Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Czas przeszły i zaprzeszły dziejów Mołdawskiej Polonii

8.10.2010 10:42
Czas przeszły i zaprzeszły
dziejów Mołdawskiej Polonii
Najpierw w hospodarstwie mołdawskim, następnie w besarabskiej guberni carskiej Rosji, potem w zamęcie rewolucji, później w Królestwie Rumunii, w ZSRR, w faszystowskiej Rumunii, znowu w ZSRR, w niepodległej Mołdawii, w separatystycznym Naddniestrzu czy autonomicznej Gagauzji - losy Polonii na terenach między Prutem a Dniestrem są niezwykle, ale wciąż - niestety - słabo poznane.
Dzisiejsza Mołdawia (Republika Mołdowy) jest młodym państwem powstałym na gruzach Mołdawskiej SRR. Niepodległość uzyskała 27 sierpnia 1991 roku. Mołdawska Polonia jest nieliczna - dokładna liczba tamtejszych Polaków jest nieznana, szacunki mówią o 10 - 20 tys. w zależności od przyjętego kryterium polskości.. Na pewno znacznie mniej ludzi używa języka polskiego, co jest skutkiem intensywnej sowietyzacji w latach powojennych.
Polacy rozsiani są na całym terytorium kraju. Najbardziej zwarta, najlepiej zorganizowana i świadoma swej polskości jest Polonia zamieszkująca północno mołdawskie miasto Bielce (Balu) i nieodległą od nich, zamieszkaną niemal wyłącznie przez ludność polskojęzyczną wieś.
Według spisu powszechnego przeprowadzonego w 2004 roku w Republice Mołdowy (bez Naddniestrza, gdzie w wynikach osobnego spisu ludności nie podano liczebności mniejszych grup etnicznych) mieszka 2383 Polaków. Dane te należy uznać za znacznie zaniżone, przede wszystkim ze względu na postawę władz zainteresowanych w bu¬dowaniu mołdawskiej tożsamości obywateli państwa. Według spisu z 1989 roku Mołdawską SRR zamieszkiwało 4700 osób deklarujących polską narodowość, w 1959 roku było ich 4800, a w 1930 roku doliczono się na terenie ówczesnej Besarabii (w innych granicach) 8104 Polaków. W zasięgu działających obecnie organizacji polonijnych pozostaje 2 - 3 tys. osób na terenie Mołdawii prawobrzeżnej i mniej więcej 1 tys. w Naddniestrzu.
Czas przeszły i zaprzeszły
Styrcza (Stircea), a także wsie Grigorówka czy Nowe Druitory. W Bielcach i Styrczy prężnie działają Domy Polskie, wychodzi obejmujące swym zasięgiem cały kraj czasopismo Polaków w Mołdawii Jutrzenka", w radiu pojawiają się polskie audycje, prowadzi się naukę języka polskiego dla dzieci i dorosłych, działają zespoły artystyczne i folklorystyczne, a w Styrczy pani Lila Górska uruchomiła nawet niewielkie Muzeum Etno-graficzno-Historyczne.
Silnym polskim ośrodkiem jest stołeczny Kiszyniów. Południe kraju zajmuje Autonomiczna Republika Gagauzji ze stolicą w Komracie, który od kilku lat, dzięki energii rodziny państwa Wołewiczów, staje się liczącym ośrodkiem Polonii (ok. 200 osób). Szczególnie trudna jest sytuacja Polaków w separatystycznej Republice Nad-dniestrzańskiej, wąskim pasie ziemi między Mołdawią (granicę stanowi Dniestr) a Ukrainą, ze stolicą w Tyraspolu. Zwarte grupy Polaków znajdziemy tu w największych miastach: Benderach, Tyraspolu, Rybnicy, a także w Sienkiewiczowskim niewielkim Raszkowie. Polską wioską jest położona w pobliżu Raszkowa Słoboda Raszkowska, w której organizatorem życia polskiego jest energiczny ksiądz Hen" Soroka, proboszcz tamtejszej parafii św. Mariy.
