MSCISŁAW MŚCIWUJEWSKI
Z DZIEJÓW DROHOBYCZA
Cześć I.
DROHOBYCZ 1935.
――――――――――――――――――――――――――――
„KSIĘGARNIA LUDOWA” W DROHOBYCZU
ZAKŁADY GRAFICZNE „DRUKARZ” SPÓŁDZ. Z OGR. ODP. W DROHOBYCZU.
――――――――――――――――――――――――――――
Drohobycz dotychczas nie posiada jeszcze pracy drukowanej, z której moglibyśmy poznać jego dzieje i kulturę od najdawniejszych czasów.
Wprawdzie Benedykt Płoszczański w 1867 r. wydał broszurę p. t. „Korolewskij Wolnyj Horod Drohobycz”, w której, opierając się na niedrukowanej monografji miasta Drohobycza Józefa Promińskiego, przedstawił w zwięzłym zarysie historję, topografję i statystykę grodu ― lecz publikacja ta dziś nie zaspokaja już żądań obywateli, a zresztą znikła z półek księgarskich i nawet antykwarskich.
W wielkim, warszawskim „Słowniku Geograficznym” mamy tylko krótką statystykę i zarys dziejów Drohobycza.
Prof. Feliks Gątkiewicz wydał w 1903 r. monografję p. t. „Kościół drohobycki” oraz „Z archiwum miasta Drohobycza”, a prof. Zdzisław Kultys wydrukował w sprawozdaniu gimnazjalnem z 1908 r. „Historję gimnazjum drohobyckiego”.
Szereg wiadomości drukowanych o mieście znaleźć można w „Aktach grodzkich”, w rozmaitych dziełach historycznych, w czasopismach, sprawozdaniach naukowych i w kilku powieściach, które odźwierciedlają nam kulturę Drohobycza.
Zanim uczony historyk zabierze się do szczegółowego opisu dziejów i kultury naszego miasta, niech te gawędy, oparte na źródłach, opracowaniach i tradycji, przekazywanej z pokolenia na pokolenie, zaspokoją ciekawość Czytelników.
Część I gawęd przedstawi czasy najdawniejsze aż do XVII wieku, część II wiek XVIII i XIX oraz kronikę Drohobycza, a mianowicie najważniejsze przeżycia miasta oraz daty od jego założenia po wojnę światową.
――――――――――――――――――――――――――――
I. Na Koguciku.
Przed wielu, wielu laty, gdy Pan Bóg za grzechy pomieszał ludziom języki i rozpędził ich na wszystkie strony świata, gromada tych wygnańców, jak głosi podanie ludowe, po długiej tułaczce przybyła w bezludne dotychczas strony podkarpackie i tu na dobre się zagospodarowała.
Byli to ludzie rośli, na pięć, sześć i więcej łokci wysocy, barczyści i obrośnięci, ogromnie niespokojni, buńczuczni i łasi na świeżą krew. Wyrwać potężną sosnę z korzeniami, złamać kilkudziesięcioletniego dębczaka, chwycić wpół starego niedźwiedzia i pogruchotać mu kości ― wydawało się im rzeczą najzwyklejszą, bo byli zwinni i siłę mieli olbrzymią. Głazy wdal celnie rzucać umieli, korzystali zaś z tej wprawy zwłaszcza w bójkach, a wówczas góry się waliły i huczały lasy, aż echo o Bieszczady się odbijało i powtarzało odgłosy dalekim skałom i dzikim ostępom. Krótko mówiąc: straszni byli.
Zdarzyło się tak, iż jedna rodzina osiedliła się na wzgórzu wacowickiem, zwanym później Kogucikiem, a druga na polach poczajowickich. Bliżej nie mogli.
Mimo tego spokoju między nimi nie było. Car na Koguciku mocarny był: wykorczował pół łanu, pobudował obronne dworzyszcze i na czele swych wojów ścigał codziennie dzikiego zwierza, bił i mordował, a ze swoim poczajowickim sąsiadem w zgodzie żyć jakoś nie mógł.
Car zaś poczajowicki, nie posiadając większej siły, postanowił swoim sprytem pozbyć niewygodnego sąsiada z Kogucika. Użył przeto podstępu, przekupił sługę Kogucika, a ten w czasie uczty błysnął do słońca złotem naczyniem, dając w ten sposób znać osadzie poczajowickiej, że czas uderzyć na pijanego awanturnika. Nim słońce zaszło, nastąpiła zażarta walka, w której Kogucik zginął zamordowany wraz z całą swą załogą, którą pogrzebano na najwyższem wzgórzu i nasypano wyniosłe mogiły.
