauczania języka polskiego. Dotkliwym ciosem dla polskiej tożsamości staje się też likwidacja działalności parafii katolickich, odgrywających w przeszłości nieocenioną rolę dla integracji polskich wspólnot. Nieuznawanie przez władze historycznego faktu polskiego osadnictwa na tych terenach łączyło się z presją wywieraną na Polaków, by deklarowali narodowość rosyjską lub ukraińską.
Dodajmy do tego kilka szczegółów. W latach 1946 - 1947 Mołdawię dotknęła fala sztucznie wy¬wołanego głodu (narzuca się tu analogia z ukraińskim Hołodomorem z lat trzydziestych), wtedy również rozpoczęła się kolektywizacja. Wspomina Petronella Kalustowicz ze Styrczy: Dawniej rodzice mich tu i konie i pług, i brony [...] Mieli wszystko i mogli pracować. O! To wszystko (pani Petronella wskazuje w przestrzeń), to wszystko było nasze, ale zabrali. Kiedy był Sajuz [ZSRR] - zabrali w kołchoz-Gdybyście widzieli, jak matka płakała! Przyszli [...] Ogród był już zasadzony. Wszystko rosło. Przyszli, koniem i pługiem przeorali wszystko. Chcieli zostawić tylko sześć sotok przy domu.Oprócz zewnętrznego, instytucjonalnego nacisku rozluźnienie związku z polskością było wymuszone także przemianami demograficznymi i obyczajowymi. Młodzi ludzie wyjeżdżali do miast do pracy lub na studia, stykali się z inny¬mi środowiskami i wartościami, przestał również obowiązywać niepisany nakaz zawierania endogamicznych małżeństw - pojawiło się coraz więcej rodzin mieszanych, a tradycyjne więzi i wpajany przez starsze pokolenie system wartości zaczęły się rozpadać, czego widomym znakiem jest dziś nieznajomość języka polskiego.
W latach sześćdziesiątych Styrcza została uznana za miejscowość pozbawioną perspektyw, zamknięto w związku z tym szkołę, zakazano bud domów prywatnych, nieukończony budynek kościoła służył min. za szkołę traktorzystów. Od 1985 roku datuje się Gorbaczowowska pierestrojka, która dla mołdawskich Polaków oznaczała większą swobodę religijną, możliwość artykulacji swoich potrzeb i poluzowanie rygorów ideologicznych. Za¬owocowało to stopniowym odradzaniem się świadomości narodowej i poczucia odrębności w stosunku do mołdawskich Rosjan czy Ukraińców. W latach osiemdziesiątych styrczanie naciskają na władze lokalne w kwestii szkoły i kościoła, czego rezultatem jest ponowne otwarcie tej pierwszej i wyświęcenie w 1990 roku drugiego. Niestety, demokratyzacja życia w Mołdawskiej SRR dla Polaków ją zamieszkujących (jeszcze nie można mówić o zwartej społeczności polskiej) łączy się z pauperyzacją i brakiem perspektyw.
cdn