Czarnoziemna Ziemia obiecana
Osadnictwo polskie na mołdawskich ziemiach na większą skalę rozpoczęło się w XIX wieku. Tłusty czarnoziem, organizująca się lokalna administracja rosyjska, bliskość czarnomorskich portów przyciągały chłopów, szlachtę, inteligencję i kupców. Dzieje dziewiętnastowiecznego osadnictwa polskiego dokumentuje w swoim muzeum pani Górska ze Styrczy. Założyła je w domu, który wybudował na początku ubiegłego stulecia jej dziadek Grzegorz Dybik. Na ekspozycję składają się meble, przedmioty codziennego użytku, narzędzia rolnicze, zdjęcia i dokumenty, w tym kopia aktu potwierdzenia nadań ziemskich polskim osadnikom. Pojawili się tu w 1896 roku. Twórcą wsi był Michał Wojewódzki, który zebrał jeszcze 34 osoby z okolic Kamieńca Podolskiego i Chocimia. Wspólnie zakupili 502 dziesięciny ziemi i rozpoczęli gospodarowanie.
Takie były początki Styrczy, zwanej tu żartobliwie małą Warszawą, ale pierwsze fale Polaków pojawiły się w guberni besarabskiej znacznie wcześniej. Zajęcie tych terenów w 1812 roku przez Rosję wiązało się z koniecznością ich kolonizacji i budowy struktur administracyjnych. Ludzie zjeżdżali zewsząd: z głębi Rosji (wielu chłopów zbiegów), z imperium osmańskiego (Bułgarzy i Gagauzi), a także z zagranicy (Niemcy besarabscy). Między 1812 a 1856 rokiem liczba mieszkańców Besarabii wzrosła czterokrotnie. Ludzi początkowo przyciągały liczne przywileje (wolność osobista, zwolnienie ze służby wojskowej). Odwiedzający te ziemie w 1843 roku Józef Ignacy Kraszewski we Wspomnieniach Odessy, Jedysanu i Budżaku pisał: Włościanie naprzód nie są poddani, przywiązani do ziemi. Ludność tutejsza z Moidawian, szlachty polskiej, Małorosjan i Wielkorosjan złożona, zbiegła dawniej i osiedlona, wszystka jest swobodna, właściwego poddaństwa całkiem nie ma.
Polską emigrację z lat 1812 - 1830 stanowiła głównie szlachta z zachodnich guberni cesarstwa rosyjskiego. Znajdowała zatrudnienie w administracji, magnesem była także możliwość nabywania majątków ziemskich. Szlachta ta, zwłaszcza osiadła w północnych ujezdach (powiatach) Besarabii, czynnie wsparła powstanie listopadowe, za co spotkały ją represje, w tym sekwestry majątków.
Druga fala napływu Polaków przypada na lata czterdzieste XIX wieku - pamiątką z tamtego okresu jest kościół Świętej Trójcy, piękny klasycy-styczny budynek w centrum Kiszyniowa (tuż obok pałacu prezydenckiego), po dziś dzień
zwany polskim kościołem. Wybuchowi powstania styczniowego zawdzięczamy sporządzony przez władze guberni Imienny spis Polaków zamieszkujących Besarabię, z którego wynika, że zdecydowana większość Polaków z drugiej fali ma szlacheckie pochodzenie, ale wywodzi się już głównie z pobliskiego Podola. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że ówczesnym szefem policji w Kiszyniowie był Polak - niejaki Przecławski.
Trzecia fala osadnictwa (lata 1863 - 1900) potraja liczbę Polaków w Besarabii - pod koniec XIX stulecia jest ich już ok. 12 tys. (0,6 proc. ogółu ludności). W skład tej fali weszła zubożała szlachta i chłopi (także z Galicji). To właśnie z niej wywodzą się Górscy, Boguccy, Kotylewicze, Wojewódzcy, Czupryniakowie, Kłosowscy, Klimowicze - te nazwiska dziś powtarzają się najczęściej wśród mołdawskiej Polonii.
