>>Czermno, gm. Tyszowce.
Archeolodzy z UMCS badają tam ślady Grodów Czerwieńskich Andrzej Kokowski / UMCS Czermno to mała wieś niedaleko granicy z Ukrainą. Archeolodzy właśnie znaleźli dowód na to, że przed tysiącem lat stał tu Czerwień - gród dorównujący Gnieznu, Poznaniowi czy Krakowowi
ZOBACZ TAKŻE
Kokowski zostaje. UMCS sfinansuje badania w Czermnie (17-12-10, 12:44)
Czy Czermno było Krakowem Wschodu? (02-11-10, 16:57)
Prof. Andrzej Kokowski, szef Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, nie potrafi ukryć podekscytowania. To pokazuje skalę odkrycia, bo prof. Kokowski ma już za sobą badania w Masłomęczu pod Hrubieszowem, gdzie odnalazł dowody na to, że Kotlina Hrubieszowska była na początku naszej ery siedliskiem Gotów, którzy właśnie stąd pomaszerowali na południe Europy.
- Myślałem, że już nic podobnego mi się nie przydarzy - mówi rozemocjonowany. Badacze z UMCS za pomocą georadaru uzyskali potwierdzenie istnienia w Czermnie fundamentów romańskiego kościoła. Świątynia w tym miejscu potwierdza to, co historycy i archeolodzy podejrzewali od 60 lat. Czermno to Czerwień, główny ośrodek Grodów Czerwieńskich, ziem położonych na pograniczu państwa pierwszych Piastów i Rusi Kijowskiej. Mieszko I i Bolesław Chrobry toczyli o nie zajadłe boje z władcami Kijowa.
Jedyne przekazy pisane o walkach między Polską a Rusią o te terytoria pozostawił ruski kronikarz Nestor w swoim dziele "Powieść lat minionych". Nestor zapisał, że w roku 6489 (czyli w 981) Włodzimierz Wielki "poszedł ku Lachom" i zajął grody: Przemyśl i Czerwień. Odbił je dla państwa polskiego Bolesław Chrobry w czasie wielkiej wyprawy na wschód.
Kolejną wzmiankę o Grodach Czerwieńskich Nestor zapisał pod rokiem 6539 (1031 r.), gdy Jarosław Mądry uderzył na królestwo Mieszka II i ponownie objął Grody swoimi rządami.
Oprócz tych zapisów historycy nie mieli innych źródeł. Niewiele więcej dostarczyła im archeologia, bo choć pozostałości wałów otaczających grodzisko w Czermnie pozwalały przypuszczać, że właśnie tu znajdował się Czerwień, to nikomu nie udało się znaleźć jakichkolwiek śladów kościoła (o którym pisał Nestor), w owych czasach symbolu władzy i znaczenia wielkiego ośrodka miejskiego, jakim musiał być Czerwień.
- Szukano go w obrębie obwarowań - tłumaczy prof. Kokowski. - Nikt nie podejrzewał, że świątynia mogła znajdować się na podgrodziu! W Europie Środkowej to chyba ostatni kościół, o którym wiadomo, że istniał, a dotąd nie zdołano go odkryć.
Odkrycie z przypadku
Na ślady romańskiej świątyni w Czermnie natrafił już sześć lat temu młody archeolog z UMCS Marcin Piotrowski. - Zlekceważyłem jego doniesienia i przyznaję się do błędu - nie ukrywa prof. Kokowski. - Specjalizuję się w starożytności, moich Gotach, dlatego nie doceniłem jego słów.
Dopiero w tym roku archeolodzy z UMCS porównali szkice terenowe Piotrowskiego ze świeżymi zdjęciami lotniczymi Czermna. Nie ulegało wątpliwości: poza dawnymi wałami domniemanego Czerwienia widnieje zarys kamiennej budowli z absydą charakterystyczną dla romańskiego kościoła.
- To duży kościół o długości 12,5 m i niemal takiej samej szerokości. Gdyby zbudowano go w grodzie, zająłby jego większość. Dlatego ustawiono go na podgrodziu, które było ogromne, a w dodatku na najwyższym w okolicy wzgórzu. Każdy, kto zbliżał się do grodu, widział kościół z daleka - uważa prof. Kokowski.
Według archeologów z UMCS Czerwień był jednym z największych skupisk ludzkich na ziemiach polskich, takim jak ówczesne stolice Piastów Gniezno i Poznań, czy Kraków. - Badania sondażowe wykazały, że kościół w Czerwieniu był bardzo podobny do rotundy Najświętszej Marii Panny na Wawelu. Można postawić pytanie, która budowla była pierwsza - uważa prof. Kokowski.
Dzięki najnowszej technice archeolodzy z UMCS spodziewają się ustalić datę budowy kościoła z dokładnością do 30 lat. Inne znalezisko pozwoli im dokładnie opisać znaczenie, zamożność i zasięg kontaktów ludzi, którzy żyli w Czerwieniu.
- Natrafiliśmy na pozostałości komory celnej, gdzie przetrwały setki plomb celnych. W tym miejscu pobierano cło za przewóz towarów. Plomby pokażą nam całą mapę kontaktów grodu - spodziewa się prof. Kokowski.
Przewiduje też, że odkrycie lubelskich archeologów będzie miało niebagatelne znaczenie polityczne, bo chodzi o teren, gdzie od ponad tysiąca lat ścierały się wpływy polskie i ruskie.
- Do tego kościoła będą chcieli się przyznać i Polacy, i Ukraińcy, i katolicy, i prawosławni - przewiduje profesor. Zapowiada, że badania pozwolą ustalić dokładnie, czyimi rękami go wzniesiono. Na razie mówi, że podobieństwo do wawelskiej rotundy wskazuje na łaciński krąg kulturowy.
Po prostu bomba
Odkrycie archeologów z Lublina zelektryzowało całą gminę Tyszowce, w której leży Czermno. - Gdy przyjechałem do wójta, który poprosił nas o pomoc w zabezpieczeniu pozostałości grodu, nawet pijaczkowie stojący na ulicach zaczepiali mnie, pytając, czy to prawda, że odkryliśmy u nich tak stary kościół. I to, co mówili, okazuje się dla nas bardzo przydatne, bo miejscowi pamiętają, kto kilkadziesiąt lat temu brał z miejsca odkrycia kamienie, żeby podmurować sobie oborę - opowiada prof. Kokowski.
Instytut Archeologii UMCS zbiera teraz zespół specjalistów z różnych dziedzin, by kompleksowo zbadać całe podgrodzie Czerwienia, gdzie stał kościół. - Będą to badania nieinwazyjne. Chcemy ustalić układ ulic, placów, cmentarzy wokół kościoła - przewiduje szef instytutu.
Pola, na których wznosił się tysiąc lat temu Czerwień, są jednak zagrożone. Od kilku lat dawny gród penetrują z wykrywaczami metali poszukiwacze skarbów. Okolicę upodobali sobie również miłośnicy jazdy na quadach.
- Musimy zabezpieczyć teren i znaleźć pieniądze na badania. Będziemy atakować Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, każdego, kogo się da. To odkrycie ma moc bomby wodorowej - twierdzi prof. Kokowski.<<
Bibliografia
http://wyborcza.pl/1,75476,8601329,Nazywam_sie_Czerwien.html