Urodziła się około roku 1593 we wsi Niskowa, która należała do parafii Podegrodzie. Prawdopodobnie pochodziła dość majętnej rodziny rzemieślniczo-chłopskiej, ale brak jest na ten temat informacji. Jest najstarszą osobą o tym nazwisku, którą udało się odnaleźć. Niestety bark informacji o jej ro-dzicach i rodzeństwie. Była osobą pobożną, cierpliwą i umiejącą wybaczać. Około roku 1611 wyszła za mąż za Tomasza Papkę. Miała prawdopodobnie około 18 lat, mąż miał około 38 lat. Była jego trzecia żoną. O dzieciach z po-przednich małżeństw brak informacji. Teść jej według miejscowej tradycji jeździł dwukrotnie do Rzymu, a ponieważ opowiadał o Wiecznym Mieście i o papieżu, nazwano go papież lub Papka, i ta druga wersja nazwiska przeszła na jego syna. Małżeństwo było ludźmi dość zamożnymi. Mieli dwa domy i kawałek ziemi w Nowym Sączu. Ponieważ żywili wielkie nabożeństwo do bł. Kingi, przenieśli się do odległego o ok. 8 km Podegrodzia, aby zamieszkać bliżej jej relikwii, przechowywanych w klasztorze klarysek w Starym Sączu, oddalonym od centrum Podegrodzia o ok. 3 km. Zofia miedzy innymi należała do Bractwa Różańcowego, Bractwa św. Anny i III Zakony św. Franciszka. Tomasz był zręcznym i cenionym w całej okolicy kowalem. Zajmował się także uprawą roli i hodowla bydła. Przez kilka lat sprawował w Podegrodziu funkcje sołtysa, a także był zarządcą dóbr parafialnych. Oba urzędy wykonywał bardzo solidnie, z wielkim pożytkiem dla mieszkańców oraz zgodnie z obowiązującym prawem. Solidność ta nie zawsze szła w parze z uznaniem. Tomasz napotkał nieraz na sprzeciw i niechęć współziomków. Oskarżono go raz przed sądem za rzekome naruszenie przepisów prawa, ale oskarżyciele zmarli, nim pojawili się w sądzie, a „niewinność sołtysa wyszła na jaw”. Kiedy proboszcz parafii usiłował przywłaszczyć sobie pieniądze kościelne, Tomasz nie wahał się temu sprzeciwić. Zelżony przez sąsiada, zaniechał zemsty i da-rował mu karę pieniężną. Tomasz i Zofia mieli ośmioro dzieci, dwóch synów i sześć córek. Starszy syn miał na imię Piotr. Imiona córek oraz ich losy są nieznane. Najmłodszy syn Jan to późniejszy ojciec Stanisław Papczyński założyciel pierwszego polskiego zakonu Ojców Marianów. Tuż przed urodzeniem Jana Zofia wracając do domu, przepływała przez wezbrane wody Dunajca. Nagle zerwała się burza. Ta niespokojna rzeka odległa o ok. 1 km od Podegrodzia, była kiedyś dość szeroka i nieuregulowana, dlatego przepływanie przez nią podczas burzy wiązało się z dużym niebezpie-czeństwem. Fale uderzyły z taką siłą, że Zofia wpadła do wody i groziło jej utonięcie. Cudem ocalała. W czasie tego wypadku ofiarowała życie syna Bogu. Zofia wyróżniała się wielką cierpliwością. Ćwiczyła się w niej pośród róznych cho-rób, utrapień i prześladowań. Kiedy pewien sąsiad, imieniem Andrzej, ciężko ją znieważył i dotkliwie pobił, ona darowała mu winę. Kiedy jej syn Jan zamierzał w obronie honoru mat-ki go ukarać, wielkodusznie go od tego odwiodła. Później ten sąsiad ujęty ich dobrocią, stał się przyjacielem rodziny. Zofia znosiła też dzielnie choleryczny temperament i porywczość męża, przejawiająca się często nie tylko w słowach, ale i w czynach. Była wytrwała i pomimo licznych przeciwności, wychowywała swoje dzieci w duchu szczerej pobożności, tak że później świeciły przykładem. Zofia była odporna psychicznie na problemy z jakimi się spotykała tą wielką siłę dawała jej wiara w Boga. Najprawdopodobniej dwie poprzednie żony Tomasza była bardziej delikatne i nie wytrzymały takiej sytuacji przede wszystkim psychicznie. Około roku 1646 Zofia wracała wozem z synem Janem z Nowego Sącza. Był środek zimy i noc. Zamierzali przejechać przez zamarznięty Dunajec, ale lód załamał się i konie wraz z wozem wpadły do wody. Jan zeskoczył z wozu i pobiegł szukać pomocy. Na szczęście zjawili się ludzie, którzy wyciągnęli ją i wóz końmi z rzeki. Mąż jej Tomasz dożył prawie 100 lat i zmarł około roku 1653. Ich syn studiował wtedy w kolegium jezuitów we Lwowie. Być może Zofia zmarła około roku 1674 mając 81 lat. Wtedy jej syn Jan odwiedził rodzinne strony, może przyjechał na pogrzeb matki. Prawdopodobnie wziął wtedy z domu obraz Matki Boskiej Bolesnej, który znalazł się w kościele w Goźlinie.
Księgi parafialne z Podegrodzia spłonęły w pożarze przed 1822 rokiem. Akt urodzenia Ojca Stanisława Papczyńskiego zaginął podczas długiego procesu beatyfikacyjnego. Odszukanie jakichkolwiek dokumentów z tego okresu jest prawdopodobnie niemożliwe.
Na postawie książki Ks. Tadeusza Rogalewskiego „Żywot Stanisława Papczyńskiego”