Poczucie odrębności narodowej, religijnej (katolicyzm) i społecznej (szlachta) pozwoliło przetrwać wspólnocie. Opowiadał Eugeniusz Wojewódzki ze Styrczy: Moja babcia - z Cieślińskich. A od mamy familia Dąbrowska. [...] Mama była z Nowych Drujetorów, a ojciec ze Styrczy- Jeździli to tu, to tam i szukali Polaków, bo zabraniali -ja jeszcze pamiętam - żeby żenić się z Mołdawianami. Mówili, żeby tylko z Polakami. Nie z Mołda-wianami i nie z Ukraińcami. Ukraińców oni nazywali muzykami, a Polacy to byli zawsze ci wyżsi...
c.dn.

Komentarze (2)

8.10.2010 10:51
cd. W Wielkiej Rumunii
Rozpad imperium carów w 1917 roku i wojna domowa umożliwiły narodowościom Rosji podejmowanie decyzji o samostanowieniu. 2(15) grudnia 1917 roku ukonstytuowana kilka dni wcześniej Rada Krajowa (Sfatul Tarii) ogłosiła się najwyższym organem władzy w Besarabii. W jej skład weszło trzech Polaków: Wieńczysław Koszko, Pomorowski i Feliks Dudkiewicz. Kiedy 27 marca roku następnego glosowano kwestię zjednoczenia Besarabii z Rumunią, Polacy jako jedyna mniejszość etniczna (przedstawiciele pozostałych wstrzymali się od głosu) poparli ją. Przed głosowaniem Feliks Dudkiewicz wystąpił z mową: Przykro mi, że w tak ważnym dla mołdawskiego narodu dniu zmuszony jestem mówić w języku rosyjskim, który był symbolem uciemiężenia tak moldawskiego, jak i polskiego narodu. [...] W imieniu besarabskich Polaków w pełni popieram zjednoczenie Besarabii z Rumunią, jak tego chcą Mołdawianie, rdzenni mieszkańcy tego kraju, (przeł. W.Ś.).
Tak oto Polonia besarabska stała się Polonią rumuńską, choć zmiany geopolityczne umożliwiły części Polaków (ok. 2 tys.) repatriację do kraju. Ruch wyjazdowy objął głównie najlepiej sytuowaną i najlepiej wykształconą część ludności. Atmosferę tamtych (ale i wcześniejszych) lat doskonale oddaje we wspomnieniach reemigrant Stanisław Makowiecki (Mamałyga, czyli słońce na stole, Wydawnictwo Literackie, 1976): Następnego dnia zauważyłem [rzecz dzieje się w mieście Soroki w 1918 roku - W.Ś.], że ciocia jest przejęta poważnym problemem. Było jakieś święto i trzeba było wywiesić chorągiew rumuńską. Tym, którzy ośmielą się to zaniedbać, groziła wysoka kara pieniężna. Spruliśmy perkalową chorągiew rosyjską i ugotowaliśmy w wywarze z łupin cebuli jej biały pas. Wyszedł świetny żółty kolor i po zeszyciu z pasami niebieskimi i czerwonymi z dawnej chorągwi powstała chorągiew rumuńska. Kiedyśmy ją wieszali na balkonie, przyszła nagła burza. Gdy ustał deszcz, jakiś oficer rumuński zatrzymał się na trotuarze i zaczął krzyczeć w stronę naszego domu: - Zdjąć natychmiast tę chorągiew! Zdjąć natychmiast!. Deszcz zmył częściowo żółty kolor i łatwo było pomylić chorągiew z rosyjską.W latach dwudziestych polska mniejszość zaczęła krzepnąć. Powstawały liczne towarzystwa kulturalne i sportowe, rozwijało się szkolnictwo (w 1922 roku było w Besarabii 12 prywatnych szkół polskich). W Kiszyniowie utworzono konsulat RP. Mniejszość polska, licząca w 1938 roku 8104 osoby (dane te uważa się powszechnie za zaniżone), z jednej strony doświadczała szerokich swobód (jako grupa nieliczna i rozproszona nie stanowiła zagrożenia dla integralności Królestwa Rumunii, które dodatkowo łączył z Polską sojusz wojskowy oraz współpraca polityczna i gospodarcza, co ułatwiało ochronę podstawowych praw). Z drugiej strony jednak besarabscy Polacy, podobnie jak ludność prowincji, doświadczali bolesnych skutków zacofania cywilizacyjnego i kryzysu gospodarczego (zerwanie więzów z rosyjskim rynkiem zbytu osłabiło lokalną produkcję), a także polityki władz centralnych, która bardziej niż na integrację z rumuńską macierzą zorientowana była na maksymalne wykorzystanie zasobów prowincji (plany wojskowe z lat trzydziestych przewidywały obronę terytorium rumuńskiego dopiero na zachód od Prutu), faszyzacji kraju i związanego z nią wzrostu nastrojów nacjonalistycznych.