―――――
W 1896 roku na wniosek hr. Stanisława Tarnowskiego ze Śniatynki postanowiła Polska Akademja Umiejętności zbadać mogiły na Koguciku, przeto wysłała swego najzdolniejszego archeologa, profesora uniwersytetu Włodzimie-rza Demetrykiewicza, który, przybywszy w te strony, rozkopał kurhany i naukowo je zbadał.
Największy kurhan posiada 30 metrów średnicy, a cztery i pół metra wysokości, drugi 24 metrów średnicy i trzy metry wysokości, trzeci zaś, stojący w środku, jest mały i niepokaźny.
Krakowski uczony przeciął wszystkie trzy kopce szerokim przekopem i znalazł w nich popiół, węgle oraz małe, kruche czerepki z naczyń przedhisto-rycznych, bardzo słabo na wolnym ogniu wypalanych, oraz kosteczki i inne odpadki organiczne. Wnętrze kurhanu posiadało warstwy wiemi tak twarde, że dopiero z wielkiem natężeniem kilofami dawały się rozbijać. W samym środku kopca natrafiono na całe zbiorowiska popiołu i węgli, a wśród okruchów rozmaitego gatunku odgrzebano krzemienną siekierkę, wyrobioną przez obtłukiwanie, a oszlifowaną po stronie ostrza, oraz zwykły nóż krzemienny. Znalezione czerepki z naczyń posiadały ornamentacje, wykonane przez odciskanie zwykłego sznura na mokrej jeszcze glinie.
Wszystkie trzy kurhany usypane były na poziomie, czyli na naturalnej powierzchni gruntu bez pogłębiania terenu. Podobne zupełnie do tych nasypów, składających się z takich samych pokładów gliny, popiołów i czerepów, znaleziono przed laty pod Przemyślem, w okolicy Gdeszyc i Miżyńca, oraz w Lubelskiem.
Ciekawem jest, że po drugiej stronie Karpat, naprzeciw ziemi przemyskiej, w Czechosłowacji, znajduje się wielka liczba nasypów, mających wiele podobieństwa do kurhanów z pod Drohobycza. Uczeni polscy i obcy stwierdzili, że wszystkie te kopce, zawierające mnóstwo węgli, popiołów i ślady ognisk, pomieszanych z czerepami naczyń i narzędziami krzemiennemi, należy uważać za zabytki mieszkań czyli siedlisk przedhistorycznych ludzi. Nie są to przeto, jak dotychczas sądzono, groby, choć lud je mogiłami zowie i odpowiednie podanie do nich przystosował.
Przed kilku tysiącami lat maszerowały tędy jakieś ludy, budowały tu swe domy, a raczej olbrzymie szałasy z pni drzew powalonych, pokrywały je grubą warstwą gliny, która po opuszczeniu osiedlisk przez ich mieszkańców opadała ze spróchniałemi belkami i wytworzyła owe nasypy.
Kurhany na Koguciku pod Drohobyczem pochodzą z wszelką pewnością z epoki neolitycznej, czyli kamienia łupanego, a więc z przed czterech do dziesięciu tysięcy lat.
―――――
W wiele lat później od czasów rozkopania kurhanów na Koguciku Instytut Prehistorii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie przeprowadził badania wykopaliskowe w innej stronie Drohobycza, a mianowicie w lesie, zwanym Dąbrową Kołpiecką, leżącym za Korostem, na południowych krańcach obszaru miejskiego.
W roku 1932 zbadano tam 9 kurhanów, w których odkryto wyraźny ślad grobu z ludzkim szkieletem, silnie podkurczonym i posypanym ochrą. W tychże kurhanach znaleziono wielką liczbę glinianych naczyń, niekształtnych, słabo wypalonych, ozdobionych na swej powierzchni poziomemi szeregami odcisków skręconego sznura. Oprócz naczyń glinianych wygrzebano kilka siekierek krzemiennych, dwa toporki z miękkiego kamienia i wiele innych drobnych wyrobów z krzemienia o nieokreślonem przeznaczeniu.
Najciekawszemi jednak z wszystkich znalezionych przedmiotów były jasno-zielone perełki fajansowe, odkryte w jednym z rozkopanych kurhanów. To bowiem wykopalisko pozwala się domyślać epoki, w ktorej usypano mogiły. Naukowo stwierdzono, że takie same perełki fajansowe wyrabiano w Egipcie i wysyłano w świat w okresie najświetniejszym dla tego kraju, bo za czasów XVIII dynastji faraonów, panującej w XVII wieku przed Chrystusem.
Po zbadaniu powyższych kurhanów przekonali się uczeni, że około 2000 roku przed Chrystusem całe Podkarpacie posiadało suchy i ciepły klimat, pokryte więc było stepami, na których żyła koczownicza, pasterska ludność, chowająca swych zmarłych w wysokich mogiłach.
Tyle wiemy z pradziejów ziemi drohobyckiej.
(c.d.n.)