Prawa Wojny
26 czerwca 1940 roku o godz. 22 komisarz spraw zagranicznych ZSRR Mołotow wręczył rumuńskiemu posłowi w Moskwie ultimatum z żądaniem „zwrotu" Besarabii i „przekazania" Bukowiny w terminie 48 godzin Rząd rumuński ugiął się wobec tych żądań. Moja rodzina - pisze Tadeusz Gaydamowicz, ostatni żyjący przedstawiciel międzywojennej Polonii besarabskiej - nie miała dokąd wracać. Od końca czerwca 1940 roku musiała opuścić dom i cały dobytek na skutek zajęcia przez Związek Sowiecki Besarabii i północnej Bukowiny (dzieląc los wielu obywateli rumuńskich i stając się uchodźcami besarabskimi). Zapadła decyzja repatriacji do Polski, gdzie zostaliśmy skierowani na Ziemie Odzyskane (Pomorze Zachodnie). Ja pojechałem do Krakowa kończyć rozpoczęte w Bukareszcie studia. Wypędzenia, zsyłki, kolektywizacja - oto rzeczywistość tamtych dni. Niewiele wiadomo o nastrojach, jakie wzbudziło wejście Wehrmachtu z sojuszniczymi siłami rumuńskimi na teren Besarabii 22 czerwca 1941 roku. W cytowanej przeze mnie już („MW" nr 6/2008) opowieści Natalii Cympowej towarzyszymy jej matce w drodze do koszar Armii Czerwonej w Sorokach nad Dniestrem. Kobieta, która sama opiekuje się gospodarstwem, w niedzielę wyrusza na wyładowanej prowiantem dla męża furmance do miasta. Jest niedziela, 22 czerwca 1941 roku. Kiedy Efrosinia przybywa do koszar, po pustych placach hula wiatr - właśnie, choć ona jeszcze o tym nie wie, rozpoczęła się wojna. Dezorientacja kobiety oddaje atmosferę zagubienia ludzi wrzuconych w tryby historii. Los dziadka pani Natalii był losem wielu Polaków wcielonych do Armii Czerwonej (niektórzy znaleźli się potem w szeregach armii gen. Berlinga).
Jednym z bardziej zagadkowych epizodów lat wojny jest przymusowe osadnictwo obywateli polskich w Besarabii. Prawdopodobnie w styczniu 1941 roku kilkanaście tysięcy przesiedlonych Polaków i Ukraińców miało uzupełnić ubytek po Niemcach, którzy w 1940 roku wyjechali z południowo-wschodniej części regionu do Rzeszy w ramach niemiecko-radzieckiej umowy. Ludność ta, niezdolna do aklimatyzacji w stepowych warunkach, spotykała się z objawami wrogości ze strony rdzennych mieszkańców, była dziesiątkowana przez choroby i głód. Sytuacja rzuconych na pastwę walczących stron polskich i ukraińskich chłopów była dramatyczna. Ich repatriacja stała się możliwa dopiero w maju 1946 roku.
Wobec władzy radzieckiej
Zmianę, jaką przyniosła ponowna instalacja władzy radzieckiej w Mołdawii, scharakteryzował w przedmowie do książki Polacy w Mołdawii.Wybór dokumentów prawnych dotyczących mniejszości narodowych Kazimierz Jurczak z UJ: Pola¬cy tracą status uznawanej mniejszości narodowej, zlikwidowane zostają wszystkie polskie organizacje i stowarzyszenia, władze sowieckie zakazują także nauczania języka polskiego. Dotkliwym ciosem dla polskiej tożsamości staje się też likwidacja działalności parafii katolickich, odgrywających w przeszłości nieocenioną rolę dla integracji polskich wspólnot. Nieuznawanie przez władze historycznego faktu polskiego osadnictwa na tych terenach łączyło się z presją wywieraną na Polaków, by deklarowali narodowość rosyjską lub ukraińską.
Dodajmy do tego kilka szczegółów. W latach 1946 - 1947 Mołdawię dotknęła fala sztucznie wy¬wołanego głodu (narzuca się tu analogia z ukraińskim Hołodomorem z lat trzydziestych), wtedy również rozpoczęła się kolektywizacja. Wspomina Petronella Kalustowicz ze Styrczy: Dawniej rodzice mich tu i konie i pług, i brony [...] Mieli wszystko i mogli pracować. O! To wszystko (pani Petronella wskazuje w przestrzeń), to wszystko było nasze, ale zabrali. Kiedy był Sajuz [ZSRR] - zabrali w kołchoz-Gdybyście widzieli, jak matka płakała! Przyszli [...] Ogród był już zasadzony. Wszystko rosło. Przyszli, koniem i pługiem przeorali wszystko. Chcieli zostawić tylko sześć sotok przy domu.Oprócz zewnętrznego, instytucjonalnego nacisku rozluźnienie związku z polskością było wymuszone także przemianami demograficznymi i obyczajowymi. Młodzi ludzie wyjeżdżali do miast do pracy lub na studia, stykali się z inny¬mi środowiskami i wartościami, przestał również obowiązywać niepisany nakaz zawierania endogamicznych małżeństw - pojawiło się coraz więcej rodzin mieszanych, a tradycyjne więzi i wpajany przez starsze pokolenie system wartości zaczęły się rozpadać, czego widomym znakiem jest dziś nieznajomość języka polskiego.
W latach sześćdziesiątych Styrcza została uznana za miejscowość pozbawioną perspektyw, zamknięto w związku z tym szkołę, zakazano bud domów prywatnych, nieukończony budynek kościoła służył min. za szkołę traktorzystów. Od 1985 roku datuje się Gorbaczowowska pierestrojka, która dla mołdawskich Polaków oznaczała większą swobodę religijną, możliwość artykulacji swoich potrzeb i poluzowanie rygorów ideologicznych. Za¬owocowało to stopniowym odradzaniem się świadomości narodowej i poczucia odrębności w stosunku do mołdawskich Rosjan czy Ukraińców. W latach osiemdziesiątych styrczanie naciskają na władze lokalne w kwestii szkoły i kościoła, czego rezultatem jest ponowne otwarcie tej pierwszej i wyświęcenie w 1990 roku drugiego. Niestety, demokratyzacja życia w Mołdawskiej SRR dla Polaków ją zamieszkujących (jeszcze nie można mówić o zwartej społeczności polskiej) łączy się z pauperyzacją i brakiem perspektyw.
cdn
8.10.2010 11:01
cd.
W Niepodległej Mołdawii
Na pierwszy rzut oka dzisiejsza Styrcza niczym się nie różni od mołdawskich wsi. Wystarczy jednak wejść w głąb, by dostrzec różnice. Zamiast cerkwi znajduje się tu wspominany już kościół, a w centrum - rzecz to w Mołdawii niemal niespotykana - gniazdo na słupie uwiły sobie arcypolskie bociany. Nie wiem, czy istniało ono już „za Sojuza", ale może byłoby wówczas uznane za przejaw nacjonalistycznego odchylenia?
Pierwsza organizacja polonijna - Polskie Stowarzyszenie Kulturalne - powstała na fali liberalizacji w ZSRR w marcu 1990 roku. Jej prezesem został wybitny fizyk krystalograf prof. Tadeusz Malinowski. Organizacja działała do połowy lat dziewięćdziesiątych, a jej rozpadowi towarzyszyły niesnaski i nieporozumienia. Nieco później, bo jesienią 1993 roku, powstaje w Bielcach Stowarzyszenie Dom Polski, które w 2006 roku zostało zarejestrowane jako organizacja ogólnomołdawska. Prezesem stowarzyszenia zostaje Walery Buzut, a dyrektorem otwartego w maju 1999 roku Domu Polskiego Eleonora Kimakowska (dziś Ewelina Maszarowa). Powstają filie - Kola Polskich Rodzin. Pierwsze, ze Styrczy, doczekało się latem 2005 roku oddania do użytku Domu Polskiego. Przy bieleckim stowarzyszeniu działa organizacja młodzieżowa MODES, drużyna harcerska, zespoły taneczne (Krokus - istniał do 2007 roku) i wokalne (Jaskółki), dużą popularnością cieszą się zajęcia współpracującego z Domem Polskim i bardzo aktywnego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.Wciąż nieco w cieniu bieleckiej pozostaje Polonia stołeczna, choć i w Kiszyniowie prowadzi się nauczanie języka polskiego, a od 2000 roku odbywa się Festiwal Polska Wiosna w Mołdawii, który jest okazją do zaprezentowania kulturalnego dorobku rozsianej po całej Mołdawii Polonii, ale przede wszystkim służy spotkaniu się, wymianie myśli i doświadczeń (w otwarciu jubileuszowej, piątej, edycji festiwalu w 2005 roku uczestniczył prezydent Mołdowy). Najnowszą inicjatywą kiszyniowskiej Polonii jest otwarcie Biblioteki Polskiej im. Adama Mickiewicza. Ostatnie lata w życiu mołdawskiej Polonii to także powstanie w Naddniestrzu Rybnicko-Polskiego Stowarzyszenia Polonia czy bardzo aktywnego Stowarzyszenia Polaków Gagauzji z siedzibą w Komracie.
Rozwój polskich organizacji i polskiego życia w Mołdawii (stymulowany i wspierany przez działalność Wspólnoty Polskiej), choć niezwykle cenny, niesie ze sobą także zagrożenia. Pisze Kazimierz Jurczak: Realizowany od wielu lat, niewątpliwie słuszny i potrzebny, program kształcenia młodzieży polonijnej na krajowych uczelniach, bezprojektów komplementarnych [...] zamienia się powoli w jednokierunkową akcję repatriacyjną dla osób o lepszym poziomie wykształcenia i większej determinacji. Zjawisko to samo w sobie nie jest niczym złym. Co jednak począć z tymi, którym wiek, wykształcenie, stan zdrowia bądź bieda nie pozwalają wyjechać z Mołdawii? Paradoksalnie istnieje ryzyko, ze idąca z Polski pomoc dla mołdawskiej Polonii po prostują unicestwi. O skali problemu świadczy to, że spośród kilkuset mołdawskich Polaków wykształconych na polskich uczelniach tylko jedna (!) osoba zdecydowała się na powrót w rodzinne strony. Dla ich pradziadów Besarabia była ziemią obiecaną, podczas gdy dla wielu przedstawicieli młodego pokolenia dzisiejsza Mołdawia, kraj o najniższym PKB w Europie, to przekleństwo - ciężar, którego wydawana od niedawna Karta Polaka pozwala się pozbyć. Smutna to puenta blisko dwustuletniej historii Polaków w Mołdawii. ■
Zdjęcia http://www.genealogia.okiem.pl/foto2/th ... hp?album=3 zamieszczone w artykule
Kościół katolicki w Bielcach
Rodzina Malasów, mołdawskich Polaków, lata międzywojenne
Rodzina Gaydamowiczów przed swym domem zburzonym w trakcie pierwszej wojny światowej, Ciniseuti, 1924 rok
Rodziny Komarnickich i Boguckich, fotografia z 1921 roku
Meble i przedmioty domowego użytku w muzeum w Styrczy
Kilimy i sprzęty gospodarskie w muzeum w Styrczy

Wojciech Śmieja
Artykuł zamieszczony w piśmie polonii mołdawskiej " Jutrzenka"
nadesłał z Syberii A. Kowalski- tam to pismo jest czytane